Chmur ciężkich na niebie rozlał się atrament
Księżyc się utopił i gwiazdy zalane
Mgła się tylko siwa nad łąkami wznosi
Mieniąc się na trawach w kryształkach wilgoci
Od leśnych mokradeł wiatr niesie zgniliznę
Stoję, patrząc w okno, lecz jeszcze nie widzę
Wycie słychać w borze, puchacza hukanie
Gaśnie jedna świeca, znika cień na ścianie
Ciemność po horyzont za oknem zaległa
Otwierając drogę wysłannikom piekła
Koń w stajni nerwowo rżąc się nagle wzdrygnął
Jakby wyczuwając atmosferę dziwną
Zgęstniały tumany na polach pod lasem
Tak, oto nadchodzą, zbierają się razem
1811
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz