na honorze Polaka to plama
że katolik Semowi za Chama -
dość że Chrystus się zrodził
z tej co z Żydów pochodzi
to Żydówką jest też pierwsza dama
2017
"Lasciate ogni speranza, voi ch'entrate"
„Okręt mój płynie dalej – pod prąd,
Serce, choć popękane, bić chce,
Nie ma cię i nie było – jest noc,
Nie ma mnie i nie było – jest dzień”
parafraza: KAT
środa, 28 czerwca 2017
niedziela, 18 czerwca 2017
14 słów
"Zaprawdę, powiadam wam:
Wszystko, co uczyniliście jednemu
z tych braci moich najmniejszych,
mnieście uczynili."
Mt (25,40)
oto słów czternaście moich
a niech piekła ten się boi
komu w sądny dzień przytoczy
je skrzywdzony patrząc w oczy -
bo takiemu wtedy biada
ja "zaprawdę wam powiadam:
wszystko coście uczynili"
w każdym miejscu w każdej chwili
"z moich braci najmniejszemu
to jakoby mnie samemu"
i z otchłani w gniewie sproszę
diabłów osiemdziesiąt osiem
nawet to wam nie pomoże
żeście byli dzieci boże
2017
Wszystko, co uczyniliście jednemu
z tych braci moich najmniejszych,
mnieście uczynili."
Mt (25,40)
oto słów czternaście moich
a niech piekła ten się boi
komu w sądny dzień przytoczy
je skrzywdzony patrząc w oczy -
bo takiemu wtedy biada
ja "zaprawdę wam powiadam:
wszystko coście uczynili"
w każdym miejscu w każdej chwili
"z moich braci najmniejszemu
to jakoby mnie samemu"
i z otchłani w gniewie sproszę
diabłów osiemdziesiąt osiem
nawet to wam nie pomoże
żeście byli dzieci boże
2017
piątek, 16 czerwca 2017
RYMELIK 43 - muzykolek
nie kardiolog i nie ortopeda
ale jazz leczy - wiedział Komeda
bo z chorymi ciałami
żyć możemy latami
a bez muzyki w sercu się nie da
2017
ale jazz leczy - wiedział Komeda
bo z chorymi ciałami
żyć możemy latami
a bez muzyki w sercu się nie da
2017
czwartek, 15 czerwca 2017
boże ciało
I ołtarz
już tylko za to zegnę się z chwałą
żeś stworzyć zechciał istotę małą
a tyleż piękną ile nietrwałą
cudem mi było to boże ciało
II ołtarz
mogłem być w raju lecz mocą całą
płomieni piekło na mnie nastało
a że nie byłem z granitu skałą
ogień pochłonął to boże ciało
III ołtarz
jeszcze nadziei ziarno zostało
że jak Eneasz powrócę cało
lecz odebrano mi panią białą
jak święta hostia to boże ciało
IV ołtarz
cierpiące odtąd katuszę stałą
z duchem będącym duchów zakałą
w którym twojego światła tak mało
racz zwolnić z życia to boże ciało
2017
już tylko za to zegnę się z chwałą
żeś stworzyć zechciał istotę małą
a tyleż piękną ile nietrwałą
cudem mi było to boże ciało
II ołtarz
mogłem być w raju lecz mocą całą
płomieni piekło na mnie nastało
a że nie byłem z granitu skałą
ogień pochłonął to boże ciało
III ołtarz
jeszcze nadziei ziarno zostało
że jak Eneasz powrócę cało
lecz odebrano mi panią białą
jak święta hostia to boże ciało
IV ołtarz
cierpiące odtąd katuszę stałą
z duchem będącym duchów zakałą
w którym twojego światła tak mało
racz zwolnić z życia to boże ciało
2017
niedziela, 4 czerwca 2017
cztery pory roku
tamte wiosny jeszcze bolą -
gdzie ich zieleń niespełniona?
pamięć wieczną w ranach solą
od niej w oku strużka słona
w listkach pąkach świat drżał cały
z których owoc miał być latem
twarde łuski pozostały
w ziemi i z podziemi światem
gdzie się kłami dzicz worywa
w miejsce liści tylko w górze
jak nadzieja pamięć żywa
a w niej huczą letnie burze
przeminęło burzą wszystko
zżółkło uschło poszarzało
słońce zdało się tak blisko
ciepła tak żałośnie mało...
zrzuca dni jak liście suche
czas mój - dąb jesienią płową
lecz nie zmaga go podmuchem
śmierci wiatr by wciąż na nowo
mógł umierać nieśmiertelnie
po tysiąckroć w żalu szumiąc
aż po zim kres gdy zupełnie
mrozy życie wszelkie stłumią -
spojrzę wtedy na tych wszystkich
co w rozpaczy konać będą
uśmiechnięty bo już bliski
koniec - tak to było ze mną
sam cierpiałem teraz wiecie
czujcie raz co ja przez lata
pośród was a w swoim świecie
lecz nadzieja mnie skrzydlata
ponad zimną otchłań niesie
nikły starczy wiosny promień
za najdłuższą życia jesień -
kiedyś przyjdzie zimy koniec
wiosny muszą nadejść wreszcie
po nich lata w sercu w końcu
w co tam chcecie sobie wierzcie
jeszcze spojrzę w oczy słońcu...
2017
gdzie ich zieleń niespełniona?
pamięć wieczną w ranach solą
od niej w oku strużka słona
w listkach pąkach świat drżał cały
z których owoc miał być latem
twarde łuski pozostały
w ziemi i z podziemi światem
gdzie się kłami dzicz worywa
w miejsce liści tylko w górze
jak nadzieja pamięć żywa
a w niej huczą letnie burze
przeminęło burzą wszystko
zżółkło uschło poszarzało
słońce zdało się tak blisko
ciepła tak żałośnie mało...
zrzuca dni jak liście suche
czas mój - dąb jesienią płową
lecz nie zmaga go podmuchem
śmierci wiatr by wciąż na nowo
mógł umierać nieśmiertelnie
po tysiąckroć w żalu szumiąc
aż po zim kres gdy zupełnie
mrozy życie wszelkie stłumią -
spojrzę wtedy na tych wszystkich
co w rozpaczy konać będą
uśmiechnięty bo już bliski
koniec - tak to było ze mną
sam cierpiałem teraz wiecie
czujcie raz co ja przez lata
pośród was a w swoim świecie
lecz nadzieja mnie skrzydlata
ponad zimną otchłań niesie
nikły starczy wiosny promień
za najdłuższą życia jesień -
kiedyś przyjdzie zimy koniec
wiosny muszą nadejść wreszcie
po nich lata w sercu w końcu
w co tam chcecie sobie wierzcie
jeszcze spojrzę w oczy słońcu...
2017
Subskrybuj:
Posty (Atom)