"Lasciate ogni speranza, voi ch'entrate"

„Okręt mój płynie dalej – pod prąd,

Serce, choć popękane, bić chce,

Nie ma cię i nie było – jest noc,

Nie ma mnie i nie było – jest dzień”

parafraza: KAT

sobota, 31 grudnia 2016

Pani Twardowska v. 2.0

w knajpie nocna pijatyka
siwo we łbach dym na sali
w kiblu pan się z panią styka
kilku się po gębach wali

zbłądził jakiś tu psiawiara
już padł twarzą w kibli stronę
ciosów się uniknąć stara
chwaląc pana niskim skłonem

pan Twardowski z kuflem w dłoni
ściska się z dziewkami dwiema
głośny - no bo któż zabroni?
'hulaj dusza - piekła nie ma!'

wtem gość jakiś się odwrócił
i zakrzyknął: 'nie ma? jak to?
pora pamięć tym przywrócić
którzy przeczą diablim faktom'

twarz miał smagłą ciemne oko
czarne pukle jak zła owca
postać zgrabną i wysoką -
rzekłbyś: w typie południowca

'mój Twardowski - nie pamiętasz
jakżeś duszę nam zaprzedał?
ile lat to - spójrz w kalendarz -
odkąd cię przygięła bieda?

nasza pomoc skutki niesie -
obiecałeś przybyć do nas
a ta knajpa Piekło zwie się -
ciuciubabka zakończona'

zbladł Twardowski lecz ratunek
czasem z biedą ramię w ramię -
'spójrz w cyrograf - jest warunek -
moje spełnić masz zadanie

nim mnie weźmiesz jak swojego
wiedz że duszy nie dam tanio -
musisz spędzić mój kolego
noc do rana z moją panią'

diabeł skurczył się to słysząc
jak rażony nagłą troską
kazał sobie umów przysiąc
po czym stanął przed Twardowską

pani może już nie młoda
i przez męża zaniedbana
lecz do rzeczy jeszcze - zgoda
a w rzemiośle obeznana

gdy przystojny się młodzieniec
zjawił u niej niespodzianie
zdjęła z siebie w mig odzienie
czując szansę i wyzwanie

więc ze spodni w kroku drugim
wydobyła mu bretnala
co był dziewięć cali długi
na półtora gruby cala

panią w pasie aż wygięło
a dreszcz przebiegł nagie ciało
gdy dorodne piekła dzieło
wielkie usta jej zatkało

gęstniejące rosy krople
doświadczona pozna baba
by za moment już na oklep
do galopu wziąć araba

'mój ty kary mój spieniony!'
w urywanych słychać jękach
gdy on dusi dwa balony
co stężały w jego rękach

już Twardowska padła w szale
najgorętszej z życia godzin
kiedy bies dość nie ma wcale
i od tyłu ją zachodzi

rzecze w oczach z mgłą: 'sarenko -
odnalazłem gniazdko sucze
nim mój kur zapieje cienko
jeszcze tęgo poborsuczę'

chwycił biodra w ręce silne
przepołowił dyszlem prężnym
i ujeżdżał w szarży tylnej
póki salwą nie zwyciężył

gdy z letargu się ocknęli
rozpoczęli harce nowe
i tak wraz do ranka bieli
z tuzin razy na połowę

aż bies westchnął: 'o mój boże!'
bo sił nie miał unieść szabli
baba widząc że nie może
wyjęczała: 'niech mnie diabli'

ziemia się zatrzęsła nagle
diabła uniósł w górę anioł
a wprost z piekieł plemię diable
po Twardowską przyszło panią

nikt pokucie ujść nie może -
tak też jest z Twardowskiej starym -
w czyśćcu mu wyroki boże
każą wieczne cierpieć kary

2016
inspiracja / zapożyczenia: Adam Mickiewicz

piątek, 30 grudnia 2016

przynęta

obiecywałeś mu skarby świata
lecz on bogactwem wzgardził doczesnym
mogła go unieść sława skrzydlata
ale i do niej nie dość był spieszny
kupić go chciałeś wielką mądrością -
cóż kiedy zostać nie pragnął mędrcem
w końcu zabrałeś duszę miłością
i zostawiłeś z pękniętym sercem

ptaki odporne na zwykłe proso
dają się schwytać na karmę drogą
tych co nad ziemską próżność się wzniosą
gubią pokarmy właściwe bogom

2016

niedziela, 25 grudnia 2016

nieświąteczne pytania

gdzie dziś się urodzi?
i pod którą gwiazdą?
w grocie czy zagrodzie?
gdzie będzie zbyt ciasno?

na piasku pustyni
czy na gruzach wojny?
pomiędzy żywymi
czy wśród śmiercią wolnych?

kto będzie Herodem
któremu zagrozi?
gdzie znajdzie swobodę
by z życiem uchodzić?

kto matką dla niego?
kim będzie opiekun?
kto znajdzie świętego
coś w obcym człowieku?

kto znów się nie pozna
na drobnym stworzeniu?
kto uzna że można
trwać w zobojętnieniu?

kto powie: 'co stamtąd -
nie może być dobre'
by drzwi w sobie zamknąć
i z głowy mieć problem?

kto bliźnich ma w swoich
widząc w obcych winę?
kto być się nie boi
samarytaninem?

kto na łaskę licząc
modlitwy powtarza
a krzyży nie widząc
nie pozna cmentarza?

dla kogo to szczenię?
dla kogo aż człowiek?
kto z 'gloria!' w refrenie
'ukrzyżuj!' ma w głowie?

2016

czwartek, 22 grudnia 2016

wojna diabłów

                                                           myself am hell
                                                               John Milton
ten mówi: duma upór i siła
próżność ambicja walka łapczywość
ach jakże pewność siebie jest miła
z której obfite zbiera się żniwo!

tamten przynosi lęk i zwątpienie
kapitulację słabość niewiarę
szlachetnym zdobi to uniesieniem
w którym się sobie wymierza karę

jeden pobudkę trąbi do boju
drugi wywiesza chorągiew białą -
czy to być armią której się boją
czy obojętną na burze skałą?

czy być demonem gniewu i buntu
zębami swego bronić zażarcie
czy ponad małość unieść się gruntu
i w innym świecie znaleźć oparcie?

raz ten wygrywa raz górą tamten
to tego krzyki to szept tamtego
wzięli za bary się diabeł z diabłem
nie chcąc opuścić serca mojego

2016

sobota, 17 grudnia 2016

świąteczne życzenia prezesa

od wiernie ojczyźnie służenia
kultura prezesa osłabła
stąd złożył rodakom życzenia:
a idźcie wy wszyscy do diabła!

wszak diabeł sam wysłał go do nas
by z bogiem na ustach tu hasał
i wiele podłości dokonał
nim wróci pod klucz mecenasa

gdy trafię do piekła mrocznego
nie zlęknę się ognia ni biesa
bał będę się tylko jednego -
że spotkam tam pana prezesa

2016

piątek, 16 grudnia 2016

milion

mówicie że wy to milion
bo są za wami miliony
wasz głos ma świętą być biblią
dla wszystkich prawdy spragnionych
lecz choćby milion koronę
wam dał by rządzić tym krajem
to zer - a zero mnożone
przez milion zerem zostaje

2016

wtorek, 13 grudnia 2016

złoto dezerterów

                                             na powrót bohaterów
w fabryce a w polu hołota
w ubóstwie i znoju się miota
lecz musi bo panów ochota
by strzegła kraj armia i flota
gdy sami w rytm tanga fokstrota

dla ludu za grosze robota
i wiatrem podszyte paltota -
niech zdycha od nędzy w suchotach
robola jest nie żal ni kmiota

a panom potrzeba jest złota
więc w prośbach się płaszczą w zalotach:
przetopcie obrączki i wota
wszak Polak hojniejszy od Szkota
a sprawi zebrana tak kwota
że skończy się wojska miernota -
cekaem dostanie piechota
ułani kobyłkę u płota
pancernym dać czołg nie dziwota
w bombowiec się wsadzi pilota
zrozumie to każdy idiota:
potęgi otwarte są wrota!
wywróżył im to wajdelota
że polska znów będzie Auksztota
(cóż że to na rdzy jest pozłota -
wszak mamy drugiego u-boota
co imię dzikiego ma kota
w Bałtyku się pławi wśród szprota)

lecz kiedy przykrótka kapota
a rozum zaślepia głupota
to łatwo jest wtedy o knota
a lotnik się zmienia w nielota

wnet weszła żołdacka tu rota
co Słowian ma za Hotentota
i siły pancernej jak młota
użyła by niszczyć gruchota...

panowie na wzór uszli Lota
kto w kraju pozostał ten ciota...

z wojnami jest wieczna zgryzota
bo ginie hołota w nalotach
zaś panom do walki ochota
w nich każe zapasów strzec złota

i widzi poleska biedota
jak wojsko się cofa przez błota -
nim skończy się letnia spiekota
i przyjdzie jesienna tu słota
czerwona ich znajdzie gołota
wymiecie ze szczętem jak szczota

lecz cóż oficerska jest cnota -
nie fraszka błahostka czy psota!
nie wybryk krnąbrnego huncwota
ni walka na wzór Don Kichota!
nie minie bitw trzecia sobota
nie będzie w ojczyźnie już złota

gdzieś koło świętego dnia Prota
w Rumunii pędziła gablota
w niej major pułkownik Żegota
oficer wiózł i poliglota
stos sztabek w tę jotę ta jota -
ach jaka tej akcji prostota!
nie zmogła nam chwatów drętwota
w czekaniu jak bierna kokota
zuch z zuchem - nie jakiś niemota!

a w kraju walczących durnota
na wroga przewagę ślepota
kolejna rodaków golgota
na szyi ściskana garota
i trupów stygnąca ciepłota
żołnierza cywila Pierrota
czerwona od kwi ich jasnota...

gdy w rzezi krwawiła Ochota
a w Ewę wróg serią gruchotał
gdzieś hen gdzie wśród stanów Dakota
(nie Lima La Paz czy Bogota)
pan z panem panami żywota
to w tangu to w rytmie fokstrota...
(choć ponoć złośliwa to plota)

po latach gdy rządzi zelota
dyktator z ambicją Pol Pota
a bitew powodem zygota
na głosy rozsądku głuchota
wróciła do panów tęsknota
gdy władza jest w rękach bigota
rząd dusz to tej władzy istota
a mity - na bunt antidota
by w ludziach wzrastała ciemnota
więc w nić propagandy ich mota
jak potwór na kształt Behemota
choć mikrus - ma moc kaszalota
wykłada im karty tarota
pomaga mu lizus nepota
i nic że to żółci kwasota
jest w paszczy szczwanego kojota
bo wyczuć pozwala tępota
słuchaczom słodycze w wymiotach
i chłonie to mózgów ciasnota
choć skryta w zaklęciach pustota
śnią sny o potędze - pieszczota
to której tak pragnie sierota
w nich zmienia się w piękno szpetota...

więc wraca znów trucheł martwota
(potrzebna jak brzozie czeczota)
już czeka cmentarna ją grota -
tam zdrajców ojczyzny lichota
tu wielkość i wiara dewota
że oto skończona sromota
niech sczeźnie trumienna duchota -
powstańcie strażnicy sztab złota!

tak kończy się ta anegdota
wypruta z wnętrzności jenota
stąd wszelka niechciana brzydota
nie miejcie mi za złe więc gniota
(a jeszcze autorska ta nota:
nie daje mi więcej Dorota)

2016

poniedziałek, 12 grudnia 2016

powrót króla

o witaj królu i panie
pośród pokornych poddanych
na zawsze z nami zostaniesz
spójrz jak lud jest ci oddany
tyś przyjacielem i bratem
ojcem opoką i głową
serca wiernością bogate
w nich świętym twoje jest słowo
zstąp do nas gardząc tronami
porzuć ambicje spiżowe
a żebyś zrównał się z nami
skrócimy ciebie o głowę

2016

niedziela, 11 grudnia 2016

rozbieranie do skrzynek

zadanie przed nami niełatwe panowie
mieszanka ochłapów skrzynek setka niemal
każda musi pełna wkrótce spocząć w grobie
do roboty zatem - czasu dużo nie ma
pozbierajmy razem z tej wielkiej przestrzeni
co w trawie pod wrakiem na drzewach i krzakach
cuchnie kerozyną i brudne od ziemi
i porozdzielajmy jak mięso na hakach
najważniejsze głowy - po nich poznać mogą
korpusy w mundurach toaletach nagie
uzupełnić ręką lewą prawą nogą -
muszą się pogodzić z pewnych części brakiem
może to wygląda wam na rozbiór mięsa
lecz dla nich to będą kolejne rozbiory
skrzynki nie zagrzeją długo w ziemi miejsca
rychło się obudzą w nich dawne upiory
ślepota ich zdejmie pośród pokrzykiwań
i oczy oślepi głuchota skończona
tamtych przez sekundy koniec porozrywał
ci będą w bezmyśli bardzo wolno konać

tyle jesteś warty żałosny człowieku
ścierwo ci rozwłóczy twoje drogie plemię
kiedy się oddalisz zbytnio od krwiobiegu
i z tej wysokości rozbijesz o ziemię

2016
inspiracja / zapożyczenia: S. Grochowiak

sobota, 10 grudnia 2016

bilans

ktoś zauważył że się opłaca
jest na to popyt i się sprzedaje
gdy zysk przynosi to sens ma praca
zarobisz i się do syta najesz

brzuch napchaj żarciem jak brukwią świnie
tłuszcz w kiszki żyły pod czaszką pustkę
szczęściarz kto myśli o tym jedynie
co sobie kupi gdy trafi szóstkę

a mnie się jakoś nic nie opłaca
im więcej myślę tym mniejszy popyt
gdy zjem za dużo to zaraz zwracam
i nic sprzedawać nie mam ochoty

z myślenia korzyść zwykle fatalna
w uczuciach stale na deficycie
miłość zupełnie nieopłacalna
i nie opłaca się całkiem życie

2016

niedziela, 4 grudnia 2016

Π Ek τ 0

szczelnym dla obcych kręgu bariera
świat mój obwodu grodzi ramieniem
światło promieniem tu nie dociera
Π połączyło obwód z promieniem

choć był potencjał ruch nie zaistniał
w każdej komórce życie zamiera
ta potencjalna: maksimów bliska
energia ruchu: zmierza do zera

i tau mi krzyżem już nie pomoże
gdy raz trzysetny wstać nie potrafię
średni czas życia skrócę i złożę
moją tau w podpis na cyrografie

zero jak okrąg wokół się zwiera
w zerze początek i na nim koniec
od Π do zera drogę przecieram
zanim mnie ono w końcu pochłonie

2016