Rychło przejdą nad żałobą
Wkrótce nową gwiazdkę znajdą
By w niej maczać brudne żądło
Ciebie pozostawią martwą
A ty pójdziesz swoją drogą
Z łez osuszysz piękne oczy
Choć bez szans - z wzniesioną głową
By powrócić do ciemności
Znów cię słucham - tylko słowa
W których konasz setki razy
Mnie zostaje jeszcze ona
Ty już żyć tu nie potrafisz
Kochać tutaj to zbyt mało
W świecie dzikich namiętności
Ludzie w dół się posuwają
Życia rurą ku ciemności
Znów cię słucham - tylko słowa
W których konasz setki razy
Mnie zostaje jeszcze ona
Ty już żyć tu nie potrafisz
Popatrz w oczy czarnej pani
Dym zaciągnij w płuca czarne
Lęki w czarnej skrzyni zamknij
Matka-ciemność cię przygarnie
2011
inspiracja: Amy Winehouse
"Lasciate ogni speranza, voi ch'entrate"
„Okręt mój płynie dalej – pod prąd,
Serce, choć popękane, bić chce,
Nie ma cię i nie było – jest noc,
Nie ma mnie i nie było – jest dzień”
parafraza: KAT
niedziela, 24 lipca 2011
wtorek, 12 lipca 2011
Nasze rendez-vous
Czekasz na mnie, ukochana
Jak nikt przedtem i po tobie
Ścieżka doskonale znana
Jedno mi dziś tylko w głowie
Wiem, gdzie znaleźć ciebie można -
Tylko tego jestem pewien
Ty mnie jedna nie zawiodłaś
Nikt nie pragnął mnie, prócz ciebie
Już znajduję cię w ciemności
Znam na pamięć każdy detal
Ty posłanie sobą mościsz
W którym czeka skrawek nieba
Tonę w fałdach oceanu
Gładząc krągłość szczytów miękkich
Spijam słodycz w nich wezbraną
Rozpoczynam podbój wielki
Zgłębiam sobą twoje piękno
Wnikam w każdy drżący skrawek
Tajemnicę kradnę wieczną
Ucztę bogów sobie sprawię
Daję tobie, czego pragniesz -
Lepką wilgoć cichych westchnień
Ramion silnych żądze samcze
Szorstką sztywność w mazi lepkiej
Jestem niczym bóg wszechmocny
Który tworzy wielką siłą
Wszechświat w martwej ciszy nocy -
Tyś tworzywem i boginią
Kiedy mi ulegasz wreszcie
Białą flagą w głuchych jękach
Królem i zdobywcą jestem
Soki życia w ciebie wlewam
Potem wznoszę się niechętnie
W nagłym zrywie z sił opadły
Ty mnie żegnasz obojętnie
Nie poruszasz mięśniem żadnym
Pozostawiam cię bez życia
W zimnej krypcie pośród grobów
Ciężką płytą twarz przykrywam
Wkrótce przyjdę tutaj znowu
2011
Jak nikt przedtem i po tobie
Ścieżka doskonale znana
Jedno mi dziś tylko w głowie
Wiem, gdzie znaleźć ciebie można -
Tylko tego jestem pewien
Ty mnie jedna nie zawiodłaś
Nikt nie pragnął mnie, prócz ciebie
Już znajduję cię w ciemności
Znam na pamięć każdy detal
Ty posłanie sobą mościsz
W którym czeka skrawek nieba
Tonę w fałdach oceanu
Gładząc krągłość szczytów miękkich
Spijam słodycz w nich wezbraną
Rozpoczynam podbój wielki
Zgłębiam sobą twoje piękno
Wnikam w każdy drżący skrawek
Tajemnicę kradnę wieczną
Ucztę bogów sobie sprawię
Daję tobie, czego pragniesz -
Lepką wilgoć cichych westchnień
Ramion silnych żądze samcze
Szorstką sztywność w mazi lepkiej
Jestem niczym bóg wszechmocny
Który tworzy wielką siłą
Wszechświat w martwej ciszy nocy -
Tyś tworzywem i boginią
Kiedy mi ulegasz wreszcie
Białą flagą w głuchych jękach
Królem i zdobywcą jestem
Soki życia w ciebie wlewam
Potem wznoszę się niechętnie
W nagłym zrywie z sił opadły
Ty mnie żegnasz obojętnie
Nie poruszasz mięśniem żadnym
Pozostawiam cię bez życia
W zimnej krypcie pośród grobów
Ciężką płytą twarz przykrywam
Wkrótce przyjdę tutaj znowu
2011
poniedziałek, 11 lipca 2011
Zmierzchnica
Noc przyzywa mnie do lotu
Skrzydła srebrzy blask księżyca
Mroki w chłodzie niosą spokój -
Nazywają mnie zmierzchnica
Lubię patrzeć jak dzień kona
W obojętnej ciszy zmierzchu
Nic mnie wtedy nie pokona
Śmierć mi siostrą, bratem - wieczór
Trupią główkę mam na grzbiecie
Która straszy ludzkie oczy -
Pamiętajcie, że zginiecie
Śmierć jak złodziej was zaskoczy
Z moją panią latam nocą
By ofiarę wskazać nową -
Ten upadnie pod jej kosą
Komu przemknę ponad głową
Kontroluję ludziom myśli
W serca wlewam im zwątpienie
Aż zatruję smutkiem wszystkich
I w koszmary sny zamienię
Chociaż uczuć się wyzbyłam
By nie zdradzić nocy nigdy
Jednak jasność serce wzywa
Nęci świecy płomyk nikły
Aż mnie zgubnym światłem zwiedzie
Ciepłych ranków obietnica
Wyrwie nocy nieśmiertelnej -
Spali w ogniu się zmierzchnica
2011
Skrzydła srebrzy blask księżyca
Mroki w chłodzie niosą spokój -
Nazywają mnie zmierzchnica
Lubię patrzeć jak dzień kona
W obojętnej ciszy zmierzchu
Nic mnie wtedy nie pokona
Śmierć mi siostrą, bratem - wieczór
Trupią główkę mam na grzbiecie
Która straszy ludzkie oczy -
Pamiętajcie, że zginiecie
Śmierć jak złodziej was zaskoczy
Z moją panią latam nocą
By ofiarę wskazać nową -
Ten upadnie pod jej kosą
Komu przemknę ponad głową
Kontroluję ludziom myśli
W serca wlewam im zwątpienie
Aż zatruję smutkiem wszystkich
I w koszmary sny zamienię
Chociaż uczuć się wyzbyłam
By nie zdradzić nocy nigdy
Jednak jasność serce wzywa
Nęci świecy płomyk nikły
Aż mnie zgubnym światłem zwiedzie
Ciepłych ranków obietnica
Wyrwie nocy nieśmiertelnej -
Spali w ogniu się zmierzchnica
2011
niedziela, 10 lipca 2011
Wymówki
Och, dlaczego tu przychodzisz
Wałęsając się wciąż tylko?
Tak okropnie jest mi przykro ...
No, dlaczego tu przychodzisz
Wiedząc, że to mnie krępuje?
Po co znów telefonujesz
I liściki ślesz mi głupie?
Och, jak bardzo ja żałuję ...
Więc dlaczego tu przychodzisz
I utrudniasz mi dlaczego
To, co trudne i bez tego?
Do pokoju mi się wkradłaś
By pamiętnik mój odnaleźć
I przeczytać, co wiedziałaś
Że o tobie napisałem
Uwieczniłem na obrazkach -
Czuję z tym się tak koszmarnie
Niesmak we mnie to zostawia
2011
swobodne tłumaczenie z: Morrissey
Wałęsając się wciąż tylko?
Tak okropnie jest mi przykro ...
No, dlaczego tu przychodzisz
Wiedząc, że to mnie krępuje?
Po co znów telefonujesz
I liściki ślesz mi głupie?
Och, jak bardzo ja żałuję ...
Więc dlaczego tu przychodzisz
I utrudniasz mi dlaczego
To, co trudne i bez tego?
Do pokoju mi się wkradłaś
By pamiętnik mój odnaleźć
I przeczytać, co wiedziałaś
Że o tobie napisałem
Uwieczniłem na obrazkach -
Czuję z tym się tak koszmarnie
Niesmak we mnie to zostawia
2011
swobodne tłumaczenie z: Morrissey
sobota, 9 lipca 2011
Nadzieja
Ona kobietą była ponętną
Skromną, milczącą i tajemniczą
Łamała serca chłopcom i mężom
Którzy budować chcieli z nią przyszłość
Raz ją poznawszy, byli straceni
Pozostawiała odcisk na zawsze
Do końca życia nie zapomnieli
Tkwiła ukryta pośród ich marzeń
Była im niczym talizman drogi
Graal zagubiony i kwiat paproci
Drogowskaz, opium, lek i przewodnik
Nasienie, które szczęściem obrodzi
On był uparty, miał w sobie siłę
Szybko dyskretny urok jej poznał
Znalazł ją, zdobył, by już na chwilę
Uciec od niego więcej nie mogła
Odtąd jej trzymał się jak rozbitek
Kawałka deski, gdy woda wokół
W sercu jak brylant nosił ukryty
Starał się mieć ją w zasięgu wzroku
Chociaż wyślizgnąć się próbowała
Już nie pozwolił na jej utratę
Jakby w niej świat swój cały bez mała
Zamknął, stawiając na jedną kartę
Jak tlen mu była, jak sens istnienia
Silnik, paliwo, cel i przyczyna,
Z nią - siebie nawet potrafił zmieniać
Bronił jej, chronił, walczył - wytrzymał
Lecz przed tym, z innym los ją połączył -
Ten też jej szukał, znalazł, posiadał
Starczyło tylko spojrzeć mu w oczy
By - że z nim była - pewności nabrać
Jednak, choć strzegł jej niby źrenicy
Życie okrutne się okazało -
Broniąc jej mężnie, jak damy rycerz
Czuł, że powoli traci ją całą
Kolejne razy zbierał od losu
Walczył, aż w końcu utracił wszystko
Zrozumiał - dalej bić się nie sposób
Rana mu po niej została tylko
I sam tak będąc - bez sensu, celu
Bez wiary, że znów wróci do życia
Poległ na wieki, jak wcześniej wielu
Szczęścia dla siebie bez niej nie widział
Bo to okrutna była kobieta
Przez którą życie tylu straciło -
Mógł mieć ją każdy, kto tylko zechciał
Komu umknęła - ze szczętem ginął
2011
Skromną, milczącą i tajemniczą
Łamała serca chłopcom i mężom
Którzy budować chcieli z nią przyszłość
Raz ją poznawszy, byli straceni
Pozostawiała odcisk na zawsze
Do końca życia nie zapomnieli
Tkwiła ukryta pośród ich marzeń
Była im niczym talizman drogi
Graal zagubiony i kwiat paproci
Drogowskaz, opium, lek i przewodnik
Nasienie, które szczęściem obrodzi
On był uparty, miał w sobie siłę
Szybko dyskretny urok jej poznał
Znalazł ją, zdobył, by już na chwilę
Uciec od niego więcej nie mogła
Odtąd jej trzymał się jak rozbitek
Kawałka deski, gdy woda wokół
W sercu jak brylant nosił ukryty
Starał się mieć ją w zasięgu wzroku
Chociaż wyślizgnąć się próbowała
Już nie pozwolił na jej utratę
Jakby w niej świat swój cały bez mała
Zamknął, stawiając na jedną kartę
Jak tlen mu była, jak sens istnienia
Silnik, paliwo, cel i przyczyna,
Z nią - siebie nawet potrafił zmieniać
Bronił jej, chronił, walczył - wytrzymał
Lecz przed tym, z innym los ją połączył -
Ten też jej szukał, znalazł, posiadał
Starczyło tylko spojrzeć mu w oczy
By - że z nim była - pewności nabrać
Jednak, choć strzegł jej niby źrenicy
Życie okrutne się okazało -
Broniąc jej mężnie, jak damy rycerz
Czuł, że powoli traci ją całą
Kolejne razy zbierał od losu
Walczył, aż w końcu utracił wszystko
Zrozumiał - dalej bić się nie sposób
Rana mu po niej została tylko
I sam tak będąc - bez sensu, celu
Bez wiary, że znów wróci do życia
Poległ na wieki, jak wcześniej wielu
Szczęścia dla siebie bez niej nie widział
Bo to okrutna była kobieta
Przez którą życie tylu straciło -
Mógł mieć ją każdy, kto tylko zechciał
Komu umknęła - ze szczętem ginął
2011
piątek, 8 lipca 2011
Tabliczka ouija
Czy mi pomożesz, tabliczko ouija
Z mą przyjaciółką dawną się spotkać?
Zrobisz to dla mnie, tabliczko ouija?
Muszę koniecznie do niej się dostać
Ona odeszła z nieszczęsnej ziemi
Od mięsożerców i niszczycieli
Czy mi pomożesz, tabliczko ouija
Bo wciąż tak strasznie samotny jestem?
Zrobisz to dla mnie, tabliczko ouija?
Znaleźć nie mogę się na tym świecie
Ona odeszła z nieszczęsnej ziemi
Od mięsożerców i niszczycieli
Usłysz mnie, proszę, och, proszę, usłysz ...
Stół nagle zadrżał, kieliszek ruszył
Nie, ja tym razem nie popychałem
Widzę swe imię literowane ...
Stół nagle zadrżał, kieliszek ruszył
Nie, ja tym razem nie pomagałem
Już literujesz mi pożegnanie ...
2011
swobodne tłumaczenie z: Morrissey
Z mą przyjaciółką dawną się spotkać?
Zrobisz to dla mnie, tabliczko ouija?
Muszę koniecznie do niej się dostać
Ona odeszła z nieszczęsnej ziemi
Od mięsożerców i niszczycieli
Czy mi pomożesz, tabliczko ouija
Bo wciąż tak strasznie samotny jestem?
Zrobisz to dla mnie, tabliczko ouija?
Znaleźć nie mogę się na tym świecie
Ona odeszła z nieszczęsnej ziemi
Od mięsożerców i niszczycieli
Usłysz mnie, proszę, och, proszę, usłysz ...
Stół nagle zadrżał, kieliszek ruszył
Nie, ja tym razem nie popychałem
Widzę swe imię literowane ...
Stół nagle zadrżał, kieliszek ruszył
Nie, ja tym razem nie pomagałem
Już literujesz mi pożegnanie ...
2011
swobodne tłumaczenie z: Morrissey
czwartek, 7 lipca 2011
Mary - cz. 4.
Ostatni knot dogasł, ostatni blask światła
Ciemność nieprzebrana wśrod nocy zapadła
Kiedy mary w bieli, zacieśniając pierścień
Podeszły pod same chaty mojej wejście
Stanąłem na progu, prosząc gości bliżej
Koń raz jeszcze wierzgnął, przerywając ciszę
Duchy w izbę weszły, usiadły po kątach
Wino w kielich wlałem, by język rozplątać
To w okno patrzyłem, to na ciemne ściany -
Czerep - prosto w gości, kruk też - okiem szklanym
Chłód izbę wypełnił, jakby śmierci powiew
Usta otworzyłem, by zacząć opowieść
Lecz kiedy spojrzałem w twarze moich gości
W każdej odnalazłem ślady samotności
Zrozumiałem wtedy, że czują to samo
I moja historia jest im dobrze znaną
Nieszczęśni za życia, zdradzeni, niechciani
Po śmierci wracają z cierpienia otchłani
By samotność, w której przez ludzi zginęli
Z równie im samotnym człowiekiem podzielić
I trwać tak w skupieniu na niemej rozmowie
W której duch z zaświatów czuje tak jak człowiek ...
Wtedy wszyscy w jednej izbie zgromadzeni
Stali się wspólnotą i przyjaciół mieli
Koń zarżał za ścianą długo i przeciągle
Głowę ociężałą ze stołu uniosłem
Spojrzałem przez okno - opadły tumany
Pierwszy promień świtu rychły wieścił ranek
W chacie całkiem ciemnej sam byłem przy stole
Na nim - kielich pusty, świece wypalone
Tylko czerep wlepiał we mnie oczu dziury
I kruk okiem szklanym wpatrywał się z góry -
Ci świadkowie niemi zdarzeń z wiejskiej chaty
W której spotykały nocą się dwa światy
1811
Ciemność nieprzebrana wśrod nocy zapadła
Kiedy mary w bieli, zacieśniając pierścień
Podeszły pod same chaty mojej wejście
Stanąłem na progu, prosząc gości bliżej
Koń raz jeszcze wierzgnął, przerywając ciszę
Duchy w izbę weszły, usiadły po kątach
Wino w kielich wlałem, by język rozplątać
To w okno patrzyłem, to na ciemne ściany -
Czerep - prosto w gości, kruk też - okiem szklanym
Chłód izbę wypełnił, jakby śmierci powiew
Usta otworzyłem, by zacząć opowieść
Lecz kiedy spojrzałem w twarze moich gości
W każdej odnalazłem ślady samotności
Zrozumiałem wtedy, że czują to samo
I moja historia jest im dobrze znaną
Nieszczęśni za życia, zdradzeni, niechciani
Po śmierci wracają z cierpienia otchłani
By samotność, w której przez ludzi zginęli
Z równie im samotnym człowiekiem podzielić
I trwać tak w skupieniu na niemej rozmowie
W której duch z zaświatów czuje tak jak człowiek ...
Wtedy wszyscy w jednej izbie zgromadzeni
Stali się wspólnotą i przyjaciół mieli
Koń zarżał za ścianą długo i przeciągle
Głowę ociężałą ze stołu uniosłem
Spojrzałem przez okno - opadły tumany
Pierwszy promień świtu rychły wieścił ranek
W chacie całkiem ciemnej sam byłem przy stole
Na nim - kielich pusty, świece wypalone
Tylko czerep wlepiał we mnie oczu dziury
I kruk okiem szklanym wpatrywał się z góry -
Ci świadkowie niemi zdarzeń z wiejskiej chaty
W której spotykały nocą się dwa światy
1811
środa, 6 lipca 2011
Mary - cz. 3.
Pociemniało w chacie - drugiej świecy koniec
Jakby mgła, gęstniejąc, zadusiła płomień
Mleko się rozlało wokół mego domu
Nie ma mi z odsieczą przybyć nocą komu
Umilkły zwierzęta - cisza jak przed walką
Wszystko w noc piekielną stworzenie zamarło
Chociaż widok cały we mgle się zatracił
Stoję, wypatrując nieziemskich postaci
Plamy jak śnieg białe w wilgotnym powietrzu
Płyną, by się spotkać w umówionym miejscu
Coraz wyraźniejsze widać w nich postacie -
Idą na spotkanie w samotnika chacie
Który uciekając tu przed ludzi światem
Dla duchów otwartą pozostawił chatę
Tak człowiek i mary, przez światy wyklęci
Na ich końcach bramy przekraczają śmierci
1811
Jakby mgła, gęstniejąc, zadusiła płomień
Mleko się rozlało wokół mego domu
Nie ma mi z odsieczą przybyć nocą komu
Umilkły zwierzęta - cisza jak przed walką
Wszystko w noc piekielną stworzenie zamarło
Chociaż widok cały we mgle się zatracił
Stoję, wypatrując nieziemskich postaci
Plamy jak śnieg białe w wilgotnym powietrzu
Płyną, by się spotkać w umówionym miejscu
Coraz wyraźniejsze widać w nich postacie -
Idą na spotkanie w samotnika chacie
Który uciekając tu przed ludzi światem
Dla duchów otwartą pozostawił chatę
Tak człowiek i mary, przez światy wyklęci
Na ich końcach bramy przekraczają śmierci
1811
wtorek, 5 lipca 2011
Mary - cz. 2.
Chmur ciężkich na niebie rozlał się atrament
Księżyc się utopił i gwiazdy zalane
Mgła się tylko siwa nad łąkami wznosi
Mieniąc się na trawach w kryształkach wilgoci
Od leśnych mokradeł wiatr niesie zgniliznę
Stoję, patrząc w okno, lecz jeszcze nie widzę
Wycie słychać w borze, puchacza hukanie
Gaśnie jedna świeca, znika cień na ścianie
Ciemność po horyzont za oknem zaległa
Otwierając drogę wysłannikom piekła
Koń w stajni nerwowo rżąc się nagle wzdrygnął
Jakby wyczuwając atmosferę dziwną
Zgęstniały tumany na polach pod lasem
Tak, oto nadchodzą, zbierają się razem
1811
Księżyc się utopił i gwiazdy zalane
Mgła się tylko siwa nad łąkami wznosi
Mieniąc się na trawach w kryształkach wilgoci
Od leśnych mokradeł wiatr niesie zgniliznę
Stoję, patrząc w okno, lecz jeszcze nie widzę
Wycie słychać w borze, puchacza hukanie
Gaśnie jedna świeca, znika cień na ścianie
Ciemność po horyzont za oknem zaległa
Otwierając drogę wysłannikom piekła
Koń w stajni nerwowo rżąc się nagle wzdrygnął
Jakby wyczuwając atmosferę dziwną
Zgęstniały tumany na polach pod lasem
Tak, oto nadchodzą, zbierają się razem
1811
poniedziałek, 4 lipca 2011
Mary - cz. 1.
Moja chata stoi pośród pól, pod lasem
Zaszyłem się tutaj wraz ze swoim czasem
Innym niż czas ludzi żyjących dokoła
Aby nikt mnie znaleźć w miejscu tym nie zdołał
Tylko ptaki widzę i leśne zwierzęta
Mało który z ludzi jeszcze mnie pamięta
Z rzadka zając polny zbliżyć się odważy
Jako najwierniejszy chaty mojej strażnik
Staw już prawie wysechł i zarósł zielenią -
Deszcz go i łzy moje napełnią jesienią
Że ktoś prócz mnie żyje jeszcze w tej samotni
Koń mi głuchym rżeniem czasami przypomni
Noc znowu zapadła, stoję w chaty oknie
Cienie w kątach izby patrzą świecom w ognie
Kurz w nich książki srebrzy, niczym mrozu zimnem
Płyn zamknięty w czarze mieni się rubinem
Pająk sieć opuścił, by przebiec po stole
Nowe lokum znalazł w czaszki oczodole
Jakby się obawiał, że go kruk wypchany
Dojrzeć w świetle zdoła, patrząc okiem szklanym
1811
Zaszyłem się tutaj wraz ze swoim czasem
Innym niż czas ludzi żyjących dokoła
Aby nikt mnie znaleźć w miejscu tym nie zdołał
Tylko ptaki widzę i leśne zwierzęta
Mało który z ludzi jeszcze mnie pamięta
Z rzadka zając polny zbliżyć się odważy
Jako najwierniejszy chaty mojej strażnik
Staw już prawie wysechł i zarósł zielenią -
Deszcz go i łzy moje napełnią jesienią
Że ktoś prócz mnie żyje jeszcze w tej samotni
Koń mi głuchym rżeniem czasami przypomni
Noc znowu zapadła, stoję w chaty oknie
Cienie w kątach izby patrzą świecom w ognie
Kurz w nich książki srebrzy, niczym mrozu zimnem
Płyn zamknięty w czarze mieni się rubinem
Pająk sieć opuścił, by przebiec po stole
Nowe lokum znalazł w czaszki oczodole
Jakby się obawiał, że go kruk wypchany
Dojrzeć w świetle zdoła, patrząc okiem szklanym
1811
niedziela, 3 lipca 2011
Nigdy nikogo nie miałem
Rośliśmy obok, na tych ulicach
Po których teraz chodzić mi ciężko
Nie znałem ciebie przez większość życia
Gdy się zjawiłaś, odeszłaś prędko
Gdy lat dwadzieścia, siedem miesięcy
Dwadzieścia dziewięć dni tu przeżyłem
Straciłem ciebie i w sen przeklęty
Zapadłem, w którym samotnię żyję
Czasami zbłądzę pod dom twój pusty
Sam żyć wciąż muszę, umrzeć nie mogąc
Czułem, że zawsze byłem intruzem
Nigdy nie miałem w życiu nikogo
Jestem sam, całkiem sam, zawsze sam
I nigdy nikogo nie miałem
Żyjąc samotnie we śnie wciąż trwam
I śnię, że ciebie w nim miałem
2011
inspiracja/ parafraza: The Smiths
Po których teraz chodzić mi ciężko
Nie znałem ciebie przez większość życia
Gdy się zjawiłaś, odeszłaś prędko
Gdy lat dwadzieścia, siedem miesięcy
Dwadzieścia dziewięć dni tu przeżyłem
Straciłem ciebie i w sen przeklęty
Zapadłem, w którym samotnię żyję
Czasami zbłądzę pod dom twój pusty
Sam żyć wciąż muszę, umrzeć nie mogąc
Czułem, że zawsze byłem intruzem
Nigdy nie miałem w życiu nikogo
Jestem sam, całkiem sam, zawsze sam
I nigdy nikogo nie miałem
Żyjąc samotnie we śnie wciąż trwam
I śnię, że ciebie w nim miałem
2011
inspiracja/ parafraza: The Smiths
sobota, 2 lipca 2011
Kto żyw
Dlaczego ciągle tkwić tutaj muszę
Mimo, że dawno już stąd odeszłaś?
Dlaczego obcy zdają się ludzie
Nikt moich uczuć z nich nie podziela?
Nie słyszą, kiedy chcę mówić do nich
Nie widzą, kiedy stoję przed nimi
Nie czują tego, co mnie tak boli
Są istotami całkiem innymi
Zadaje się, jakbym był przezroczysty
Jakby patrzyli na wskroś przeze mnie
A może martwi są oni wszyscy -
Trupami, które zdobyły ziemię?
Zobaczcie, jestem żywym człowiekiem
Mam serce, które wciąż jeszcze bije
Choć czasem nie chcę, jednym z was jestem
Sprawcie, bym poczuł, że jeszcze żyję
Chcę wam powiedzieć o innym świecie
Który istnieje obok waszego
Można w nim znaleźć prawdziwe szczęście
Wystarczy przenieść życie do niego
Ludzie się śmieją, żyją jak żyli
Jakbym był nikim, liściem na wietrze
Ach, już rozumiem - oni są żywi
A ja w ich świecie umarły jestem ...
2011
Mimo, że dawno już stąd odeszłaś?
Dlaczego obcy zdają się ludzie
Nikt moich uczuć z nich nie podziela?
Nie słyszą, kiedy chcę mówić do nich
Nie widzą, kiedy stoję przed nimi
Nie czują tego, co mnie tak boli
Są istotami całkiem innymi
Czy to dlatego, że cię wspominam
Że mi tak bardzo ciebie brakuje
Oni skreślili mnie już za życia
Czekając, kiedy w ślady twe pójdę?Zadaje się, jakbym był przezroczysty
Jakby patrzyli na wskroś przeze mnie
A może martwi są oni wszyscy -
Trupami, które zdobyły ziemię?
Zobaczcie, jestem żywym człowiekiem
Mam serce, które wciąż jeszcze bije
Choć czasem nie chcę, jednym z was jestem
Sprawcie, bym poczuł, że jeszcze żyję
Chcę wam powiedzieć o innym świecie
Który istnieje obok waszego
Można w nim znaleźć prawdziwe szczęście
Wystarczy przenieść życie do niego
Ludzie się śmieją, żyją jak żyli
Jakbym był nikim, liściem na wietrze
Ach, już rozumiem - oni są żywi
A ja w ich świecie umarły jestem ...
2011
piątek, 1 lipca 2011
Słowa na wiatr
Gdzie się podziewam - pytają ludzie -
Kiedy nie jestem wśród nich obecny -
To tutaj bywam, to bywam ówdzie
To czasem także w tym, co pomiędzy
Mówię do siebie
Z wiatrem jak gdyby
Wiatr słowa niesie
Lecz mnie nie słyszy
Mówiąc do siebie
Przerywam ciszę
Nie słyszysz, wietrze
Nie możesz słyszeć
Patrzę do środka, będąc na zewnątrz
Na próżno rzucam na wietrze słowa
Rozczarowanie widzę, niepewność
Pomieścić tego nie może głowa
Chcąc mnie omotać, zaimponować
Możesz mnie wybić z rytmu jedynie
I nie pouczaj mnie, i nie prowadź
Bo tylko czas mój cenny zabijesz
Kiedy nie jestem wśród nich obecny -
To tutaj bywam, to bywam ówdzie
To czasem także w tym, co pomiędzy
Mówię do siebie
Z wiatrem jak gdyby
Wiatr słowa niesie
Lecz mnie nie słyszy
Mówiąc do siebie
Przerywam ciszę
Nie słyszysz, wietrze
Nie możesz słyszeć
Patrzę do środka, będąc na zewnątrz
Na próżno rzucam na wietrze słowa
Rozczarowanie widzę, niepewność
Pomieścić tego nie może głowa
Chcąc mnie omotać, zaimponować
Możesz mnie wybić z rytmu jedynie
I nie pouczaj mnie, i nie prowadź
Bo tylko czas mój cenny zabijesz
Mówię do siebie
Z wiatrem jak gdyby
Wiatr słowa niesie
Lecz mnie nie słyszy
Mówiąc do siebie
Przerywam ciszę
Nie słyszysz, wietrze
Nie możesz słyszeć ...
2011
inspiracja/ parafraza: King Crimson
Subskrybuj:
Posty (Atom)