Zbyt nieśmiały zbyt żałosny
Aby szczęścia zakosztować
Jednocześnie tak zazdrosny
Że pod ziemię by je schował
Świat zaklinał by nie posiadł
Czego on się wziąć nie ważył
Nie dostanie jabłek sąsiad
Kiedy taki pies na straży
Poprzez klątwy i zaklęcia
Szczęście z obcych rąk wyrwane
Śmierci tulą je objęcia
Gdzie na wieki pozostanie
Świat rwie jabłka w sadzie innym
Pies nie znajdzie szczęścia sobie
Ono martwe w grobie zimnym
On za życia jest już w grobie
2013
"Lasciate ogni speranza, voi ch'entrate"
„Okręt mój płynie dalej – pod prąd,
Serce, choć popękane, bić chce,
Nie ma cię i nie było – jest noc,
Nie ma mnie i nie było – jest dzień”
parafraza: KAT
sobota, 31 sierpnia 2013
wtorek, 27 sierpnia 2013
Mapa mojego życia
Zostawiam mapę - lecz czy mnie znajdziesz?
Musisz przekroczyć granicę światów
Bólu i serca trzeba ci bardziej
I ciut odwagi niż moich śladów
Porzuć krainy dawnego życia
I w zapomnienia zanurz się wodzie
Listy płynące z wnętrza odczytaj
By spokój znaleźć w myśli ogrodzie
2013
Musisz przekroczyć granicę światów
Bólu i serca trzeba ci bardziej
I ciut odwagi niż moich śladów
Porzuć krainy dawnego życia
I w zapomnienia zanurz się wodzie
Listy płynące z wnętrza odczytaj
By spokój znaleźć w myśli ogrodzie
2013
czwartek, 11 lipca 2013
A Royal Baby's Name
How to call a royal girl?
Name VANITY suits so well
What's a prince's perfect name?
No one sounds as good as SHAME
2013
Name VANITY suits so well
What's a prince's perfect name?
No one sounds as good as SHAME
2013
niedziela, 14 kwietnia 2013
Żona Lota
Nie opuszczę miasta wspomnień
By udawać życie w grotach
Próżno schodzi anioł do mnie
Obietnicy nicią mota
Choćby w boską sprawiedliwość
Wierząc wszyscy uszli z miasta
Mnie w Sodomy murach zginąć
Bo tu miłość moja zgasła
Na stracenie gna głupota
Gdy ja stoję jak słup soli
Wstecz patrząca żona Lota
Jedna którą przeszłość boli
2013
By udawać życie w grotach
Próżno schodzi anioł do mnie
Obietnicy nicią mota
Choćby w boską sprawiedliwość
Wierząc wszyscy uszli z miasta
Mnie w Sodomy murach zginąć
Bo tu miłość moja zgasła
Na stracenie gna głupota
Gdy ja stoję jak słup soli
Wstecz patrząca żona Lota
Jedna którą przeszłość boli
2013
sobota, 13 kwietnia 2013
Punk
Świat w cuchnące pchają bagno
Napędzani pazernością
Ludzkość w pieniądz zmienić pragną
Zachęceni jej biernością
Zakłamana burżuazja
Liberalizm sączy w żyły
Każda dobra jest okazja
By się hieny bogaciły
Wmawia kłapiąc gębą tłustą
By sponsorów udobruchać
Biskup z lagą że ubóstwo
To jedynie jest stan ducha
Burżuazja pierdolona
Sączy w żyły liberalizm
Mogą masy w biedzie konać
Byle wzrastał kapitalizm
Nie daj diabłu siebie sprzedać
By cię kupił nie daj skusić
Tylko wtedy zginie bieda
Gdy pijawki się wydusi
Pierdolona burżuazja
Liberalizm w żyły sączy
Co dzień mija nas okazja
By się wyzysk buntem skończył
2013
Napędzani pazernością
Ludzkość w pieniądz zmienić pragną
Zachęceni jej biernością
Zakłamana burżuazja
Liberalizm sączy w żyły
Każda dobra jest okazja
By się hieny bogaciły
Wmawia kłapiąc gębą tłustą
By sponsorów udobruchać
Biskup z lagą że ubóstwo
To jedynie jest stan ducha
Burżuazja pierdolona
Sączy w żyły liberalizm
Mogą masy w biedzie konać
Byle wzrastał kapitalizm
Nie daj diabłu siebie sprzedać
By cię kupił nie daj skusić
Tylko wtedy zginie bieda
Gdy pijawki się wydusi
Pierdolona burżuazja
Liberalizm w żyły sączy
Co dzień mija nas okazja
By się wyzysk buntem skończył
2013
niedziela, 10 marca 2013
Na przedwczesny tryumf
Biedy sobie ten napyta
Kto zapomni prawdę znaną -
Góra wtedy jest zdobyta
Gdy się na dół wróci cało
2013
Kto zapomni prawdę znaną -
Góra wtedy jest zdobyta
Gdy się na dół wróci cało
2013
sobota, 9 marca 2013
Dieta cud
Nie wie biolog i profesor
Że jeść młodzi muszą białko
Zadziwiony że żreć nie chcą
Szczawiu razem z ulęgałką
Bo nie po to wszak kolega
Jego stawia nam orliki
By po trawie z piłką biegać
Lecz by szczaw tam zjadać dziki
Sam on w słusznie czas miniony
Zieleninę jadł za dziecka
Choć chciał brzuch mieć wypełniony
W jego głowie dziś jest sieczka
Hipokryta przeczy faktom
Z kumpli mu podobnych paczką
Oby szczaw tym arogantom
Tyłki sczyścił ostrą sraczką
2013
Że jeść młodzi muszą białko
Zadziwiony że żreć nie chcą
Szczawiu razem z ulęgałką
Bo nie po to wszak kolega
Jego stawia nam orliki
By po trawie z piłką biegać
Lecz by szczaw tam zjadać dziki
Sam on w słusznie czas miniony
Zieleninę jadł za dziecka
Choć chciał brzuch mieć wypełniony
W jego głowie dziś jest sieczka
Hipokryta przeczy faktom
Z kumpli mu podobnych paczką
Oby szczaw tym arogantom
Tyłki sczyścił ostrą sraczką
2013
czwartek, 7 marca 2013
Mara
Gdybym to mógł słowem nazwać! Ja tak cię kocham! Nigdy nie myślałem, że może się z człowiekiem stać coś takiego... Twoje uśmiechy, które odsłaniają serce, jakby zdejmowały z niego zasłonę. Twoje czarne, puszyste włosy... Budzę się w nocy i, już nie śpiąc, widzę cię, czuję cię na sercu moim. Minie długa, święta chwila i dopiero wiem, że nie ma nikogo... A odkąd (...) zacząłem patrzeć, coś we mnie rozdmuchuje ogień. Pali się we mnie! Nie wiem, co to płonie, nie wiem, co trawi ten pożar...
Stefan Żeromski
Stefan Żeromski
środa, 6 marca 2013
Dajmonion
Objawia się we mnie jakieś od Boga czy od bóstwa pochodzące zjawisko... Zdarza się to ze mną począwszy od dzieciństwa. Odzywa się głos jakiś wewnętrzny, który, ilekroć się zjawia, odwodzi mię zawsze od tego, cokolwiek w danej chwili zamierzam czynić, sam jednak nie pobudza mię do niczego...
To, co mnie obecnie spotkało, nie było dziełem przypadku: przeciwnie, widoczną dla mnie jest rzeczą, że umrzeć i uwolnić się od trosk życia za lepsze dla mnie sądzono. Dlatego właśnie owo Dajmonion, ów głos wieszczy, nie stawił mi nigdzie oporu.
Platon / Stefan Żeromski
To, co mnie obecnie spotkało, nie było dziełem przypadku: przeciwnie, widoczną dla mnie jest rzeczą, że umrzeć i uwolnić się od trosk życia za lepsze dla mnie sądzono. Dlatego właśnie owo Dajmonion, ów głos wieszczy, nie stawił mi nigdzie oporu.
Platon / Stefan Żeromski
wtorek, 5 marca 2013
Kaming Ałt
Nie miej mi żono - nie miejcie dzieci
Za złe że kryłem prawdę o sobie
Czas przyszedł serce z fałszu wyleczyć -
Kocham mężczyznę - niech świat się dowie
Zbyt długo żyłem w tym zakłamaniu
Butem w normalność wbity przez ludzi
Nie mogę wstępu bronić kochaniu
Z koszmaru lęków pora się zbudzić
I gdy odwagę znalazłem w sobie
Co jest pokarmem dla wolnych istot
Prawdy wam więcej jeszcze dopowiem -
Jestem pedałem i komunistą
I chyba tylko nie jestem żydem
Chociaż być pewnym nie mogę tego
A bardzo szkoda bo mógłbym przy tym
Sprawdzić na sobie miłość bliźniego
Jeśli wciąż nie dość obmierzły jestem
By mi kijami policzyć kości
Dodam z właściwym sobie szyderstwem
Że śmiech mój budzą wasze świętości
2013
Za złe że kryłem prawdę o sobie
Czas przyszedł serce z fałszu wyleczyć -
Kocham mężczyznę - niech świat się dowie
Zbyt długo żyłem w tym zakłamaniu
Butem w normalność wbity przez ludzi
Nie mogę wstępu bronić kochaniu
Z koszmaru lęków pora się zbudzić
I gdy odwagę znalazłem w sobie
Co jest pokarmem dla wolnych istot
Prawdy wam więcej jeszcze dopowiem -
Jestem pedałem i komunistą
I chyba tylko nie jestem żydem
Chociaż być pewnym nie mogę tego
A bardzo szkoda bo mógłbym przy tym
Sprawdzić na sobie miłość bliźniego
Jeśli wciąż nie dość obmierzły jestem
By mi kijami policzyć kości
Dodam z właściwym sobie szyderstwem
Że śmiech mój budzą wasze świętości
2013
poniedziałek, 4 marca 2013
Wiersz O Ściemnianej Pomocy
Wymyślił sprytny dzik w pewnym lesie
Jak nie głodując mrozy przetrzymać -
Zbierze od zwierząt żywność na jesień
A rozda wtedy gdy przyjdzie zima
Gdy zapasami wykarmił wszystkie
Zwierzęta przed nim biły pokłony
Wspaniałym chełpił dzik się pomysłem
Choć przecież żywność miał od karmionych
Powtarzał zbiórki przed każdą zimą
I coraz bardziej rósł w oczach zwierząt
Tuczył się przy tym dzik wraz z rodziną
W misję wybawcy wciąż mocniej wierząc
Krzyczał po lesie że nie przestanie
Braci ratować do świata końca
Z królami puszczy chadzał pod ramię
I chętnie dawał rady fachowca
Aż raz gorączki dzik białej dostał
Gdy łoś co transport miał za zadanie
Na czas jeleniom nie dowiózł owsa
I padły z głodu dwie młode łanie
Wnet dzik zagroził że pomoc wstrzyma
I nie da owsa gdy sprawa taka
Biedne zwierzęta pogrąży zima
Kiedy się skończy łaska owsiaka
2013
Jak nie głodując mrozy przetrzymać -
Zbierze od zwierząt żywność na jesień
A rozda wtedy gdy przyjdzie zima
Gdy zapasami wykarmił wszystkie
Zwierzęta przed nim biły pokłony
Wspaniałym chełpił dzik się pomysłem
Choć przecież żywność miał od karmionych
Powtarzał zbiórki przed każdą zimą
I coraz bardziej rósł w oczach zwierząt
Tuczył się przy tym dzik wraz z rodziną
W misję wybawcy wciąż mocniej wierząc
Krzyczał po lesie że nie przestanie
Braci ratować do świata końca
Z królami puszczy chadzał pod ramię
I chętnie dawał rady fachowca
Aż raz gorączki dzik białej dostał
Gdy łoś co transport miał za zadanie
Na czas jeleniom nie dowiózł owsa
I padły z głodu dwie młode łanie
Wnet dzik zagroził że pomoc wstrzyma
I nie da owsa gdy sprawa taka
Biedne zwierzęta pogrąży zima
Kiedy się skończy łaska owsiaka
2013
niedziela, 3 marca 2013
Prawda
Człowiek, który utożsamił się z prawdą, musi czuć radość, rozkosz, wtedy nawet, gdy został pobity. (...) Wtedy nawet, gdy został zmiażdżony... (...) Taki człowiek w czynie swoim doznaje szczęścia. Objawia prawdę, którą otrzymał, to znaczy wyładowuje szczęście, które w nim jest. W tym musi leżeć takie samo zadowolenie jak w zabiegach i matactwach skąpca albo w szwindlach szachraja giełdowego.
(...) Jakże biednym jest jest ten, kto (...) iść musi nieznaną, straszna drogą. Kto spieszy się do niewiadomego celu, kto idzie, idzie bez końca... Ten "pielgrzym, co się w drodze trudzi przy blaskach gromu..."
(...) Duch ludzki jest niezbadany jak ocean. Spojrzyjcie w siebie... Czy nie zobaczycie tam ciemnej otchłani, w której nikt nie był? O której nikt nic nie wie? Siłą przymusu ani żadną inną nie może być wytrzebione to (...). Wierzę mocno, że w tym duchu nieogarniętym sto tysięcy razy więcej jest dobra (...) w nim wszystko, prawie wszystko jest dobre. Niech tylko będzie wyzwolone! Wtedy okaże się, że złe zginie... (...) Mówi mi o tym... Dajmonion. (...) Mówi mi o tym coś boskiego, co jest we mnie. (...) Mówi mi to w głębi serca. W jakimś podziemiu to słyszę...
Stefan Żeromski
(...) Jakże biednym jest jest ten, kto (...) iść musi nieznaną, straszna drogą. Kto spieszy się do niewiadomego celu, kto idzie, idzie bez końca... Ten "pielgrzym, co się w drodze trudzi przy blaskach gromu..."
(...) Duch ludzki jest niezbadany jak ocean. Spojrzyjcie w siebie... Czy nie zobaczycie tam ciemnej otchłani, w której nikt nie był? O której nikt nic nie wie? Siłą przymusu ani żadną inną nie może być wytrzebione to (...). Wierzę mocno, że w tym duchu nieogarniętym sto tysięcy razy więcej jest dobra (...) w nim wszystko, prawie wszystko jest dobre. Niech tylko będzie wyzwolone! Wtedy okaże się, że złe zginie... (...) Mówi mi o tym... Dajmonion. (...) Mówi mi o tym coś boskiego, co jest we mnie. (...) Mówi mi to w głębi serca. W jakimś podziemiu to słyszę...
Stefan Żeromski
sobota, 2 marca 2013
Pavor nocturnus
Ludzie, którzy wsiadali do tego balonu, znali śmierć dokładniej niż życie. Widzieli białe pola, szkliste od lodu, w blasku zorzy polarnej. Widzieli tam siebie samotnych i ją, z daleka przychodzącą. Widzieli ją przez całą zimę w ciepłych, wygodnych mieszkaniach, wśród banalnych rozmów z subtelnymi kobietami. I oto pewnego dnia wstali i wyszli na spotkanie tej nieznajomej. Żebym mógł wytworzyć w sobie taki spokój!
(...) Umrzeć dlatego, że taka jest moja wola, umrzeć wtedy, kiedy chcę, kiedy ja chcę, ja - pan, duch, i za to, co biorę pod moją silną rękę, co ja biorę w obronę. (...) Chodzi o to, żeby obudzić się ze snu i śmierć, gdyby stanęła przy naszym wezgłowiu, powitać z takim samym uśmiechem jak kwietniowy poranek. O, Boże! Nie bać się śmierci...
(...) To jest (...) bezmiernie trudne. Dla innych ludzi zresztą nie jest ta sprawa (...) tak ważna (...). Ale dla nas, nieszczęśników z chorymi nerwami... Można zwalczyć obawę śmierci jako takiej, jej samej: ale nie podobna, dla mnie nie podobna, zdusić obawy czegoś, bojaźni niespodziewanej, dzieciątka bezsennych nocy.
(...) Gdybym (...) tak był obudził (...) tego z przewybornymi nerwami, tego z nerwami jak stalowe liny, i powiedział mu: - Człowieku, zaraz umrzesz... - widzielibyśmy, co by się z nim działo! Byłby dygotał, byłby się wił po ziemi, modlił się i mdlał ze strachu. A ja, który sam tu marzyłem w proch zamieniony, którego nerwy zdawały się błądzić po wszechświecie, ja, chory, dotykałem jej palcem, wyzywałem ja na rękę, patrzyłem na nią z moją ironią jak na człowieka, którego nienawidzę. (...) Ja z nią walczę. Raz ja zwyciężam, kiedy indziej ona. (...) Oto siedzę tu (...), jestem spokojny i wesoły. Nie wiem nawet, czy może istnieć smutek. Co to jest smutek? Nic o nim nie wiem. Jestem jak filister, którego śmiech by ogarnął, gdyby mu kto mówił, że jest na ziemi dojrzały człowiek, który się "czegoś" boi. A oto może minąć godzina i stanie nade mną to bezosobowe widmo. Zacznę się bać samotności, zacznę cierpieć tak strasznie, tak przerażająco! W języku ludzi nie ma na to imienia. Pavor... Tylko straszliwa muzyka (...) czasami roztworzy podwoje tego cmentarza, gdzie w skrwawionych dołach leżą obdarte trupy, gdzie w nocy wiecznej wyje płacz jakiejś istności ludzkiej, która straciła rozum i błądzi, błądzi bez końca, szukając ratunku. (...) Dla mnie na ziemi nie ma miejsca. (...) Zawsze i wszędzie widzę odbity świat w sobie, w mojej duszy nieszczęsnej. Gdy się nie spodzieję, wybucha tam wściekły gniew przeciw jakiejś podłości dawno widzianej, zbudzi mię ze snu, przypomni wszystko, ukaże wszystko... Gniew bezsilny, a im bardziej bezsilny, tym większy!
(...) Jakieś nie znane mi wzruszenie leży we mnie, pomimo mej wiedzy, jak złodziej, który się zakradł do mego mieszkania i wyłazi ze swej kryjówki dopiero w nocy. Podłości, nadużycia, łajdactwa, krzywdy, niedole... Przechodzę obok tego ze spokojem, z zimnym spokojem, kopię to nogą, pluje na to. Mówię sobie zawsze te najwyższe, najpotężniejsze, te boskie słowa, które z cieniów języka rodu ludzkiego On wyjął: " Co mnie i tobie, niewiasto?" I, nie wiedząc wcale, wlokę w sobie zarazę.
(...) Ja mam zanadto wyedukowaną świadomość. To jest ścierwo obolałe! Nieszczęściem, katuszą jest posiadanie prawdy. Zanadto duża przestrzeń leży między nią a padołem (...).
Stefan Żeromski
(...) Umrzeć dlatego, że taka jest moja wola, umrzeć wtedy, kiedy chcę, kiedy ja chcę, ja - pan, duch, i za to, co biorę pod moją silną rękę, co ja biorę w obronę. (...) Chodzi o to, żeby obudzić się ze snu i śmierć, gdyby stanęła przy naszym wezgłowiu, powitać z takim samym uśmiechem jak kwietniowy poranek. O, Boże! Nie bać się śmierci...
(...) To jest (...) bezmiernie trudne. Dla innych ludzi zresztą nie jest ta sprawa (...) tak ważna (...). Ale dla nas, nieszczęśników z chorymi nerwami... Można zwalczyć obawę śmierci jako takiej, jej samej: ale nie podobna, dla mnie nie podobna, zdusić obawy czegoś, bojaźni niespodziewanej, dzieciątka bezsennych nocy.
(...) Gdybym (...) tak był obudził (...) tego z przewybornymi nerwami, tego z nerwami jak stalowe liny, i powiedział mu: - Człowieku, zaraz umrzesz... - widzielibyśmy, co by się z nim działo! Byłby dygotał, byłby się wił po ziemi, modlił się i mdlał ze strachu. A ja, który sam tu marzyłem w proch zamieniony, którego nerwy zdawały się błądzić po wszechświecie, ja, chory, dotykałem jej palcem, wyzywałem ja na rękę, patrzyłem na nią z moją ironią jak na człowieka, którego nienawidzę. (...) Ja z nią walczę. Raz ja zwyciężam, kiedy indziej ona. (...) Oto siedzę tu (...), jestem spokojny i wesoły. Nie wiem nawet, czy może istnieć smutek. Co to jest smutek? Nic o nim nie wiem. Jestem jak filister, którego śmiech by ogarnął, gdyby mu kto mówił, że jest na ziemi dojrzały człowiek, który się "czegoś" boi. A oto może minąć godzina i stanie nade mną to bezosobowe widmo. Zacznę się bać samotności, zacznę cierpieć tak strasznie, tak przerażająco! W języku ludzi nie ma na to imienia. Pavor... Tylko straszliwa muzyka (...) czasami roztworzy podwoje tego cmentarza, gdzie w skrwawionych dołach leżą obdarte trupy, gdzie w nocy wiecznej wyje płacz jakiejś istności ludzkiej, która straciła rozum i błądzi, błądzi bez końca, szukając ratunku. (...) Dla mnie na ziemi nie ma miejsca. (...) Zawsze i wszędzie widzę odbity świat w sobie, w mojej duszy nieszczęsnej. Gdy się nie spodzieję, wybucha tam wściekły gniew przeciw jakiejś podłości dawno widzianej, zbudzi mię ze snu, przypomni wszystko, ukaże wszystko... Gniew bezsilny, a im bardziej bezsilny, tym większy!
(...) Jakieś nie znane mi wzruszenie leży we mnie, pomimo mej wiedzy, jak złodziej, który się zakradł do mego mieszkania i wyłazi ze swej kryjówki dopiero w nocy. Podłości, nadużycia, łajdactwa, krzywdy, niedole... Przechodzę obok tego ze spokojem, z zimnym spokojem, kopię to nogą, pluje na to. Mówię sobie zawsze te najwyższe, najpotężniejsze, te boskie słowa, które z cieniów języka rodu ludzkiego On wyjął: " Co mnie i tobie, niewiasto?" I, nie wiedząc wcale, wlokę w sobie zarazę.
(...) Ja mam zanadto wyedukowaną świadomość. To jest ścierwo obolałe! Nieszczęściem, katuszą jest posiadanie prawdy. Zanadto duża przestrzeń leży między nią a padołem (...).
Stefan Żeromski
piątek, 1 marca 2013
List do innego świata
"Cóż pocznę bez ciebie! Życie moje zostało przy Tobie, całe serce, cała dusza. Zdaje mi się ciągle, że któreś z nas umarło, a drugie błąka się po ziemi wśród nieskończonego cmentarza... W duszy mojej jęczy przeraźliwy dźwięk dzwonu. Jak jąkała wymawia sylaby pewnego wyrazu, którego dosłyszeć nie mogę..."
Stefan Żeromski
Stefan Żeromski
środa, 20 lutego 2013
Leśna windykacja
Chciała wiewiórka nieco powiększyć
Zapas żołędzi przed ostrą zimą
Dzik jej pożyczył na krótki termin
I w środku zimy czas spłaty minął
Na nic tłumaczyć chciała dzikowi
Że zjadła wszystko i skąd wziąć nie wie
Dzik dług odsprzedać zdążył lisowi
Już lis futerko rudej przetrzepie
Zając na próżno litości błagał
Choć oddał marchew sarnom w terminie
Lis miał w papierach wielki bałagan
Szaraka darcie skóry nie minie
Wilk nie pożyczał nic od nikogo
Lecz lis od niego też żądał spłaty
Gdy wilk przecherę przywitał wrogo
Sąd go niedźwiedzi posłał za kraty
I tak lis chytry trząsł całym lasem
I pasł się krzywdą z niedźwiedzim klanem
A wystarczyło zebrać się razem
I towarzystwo przegnać szemrane
2013
Zapas żołędzi przed ostrą zimą
Dzik jej pożyczył na krótki termin
I w środku zimy czas spłaty minął
Na nic tłumaczyć chciała dzikowi
Że zjadła wszystko i skąd wziąć nie wie
Dzik dług odsprzedać zdążył lisowi
Już lis futerko rudej przetrzepie
Zając na próżno litości błagał
Choć oddał marchew sarnom w terminie
Lis miał w papierach wielki bałagan
Szaraka darcie skóry nie minie
Wilk nie pożyczał nic od nikogo
Lecz lis od niego też żądał spłaty
Gdy wilk przecherę przywitał wrogo
Sąd go niedźwiedzi posłał za kraty
I tak lis chytry trząsł całym lasem
I pasł się krzywdą z niedźwiedzim klanem
A wystarczyło zebrać się razem
I towarzystwo przegnać szemrane
2013
wtorek, 19 lutego 2013
Dziewczyna w cierniowej koronie
Miła moja - żal mi ciebie
Spójrz - przez ciebie zdycham w lochu
Sznur na szyi - cóż powiedzieć
Wiesz że konam tak po trochu
Gniję w grzechu - podły nędznik
Ty w nieznanym dla mnie kraju
Czuję ciebie głód zwierzęcy
Czym jest wina? - nie ma raju
Miła moja - czyż nie byłaś
Wczoraj zdrowa? - dzisiaj martwa
Bóg co nam anioły zsyła
Z tym od śmierci ciebie zabrał
Ból i lęki mi zostawił
By się za mną licho wlekło
W kości nie gra lecz się bawi
Raju nie ma - tylko piekło
Spójrz na ziemię - jak w grobowcu
Pieniądz zdusił uczuć ciepło
Choć kwiat ściele diabłu do stóp
Znajdę ciebie - wiem na pewno!
2013
inspiracja: Kat
Spójrz - przez ciebie zdycham w lochu
Sznur na szyi - cóż powiedzieć
Wiesz że konam tak po trochu
Gniję w grzechu - podły nędznik
Ty w nieznanym dla mnie kraju
Czuję ciebie głód zwierzęcy
Czym jest wina? - nie ma raju
Miła moja - czyż nie byłaś
Wczoraj zdrowa? - dzisiaj martwa
Bóg co nam anioły zsyła
Z tym od śmierci ciebie zabrał
Ból i lęki mi zostawił
By się za mną licho wlekło
W kości nie gra lecz się bawi
Raju nie ma - tylko piekło
Spójrz na ziemię - jak w grobowcu
Pieniądz zdusił uczuć ciepło
Choć kwiat ściele diabłu do stóp
Znajdę ciebie - wiem na pewno!
2013
inspiracja: Kat
poniedziałek, 18 lutego 2013
Długie noce
Nie żyję z lękiem
Bo gdy sam będę
Będzie mi lepiej
Niż było przedtem
Blask mnie oświetla
W którym dojrzeję
Już nie pamiętam
Dawnego siebie
Te długie noce
Gdy czuć jest łatwo
Spadam... odchodzę...
I gaśnie światło
Opadać pragnę
Czuć to wrażenie
Aż miękko spadnę
W bezpieczną ziemię
Dusza mi będzie
Za przyjaciela
Zawsze i wszędzie
Ze mną od teraz
Światło to wezmę
Pokazać żeby
Zawsze już będę
Lepszym niż kiedyś
Te długie noce
Gdy czuć jest łatwo
Spadam... odchodzę...
I gaśnie światło
Opadać pragnę
Czuć to wrażenie
Aż miękko spadnę
W bezpieczną ziemię
2013
swobodna interpretacja : Eddie Vedder
Bo gdy sam będę
Będzie mi lepiej
Niż było przedtem
Blask mnie oświetla
W którym dojrzeję
Już nie pamiętam
Dawnego siebie
Te długie noce
Gdy czuć jest łatwo
Spadam... odchodzę...
I gaśnie światło
Opadać pragnę
Czuć to wrażenie
Aż miękko spadnę
W bezpieczną ziemię
Dusza mi będzie
Za przyjaciela
Zawsze i wszędzie
Ze mną od teraz
Światło to wezmę
Pokazać żeby
Zawsze już będę
Lepszym niż kiedyś
Te długie noce
Gdy czuć jest łatwo
Spadam... odchodzę...
I gaśnie światło
Opadać pragnę
Czuć to wrażenie
Aż miękko spadnę
W bezpieczną ziemię
2013
swobodna interpretacja : Eddie Vedder
niedziela, 17 lutego 2013
Łza
Ta łza co spływa z oczu moich
Pali mi duszę żrącym płynem
Rana wciąż krwawa przez to boli
Że wtedy ciebie opuściłem
Że tak znękana odchodziłaś
A mnie nie mogło być przy tobie
Dręczy mnie wieczna moja wina
I nie przestanie dręczyć w grobie
Miałem nadzieję że po latach
Być mi przestaniesz cierniem w oku
Czas dziurę w sercu mi załata
I że odnajdę w sobie spokój
Jednak los na to nie pozwolił
I choć ta miłość zakazana
Nie mogła zmienić bogów woli
Wybacz i ulżyj mi kochana
2013
parafraza: Adam Asnyk
Pali mi duszę żrącym płynem
Rana wciąż krwawa przez to boli
Że wtedy ciebie opuściłem
Że tak znękana odchodziłaś
A mnie nie mogło być przy tobie
Dręczy mnie wieczna moja wina
I nie przestanie dręczyć w grobie
Miałem nadzieję że po latach
Być mi przestaniesz cierniem w oku
Czas dziurę w sercu mi załata
I że odnajdę w sobie spokój
Jednak los na to nie pozwolił
I choć ta miłość zakazana
Nie mogła zmienić bogów woli
Wybacz i ulżyj mi kochana
2013
parafraza: Adam Asnyk
sobota, 16 lutego 2013
Meteoryt
Czas miejsce i masa
Odległość kąt prędkość
Wyliczone w NASA
Z dokładnością wielką
Nie czas na sceptycyzm
Cuda czy zabobon
Widzi mierzy liczy
To szkiełko i oko
W niebo wzrok zwrócony
W punkt taki a taki
Gdy z nieznanej strony
Ręka pisze znaki
Pękają połacie
Szyb w szkła ostre kliny
Wiedzcie że nie znacie
Dnia ani godziny
Wszystko pod kontrolą
Znane i zbadane
Zgodnie z ludzką wolą
Mane tekel fares
2013
Odległość kąt prędkość
Wyliczone w NASA
Z dokładnością wielką
Nie czas na sceptycyzm
Cuda czy zabobon
Widzi mierzy liczy
To szkiełko i oko
W niebo wzrok zwrócony
W punkt taki a taki
Gdy z nieznanej strony
Ręka pisze znaki
Pękają połacie
Szyb w szkła ostre kliny
Wiedzcie że nie znacie
Dnia ani godziny
Wszystko pod kontrolą
Znane i zbadane
Zgodnie z ludzką wolą
Mane tekel fares
2013
piątek, 15 lutego 2013
Epitafium dla miliardera
Umarł miliarder - ogromna szkoda
Nieśmiertelności nie zdołał kupić
Chociaż przez całe życie handlował -
Z prochu powstałeś - w proch się obrócisz
2013
Nieśmiertelności nie zdołał kupić
Chociaż przez całe życie handlował -
Z prochu powstałeś - w proch się obrócisz
2013
czwartek, 14 lutego 2013
Chwała olimpizmowi
Zapomnij dawnych Greków amforę
Z której poznałeś pierwsze igrzyska
Z wykonującym rzut dyskobolem
Z zapaśnikami w walki uściskach
Dziś tłuste dupy zza wielkiej wody -
Dla których Nike to butów marka
Olimp aparat znaczy cyfrowy -
Sport zabijają w kupieckich targach
Im przynieść krocie musi impreza
Zwabić klienta ma przed ekrany
By przy okazji towar ich zeżarł
Dając koncernom zysk pożądany
Ci którzy dyski z UFO kojarzą
Zapasy - z durnym dla głupców cyrkiem
Na ich produktów żarcie cię skażą
Byś był debilem z opasłym tyłkiem
Komercja zgniotła piękna ideał
Przejadł zapaśnik się z dyskobolem
Pierwszy już może z maty się zbierać
Drugiemu zmieni dysk się na colę
2013
Z której poznałeś pierwsze igrzyska
Z wykonującym rzut dyskobolem
Z zapaśnikami w walki uściskach
Dziś tłuste dupy zza wielkiej wody -
Dla których Nike to butów marka
Olimp aparat znaczy cyfrowy -
Sport zabijają w kupieckich targach
Im przynieść krocie musi impreza
Zwabić klienta ma przed ekrany
By przy okazji towar ich zeżarł
Dając koncernom zysk pożądany
Ci którzy dyski z UFO kojarzą
Zapasy - z durnym dla głupców cyrkiem
Na ich produktów żarcie cię skażą
Byś był debilem z opasłym tyłkiem
Komercja zgniotła piękna ideał
Przejadł zapaśnik się z dyskobolem
Pierwszy już może z maty się zbierać
Drugiemu zmieni dysk się na colę
2013
środa, 13 lutego 2013
W truskawkowym smaku
Wśród truskawek krzaków z nosami przy ziemi
Rwaliśmy owoce nabrzmiałe szkarłatem
Perły z czoła niosły naturze zapłatę
Gdy żar nam słoneczny krew rozgrzaną pienił
Pająk siecią objął spleśniałą jagodę
Której ręka ludzka w porę nie zebrała
W innej ślimak mieścił śliską miękkość ciała
Przedkładając także przejrzałe nad młode
Gdy głowę schyliłem by zajrzeć pod liście
Skronią skórę twoją musnąłem bezwiednie
I pożar rozniecił impuls jeden ledwie
Ciężar nasz w sok zmienił truskawkowe kiście
I stały się krzewy pieszczoty świadkami
Posłaniem zielonym w rubinowe cętki
Gdzie wino rozkoszy spijał język prędki
A świat wielki przestał istnieć poza nami
Dopiero mnie chmura siwa starej pleśni
Z amoku dzikiego na powrót wyrwała
Pojąłem że język zimną wilgoć pieści
Truskawkowych wzniesień umarłego ciała
2013
inspiracja: Bolesław Leśmian
Rwaliśmy owoce nabrzmiałe szkarłatem
Perły z czoła niosły naturze zapłatę
Gdy żar nam słoneczny krew rozgrzaną pienił
Pająk siecią objął spleśniałą jagodę
Której ręka ludzka w porę nie zebrała
W innej ślimak mieścił śliską miękkość ciała
Przedkładając także przejrzałe nad młode
Gdy głowę schyliłem by zajrzeć pod liście
Skronią skórę twoją musnąłem bezwiednie
I pożar rozniecił impuls jeden ledwie
Ciężar nasz w sok zmienił truskawkowe kiście
I stały się krzewy pieszczoty świadkami
Posłaniem zielonym w rubinowe cętki
Gdzie wino rozkoszy spijał język prędki
A świat wielki przestał istnieć poza nami
Dopiero mnie chmura siwa starej pleśni
Z amoku dzikiego na powrót wyrwała
Pojąłem że język zimną wilgoć pieści
Truskawkowych wzniesień umarłego ciała
2013
inspiracja: Bolesław Leśmian
wtorek, 12 lutego 2013
Znak
Właśnie jubileusz zbliżał się wspaniały
Dnia gdy bazylikę wiernym wyświęcono
Gdy korony z miedzi z piety pospadały -
Maryi korona z Jezusa koroną
Korony te wprawdzie nie były tam zawsze
Lecz mnisi z klasztoru co strzegli kościoła
Ozdobili świętym głowy miedzi blaskiem
By przed majestatem korniej chylić czoła
Mnich który mocował insygnia figurkom
Przysiągł że rzetelnie wykonał robotę
Przeor zaś wyjaśnił parafianom krótko -
Bóg chce by miedziane zastąpiono złotem
Zaraz też owieczki poruszone cudem
Zniosły biżuterię i obrączki ślubne
Aby mnisi topiąc je w korony grube
Opłacili w niebie ich nałogi zgubne
I tak jubileusz przebiegnie jak trzeba
Papa w Rzymie wota poświęci swą ręką
Dzięki tobie boże za znak prosto z nieba
Oraz za przeora pobożność tak wielką
2013
Dnia gdy bazylikę wiernym wyświęcono
Gdy korony z miedzi z piety pospadały -
Maryi korona z Jezusa koroną
Korony te wprawdzie nie były tam zawsze
Lecz mnisi z klasztoru co strzegli kościoła
Ozdobili świętym głowy miedzi blaskiem
By przed majestatem korniej chylić czoła
Mnich który mocował insygnia figurkom
Przysiągł że rzetelnie wykonał robotę
Przeor zaś wyjaśnił parafianom krótko -
Bóg chce by miedziane zastąpiono złotem
Zaraz też owieczki poruszone cudem
Zniosły biżuterię i obrączki ślubne
Aby mnisi topiąc je w korony grube
Opłacili w niebie ich nałogi zgubne
I tak jubileusz przebiegnie jak trzeba
Papa w Rzymie wota poświęci swą ręką
Dzięki tobie boże za znak prosto z nieba
Oraz za przeora pobożność tak wielką
2013
poniedziałek, 11 lutego 2013
Społeczeństwo
Jest to dla mnie tajemnicą
Skąd się bierze nasza chciwość
By mieć więcej niż potrzeba
A tak wolnym być się nie da
Społeczeństwo oszalałe
Nie wspomnicie o mnie z żalem
Kiedy chcesz mieć niż masz więcej
Niż myślisz że trzeba
I gdy myślisz niż chcesz więcej
Myśl jak krew wylewa
Trzeba dla mych myśli
Znaleźć Większe Miejsce
Bo gdy więcej masz niż myślisz
Większa ci potrzebna przestrzeń
Społeczeństwo oszalałe
Nie wspomnicie o mnie z żalem
Tak szalone i tak szczwane
Nie zabraknie mnie wam wcale
Są też tacy co mniej więcej
Że mniej to jest więcej myślą
Lecz jeśli tak to w efekcie
Po co starać się na przyszłość?
Gdy im więcej się zdobędzie
Posiadało mniej się będzie
Jakbyś ruszał z końca drogi
A nie możesz tego zrobić
Społeczeństwo oszalałe
Nie wspomnicie o mnie z żalem
Tak szalone i tak szczwane
Nie zabraknie mnie wam wcale
Miejcie dla mnie zmiłowanie
Uszanujcie moje zdanie
Tak szalone i tak szczwane
Nie zabraknie mnie wam wcale
2013
swobodne tłumaczenie z: Eddie Vedder
Skąd się bierze nasza chciwość
By mieć więcej niż potrzeba
A tak wolnym być się nie da
Społeczeństwo oszalałe
Nie wspomnicie o mnie z żalem
Kiedy chcesz mieć niż masz więcej
Niż myślisz że trzeba
I gdy myślisz niż chcesz więcej
Myśl jak krew wylewa
Trzeba dla mych myśli
Znaleźć Większe Miejsce
Bo gdy więcej masz niż myślisz
Większa ci potrzebna przestrzeń
Społeczeństwo oszalałe
Nie wspomnicie o mnie z żalem
Tak szalone i tak szczwane
Nie zabraknie mnie wam wcale
Są też tacy co mniej więcej
Że mniej to jest więcej myślą
Lecz jeśli tak to w efekcie
Po co starać się na przyszłość?
Gdy im więcej się zdobędzie
Posiadało mniej się będzie
Jakbyś ruszał z końca drogi
A nie możesz tego zrobić
Społeczeństwo oszalałe
Nie wspomnicie o mnie z żalem
Tak szalone i tak szczwane
Nie zabraknie mnie wam wcale
Miejcie dla mnie zmiłowanie
Uszanujcie moje zdanie
Tak szalone i tak szczwane
Nie zabraknie mnie wam wcale
2013
swobodne tłumaczenie z: Eddie Vedder
niedziela, 10 lutego 2013
Na kolejny weekend ♫
Ja uwielbiam kląć
Ona też klnie
Gdy patrzy na mnie
Bo dobrze to wie
Że mogę skląć
Gdy z nerwów wprost
W szał wpadnę
Z moją dziewczyną razem często głośno klnę
I nie ukrywam - sprawia to przyjemność
Ona też klnie
Gdy patrzy na mnie
Bo dobrze to wie
Że mogę skląć
Gdy z nerwów wprost
W szał wpadnę
Z moją dziewczyną razem często głośno klnę
I nie ukrywam - sprawia to przyjemność
Tak jak to cham - tylko trochę wnerwię się
I nie żałuje ona gdy klnie ze mną
Grzeczne słowa upodleniem dla mnie są
Klnąc życie czuję - smakuje jak wino
I każdą chwilę pragnę sprofanować bo
Jest tego warta - życie mnie zmieniło
Bo ja strasznie klnę, bo strasznie klnę, bo...
Ja uwielbiam kląć
Ona też klnie
Gdy patrzy na mnie
Bo dobrze to wie
Że mogę skląć
Gdy z nerwów wprost
W szał wpadnę
2013
♫ parafraza: weekend
I nie żałuje ona gdy klnie ze mną
Grzeczne słowa upodleniem dla mnie są
Klnąc życie czuję - smakuje jak wino
I każdą chwilę pragnę sprofanować bo
Jest tego warta - życie mnie zmieniło
Bo ja strasznie klnę, bo strasznie klnę, bo...
Ja uwielbiam kląć
Ona też klnie
Gdy patrzy na mnie
Bo dobrze to wie
Że mogę skląć
Gdy z nerwów wprost
W szał wpadnę
2013
♫ parafraza: weekend
sobota, 9 lutego 2013
Świńska demokracja
Świnie ras kilku w chlewie zebrane
Postanowiły plan w życie wcielić
Że gdy dla wszystkich koryto małe
Rasy wybiorą przedstawicieli
Miał przedstawiciel dla swojej rasy
Zadbać by dobre dostała żarcie
W zamian co lepsze zżerał frykasy
Z pełnym od swoich druhów poparciem
Lecz gdy za dużo locha łyknęła
Własna ją rasa chciała odwołać
Wybrać nowego przedstawiciela -
Świnię pokraczną i brzydką zgoła
Nie chciały inne tej za partnera -
Zapominając w protestach o tym
Że każda rasa sama wybiera -
Chwaliły chciwej lochy przymioty
Gospodarz chować mógł owoc zgniły
Lecz w chlewie świnie są sobie władzą -
Choć na jej wybór ryjem kręciły
Teraz odwołać lochy nie dadzą
Ta - chcąc odkupić pazerność swoją -
Sama z koryta ryj wyjąć miała
Lecz widząc inne że za nią stoją
O rezygnacji wnet zapomniała
A szef jej rasy choć oskarżany
Że gra świniami jak alfa-samiec
Stał przy swych racjach nieubłagany
Klnąc się że opór kołtuństwa złamie
Jednak gdy przyszło do głosowania
Przegrał potyczkę szef z własną rasą
Która się bała lochę wyganiać
Miejsce przy żłobie tym samym tracąc
Tak demokracja w chlewie rządziła
Wśród intryganctwa i mataczenia
Gdzie prócz chciwości największa siła
To hipokryzja i uprzedzenia
2013
Postanowiły plan w życie wcielić
Że gdy dla wszystkich koryto małe
Rasy wybiorą przedstawicieli
Miał przedstawiciel dla swojej rasy
Zadbać by dobre dostała żarcie
W zamian co lepsze zżerał frykasy
Z pełnym od swoich druhów poparciem
Lecz gdy za dużo locha łyknęła
Własna ją rasa chciała odwołać
Wybrać nowego przedstawiciela -
Świnię pokraczną i brzydką zgoła
Nie chciały inne tej za partnera -
Zapominając w protestach o tym
Że każda rasa sama wybiera -
Chwaliły chciwej lochy przymioty
Gospodarz chować mógł owoc zgniły
Lecz w chlewie świnie są sobie władzą -
Choć na jej wybór ryjem kręciły
Teraz odwołać lochy nie dadzą
Ta - chcąc odkupić pazerność swoją -
Sama z koryta ryj wyjąć miała
Lecz widząc inne że za nią stoją
O rezygnacji wnet zapomniała
A szef jej rasy choć oskarżany
Że gra świniami jak alfa-samiec
Stał przy swych racjach nieubłagany
Klnąc się że opór kołtuństwa złamie
Jednak gdy przyszło do głosowania
Przegrał potyczkę szef z własną rasą
Która się bała lochę wyganiać
Miejsce przy żłobie tym samym tracąc
Tak demokracja w chlewie rządziła
Wśród intryganctwa i mataczenia
Gdzie prócz chciwości największa siła
To hipokryzja i uprzedzenia
2013
piątek, 8 lutego 2013
Burza nad rzeką
Nad brzegiem rzeki pokrytej rzęsą
Trzciny na wichrze w zgrzytach się trzęsą
Kurz barwę wrzosu jak zbrodniarz morzy
Porządek rzeczy burzy się w zorzy
Morza burzanów marzą o drzemce
Wierzba w perz wrzyna korzeni ręce
Trzmiel zadurzony skrzydłami wierzga
Z pyłku i miodu warzy się pierzga
Wtem grzmot jak ostrze przerzyna przestrzeń
Burza rozgrzane jątrzy powietrze
Chmurzy się niebo i deszcz jak zwierzę
Rzuca ze wzgórz się w dolin talerze
Sieką rzędami krople niezgorzej
A ziemi rzeźba pęka jak orzech
Kucharz co ziemią rządzi sos warzy
Z pieprzu rzadkiego i gorzkich jarzyn
Deszcz - wprzód rzęsisty - korzy się w wierze
Rzęzi nim w rzece wody swe zbierze
Wpierw rześki rzeźwy tarzał się gniewnie
Teraz jak pacierz rzępoli rzewnie
U stóp ołtarza macierzy ziemi
Rzekłbyś - po rzezi zmierzch czas odmienił
Brzóz i jarzębin korzysta rzesza
Strumienia rzemień suszę rozgrzesza
A rzeka krętym płynie kołnierzem
Piskorz z węgorzem wznoszą pęcherze
Przy rzece wierzchem rzęsą pokrytej
Trzciny po burzy chrzęszczą ze zgrzytem
2013
Trzciny na wichrze w zgrzytach się trzęsą
Kurz barwę wrzosu jak zbrodniarz morzy
Porządek rzeczy burzy się w zorzy
Morza burzanów marzą o drzemce
Wierzba w perz wrzyna korzeni ręce
Trzmiel zadurzony skrzydłami wierzga
Z pyłku i miodu warzy się pierzga
Wtem grzmot jak ostrze przerzyna przestrzeń
Burza rozgrzane jątrzy powietrze
Chmurzy się niebo i deszcz jak zwierzę
Rzuca ze wzgórz się w dolin talerze
Sieką rzędami krople niezgorzej
A ziemi rzeźba pęka jak orzech
Kucharz co ziemią rządzi sos warzy
Z pieprzu rzadkiego i gorzkich jarzyn
Deszcz - wprzód rzęsisty - korzy się w wierze
Rzęzi nim w rzece wody swe zbierze
Wpierw rześki rzeźwy tarzał się gniewnie
Teraz jak pacierz rzępoli rzewnie
U stóp ołtarza macierzy ziemi
Rzekłbyś - po rzezi zmierzch czas odmienił
Brzóz i jarzębin korzysta rzesza
Strumienia rzemień suszę rozgrzesza
A rzeka krętym płynie kołnierzem
Piskorz z węgorzem wznoszą pęcherze
Przy rzece wierzchem rzęsą pokrytej
Trzciny po burzy chrzęszczą ze zgrzytem
2013
czwartek, 7 lutego 2013
Odrobina luksusu
Leżę w ciemności cichej i ciepłej
Śpi połowica trzpiotki i młody
Rozkosz w słuchawkach nerwy telepie
Niezasłużone dla mnie nagrody
Łosoś na zimno w cieście francuskim
I łyk swojskiego wina z owoców
Spokój przychodzi w noc tę nieludzki
Raj potępieniec na moment poczuł
Oto się staję niebieskim ptakiem
Zda mi się nawet że nieba sięgnę
Warto być żywym przez chwile takie
Te ponoć tylko są w życiu piękne
2013
Śpi połowica trzpiotki i młody
Rozkosz w słuchawkach nerwy telepie
Niezasłużone dla mnie nagrody
Łosoś na zimno w cieście francuskim
I łyk swojskiego wina z owoców
Spokój przychodzi w noc tę nieludzki
Raj potępieniec na moment poczuł
Oto się staję niebieskim ptakiem
Zda mi się nawet że nieba sięgnę
Warto być żywym przez chwile takie
Te ponoć tylko są w życiu piękne
2013
środa, 6 lutego 2013
Nie jestem poetą
Poeta pisze czarno na białym
Gdy coś go wzruszy i ma natchnienie
Poeta rzeźbi dłutem wspaniałym
Lekko z polotem i rozrzewnieniem
Muska obchodzi wznosi uświęca
Kluczy maskuje okrywa czarem
Jego poezja jak cześć dziewczęca
Szkło tym piękniejsze im mniej jest trwałe
Ja piszę bólem krwią oraz gniewem
Piszę bo to jest moja morfina
Bruzdy wyrzynam paznokciem w drzewie
Z kunsztem i taktem chamskiego syna
Ryję rozgniatam hańbię opluwam
Prosto po chłopsku brudno i z mostu
Wiersze ohydne jak stara kurwa
A ja alfonsem jestem po prostu
2013
Gdy coś go wzruszy i ma natchnienie
Poeta rzeźbi dłutem wspaniałym
Lekko z polotem i rozrzewnieniem
Muska obchodzi wznosi uświęca
Kluczy maskuje okrywa czarem
Jego poezja jak cześć dziewczęca
Szkło tym piękniejsze im mniej jest trwałe
Ja piszę bólem krwią oraz gniewem
Piszę bo to jest moja morfina
Bruzdy wyrzynam paznokciem w drzewie
Z kunsztem i taktem chamskiego syna
Ryję rozgniatam hańbię opluwam
Prosto po chłopsku brudno i z mostu
Wiersze ohydne jak stara kurwa
A ja alfonsem jestem po prostu
2013
wtorek, 5 lutego 2013
NOTES 36 - Mgła
Pełznie coś w ciszy gęste i chłodne
By mu nie uciec oczy zasłania
Dusi tak samo dziecko i drania
Usta do ziemi cisnąc wilgotnej
Światło przygasza kradnąc kontury
Przez rozpylenie w miliardy cząstek
Wszystko co znane staje się obce
Gubią się w biegu oślepłe szczury
Błądzę w oparach bladych śmiertelnie
Oczy szukają kształtów prawdziwych
Nim śmierć uściskiem wszystko obejmie
Ludzie i duchy jak w lustrze krzywym
To idą do mnie to precz ode mnie
Czy martwy jestem czy jeszcze żywy?
2013
By mu nie uciec oczy zasłania
Dusi tak samo dziecko i drania
Usta do ziemi cisnąc wilgotnej
Światło przygasza kradnąc kontury
Przez rozpylenie w miliardy cząstek
Wszystko co znane staje się obce
Gubią się w biegu oślepłe szczury
Błądzę w oparach bladych śmiertelnie
Oczy szukają kształtów prawdziwych
Nim śmierć uściskiem wszystko obejmie
Ludzie i duchy jak w lustrze krzywym
To idą do mnie to precz ode mnie
Czy martwy jestem czy jeszcze żywy?
2013
poniedziałek, 4 lutego 2013
Szopka jest najważniejsza
Dziś parada przebierańców
I dla ludu są igrzyska
Wystawiane przez wybrańców
Z malowanym fałszem w pyskach
Naśmiewają się z małostek
I z dystansem są do siebie
O tym jakże to żałosne
Widowisko nikt z nich nie wie
To co dzisiaj jest z uśmiechem
Co z rezerwą i na żarty
Jutro smutnym wróci echem
Los maluczkim niosąc czarny
Ci co klepią się po plecach
Wnet do gardeł skoczą sobie
W pył rozwieje się ta heca
Gdy się zaczną żreć przy żłobie
Wtedy będzie już na serio
To co teraz tak zabawne -
Próżność chamstwo i pazerność
Hipokryzja draństwo jawne
Wróci tępa kołtuneria
I głupota i sprzedajność -
Lud przy szopce się rozerwał
Codzienności cuchnie łajno
A bezmyślna durna klaka
Której szoł ten gęby szczerzył
Jak im każą będzie skakać
Bo elitom święcie wierzy
Rok przeminie i wybrańcy
Utuczeni z mediów szumem
Wrócą śmiać się w strojach krasnych
I ocieplać wizerunek
Nie pojmują tego wieprze
Że z obłudy rżą tak własnej
Może byłoby to śmieszne
Gdy nie byłoby tak straszne
2013
I dla ludu są igrzyska
Wystawiane przez wybrańców
Z malowanym fałszem w pyskach
Naśmiewają się z małostek
I z dystansem są do siebie
O tym jakże to żałosne
Widowisko nikt z nich nie wie
To co dzisiaj jest z uśmiechem
Co z rezerwą i na żarty
Jutro smutnym wróci echem
Los maluczkim niosąc czarny
Ci co klepią się po plecach
Wnet do gardeł skoczą sobie
W pył rozwieje się ta heca
Gdy się zaczną żreć przy żłobie
Wtedy będzie już na serio
To co teraz tak zabawne -
Próżność chamstwo i pazerność
Hipokryzja draństwo jawne
Wróci tępa kołtuneria
I głupota i sprzedajność -
Lud przy szopce się rozerwał
Codzienności cuchnie łajno
A bezmyślna durna klaka
Której szoł ten gęby szczerzył
Jak im każą będzie skakać
Bo elitom święcie wierzy
Rok przeminie i wybrańcy
Utuczeni z mediów szumem
Wrócą śmiać się w strojach krasnych
I ocieplać wizerunek
Nie pojmują tego wieprze
Że z obłudy rżą tak własnej
Może byłoby to śmieszne
Gdy nie byłoby tak straszne
2013
niedziela, 3 lutego 2013
Światła
Boli gdy czuję
Boli gdy słyszę
Ból twarz w twarz z bólem
Boli ukrycie
Bolą dotknięcia
I budzić wciąż się
Boli pamiętać
Trzymać się ciągle
Ból bez wytchnienia
Życia pustego
Męka pragnienia
Trwania ciągłego
Zabijający
Ból zagubienia
Mózg mi wyłączcie
Na zawsze
Teraz
2013
swobodne tłumaczenie z: archive
Boli gdy słyszę
Ból twarz w twarz z bólem
Boli ukrycie
Bolą dotknięcia
I budzić wciąż się
Boli pamiętać
Trzymać się ciągle
Ból bez wytchnienia
Życia pustego
Męka pragnienia
Trwania ciągłego
Zabijający
Ból zagubienia
Mózg mi wyłączcie
Na zawsze
Teraz
2013
swobodne tłumaczenie z: archive
sobota, 2 lutego 2013
Na drugi weekend ♫
Tak - rumień i świąd
Ona już trze
I patrzy na mnie
Bo dobrze to wie
Że to jej mocz
I wnet znów kropla spadnie
Mojej dziewczynie zdarza często moczyć się
I jest uryna sprawą nieprzyjemną
Jak ją wąchać tylko kot jej jeden wie
Gdy z niej paruje opar lilie więdną
W jej galotach już codziennie plamy są
Wonie jej czuję - tak smakuje wilgoć
I w każdej chwili pragnę poratować ją
Bez tego szparka kisi się niemiło
O, nie pragnę jej, nie pragnę jej, o...
Tak - rumień i świąd
Ona już trze
I patrzy na mnie
Bo dobrze to wie
Że to jej mocz
I wnet znów kropla spadnie
2013
♫ parafraza: weekend
Ona już trze
I patrzy na mnie
Bo dobrze to wie
Że to jej mocz
I wnet znów kropla spadnie
Mojej dziewczynie zdarza często moczyć się
I jest uryna sprawą nieprzyjemną
Jak ją wąchać tylko kot jej jeden wie
Gdy z niej paruje opar lilie więdną
W jej galotach już codziennie plamy są
Wonie jej czuję - tak smakuje wilgoć
I w każdej chwili pragnę poratować ją
Bez tego szparka kisi się niemiło
O, nie pragnę jej, nie pragnę jej, o...
Tak - rumień i świąd
Ona już trze
I patrzy na mnie
Bo dobrze to wie
Że to jej mocz
I wnet znów kropla spadnie
2013
♫ parafraza: weekend
piątek, 1 lutego 2013
Ku pokrzepieniu
Nie dane ci było
Umrzeć a pragnąłeś
Nie zabiła miłość
Starczyła by boleć
I żyć musisz teraz
Chociaż jak żyć nie wiesz
Aby plon móc zbierać
Śmierć potrzebna w glebie
Jednak zbędny kamień
Wesprzeć może węgieł
A co podeptane
Wzrosnąć w rzeczy wielkie
I tak ten odrzucony
Przez ludzi kaleka
Godzien jest - nie oni -
Miana nadczłowieka
Im bardziej szczęśliwy
Tym cięższe odejście
A kto chce być żywy
Wkrótce martwym będzie
Ty zaś co ze wstrętem
Patrzysz w przyszłość czarną
Zyskasz życie piękne
I miłość umarłą
2013
Umrzeć a pragnąłeś
Nie zabiła miłość
Starczyła by boleć
I żyć musisz teraz
Chociaż jak żyć nie wiesz
Aby plon móc zbierać
Śmierć potrzebna w glebie
Jednak zbędny kamień
Wesprzeć może węgieł
A co podeptane
Wzrosnąć w rzeczy wielkie
I tak ten odrzucony
Przez ludzi kaleka
Godzien jest - nie oni -
Miana nadczłowieka
Im bardziej szczęśliwy
Tym cięższe odejście
A kto chce być żywy
Wkrótce martwym będzie
Ty zaś co ze wstrętem
Patrzysz w przyszłość czarną
Zyskasz życie piękne
I miłość umarłą
2013
środa, 30 stycznia 2013
Otwórzcie oczy
Jakże patrzeć mam i milczeć?
Jakże słuchać mam w spokoju?
Głosu w sobie nie uciszę
On nie daje mi wyboru
Ten ze stali kto nie czuje
Bez emocji głaz jest zimny
Otoczony cmentarz murem
Trup cuchnący sokiem gnilnym
Chociaż chciałbym być ponadto
Patrzeć z boku chłodnym okiem
Serce we mnie by zamarło
Sobie stałbym sam się wrogiem
Skutek łączy się z przyczyną
Rozum z sercem idą zgodnie
Z krwią do mózgu wnioski płyną
Zamieniając mnie w pochodnię
Muszę krzyczeć muszę płonąć
Ogniem z wnętrza parzyć wokół
Stać się wzrokiem dla milionów
Pozbawionych zmysłu wzroku
Dłonie w pięści się ściskają
Rwie przekleństwo się na usta
Świat podpalić by się chciało
Po jałowych deptać mózgach
Ślepcem głupcom zda się prorok
Na pustyni cisza głucha
Zanim jemu głos odbiorą
Musi odejść - nikt nie słucha
2013
Jakże słuchać mam w spokoju?
Głosu w sobie nie uciszę
On nie daje mi wyboru
Ten ze stali kto nie czuje
Bez emocji głaz jest zimny
Otoczony cmentarz murem
Trup cuchnący sokiem gnilnym
Chociaż chciałbym być ponadto
Patrzeć z boku chłodnym okiem
Serce we mnie by zamarło
Sobie stałbym sam się wrogiem
Skutek łączy się z przyczyną
Rozum z sercem idą zgodnie
Z krwią do mózgu wnioski płyną
Zamieniając mnie w pochodnię
Muszę krzyczeć muszę płonąć
Ogniem z wnętrza parzyć wokół
Stać się wzrokiem dla milionów
Pozbawionych zmysłu wzroku
Dłonie w pięści się ściskają
Rwie przekleństwo się na usta
Świat podpalić by się chciało
Po jałowych deptać mózgach
Ślepcem głupcom zda się prorok
Na pustyni cisza głucha
Zanim jemu głos odbiorą
Musi odejść - nikt nie słucha
2013
wtorek, 29 stycznia 2013
Znów
Na części mnie rozdzierasz
Druzgoczesz moje wnętrza
Wznosiłaś jak nadzieja
By teraz mnie pognębiać
Lecz gdybym cię opuścił
Czy mógłbym śmiać się znowu?
Gdy miłość bym porzucił
Czy śmiać się miałbym powód?
Ty znowu mnie zabijasz
Czy wciąż w twej głowie jestem?
Promykiem dla mnie byłaś
By zabrać mi powietrze
Lecz gdybym cię opuścił
Czy mógłbym śmiać się znowu?
Gdy miłość bym porzucił
Czy śmiać się miałbym powód?
I tracę ciebie znowu
Zwijając się do wnętrza
Wznosiłem cię do lotu
By teraz w ziemię wdeptać
Gdy mi odbierasz miłość
Na części mnie rozdzierasz
A poprzez swoją bliskość
Rozgniatasz moje trzewia
Bo bez twojej miłości
Pogrążam się w szaleństwie
I smutek we mnie gości
By zostać ze mną wiecznie
Na części mnie rozdzierasz
Druzgoczesz moje wnętrza
Gdy miłość mi odbierasz
(Wznosiłaś jak nadzieja)
Druzgoczesz moje wnętrza
(By teraz mnie pognębiać)
W poczuciu twej bliskości
Pogrążam się w szaleństwie
I smutek we mnie gości
By zostać ze mną wiecznie
Na części mnie rozdziera
Lecz jak - już nie wiem tego
W kawałkach jestem teraz
I nie wiem też dlaczego
Gdy miłość mi odbierasz...
2013
swobodne tłumaczenie z: archive
Druzgoczesz moje wnętrza
Wznosiłaś jak nadzieja
By teraz mnie pognębiać
Lecz gdybym cię opuścił
Czy mógłbym śmiać się znowu?
Gdy miłość bym porzucił
Czy śmiać się miałbym powód?
Ty znowu mnie zabijasz
Czy wciąż w twej głowie jestem?
Promykiem dla mnie byłaś
By zabrać mi powietrze
Lecz gdybym cię opuścił
Czy mógłbym śmiać się znowu?
Gdy miłość bym porzucił
Czy śmiać się miałbym powód?
I tracę ciebie znowu
Zwijając się do wnętrza
Wznosiłem cię do lotu
By teraz w ziemię wdeptać
Gdy mi odbierasz miłość
Na części mnie rozdzierasz
A poprzez swoją bliskość
Rozgniatasz moje trzewia
Bo bez twojej miłości
Pogrążam się w szaleństwie
I smutek we mnie gości
By zostać ze mną wiecznie
Na części mnie rozdzierasz
Druzgoczesz moje wnętrza
Gdy miłość mi odbierasz
(Wznosiłaś jak nadzieja)
Druzgoczesz moje wnętrza
(By teraz mnie pognębiać)
W poczuciu twej bliskości
Pogrążam się w szaleństwie
I smutek we mnie gości
By zostać ze mną wiecznie
Na części mnie rozdziera
Lecz jak - już nie wiem tego
W kawałkach jestem teraz
I nie wiem też dlaczego
Gdy miłość mi odbierasz...
2013
swobodne tłumaczenie z: archive
poniedziałek, 28 stycznia 2013
Kompania
Przepijam do ciebie
Wierny przyjacielu
Którą noc już nie wiem
Wypij i nic nie mów
Bez słów mnie rozumiesz
Więc po co tu słowa
Wystarczy by trunek
Z bólu wyratował
Tylko tyś mi został
Który nie odmawiasz
A cisza śródnocna
Oczy nam zakrwawia
Znasz wszystkie porażki
I czujesz podobnie
Z tobą świat mniej straszny
Gdy przepijasz do mnie
Nie wstydź więc się druha
Wzgardę kryjąc w oku
Kiedy w lustrze szukam
Przyjaznego wzroku
2013
Wierny przyjacielu
Którą noc już nie wiem
Wypij i nic nie mów
Bez słów mnie rozumiesz
Więc po co tu słowa
Wystarczy by trunek
Z bólu wyratował
Tylko tyś mi został
Który nie odmawiasz
A cisza śródnocna
Oczy nam zakrwawia
Znasz wszystkie porażki
I czujesz podobnie
Z tobą świat mniej straszny
Gdy przepijasz do mnie
Nie wstydź więc się druha
Wzgardę kryjąc w oku
Kiedy w lustrze szukam
Przyjaznego wzroku
2013
sobota, 26 stycznia 2013
Na weekend ♫
Ja uwielbiam to
Ona znów chce
Gdy patrzy na mnie
Bo dobrze to wie
Że porwę ją
I w seksu otchłań wpadnie
Moja dziewczyna parzy często w nocy się
I nie ukrywam - sprawia to przyjemność
Ja ją kochać tyle mogę - permen jem
I nie żartuję - kochałbym się wieczność
Jest szalona - znów kolejne harce są
Po czym się czuję jakby już mniej miło
Na taką chwilę viagrę kochaś chowa bo
Jest tego warta - nic się nie zmieniło
Bo ja viagrę jem, bo viagrę jem, bo...
Ja uwielbiam to
Ona znów chce
Gdy patrzy na mnie
Bo dobrze to wie
Że porwę ją
I w seksu otchłań wpadnie
2013
♫ parafraza: weekend
Ona znów chce
Gdy patrzy na mnie
Bo dobrze to wie
Że porwę ją
I w seksu otchłań wpadnie
Moja dziewczyna parzy często w nocy się
I nie ukrywam - sprawia to przyjemność
Ja ją kochać tyle mogę - permen jem
I nie żartuję - kochałbym się wieczność
Jest szalona - znów kolejne harce są
Po czym się czuję jakby już mniej miło
Na taką chwilę viagrę kochaś chowa bo
Jest tego warta - nic się nie zmieniło
Bo ja viagrę jem, bo viagrę jem, bo...
Ja uwielbiam to
Ona znów chce
Gdy patrzy na mnie
Bo dobrze to wie
Że porwę ją
I w seksu otchłań wpadnie
2013
♫ parafraza: weekend
piątek, 25 stycznia 2013
Kolejne urodziny
Mija tydzień drugi
I chociaż pamiętam
Czas mi drogi gubi
Wciąż w życia odmętach
Nie trafiam do ciebie
A bywam tak blisko
Kiedy przyjdę - nie wiem
Lecz ty zniesiesz wszystko
Zanurzony w życie
Zatopiony w ludziach
I ten zimny styczeń
Mrożący uczucia
Wyrwać się nie mogę
Z wartkiego krwiobiegu
W twoją skręcić drogę
W brudnym miejskim śniegu
A ty czekasz wiernie
Pośród mrocznych godzin
Czas tak wolno biegnie
On wciąż nie przychodzi
Przeszły urodziny
Kolejne beze mnie
Sama pośród zimy
Czekałaś daremnie
Lecz ja wkrótce przyjdę
Stanę ponad grobem
I rozłąki krzywdę
Wynagrodzę tobie
2013
I chociaż pamiętam
Czas mi drogi gubi
Wciąż w życia odmętach
Nie trafiam do ciebie
A bywam tak blisko
Kiedy przyjdę - nie wiem
Lecz ty zniesiesz wszystko
Zanurzony w życie
Zatopiony w ludziach
I ten zimny styczeń
Mrożący uczucia
Wyrwać się nie mogę
Z wartkiego krwiobiegu
W twoją skręcić drogę
W brudnym miejskim śniegu
A ty czekasz wiernie
Pośród mrocznych godzin
Czas tak wolno biegnie
On wciąż nie przychodzi
Przeszły urodziny
Kolejne beze mnie
Sama pośród zimy
Czekałaś daremnie
Lecz ja wkrótce przyjdę
Stanę ponad grobem
I rozłąki krzywdę
Wynagrodzę tobie
2013
środa, 23 stycznia 2013
Kołysanka
Zaśnij cicho słońce moje
Odwiedź światy sennych marzeń
Nawet się pomyśleć boję
Na co sam cię wkrótce skażę
Ten ideał niewinności
Ufną słodycz dobra wzorzec
W którym iskra boża gości
Ale ostać się nie może
Ten co sam zniszczeniu uległ
Zamiast uczyć się od ciebie
Zdeprawuje ciebie bólem
Gubiąc ziarno w martwej glebie
Zaśnij w swojej śniąc czystości
Nigdy nie waż się dorastać
Niech sen drogi ci uprości
Poprowadzi gwiazda jasna
Szczelnym otocz się pancerzem
By nasz przykład cię ominął
Ukryj w sobie wolne zwierzę
I nie pozwól jemu zginąć
Niech zło zadrży przed snem twoim
Umknie jemu krucha postać
Ten przed śmiercią się ostoi
Kto potrafi dzieckiem zostać
2013
Odwiedź światy sennych marzeń
Nawet się pomyśleć boję
Na co sam cię wkrótce skażę
Ten ideał niewinności
Ufną słodycz dobra wzorzec
W którym iskra boża gości
Ale ostać się nie może
Ten co sam zniszczeniu uległ
Zamiast uczyć się od ciebie
Zdeprawuje ciebie bólem
Gubiąc ziarno w martwej glebie
Zaśnij w swojej śniąc czystości
Nigdy nie waż się dorastać
Niech sen drogi ci uprości
Poprowadzi gwiazda jasna
Szczelnym otocz się pancerzem
By nasz przykład cię ominął
Ukryj w sobie wolne zwierzę
I nie pozwól jemu zginąć
Niech zło zadrży przed snem twoim
Umknie jemu krucha postać
Ten przed śmiercią się ostoi
Kto potrafi dzieckiem zostać
2013
poniedziałek, 21 stycznia 2013
Samotny dzień
Dzień tak samotny
Zstąpił dziś na mnie
Że być już podły
Nie może bardziej
Dni takie winny
Być zakazane
Bo koniec nigdy
Ich nie nastaje
I nie wiem tego
Jak dzień zwyciężyć
Z życia całego
Najsamotniejszy
Dni tak samotne
Być nie powinny
Czuć się podobnie
Nie chcę już nigdy
Jeśli odejdziesz
Chcę z tobą odejść
Gdy śmierć cię weźmie
Żyć też nie mogę
Dłoń moją weźmiesz
I odejdziemy
W najsamotniejszej
Chwili na ziemi
Dzień tak samotny
Dziś mnie ogarnął
W tym tylko dobry
Że jest już za mną
2013
swobodne tłumaczenie z: System Of A Down
Zstąpił dziś na mnie
Że być już podły
Nie może bardziej
Dni takie winny
Być zakazane
Bo koniec nigdy
Ich nie nastaje
I nie wiem tego
Jak dzień zwyciężyć
Z życia całego
Najsamotniejszy
Dni tak samotne
Być nie powinny
Czuć się podobnie
Nie chcę już nigdy
Jeśli odejdziesz
Chcę z tobą odejść
Gdy śmierć cię weźmie
Żyć też nie mogę
Dłoń moją weźmiesz
I odejdziemy
W najsamotniejszej
Chwili na ziemi
Dzień tak samotny
Dziś mnie ogarnął
W tym tylko dobry
Że jest już za mną
2013
swobodne tłumaczenie z: System Of A Down
piątek, 18 stycznia 2013
Błędny jeździec
W wolnych myśli dziki przestwór
Na rydwanie wściekłych koni
Płaszczem zła okryty z wierzchu
Przed rozpaczą naprzód goni
Krwawe oczy mgłą zasnute
Przygryzione w bólu wargi
Wyczulony na obłudę
Woli atak zamiast skargi
Nie zatrzymasz go pochlebstwem
Nie przekupisz złudnym blaskiem
Dotkniętego tym kalectwem
Co rozrywa pęta ciasne
Chociaż zda się śmiesznie słaby
I pokryty szorstką łuską
Mocy kipią w nim pokłady
Serce krwawi krzywdą ludzką
2013
Na rydwanie wściekłych koni
Płaszczem zła okryty z wierzchu
Przed rozpaczą naprzód goni
Krwawe oczy mgłą zasnute
Przygryzione w bólu wargi
Wyczulony na obłudę
Woli atak zamiast skargi
Nie zatrzymasz go pochlebstwem
Nie przekupisz złudnym blaskiem
Dotkniętego tym kalectwem
Co rozrywa pęta ciasne
Chociaż zda się śmiesznie słaby
I pokryty szorstką łuską
Mocy kipią w nim pokłady
Serce krwawi krzywdą ludzką
2013
środa, 16 stycznia 2013
Hejter
Nie popłynę w bagnie waszym
Pełnym łajna smrodliwego
Wolę w dali gdzieś się zaszyć
Niż mieć z wami coś wspólnego
Nie uwierzę w wasze brednie
I na styl wasz się nie zgodzę
Zapomniany prędzej zdechnę
Bo mi z bydłem nie po drodze
Nazywajcie mnie hejterem
W którym kipi żółci głębia
Dla was każdy ten jest zerem
Który siebie nie uwielbia
Ja to gorąc albo zimno
Nigdy ciepła bylejakość
Patrzeć na was mi obrzydło
I stęchliznę wdychać waszą
Ja odczuwam od was mocniej
Ścigać ze mną się nie warto
U was niesmak - u mnie torsje
Wy z niechęcią - ja z pogardą
Gdzieś mam wasze ideały
A idoli za bałwanów
Mnie wystarczy mózg mój mały
By się różnić od baranów
Z podniesionym chodzę czołem
Kiedy wy wciąż na kolanach
Mówić prawdę w oczy wolę
Zamiast butów całowania
Nie możecie mnie poniżyć
Bo nad poziom wasz wyrastam
Wasze skarby dla mnie niczym
Bez wartości wasza łaska
Choć świat łupem wam się zdaje
Ja - odpadem na śmietniku
Widzę w was żałosną zgraję
Naśladowczych niewolników
2013
Pełnym łajna smrodliwego
Wolę w dali gdzieś się zaszyć
Niż mieć z wami coś wspólnego
Nie uwierzę w wasze brednie
I na styl wasz się nie zgodzę
Zapomniany prędzej zdechnę
Bo mi z bydłem nie po drodze
Nazywajcie mnie hejterem
W którym kipi żółci głębia
Dla was każdy ten jest zerem
Który siebie nie uwielbia
Ja to gorąc albo zimno
Nigdy ciepła bylejakość
Patrzeć na was mi obrzydło
I stęchliznę wdychać waszą
Ja odczuwam od was mocniej
Ścigać ze mną się nie warto
U was niesmak - u mnie torsje
Wy z niechęcią - ja z pogardą
Gdzieś mam wasze ideały
A idoli za bałwanów
Mnie wystarczy mózg mój mały
By się różnić od baranów
Z podniesionym chodzę czołem
Kiedy wy wciąż na kolanach
Mówić prawdę w oczy wolę
Zamiast butów całowania
Nie możecie mnie poniżyć
Bo nad poziom wasz wyrastam
Wasze skarby dla mnie niczym
Bez wartości wasza łaska
Choć świat łupem wam się zdaje
Ja - odpadem na śmietniku
Widzę w was żałosną zgraję
Naśladowczych niewolników
2013
piątek, 11 stycznia 2013
Wyrokowiec
Skrócili mi wyrok
Wyszedłem z więzienia
Wszystko się zmieniło
W ciągu pokolenia
Zewsząd mnie pytają
Wścibscy dziennikarze
Czym chciałbym się zająć
O czym teraz marzę
Jakie to uczucie
Być znów na wolności
Czy żyć się nauczę
Pośród normalności
Cóż - pamiętam jeszcze
Czas mojej młodości -
Wolni nie jesteście
Brak tu normalności
Marzyć nie ma o czym
Wszystko już stracone
Mój czas mnie przeskoczył
Idę w swoją stronę
Za zbrodnię przez lata
Siedziałem w więzieniach
Za zabicie świata
Dla was kary nie ma
2013
Wyszedłem z więzienia
Wszystko się zmieniło
W ciągu pokolenia
Zewsząd mnie pytają
Wścibscy dziennikarze
Czym chciałbym się zająć
O czym teraz marzę
Jakie to uczucie
Być znów na wolności
Czy żyć się nauczę
Pośród normalności
Cóż - pamiętam jeszcze
Czas mojej młodości -
Wolni nie jesteście
Brak tu normalności
Marzyć nie ma o czym
Wszystko już stracone
Mój czas mnie przeskoczył
Idę w swoją stronę
Za zbrodnię przez lata
Siedziałem w więzieniach
Za zabicie świata
Dla was kary nie ma
2013
poniedziałek, 7 stycznia 2013
Zbyt długo patrzyłem w słońce
Zbyt długo patrzyłem w słońce
Jasnością wzrok mam spalony
I oczom moim jest obce
To wszystko co widzą oni
Spuszczone noszę powieki
Bo światło razi mnie dzienne
Jedynie księżyc daleki
Odbija wspomnienie senne
Lecz warto było oślepnąć
By choć na chwilę być w niebie
Nieznane poznać im piękno
I stracić wszystko dla ciebie
2013
Jasnością wzrok mam spalony
I oczom moim jest obce
To wszystko co widzą oni
Spuszczone noszę powieki
Bo światło razi mnie dzienne
Jedynie księżyc daleki
Odbija wspomnienie senne
Lecz warto było oślepnąć
By choć na chwilę być w niebie
Nieznane poznać im piękno
I stracić wszystko dla ciebie
2013
Subskrybuj:
Posty (Atom)