Moja chata stoi pośród pól, pod lasem
Zaszyłem się tutaj wraz ze swoim czasem
Innym niż czas ludzi żyjących dokoła
Aby nikt mnie znaleźć w miejscu tym nie zdołał
Tylko ptaki widzę i leśne zwierzęta
Mało który z ludzi jeszcze mnie pamięta
Z rzadka zając polny zbliżyć się odważy
Jako najwierniejszy chaty mojej strażnik
Staw już prawie wysechł i zarósł zielenią -
Deszcz go i łzy moje napełnią jesienią
Że ktoś prócz mnie żyje jeszcze w tej samotni
Koń mi głuchym rżeniem czasami przypomni
Noc znowu zapadła, stoję w chaty oknie
Cienie w kątach izby patrzą świecom w ognie
Kurz w nich książki srebrzy, niczym mrozu zimnem
Płyn zamknięty w czarze mieni się rubinem
Pająk sieć opuścił, by przebiec po stole
Nowe lokum znalazł w czaszki oczodole
Jakby się obawiał, że go kruk wypchany
Dojrzeć w świetle zdoła, patrząc okiem szklanym
1811
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz