Cóż było czynić - schowałem wianek
Spojrzałem w ognisk gasnący popiół
I w las przed siebie powędrowałem
Serca na zawsze straciwszy spokój
Niczym mi były ciemne mokradła
Niczym ostępy i bagna grząskie
Gdzie już niejedna dusza przepadła
Zgubnie wiedziona przez złe utopce
Już mi nic zrobić nie mogły duchy
Bo żywy byłem tylko w połowie
Źle mi wypadły kupalne wróżby -
Przeklęły zioła, woda i ogień
I tak zaszedłem na mroczne wzgórze
Gdzie pośród chaszczy wyły potwory
Ofiarę widząc w nocnym intruzie
Co dla sił złego nie miał pokory
Chociaż krzyczały, kąsały strzygi
Skowyt piekielny krew w żyłach mroził
Dojrzałem ognik na szczycie nikły -
Tak, to kwiat nocą zakwitł paproci
Sięgnąć po niego ręką starczyło
By zdobyć mądrość, władzę, bogactwo
I obdarzony Peruna siłą
Duszami ludzi innych zawładnąć
Lecz cóż by z tego wszystkiego przyszło
Skoro przy sobie nie miałem ciebie?
Zdeptałem ziele, co próżno kwitło -
Umilkło wszystko, świt stał na niebie ...
2011
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz