"Lasciate ogni speranza, voi ch'entrate"

„Okręt mój płynie dalej – pod prąd,

Serce, choć popękane, bić chce,

Nie ma cię i nie było – jest noc,

Nie ma mnie i nie było – jest dzień”

parafraza: KAT

wtorek, 29 grudnia 2015

Przebudzenie nocy

szczenięciem brodził w takiej jasności
że oczy mrużył patrząc w dni przyszłe
w dolinach nawet promienie niosły
do stóp mu światło z góry najwyższej

aż dorósł nagle i tak niechcianie
że blask straciło śmiertelne słońce
zgasł dzień podstępnym wzięty zmierzchaniem
a on za życia znikł horyzontem

mrokom niezwykły wzrok mu zabrało
to przebudzenie zbyt szybkie nocy
a musi jeszcze drogi niemało
przebyć po ciemnej tkwiąc stronie mocy

2015

sobota, 26 grudnia 2015

Protest

Ja - syn Narodu chrześcijańskiego
wiary opoki przedmurza szańca
od lat tysiąca Bogu wiernego
na tron piotrowy rodak wybrańca
w dniu męczennika pierwszego wiary
co od pogańskich kamieni zginął
bo o wartości w walce był stały
jak lud nasz
chcę dziś stanowczo z siłą
zaprotestować przeciwko próbom
zniszczenia naszej świętej kultury
i w takim celu ściąganym brudom
na naszą ziemię dzikusom którym
żeśmy przez wieki się opierali
pod Turskiem Warną Chocimiem Wiedniem
broniąc Al-Hilli Ghazni Karbali
a teraz oni oddziały przednie
ślą tu w uchodźców-niby postaci
aby nasz Naród zniszczyć od wewnątrz
zdeptać tradycje i się wzbogacić
zanim nam wszystkim gardła poderżną
nie po to przecież w wojnie ostatniej
umęczyliśmy się w walce wielce
nie po to było Kolno Jedwabne
Wąsosz Radziejów Kraków i Kielce
nie o to bili się NOR Falanga
tak narażali się szmalcownicy
daremna chłopców z eN-eS-Zet walka
gdy islamiści zjadą się dzicy
na co starania zuchów Łupaszki
aby element usunąć obcy
w Dubinkach wsiach pod Bielskiem Podlaskim
o co walczyli wyklęci chłopcy
no i nie po to żeśmy oddali
kresy Lwów Wilno Tarnopol Grodno
z nimi milionów kilka wasali
podludzi których służyć nam mogło
stając się wreszcie etnicznie czyści
gdy do Syjamu uszły precz resztki
aby niewierni w turbanach przyszli
lub w burkach między Sarmatów weszli
nie po to także Ojciec Nasz Święty
odnowił Duchem Świętym tę ziemię
by na nią przyniósł dzikus przeklęty
gwałty choroby śmierć i zniszczenie
niech co chce sobie gdzieś w Watykanie
obecny papież jęzorem chlapie
mogą go słuchać jego Indianie
a nie ci z których był Święty Papież
my tu nie chcemy piątej kolumny
obcych w parafiach porozmieszczanych
od wieków uczy nas kler rozumny
jakże traktować niewiernych mamy
więc apel taki oto wygłaszam -
brońmy wartości wierzeń prastarych
żydzi zabili już raz Mesjasza
wara arabom od Świętej Wiary!

2015

piątek, 25 grudnia 2015

Wigilia z duchami

nadzieja świata złożona w żłobie
ledwie zrodzona a nogą w grobie
jedną jak każdy zwyczajny człowiek
nim w śmierć wprowadzą mnie nogi obie
kolejny przegląd porażek zrobię
złożę życzenia świąteczne sobie
opłatek w ustach pali jak ogień
nicość złączona przez chwilę z bogiem
może nadziei słowo mi powie
podniesie z kolan bym w dalszą drogę
ruszył z upadku gdy wstać nie mogę
może odpowiedź odnajdę w głowie
z ilu upadków podnieść się człowiek
może gdy on sam co z ojcem bogiem
jednym jest trzykroć wstał w drodze owej
i mógł z pomocy weronikowej
i siły ramion też szymonowej
skorzystać
moje upadki mnogie
są tak że sobie stałem się wrogiem
nigdzie pomocy znaleźć nie mogę
a o bruk tłukąc kolejny nogę
raz czuję jakbym gwóźdź w serca drogie
i jemu w nóg rąk wbił pary obie
a sobie w wieko skrzyni sosnowej
niech świat się dowie
oto był człowiek
* * *
żebym się w sobie zebrać był w stanie
i samotności zagłuszyć łkanie
drugie nakrycie na stole stanie
duchów odeszłych zacznę wzywanie
jak mnie skazano ich na wygnanie
z pamięci ale w mojej zostanie
ślad i goryczy ze mną dziś danie
podzielą bogu na powitanie
i oto słowo ciałem się stanie
po pierwsze miejsce wolne jest dla niej
jak pierwsze było moje kochanie
zacznę od siebie wypominanie
na zasłużone wieczne karanie
bo zdrajcą byłem w czas tamten dla niej
karp po żydowsku na drugie danie
bo drugim gościem żyd niech się stanie
sąsiadem naszym był w Lechistanie
nim życie ludzkie stało się tanie
za tysiąckrotne jego zdradzanie
przez moich braci przebacz mi panie
kutia być może na trzecie danie
dla ofiar których zapominanie
jest racją stanu i wysławianie
katów ciągnących ich na arkanie
zanim wyklętych pomnik powstanie
kolejny wzywam tu na czuwanie
tych skazywanych na wyklinanie
ofiary zbrodni - wybacz nam za nie
któż dalej jedzie w tym karawanie
na miejsce wolne na wspominanie?
ten dla którego życie to granie
na serca z lęku drżeń fortepianie
jak dla mnie ciągłe z nim przegrywanie
aż po w rozpaczy pola oddanie
zapomnij jemu strun pozrywanie
wieczne mu panie daj spoczywanie
kogo zaprosić jeszcze mam w planie?
niech przed oczyma moimi stanie
ten który wybrał na umieranie
noc gdy na ziemię przyszedłeś panie
nie wystarczyło jemu słuchanie
grania i innych nim zarażanie
gorzko mu przyszło zapłacić za nie
proszę niech tam gdzie wiecznie zostanie
jakaś podzieli z nim zasłuchanie
i wciąż powtarza mu - tak kochanie
długo by mogło trwać przyzywanie
dwunastu potraw nie starczy na nie
wszyscy by mogli życia cyganie
przybyć dziś do mnie na spożywanie
wspólnej wieczerzy - i chrześcijanie
i obojętni na krzyżowanie
w fezie jarmułce czy też w turbanie
niech każdy dzieckiem bożym się stanie
zapomną wszyscy wszystkim zdradzanie
jak zapomina się po szampanie
dzień zły a ty nam błogosław panie
niech z twoim przyjściem pokój się stanie
chociaż na chwilę cudem jak w Kanie
gdy wodę w wino zmieniłeś w dzbanie
mnie zaś nadzieja niech pozostanie
że gdy nie wstanę już na śniadanie
by innym duchom pójść na spotkanie
ktoś zauważyć będzie to w stanie
na ziemi że mnie nie ma już na niej
wezwie mnie może tez na czuwanie
poświęci jakieś wigilii danie
a dusza moja znajdzie mieszkanie
ktoś wolne miejsce zostawi dla niej

2015

czwartek, 24 grudnia 2015

Uchodźca

w kraju ojczystym
jestem uchodźcą
przed hipokryzją
i ignorancją
strachem przed wszystkim
co śmierdzi obco
świętą jedyną
narodu racją
tyranią głupców
pustką symboli
tymi co mózgu
użycie boli
przed nienawiści
tradycją wieczną
gdzie ten kto myśli
wrogiem jest ślepcom
w kupę bezmyśli
sznurem spętanym
żeby nie wyszli
w teren nieznany

jestem uchodźcą
we własnym domu
od gestów pustych
od zabobonu
dziedziczonego
wyznawców tłustych
cielca złotego
od sztampy wzorów
dziedzictw symboli
spiżom pokłonów
śmiesznych idoli
krwi powinności
szopek nabożeństw
i od świętości
pożal się boże
programowego
od optymizmu
ukrywanego
faryzeizmu
od cnót ambicji
wyzwań wymogów
od inkwizycji
jednego z bogów
od życia chęci
miłości siebie
od załatwiania
mieszkanka w niebie

wszystko to mierzi
mnie tak że nie wiem
więc się w obozie
próbuję schronić
ujść czarnej grozie
uciec pogoni
póki nie doszli
uchodźcy-drania
mylę ich pościg
sam się wyganiam
w odległe kraje
do innych światów
byle stąd dalej
i od wspaniałej
pomocy katów
niech się otoczą
płotem lub murem
też miałbym po co
robić w nim dziurę!

siądę na ławie
sam na sam ze mną
na stół dostawię
miskę sąsiednią
może z daleka
przyjdzie uchodźca
może człowieka
w uchodźcy spotkam
może być arab
żyd albo rusek
przecież go zaraz
kochać nie muszę
wypije zje coś
gość w domu bogiem
uchodźcza jedność
i krzyż na drogę

2015

piątek, 18 grudnia 2015

Kwiat

Wśród ziół kusych trawy niskiej
główką płatków ponad wszystkie
śmiało się ku słońcu wspinał
kształtem barwą oryginał
aż po dzień gdy ostrzem ostrym
ktoś ambitne skończył wzrosty
leżą w trawie płatki zgniłe
trawa równa się z badylem

2015

środa, 16 grudnia 2015

Otworem

Przyszłość stała kiedyś
otworem przed nami,
ale tym, niestety,
między pośladkami;
więc kto chce, niech piękno
w myślach ma, ja wolę,
gdy stoi przede mną
lub leży otworem

2015

wtorek, 15 grudnia 2015

O przodkach i tyłkach, czyli szlachectwo zobowiązuje

Kiedyś przodek mój miał gest
Dzisiaj tyłek goły jest
***
Tłustą przodek mój miał gębę
Tłusty tyłek ja mieć będę
***
Chociaż przodek nie był ciurą
Został tylko w tyłku z dziurą
***
Przodek jadał z królem samym
Tyłek zerżną tępe chamy
***
Przodek może i szlachetny
Tyłek za to u niej szpetny
***
Nie mów mi o przodku sławnym
Ważne że masz tyłek ładny
***
Przodek kiedyś wielki był
Dzisiaj wielki tylko tył

2015

niedziela, 13 grudnia 2015

Tłum

                                     W kupy się zbierają,
                                     groźne miny mają,
                                     Wiwat - mówią - siła,
                                     a tego to nie lubię
                                                 Lech Janerka
Sam bez siły niemal
bez siebie pewności
razem strachu nie ma
pięść się w górę wznosi
można mury burzyć
gdy krok równy dudni
każdy mądry stchórzy
przed tysiącem durni
kiedy ramię w ramię
obok siebie zera
ze słabości pamięć
czyszczą mocni teraz
idą krzyk swój słysząc
świat podbijać zgrają
mnożeni przez tysiąc
wciąż zerem zostają

2015

piątek, 11 grudnia 2015

Szlachetna sraczka

Znów zaczęli biegać w kółko
zarażając się biegunką
zaszkodziło tłuste żarcie
jak na odbyt na szkło parcie
na pomocy dla ubogich
promocyjny chwyt niedrogi
byle ochłap do koszyka
niech podziwia ich publika
przed ekrany niech się garną
cwanym lans niemal za darmo
podziwiają prostaczkowie
nim oddadzą grosze wdowie
tamci złożą się do kupy
żeby tańsze mieć zakupy
klecha się ucieszy przy tym
i rozgrzeszy zadek syty
który stokroć więcej zżera
niż pariasom rzuci teraz
wzory cnót samarytanie
święci prawie na ekranie
zamontuję wycieraczkę
by z próżności ścierać sraczkę

2015

niedziela, 6 grudnia 2015

Pieśń żałosna

Więc jeśli chciałeś chodź ze mną
W dni dawno minione - przez dzisiejszość ciemną
Gdzie wieczór wystarcza za jedyną porę
Przez podwórka z dzieciństwa cicho wyludnione
Ulice kołami setek aut miażdżone
Kierowców będących tylko klientami
Prostacko nachalnej jak dziwka reklamy
Gdzie jak dziwce za wszystko stawkę ustaloną
Płaci się pod prawa rynku alfonsa ochroną
Między wypchanymi prostactwem knajpami
Kupujących chwile życia złudzeniami
Długimi jak bez złudzeń życie ulicami
Ludzi wokół pełno - my idziemy sami

Miasto mgły siwym płaszczem otulone
Miasto z morza krzywd łzami ludzi miasta słone
Przejdźmy za parawan wilgotny i zimny
By zobaczyć to miasto w czasie całkiem innym

Oto znowu tamten czas niech nastanie
Nadziei i marzeń - stać mnie było na nie
Czas tworzenia i życia z rąk własnych pracy
Gdy nie było tak wielu kradnących nam z tacy
Tyle miałem w planie nim zmieniłem zdanie
Uczuć westchnień bez miary i jedynie dla niej
I tłumione głęboko to jedno pytanie
Niewypowiedziane przez niezdecydowanie

I naprawdę nastaje czas straconych marzeń
Powtarzania pytania "Czy ja się odważę?"
Spoglądania z daleka nachalnie ukradkiem
Skradań we dnie wieczorem pod dom jej pod klatkę
Kiedy schodów dwa pietra dzieliły od szczęścia
Ze złym duchem po środku broniącym mi wejścia
Który siedział i śmiał się chłopcu w smutne oczy
Wiedząc że on do świata tego nie przeskoczy
Będzie mógł tylko obraz dni tych w myślach pieścić
Kiedy minie dzień który tamten czas przekreśli

Tak, nie miałem śmiałości w sobie by żyć wtedy
Za to teraz odwagi brak mi aby nie żyć
Czułem dawniej gdzieś w środku że się nie odważę
Dziś za brak ten odwagi sam się życiem karzę
Ranki kawą dni piwem noce mierzę winem
Jak i kiedy się skończę ani odrobinę
Nie obchodzi mnie to w końcu kiedyś zginę
Ludzkie sądy rozterki nic dla mnie nie znaczą
Dzisiaj nie wiem jak skończyć a wtedy jak zacząć
A gdy skończę niech co chcą to o mnie powiedzą
Ludzie z całą ich o tym i tamtym niewiedzą
. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .

Wiesz jak to jest żyć między innymi
Którzy może kochają ciebie a ty których
Powinieneś też kochać ale w każdej chwili
Czujesz sam się we świecie nad światy ponurym?

Lepiej byłoby nie mieć nikogo bliskiego
Jak pustelnik krab w morzu nie wiedząc dlaczego
. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .

Jeszcze noc nie nadeszła i trwa wciąż ten wieczór
Chodźmy - o, to nie tak żebym nic już czuł
Miałem też dni szczęśliwsze później lecz to za nie
Karą teraz jest dla mnie bliskich posiadanie
Za te chwile odwagi kiedy wie się jak zacząć
Ci co zwykle nieśmiali potem słono płacą
I za pychę gdy zda się ci że znaczysz więcej
Los ci zaraz w szeregu pokazuje miejsce

A gdy czas mi po latach srebrem pokrył skronie
Siedząc nocą nad świeżo zapisaną kartą
Chowam oczy zmęczone pod zsunięte dłonie
I myślę wpół senny czy to wszystko warto
Męczyć głowę z rozsądku wyprutą do rdzenia
Dyskutować ze światem co mnie wypluł na bok
Kiedy to co jeszcze mam do powiedzenia
Jest jak szept resztką siły do słyszących słabo
Wtedy tylko dodaję - proszę mnie nie wskrzeszać
Pozostaję w mogile niech mnie czas rozgrzesza
Przecież jestem ze świata przybyły nie tego
A im chodzi zupełnie już o co innego
Nie, nie warto, zostanę tutaj z moim bólem
Wiem że chodzi im o coś innego w ogóle
. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .

Oni wszyscy na dworze królewskim dworzanie
Kroczą krokiem jednym jedno mają zdanie
Lub tak zda się im tylko bo to powtarzanie
Ja być wolę Hamletem we własnym teatrze
Choć wiem że na monolog swój sam jeden patrzę
Zdanie może niesłuszne mogę mieć lecz własne
Nic to że się dla innych mógłbym wydać błaznem
Błazen stary a ciągle niby dziecko głupi
Ale nikt mnie jak dziecko cukierkiem nie kupi

W mieście z morza spoglądam w jak łzy słone fale
Wypatruję w nich syren nasłuchuję śpiewań
Kiedyś w końcu mnie wezwą - żal nie będzie wcale
Że mnie ktoś zatrzyma już się nie spodziewam

2015
inspiracja: T.S. Eliot

środa, 2 grudnia 2015

Efekt cieplarniany

Wśród cywilizacji produktów ubocznych
jest grzejący klimat podtlenek azotu
a że jest on gazem rozweselającym
stąd radość na gębach tak wielu idiotów

2015

poniedziałek, 30 listopada 2015

Przegrany

Czy wiesz jak to jest czuć się przegranym
w las brnąć wciąż głębiej szukając drogi
widzieć jak dawne wspaniałe plany
wbrew sobie własne tratują nogi
sił nie mieć aby siebie zwyciężyć
czując jak życie wciąż ci ucieka
i wyrzutami jeszcze cię dręczy
że kochanego ranisz człowieka
patrzyć jak tym kim nie chciałeś zawsze
być to się stajesz gnijąc powoli
i czym gardziłeś to robisz właśnie
to chociaż takiej nie miałeś woli
gdyś jak pobitych wódz jest żołnierzy
kolejnej klęsce czując się winnym
i nie kochając siebie nie wierzysz
że ciebie kochać mógłby ktoś inny
jak to jest ciągle odczuwać pustkę
widzieć ją w tyle widzieć przed sobą
tak jak twarz obcą stojąc przed lustrem
dawnego siebie znaleźć nie mogąc
raz wierzyć że się jeszcze odmieni
wszystko a raz znów że jest za późno
czasem się zbudzić pełnym nadziei
by jej za chwilę szukać na próżno?
Jeżeli nie wiesz toś jest szczęśliwym
zdobywcą świata życia zwycięzcą
świat ten należy wszakże do żywych
o przegrywaniu słyszeć tu nie chcą

2015

poniedziałek, 23 listopada 2015

Absztyfikant

Opowiastką taką służę:

Wywróżyli chłopcu wróże
miłość - w noc więc, gdzie podnóże
dworu zaszedł, wkradł się, róże
sypnął pannie pod odnóże
już zabierać chciał w podróże
gdy pan wyszedł sprawdzić stróże

Podejdź chłystku tu, a nuże!
przyjrzyj dobrze się tej puże
ta ci zaraz grzbiet ostruże
każę legnąć ci na czuże
łapy zwiążę w tył na duże
i pozdzieram z ciebie smuże
upuszczając krwi kałuże
że się zbierze ze dwie kruże
pozostanie ścierwo duże
które rzucę psom w jarmuże

Niech to wiedzą wszyscy tchórze
którzy marzą o mej córze
że gdy wejdą na to wzgórze
to wywlokę na podwórze
i przy głośnych jęków wtórze
unoszących się ku górze
jak w piekielnym jakimś chórze
karę spiszę im na skórze
pióro będę rwał po piórze
nie zostanie wiór na wiórze

Chociaż pokój mam w naturze
to wymiatam z progów kurze
kto wiatr sieje zbiera burze
śpiące cicho w gradu chmurze
nie pozwolę kreaturze
maczać palców w konfiturze
dam nauczkę na torturze -
zapamiętaj sobie, szczurze:
cham się nie zna na kulturze
modlić mu się przy figurze
nie w szlachciance żądło knurze
maczać, ale w chłopskiej dziurze

Opowiastki nie przedłużę
bo czytaniem wszystkich znużę
oko tylko tutaj zmrużę -

Sam się w dziewce z gminu durzę

2015

piątek, 13 listopada 2015

Pożar w klasztorze

Gdzieś między wschodem puszcz Białowieży
północą kniei kraju Jaćwieży
a rzeką Noteć wokół Chodzieży
i ujściem Odry u stóp Trzebieży
zachodnią linią do mórz wybrzeży
wśród mgieł co pledem są pojezierzy
których przez miesiąc wóz nie przemierzy
gdzie woda sięga lasów obrzeży
kres wyznaczając zwierząt macierzy
niech kto chce wierzy - kto chce nie wierzy
od niepamiętnych lat klasztor leży -
siedziba matki bożej rycerzy
z których się każdy z szatanem mierzy
i zastępami jego żołnierzy
co dzień wojuje szablą pacierzy
w obronie wiary świętej rubieży -
prócz modlitw żadnych dla nich puklerzy
gdy diabeł bije zza zła pancerzy
w dzielnych obrońców z pokus moździerzy

Lud poznał dobrze swoich pasterzy
nosząc daniny im do spichlerzy
(jak głodnym strawę noszą kelnerzy)
z własnej krwawicy - biedni frajerzy!
a ci miłości bliźnich pionierzy
którym na duszach owiec zależy
mniej niż na runa z grzbietów grabieży
nie gardząc choćby parą halerzy
w zamian za próżnych kilka pacierzy
żądają wiele gdzie bieda szerzy
krąg swój i owce te do maneży
wprzęgają niczym bydło co wierzy
ślepo swym panom choć pan wymierzy
raz nienależny i je uderzy;
liczą więc dobra ziemskie kasjerzy
nie słudzy niebios ale partnerzy
znojnych wysiłków ludu rentierzy
duszę mu kradnąc jak kidnaperzy -
wdziewają stroje z przednich bareży
tkanych z jedwabiu najlepszych greży -
wolne od wszawic i od łupieży
łby łyse sterczą z miękkich kołnierzy
dzieł rąk wybitnych włoskich kuśnierzy -
wszak bóg nie lubi skromnych harcerzy
i każe mnożyć co sam powierzy;
tak żyją mnisi niczym z kradzieży
złodziej lub z oszustw swych
hochsztaplerzy
z pracy bliźniego jak sutenerzy
gniotą jak ciasto piekarze w dzieży
los człeka (który jak pies przybieży
do swego pana co przynależy
doń a ten kaszę w misce odmierzy
mu a co cenne do psa należy
jeszcze zabierze i sprzeniewierzy)
gnają narybek do kłamstwa mrzeży
a gdy kto hardy - mnich się zaperzy
i lodowatym wzrokiem go zmierzy
(tak lwa krnąbrnego mierzą treserzy)
jak wściekłe zwierzę kark tłusty zjeży
krzyknie że chciwy i bogu sknerzy -
któż świętej wierze się sprzeniewierzy
by być wliczonym w poczet kacerzy -
sygnatariuszy z diabłem przymierzy?
kto z groźbą klątwy mnisiej się zmierzy?
taki - sumienie gdy mu doskwierzy
i się w spowiedzi  z buty tej zwierzy -
uschnie od gorzkich kazań pręgierzy
licząc że jeśli bogu zawierzy
ten go wspomoże i ból uśmierzy -
dobrze to wiedzą duszy trenerzy
Zima nadeszła - puch rześki śnieży
jak gdyby z chmurom wydartych pierzy
a tu na szczycie klasztornej wieży
krasnego kura grzebień się jeży...
mnisi zdążyli wstać od wieczerzy
za dary które znikły z talerzy
zmówić pacierze pójść do alkierzy
do snu ułożyć w miękkości leży
a wnet dzwon bije - o święty Jerzy!
trzeba uciekać więc każdy bieży
nie założywszy nawet odzieży
ten bez habitu - ci bez szkaplerzy
dotrzymać kroku starsi młodzieży
chcą lecz nie mogą jak maruderzy
ale tragedii nie zapobieży
nikt i od ognia nic nie przepierzy
mnichów bo w celach pożar się szerzy
i w korytarzach kły ognia szczerzy
odcina drogę do klamek dźwierzy
pochłania konwent jak snop paździerzy
od refektarza aż do spichlerzy
stroszy się niczym pułk jeżozwierzy
liże językiem nuty solfeży
skórzane grzbiety opraw psałterzy
jak zbój zawzięty w dziele łupieży -
zaraz się wszystko ogniem opierzy
ten się na mnichów żarem zamierzy
kłując gorącem jak kolce jeży
i skórę kryjąc trądem pęcherzy;
ci - niby piskorz w matni więcierzy -
więc w oknach stają - w bieli ościeży -
skaczą i giną - kształt nietoperzy
przez chwilę mając... wiedzie żołnierzy
swych do bram nieba wprost święty Jerzy
(który ze smokiem mężnie się mierzy
przez co jest w niebie jednym z kanclerzy)
mnisi wraz za nim jak kirasjerzy
na skrzydłach koni (z rąk masztalerzy
niebiańskich danych - boscy płatnerzy
wykuli w słońcu im jak należy
zbroje ze złotej blachy talerzy)...
a trupy mnichów wśród buldeneży
leżą i na nich śnieg cicho leży
co na wirydarz wciąż pada świeży -
tak oto ogień sprawcą trzebieży...
wkrótce pochowa ich jak należy
lud nim uwolnią zapach nieświeży
wabikiem stając się dla rabieży
Gdy po klasztorze plac się zaperzy
a truchło mnichów w grobie uleży
wspomni umarłych któryś z papieży
o męczennikach pamięć odświeży
w dziele wspomoże go podkanclerzy -
wierny pomocnik rząd się sprzymierzy
kardynałowie - papy partnerzy
z dobrą nowiną ruszą kurierzy
a lud pokornie słowom uwierzy
gdy dekret czyny mnichów ośnieży
nad mleko bieląc wiernych rycerzy -
nie będą dłużej jak autsajderzy
ale świętości bożej liderzy:
w miłości silni w pokorze szczerzy
wejdą do świętej bożej macierzy
bo cześć i chwała im się należy
wznoszona pośród wiernych pacierzy -
niech chylą czoła władcy premierzy!

2015

niedziela, 25 października 2015

Aronia

Po pierwszych przymrozkach
wciąż z goryczy krztyną
wytrawna i słodka
szlachetna jak wino
wezbrana sokami
gładka wcześniej błona
dojrzenia znakami
z lekka pomarszczona

Taką brał aronię
soku jej koneser
niecierpliwe dłonie
niezwyczajny deser
i język z objęcia
różu warg gorących
niczym z muszli wnętrza
perłę wybrać chcący

Ten owoc nie cały
wyssany z winności
a już ten nabrzmiały
u szczytów jędrności
pod palca naciskiem
do twardości granic -
tak chłonąłbym wszystkie
umiar mając za nic

2015

wtorek, 15 września 2015

Nie znajdą ♫

A ja mam melinę
po lewackiej stronie
tam chciwości zginę
brudne mnie jej dłonie
nie znajdą!

Ni łby ogolone
ni w kruchcie zmącone
kiedy w niej się schronię
nie znajdą!

Nie znajdą nigdy mnie
zniknę hen w siwej mgle
i będę wędrował w podartym sweterku
niech kto chce to chowa w obłudy kuferku
przeklęty szmal
nie znajdą nigdy mnie
zniknę hen w siwej mgle

Śmierć znajdę w noc parną po lewackiej stronie
im wiozą koszmarną jeźdźców cztery konie
i znajdą!
Zasypią ich śniegi i zaleją rzeki
pomocy wśród wołań
nie znajdą

Nie znajdą prawdy, nie,
ślepy tłum w siwej mgle
spłyną mądre słowa potoków bystrzycą
ptaki je jedynie na skrzydła pochwycą
polecieć chcę, zagubic się!
Nie znajdą nigdy mnie
zniknę hen w siwej mgle
Nie znajdą!
Nie znajdą!
Nie znajdą!

2015
parafraza: Agnieszka Osiecka
♫ na melodię : Katarzyna Gaertner (T. Woźniak)

niedziela, 3 maja 2015

Na wieloryba

Z samic naśmiewał się w obcych wodach
Że kaszalotów u nich uroda
Nadęty dumą z siebie nad miarę
Zapomniał przyjrzeć się swojej starej

2015

niedziela, 26 kwietnia 2015

Moonlighting

Looking outside through the pane
Silver light just come to blind me
Share my sorrow doubts and pain
Here comes nighttime for moonlighting

No one touches in my shelter
But old flashbacks come to bite me
Night shift started for life-hater
No one finds me but moonlighting

Out of people out of life
Secret job of bloody writing
From veins opened without knife
No one pays me for moonlighting

2015

sobota, 25 kwietnia 2015

Tyle chciałem ci dać ♫

Tyle chciałem ci dać
deszczem kwiatów okryć cię
porwał ciebie zły wiatr
próbowałem odnaleźć
lecz już nie ma mnie

tyle chciałam ci dać
ubrać miłość w spokój snu
gdzieś zniknęłaś a ja
aby co dzień umierać
pozostałem tu

i wciąż bez ciebie ginę
muszę żyć a bez ciebie nawet nie wiem jak żyć
sto lat niech chociaż minie
może spotkam cię znów
lecz nie wierzę już

z losem gramy nie fair
zakłamani tak że wstyd
jeśli widzisz i wiesz
mam nadzieję ostatnią
że wybaczysz mi

mógłbym spalić ten świat
byś w pobliżu była znów
bym mógł poczuć się tak
jak to było przed laty
kiedy byłaś tu

i wciąż bez ciebie ginę
muszę żyć a bez ciebie nawet nie wiem jak żyć
sto lat niech chociaż minie
może spotkam cię znów
lecz nie wierzę już

teraz wiesz jak jest
stoczyłem się
wierzyłem w swoje szczęście
chociaż czułem dziwny lęk
zobaczyłaś więc
to że choć wciąż żyję dziś
moje serce martwe jest

2015
♫ inspiracja / parafraza: universe

niedziela, 12 kwietnia 2015

Euforia

W dziwnym znalazłem się stanie
i dobrze mi w nim szalenie
może chronicznym się stanie
nie przyjdzie z niego trzeźwienie

powietrze napój czy zioło
nie ważne co mnie odurza
bezpiecznie błogo wokoło
bez reszty w tym się zanurzam

doznanie dotąd nieznane
nie boli nic mnie nie męczy
chmury deszczami wezbrane
barwami mienią się tęczy

tak pachnie wszędzie tak dzwoni
unosi dziki mnie taniec
zanim przyziemność dogoni
niech stan ten jeszcze zostanie

wiem że się w końcu wybudzę
na kacu gorszym niż wcześniej
lecz póki trwa to się łudzę
że los mi teraz śmierć ześle

2015

sobota, 28 marca 2015

Kalendarz życia i śmierci

Kończy się krótkich dni pora
dzielących nasze spotkania
gdy ziemia od chłodu chora
w mroczne kąty przegania
okrutna lampa sodowa
nie grzejąc ciemność rozprasza
na kilka godzin się chowam
na noc kolejną zapraszam

nadchodzą dłuższe rozstania
lecz te przetrzymać mi łatwiej
gdy ciepło gwiazdy pochłaniam
powstrzymującej zło światłem
noc krótsza jest mi wytchnieniem
a chłód jej rześki i zdrowy
choć ciemno - mniejsze cierpienie
z nadzieją wstaje dzień nowy

jak dni te życie jest moje -
raz zimne zda się i krótkie
czekając w kącie się boję
by nocą odejść ze smutkiem
raz życia tyle mam w sobie
że godzę z nim się powoli
w nocy gdy myślę o tobie
to jakby trochę mniej boli

2015

poniedziałek, 16 marca 2015

Dziewczęta z M.

Szkoła o metrów ledwie kilkaset
od parku który jest frontu linią
młodość co nie jest miłości czasem
odkąd od gradu gradów ten zginął
tu nie poezja arytmetyka
ale składanie kałasznikowa
bo nieprzyjaciel już w parku czyha
cicho na ołów przetapia słowa

nie kiecka randka plotki czy lody
marzenia motyl w wiosennym wietrze
nieokreślony lęk w tyle głowy
która nadzieją łudzi się jeszcze
nim chwycą warkocz do pasa długi
rzucą na szmatę w kącie rozdartą
dzieciństwo zduszą jeden po drugim
i przed odejściem poderżną gardło

2015

niedziela, 15 marca 2015

Ty i noc

Plączą się myśli pijaną nocą
Wstecz spoglądają pamięci okiem
Obezwładniają nieziemską mocą
Przeszłość zagląda do moich okien
Powiew się wkrada przejmując chłodem
Tańczy przy szybie z kusą firanką
Nie - to przychodzą dni nasze młode
I ty powiewasz sukienką tamtą
Zdać by się mogło żeś jest aniołem
Który nade mną lęki przegania
Lecz ja już całkiem w mrokach zginąłem
Wciąż powtarzając te dwa pytania -
Dlaczego dałaś mi tak pozostać
I ile jeszcze czekać tu mam
Gdzie światłem twoja tylko jest postać
I jestem sam
Zupełnie sam

Wiesz - miła moja - jak jest już późno
Czerń smugę lampy podchodzi cieniem
I ja i światło trwamy na próżno
Przed mrocznym broniąc się osaczeniem
Miła - z miłości trudno się podnieść
Stłuczone życie w lustro poskładać
Lecz ze słabości ciężej stukrotnie
Gdy się w nich co dzień
Co dzień upada

Czuję jak wokół mnie coraz chłodniej
A muszę w chłodzie zlękniony trwać
Gdy ty się srebrzysz na ciemnym oknie
Szepcząc że nie ma czego się bać
Okna dołami widzę trupimi
Gdzie znikło życie zgaszonych lamp
Zupełnie obcy ludzie za nimi
Ja tutaj jestem
Zupełnie sam

2015
inspiracja / zapożyczenia: T. Miciński / J. Czechowicz

wtorek, 24 lutego 2015

Selfie

JA jestem centrum jądro wszechświata
JA jestem bogiem i w siebie wierzę
Losu kreator wódz autokrata
Z kursem na sukces w bóstwa karierze

Dla mnie przeze mnie ze mną i o mnie
Nigdy beze mnie wbrew mojej woli
Ja nie pozwolę siebie zapomnieć
Bo zapomnienie najbardziej boli

Sam się napędzam i sam kreuję
Twórca tworzywo sprzedawca towar
Żyję dopóki ktoś mnie kupuje
I pcham się w oczy by wciąż kupował

Żadnych skrupułów czy wątpliwości
Wahań kompleksów żadnych rozterek
Siła wypływa z siebie pewności
Będę kim zechcę choć jestem zerem

Kto w siebie wierzy zbiera nagrody
I mógłbym zabić by ktoś to kupił
Ja przecież jestem bezczelnie młody
Bezczelnie zdolny - bezdennie głupi

2015

poniedziałek, 23 lutego 2015

Sztuczna inteligencja

Jest! jest sukces wreszcie po latach jałowych
Prac mędrców błądzących w rozważań malignie
By odkryć że prędzej mózg elektronowy
Mistrza w szachy ogra niż dziecko prześcignie

Skoro słabo myśli niewiele rozumie
Nie czuje zupełnie - jak ludzi miliony -
Może łatwo skryć się w podobnym mu tłumie
Z prawdziwym człowiekiem zostać pomylony

Tak wokół przybywa bezmyślnych robotów
Sztucznie wytworzonych sterowanych z bazy
Aby panom swoim nie sprawiać kłopotów
Nie ważyć się na nic ponad ich rozkazy

Ten jest jak maszyna martwa jak niewolnik
Co mieniąc się mądrym cudzym światłem świeci
A przecież jedynie tylko ci są wolni
Którzy sami myślą i czują jak dzieci

2015

niedziela, 15 lutego 2015

Kamień drzewo rzeka

Widziałem kiedy wędrował drogą
Dumne stworzenie władca wszystkiego
Najdoskonalsze z istot miał ciało
Ziemia ścieliła się do stóp nogom
Rzeka płynęła tylko dla niego
A drzewo jemu właśnie szumiało

Kopnął wędrowiec przydrożny kamień
Co nie miał życia a trwał przez wieki
Drzewu bez ruchu tkwiącemu w miejscu
Choć przecież żyło ułamał ramię
A potem z mostu splunął do rzeki
W ruchu będącej całkiem bez sensu

Czas sił pozbawił ruchliwe nogi
Bez życia został władca wszystkiego
Cudowne ciało zgnilizną w ziemi
Kamień jak dawniej pokrywa drogi
I rzeka płynie choć nie dla niego
A stare drzewo wciąż się zieleni

2015

czwartek, 12 lutego 2015

Defusing

Wyznam tobie szyfrowierszem
/Jeśli zgłoski złożysz pierwsze/ -
Baran gdy się mieni mędrcem
Neptek władzy ma najwięcej
Nagą prawdę kryją szmatą -
To mam...

2015

poniedziałek, 2 lutego 2015

Mroczna matka

Pod księżyc rośnie zboże wysoko
Zima przychodzi chyba zbyt wcześnie
Bo czas nie nawykł czekać na kogoś
A Śmierć przez ziemię kroczy boleśnie

Prowadź do światła przez Śmierci bramy
O matko mroczna - Nocy Królowo
Niech z bólu wolność powykuwamy
Pozwól narodzić nam się na nowo

Śmierć pocałunkiem zabiera ludzi
Gorzką pieśń swoją we mgle ukrywa
Dawne marzenie dziś cynizm budzi
Lecz moja miłość zostanie żywa

Prowadź do światła przez Śmierci bramy
O matko mroczna - Nocy Królowo
Niech z bólu wolność powykuwamy
Pozwól narodzić nam się na nowo

Ledwie pąk strzelił a kwiat już kona
Obwisły piersi niedawno jędrne
Tak przeznaczenia kręcą się koła
Leżą na ziemi liście jesienne

Prowadź do światła przez Śmierci bramy
O matko mroczna - Nocy Królowo
Niech z bólu wolność powykuwamy
Pozwól narodzić nam się na nowo

2015
swobodne tłumaczenie z: Inkubus Sukkubus

niedziela, 1 lutego 2015

Przybądź do mnie (Pieśń nimfy wodnej)

W letnią noc dawno sen zapomniany
I ona tutaj w strudze miesiąca
Samotnej duszy ból wykrzyczany
Byś ją uwolnił i kochał chcąca
Woła byś przybył i pragnie tego
Przybądź tu do mnie - przybądź tu do mnie
Niczym syrena do ginącego
Woła nim w głębię morza go wciągnie
W dół cię zawlecze jej pieśń miłosna
Jej pocałunek - w świat wymarzony
Usta cię zmogą abyś pozostał
Z nią już na zawsze tańcem niesiony
Woła byś przybył gdy ciebie zechce
Przybądź tu do mnie - przybądź tu do mnie
Przybądź a wtedy złamie ci serce
Przybądź tu do mnie - przybądź tu do mnie
Czeka na dotyk przez lat tysiące
Uczuć i zmysłów we łzach pragnąca
Zmęczona płaczem przez wszystkie noce
Ogniu cielesny rozpal ją w żądzach!

2015
swobodne tłumaczenie z: Inkubus Sukkubus

sobota, 31 stycznia 2015

Elegia cygańska

Śpij spokojnie moje szczęście
Noc zaklęcie tka na niebie
Śpij i bólu nie czuj więcej
Choć tak tęskno mi do ciebie

Z tobą życia blask jedyny
Znikł i przepadł precz pod ziemią
Słodkowonne rozmaryny
Na powierzchni jej się plenią

Czekaj tylko krótką chwilę
Bo spotkamy się niedługo
Chociaż cię nie poślubiłem
Nim na stronę przeszłaś drugą

Krew oddaję - ziemio - tobie
Ty ją zabierz do niej teraz
Żadna woda ani ogień
Już nie będą nas rozdzielać

Opuściła mnie gdy w brzegi
Morza biły w rozwścieczeniu
Głupcem jeno jesteś kiedy
Chcesz się oprzeć przeznaczeniu

Jak cię teraz kocham więcej
Nie pokocham tak nikogo
Pod stopami zapadnięte
Skały mam już tak głęboko

To co z ziemi - skończy w ziemi
Moja miłość ze mną będzie
Niczym wierzba się zielenić
Nie da smucić mi się więcej

Znowu stanę się mężczyzną
Ona się kobietą stanie
Miłość będzie nam za wszystko
Ona dla mnie a ja dla niej

2015
swobodne tłumaczenie z/ parafraza: Inkubus Sukkubus

niedziela, 4 stycznia 2015

Bez pogrzebu

Dlaczego pogrzebów tak nienawidzę?
Przecież nie boję się śmierci
Nie chcę zmarłych w trumnie widzieć
Dotykania martwej ręki

To nie oni już - nie one
Tylko zwłoki - ciała same
Zimne - śmiercią zniekształcone
Choć tak bardzo ukochane
Jak to musi upokarzać
Widzieć z góry w trumnie siebie

Ja na pogrzeb się nie zgadzam
Widowisko na pogrzebie
Nie chcę grobu w ziemi miejsca
Na dwadzieścia lat haraczu
Chcę przez życie przejść na przestrzał
We mgle zniknąć - w deszczu płaczu

2015