"Lasciate ogni speranza, voi ch'entrate"

„Okręt mój płynie dalej – pod prąd,

Serce, choć popękane, bić chce,

Nie ma cię i nie było – jest noc,

Nie ma mnie i nie było – jest dzień”

parafraza: KAT

sobota, 31 grudnia 2016

Pani Twardowska v. 2.0

w knajpie nocna pijatyka
siwo we łbach dym na sali
w kiblu pan się z panią styka
kilku się po gębach wali

zbłądził jakiś tu psiawiara
już padł twarzą w kibli stronę
ciosów się uniknąć stara
chwaląc pana niskim skłonem

pan Twardowski z kuflem w dłoni
ściska się z dziewkami dwiema
głośny - no bo któż zabroni?
'hulaj dusza - piekła nie ma!'

wtem gość jakiś się odwrócił
i zakrzyknął: 'nie ma? jak to?
pora pamięć tym przywrócić
którzy przeczą diablim faktom'

twarz miał smagłą ciemne oko
czarne pukle jak zła owca
postać zgrabną i wysoką -
rzekłbyś: w typie południowca

'mój Twardowski - nie pamiętasz
jakżeś duszę nam zaprzedał?
ile lat to - spójrz w kalendarz -
odkąd cię przygięła bieda?

nasza pomoc skutki niesie -
obiecałeś przybyć do nas
a ta knajpa Piekło zwie się -
ciuciubabka zakończona'

zbladł Twardowski lecz ratunek
czasem z biedą ramię w ramię -
'spójrz w cyrograf - jest warunek -
moje spełnić masz zadanie

nim mnie weźmiesz jak swojego
wiedz że duszy nie dam tanio -
musisz spędzić mój kolego
noc do rana z moją panią'

diabeł skurczył się to słysząc
jak rażony nagłą troską
kazał sobie umów przysiąc
po czym stanął przed Twardowską

pani może już nie młoda
i przez męża zaniedbana
lecz do rzeczy jeszcze - zgoda
a w rzemiośle obeznana

gdy przystojny się młodzieniec
zjawił u niej niespodzianie
zdjęła z siebie w mig odzienie
czując szansę i wyzwanie

więc ze spodni w kroku drugim
wydobyła mu bretnala
co był dziewięć cali długi
na półtora gruby cala

panią w pasie aż wygięło
a dreszcz przebiegł nagie ciało
gdy dorodne piekła dzieło
wielkie usta jej zatkało

gęstniejące rosy krople
doświadczona pozna baba
by za moment już na oklep
do galopu wziąć araba

'mój ty kary mój spieniony!'
w urywanych słychać jękach
gdy on dusi dwa balony
co stężały w jego rękach

już Twardowska padła w szale
najgorętszej z życia godzin
kiedy bies dość nie ma wcale
i od tyłu ją zachodzi

rzecze w oczach z mgłą: 'sarenko -
odnalazłem gniazdko sucze
nim mój kur zapieje cienko
jeszcze tęgo poborsuczę'

chwycił biodra w ręce silne
przepołowił dyszlem prężnym
i ujeżdżał w szarży tylnej
póki salwą nie zwyciężył

gdy z letargu się ocknęli
rozpoczęli harce nowe
i tak wraz do ranka bieli
z tuzin razy na połowę

aż bies westchnął: 'o mój boże!'
bo sił nie miał unieść szabli
baba widząc że nie może
wyjęczała: 'niech mnie diabli'

ziemia się zatrzęsła nagle
diabła uniósł w górę anioł
a wprost z piekieł plemię diable
po Twardowską przyszło panią

nikt pokucie ujść nie może -
tak też jest z Twardowskiej starym -
w czyśćcu mu wyroki boże
każą wieczne cierpieć kary

2016
inspiracja / zapożyczenia: Adam Mickiewicz

piątek, 30 grudnia 2016

przynęta

obiecywałeś mu skarby świata
lecz on bogactwem wzgardził doczesnym
mogła go unieść sława skrzydlata
ale i do niej nie dość był spieszny
kupić go chciałeś wielką mądrością -
cóż kiedy zostać nie pragnął mędrcem
w końcu zabrałeś duszę miłością
i zostawiłeś z pękniętym sercem

ptaki odporne na zwykłe proso
dają się schwytać na karmę drogą
tych co nad ziemską próżność się wzniosą
gubią pokarmy właściwe bogom

2016

niedziela, 25 grudnia 2016

nieświąteczne pytania

gdzie dziś się urodzi?
i pod którą gwiazdą?
w grocie czy zagrodzie?
gdzie będzie zbyt ciasno?

na piasku pustyni
czy na gruzach wojny?
pomiędzy żywymi
czy wśród śmiercią wolnych?

kto będzie Herodem
któremu zagrozi?
gdzie znajdzie swobodę
by z życiem uchodzić?

kto matką dla niego?
kim będzie opiekun?
kto znajdzie świętego
coś w obcym człowieku?

kto znów się nie pozna
na drobnym stworzeniu?
kto uzna że można
trwać w zobojętnieniu?

kto powie: 'co stamtąd -
nie może być dobre'
by drzwi w sobie zamknąć
i z głowy mieć problem?

kto bliźnich ma w swoich
widząc w obcych winę?
kto być się nie boi
samarytaninem?

kto na łaskę licząc
modlitwy powtarza
a krzyży nie widząc
nie pozna cmentarza?

dla kogo to szczenię?
dla kogo aż człowiek?
kto z 'gloria!' w refrenie
'ukrzyżuj!' ma w głowie?

2016

czwartek, 22 grudnia 2016

wojna diabłów

                                                           myself am hell
                                                               John Milton
ten mówi: duma upór i siła
próżność ambicja walka łapczywość
ach jakże pewność siebie jest miła
z której obfite zbiera się żniwo!

tamten przynosi lęk i zwątpienie
kapitulację słabość niewiarę
szlachetnym zdobi to uniesieniem
w którym się sobie wymierza karę

jeden pobudkę trąbi do boju
drugi wywiesza chorągiew białą -
czy to być armią której się boją
czy obojętną na burze skałą?

czy być demonem gniewu i buntu
zębami swego bronić zażarcie
czy ponad małość unieść się gruntu
i w innym świecie znaleźć oparcie?

raz ten wygrywa raz górą tamten
to tego krzyki to szept tamtego
wzięli za bary się diabeł z diabłem
nie chcąc opuścić serca mojego

2016

sobota, 17 grudnia 2016

świąteczne życzenia prezesa

od wiernie ojczyźnie służenia
kultura prezesa osłabła
stąd złożył rodakom życzenia:
a idźcie wy wszyscy do diabła!

wszak diabeł sam wysłał go do nas
by z bogiem na ustach tu hasał
i wiele podłości dokonał
nim wróci pod klucz mecenasa

gdy trafię do piekła mrocznego
nie zlęknę się ognia ni biesa
bał będę się tylko jednego -
że spotkam tam pana prezesa

2016

piątek, 16 grudnia 2016

milion

mówicie że wy to milion
bo są za wami miliony
wasz głos ma świętą być biblią
dla wszystkich prawdy spragnionych
lecz choćby milion koronę
wam dał by rządzić tym krajem
to zer - a zero mnożone
przez milion zerem zostaje

2016

wtorek, 13 grudnia 2016

złoto dezerterów

                                             na powrót bohaterów
w fabryce a w polu hołota
w ubóstwie i znoju się miota
lecz musi bo panów ochota
by strzegła kraj armia i flota
gdy sami w rytm tanga fokstrota

dla ludu za grosze robota
i wiatrem podszyte paltota -
niech zdycha od nędzy w suchotach
robola jest nie żal ni kmiota

a panom potrzeba jest złota
więc w prośbach się płaszczą w zalotach:
przetopcie obrączki i wota
wszak Polak hojniejszy od Szkota
a sprawi zebrana tak kwota
że skończy się wojska miernota -
cekaem dostanie piechota
ułani kobyłkę u płota
pancernym dać czołg nie dziwota
w bombowiec się wsadzi pilota
zrozumie to każdy idiota:
potęgi otwarte są wrota!
wywróżył im to wajdelota
że polska znów będzie Auksztota
(cóż że to na rdzy jest pozłota -
wszak mamy drugiego u-boota
co imię dzikiego ma kota
w Bałtyku się pławi wśród szprota)

lecz kiedy przykrótka kapota
a rozum zaślepia głupota
to łatwo jest wtedy o knota
a lotnik się zmienia w nielota

wnet weszła żołdacka tu rota
co Słowian ma za Hotentota
i siły pancernej jak młota
użyła by niszczyć gruchota...

panowie na wzór uszli Lota
kto w kraju pozostał ten ciota...

z wojnami jest wieczna zgryzota
bo ginie hołota w nalotach
zaś panom do walki ochota
w nich każe zapasów strzec złota

i widzi poleska biedota
jak wojsko się cofa przez błota -
nim skończy się letnia spiekota
i przyjdzie jesienna tu słota
czerwona ich znajdzie gołota
wymiecie ze szczętem jak szczota

lecz cóż oficerska jest cnota -
nie fraszka błahostka czy psota!
nie wybryk krnąbrnego huncwota
ni walka na wzór Don Kichota!
nie minie bitw trzecia sobota
nie będzie w ojczyźnie już złota

gdzieś koło świętego dnia Prota
w Rumunii pędziła gablota
w niej major pułkownik Żegota
oficer wiózł i poliglota
stos sztabek w tę jotę ta jota -
ach jaka tej akcji prostota!
nie zmogła nam chwatów drętwota
w czekaniu jak bierna kokota
zuch z zuchem - nie jakiś niemota!

a w kraju walczących durnota
na wroga przewagę ślepota
kolejna rodaków golgota
na szyi ściskana garota
i trupów stygnąca ciepłota
żołnierza cywila Pierrota
czerwona od kwi ich jasnota...

gdy w rzezi krwawiła Ochota
a w Ewę wróg serią gruchotał
gdzieś hen gdzie wśród stanów Dakota
(nie Lima La Paz czy Bogota)
pan z panem panami żywota
to w tangu to w rytmie fokstrota...
(choć ponoć złośliwa to plota)

po latach gdy rządzi zelota
dyktator z ambicją Pol Pota
a bitew powodem zygota
na głosy rozsądku głuchota
wróciła do panów tęsknota
gdy władza jest w rękach bigota
rząd dusz to tej władzy istota
a mity - na bunt antidota
by w ludziach wzrastała ciemnota
więc w nić propagandy ich mota
jak potwór na kształt Behemota
choć mikrus - ma moc kaszalota
wykłada im karty tarota
pomaga mu lizus nepota
i nic że to żółci kwasota
jest w paszczy szczwanego kojota
bo wyczuć pozwala tępota
słuchaczom słodycze w wymiotach
i chłonie to mózgów ciasnota
choć skryta w zaklęciach pustota
śnią sny o potędze - pieszczota
to której tak pragnie sierota
w nich zmienia się w piękno szpetota...

więc wraca znów trucheł martwota
(potrzebna jak brzozie czeczota)
już czeka cmentarna ją grota -
tam zdrajców ojczyzny lichota
tu wielkość i wiara dewota
że oto skończona sromota
niech sczeźnie trumienna duchota -
powstańcie strażnicy sztab złota!

tak kończy się ta anegdota
wypruta z wnętrzności jenota
stąd wszelka niechciana brzydota
nie miejcie mi za złe więc gniota
(a jeszcze autorska ta nota:
nie daje mi więcej Dorota)

2016

poniedziałek, 12 grudnia 2016

powrót króla

o witaj królu i panie
pośród pokornych poddanych
na zawsze z nami zostaniesz
spójrz jak lud jest ci oddany
tyś przyjacielem i bratem
ojcem opoką i głową
serca wiernością bogate
w nich świętym twoje jest słowo
zstąp do nas gardząc tronami
porzuć ambicje spiżowe
a żebyś zrównał się z nami
skrócimy ciebie o głowę

2016

niedziela, 11 grudnia 2016

rozbieranie do skrzynek

zadanie przed nami niełatwe panowie
mieszanka ochłapów skrzynek setka niemal
każda musi pełna wkrótce spocząć w grobie
do roboty zatem - czasu dużo nie ma
pozbierajmy razem z tej wielkiej przestrzeni
co w trawie pod wrakiem na drzewach i krzakach
cuchnie kerozyną i brudne od ziemi
i porozdzielajmy jak mięso na hakach
najważniejsze głowy - po nich poznać mogą
korpusy w mundurach toaletach nagie
uzupełnić ręką lewą prawą nogą -
muszą się pogodzić z pewnych części brakiem
może to wygląda wam na rozbiór mięsa
lecz dla nich to będą kolejne rozbiory
skrzynki nie zagrzeją długo w ziemi miejsca
rychło się obudzą w nich dawne upiory
ślepota ich zdejmie pośród pokrzykiwań
i oczy oślepi głuchota skończona
tamtych przez sekundy koniec porozrywał
ci będą w bezmyśli bardzo wolno konać

tyle jesteś warty żałosny człowieku
ścierwo ci rozwłóczy twoje drogie plemię
kiedy się oddalisz zbytnio od krwiobiegu
i z tej wysokości rozbijesz o ziemię

2016
inspiracja / zapożyczenia: S. Grochowiak

sobota, 10 grudnia 2016

bilans

ktoś zauważył że się opłaca
jest na to popyt i się sprzedaje
gdy zysk przynosi to sens ma praca
zarobisz i się do syta najesz

brzuch napchaj żarciem jak brukwią świnie
tłuszcz w kiszki żyły pod czaszką pustkę
szczęściarz kto myśli o tym jedynie
co sobie kupi gdy trafi szóstkę

a mnie się jakoś nic nie opłaca
im więcej myślę tym mniejszy popyt
gdy zjem za dużo to zaraz zwracam
i nic sprzedawać nie mam ochoty

z myślenia korzyść zwykle fatalna
w uczuciach stale na deficycie
miłość zupełnie nieopłacalna
i nie opłaca się całkiem życie

2016

niedziela, 4 grudnia 2016

Π Ek τ 0

szczelnym dla obcych kręgu bariera
świat mój obwodu grodzi ramieniem
światło promieniem tu nie dociera
Π połączyło obwód z promieniem

choć był potencjał ruch nie zaistniał
w każdej komórce życie zamiera
ta potencjalna: maksimów bliska
energia ruchu: zmierza do zera

i tau mi krzyżem już nie pomoże
gdy raz trzysetny wstać nie potrafię
średni czas życia skrócę i złożę
moją tau w podpis na cyrografie

zero jak okrąg wokół się zwiera
w zerze początek i na nim koniec
od Π do zera drogę przecieram
zanim mnie ono w końcu pochłonie

2016

niedziela, 27 listopada 2016

popioły

słyszysz pieśń którą ci śpiewam?
tak wiem że wiersz to jedynie
lecz ty się na mnie nie gniewaj
niech dźwięk najmilszy ci płynie
do serca z tymi słowami
ty sama muzykę dobierz
która słodkimi nutami
uniesie słowa o tobie

wiedz że mi byłaś diamentem
taki raz w życiu się zdarza
los cię wypalił ze szczętem
odtąd w popiołach się tarzam
w nie się obracam codziennie
nadzieje bliskich w nie zmieniam
włos nimi sypię daremnie
czekając z win rozgrzeszenia

gdybym potrafił dźwiękami
oddać czym jesteś dla mnie
takimi które nocami
wypełniam to czego braknie
byłbym muzycznym geniuszem
lecz słowa tylko spisuję
czując jak nimi się duszę
niczego więcej nie umiem

2016

czwartek, 24 listopada 2016

Jak D do D

Wypięła się dupa widząc jak dęta
Duda fałsz w garnitur sprytnie ubiera:
Możesz ty pozować na prezydenta
Lecz różni nas tylko jedna litera

2016

poniedziałek, 21 listopada 2016

win odpuszczenie

gdy ciemność wokół wszystko się zmienia
w zmęczonej głowie drżą urojenia
chwile nie dłuższe od oka mgnienia
przynoszą szczęście win odpuszczenia

butelkę co rusz nową otwieram
aby zapomnieć przeszłość od teraz
jutro znów zacznę wszystko od zera
choć będzie boleć łeb jak cholera

jeden kieliszek i jedna wina
zatapiam pamięć balastem wina
w nim mieszać wszystko mi się zaczyna
jaki był skutek jaka przyczyna

tak wiem że prawda na wierzch wypłynie
lecz skoro musi to niech na winie
wolę w nim nurzać się niźli w winie
której się trzeźwy mózg nie wywinie

płyn na niepamięć szlachetnie wpłynie
winy bolesne utoną w płynie
czuję jak w żyłach powoli płynie
znikają w dali mściwe Erynie

niech nie nadchodzi poranek zimny
nie chcę by zwietrzał we krwi lek winny
wiem jak się będę czuł wtedy winny
że to ja jestem a nie ktoś inny

2016

niedziela, 20 listopada 2016

kto nie z nami ♫

pośród nas tu żył
z nami parł do przodu
jak my on też był
bohater narodu
lecz prawdy gdy czas
poznasz kto jest zły
kto bestią co na nas
wyszczerza swe kły

ogniw sto - łańcuch jest jeden
wspólnym łączący nas celem

inne czcisz świętości
co dostałeś więc zwróć
na nasze wartości
nie wolno ci pluć!
za mamony kolor
sprzedajesz się wrogom
sumienie i honor
zbywając niedrogo
nie wygrasz - wiadomo
z nami siła jest no bo:

ogniw sto lecz on jeden
łączy to co jest celem

w rytmy muzyki możnych
nie wolno ci grać
ni głupich min robić
ni zdradzać też nas!
nie jesteś z nami
już jednym ciałem
gdy w przód podążamy
zwartym oddziałem
partia matką nam
prezes ojcem nam jest!
a ty dokąd?! stań!
my nie damy ci zbiec!
nie zmusi nas wróg
by dąć w jego dudkę
radosny już róg
nam gra na pobudkę!

ogniw sto - łańcuch jest jeden
wspólnym łączący nas celem

tu nie miejsce dla takich
szumowin i łotrów
tu lśnią ideały
dla naszych potomków
tu zgodny brzmi chór
jedność wszystkim tu jest
krok jeden i nurt
z jednej miski nam jeść
i każdy jest nam wróg
kto inną gra pieśń!
my:

ogniw sto - łańcuch jest jeden
wspólnym łączący nas celem

2016
♫ swobodne tłumaczenie / parafraza / na melodię:
nautilus pompilius / "bikiniarze"

niedziela, 13 listopada 2016

NOTES 43 - co było jest będzie

wyszedł człowiek z grot ciemności
zebrać jagód czy korzonków -
tyle umiał na początku
gospodarczej działalności

wyszedł człowiek z dziur kanałów
niedopałki puszki zbiera
infotechnonanoera
krąg domyka się pomału

wyjdzie z groty czy krateru
i ostatni z bohaterów
może przetrwa dzięki wierze

jeśli jakieś resztki zbierze
to zobaczyć będzie w stanie
to co po nas tu zostanie

2016

sobota, 12 listopada 2016

NOTES 42 - idzie zima

pospieszyła się zima w tym roku
ścinając chłodem to co wciąż trwało
aby pod chustą śmiertelnie białą
zatrzymać życie w zimowym mroku

zieleń młodzieńczej beztroski liści
jak też stateczność tych w złotym wieku
jednako ginie w mrożonym mleku
od zabójczego tchnienia zawiści

na nic pogody dobrej prognozy
nic z chęci życia gdy idą mrozy
z którymi życie się nie ułoży

młody i stary wiosny chce dożyć
lecz coraz bliżej ta wczesna zima
której do końca nikt nie przetrzyma

2016

niedziela, 6 listopada 2016

curriculum vitae

tamten listopad zrodził potwora
w niewinnym kształcie drobnego chłopca
mocy piekielnych była to pora
i pod ich wpływem malec pozostał
chociaż się zdawał bożą iskierką
pełną talentów nadziei źródłem
czart go uczynił w grze z niebem bierką
by z czasem wywieść w miejsca odludne
złamał w nim wiarę osłabił pewność
zatarł kierunek nadwątlił wolę
i pozostawił jak mokre drewno
w ogniu na długą życia niedolę
lata nauki i wiedzy bagaż
starania własne i bliskich wokół
w płomienie lęków cisnął drew tragarz
by spopielały w słabości mroku
co się zdawało pewne i mocne
rosło przez lata z pędów w konary
jak drzazgę złamał diabelski podstęp
gdzie całopalne tylko ofiary
jutro to odtąd stopień do piekieł
dzisiaj jest wróżbą wrogiej przyszłości
wczoraj się było bardziej człowiekiem
duchom minionych dni się zazdrości
i chociaż nadal dokoła ludzie
w tym ci dla których nie można przegrać
żywy już tylko jest w ich ułudzie
bo ktoś mu wcześniej życie odebrał
stąd coraz bardziej obcy daleki
trwa niczym kołek w bystrym strumieniu
wbrew nurtom rwącym do wspólnej rzeki
tęskni do źródeł w odosobnieniu

2016

piątek, 4 listopada 2016

każdy dzień jest jak niedziela

wolno brniesz przez mokry piasek
tu gdzie kradną ciuchy z ławek
to wspaniałe miasto z morza
że też zamknąć go nie można

armagedonie! - przyjdź zrób z nim koniec!
przyjdź w końcu przyjdź!

każdy dzień jest jak niedziela
cichy szary jak cholera

na deptaku gdzieś się chowasz
na pocztówce bazgrzesz słowa
"jakże bardzo chciałbym żebym
był gdzie indziej a tu nie był"
w tym nadmorskim mieście bombą
zapomnieli które rąbnąć

przyjdź atomówko! - uran na zdrówko
przyjdź przyjdź przyjdź!

po kamykach wracasz z plaży
dziwny kurz na rękach twarzy

każdy dzień jest jak niedziela
tanią tackę wygraj teraz
spij herbatkę ze mną tłustą
szaro w każdym dniu i pusto

2016
swobodne tłumaczenie z: morrissey

środa, 2 listopada 2016

strzeżmy się

strzeżmy się kochać ludzi tak szybko odchodzą
a chociaż byli krótko to ranią przez lata
jak nagły wichru powiew słaby pień uszkodzą
i znikną a w pniu wieczna wypisana strata
potem cisza nieznośna staje się normalna
i czystość zabijana po stokroć z rozpaczy
gdy pewność jest jedynie że nieodwracalna
przeszłość każde nam szczęście w przyszłości wypaczy
nocami jednocześnie patos humor czarny
wrażliwość jak lis duszą nowe namiętności
każdy skutek leczenia nimi jednak marny
gdy wszystkie razem słabsze od tamtej miłości
widzieć będą prawdziwie ci co oczy zamkną
szczęśliwsi w chwili śmierci niż gdy się rodzili
kasjer konto na którym ciągłe uczuć manko
z permanentnym spóźnieniem w jednej zamknie chwili
zamiast pisać zbyt często raz na zawsze skreślić
kochać to przeciw sobie ostrzyć przyszłe igły
nim się zwątpi po nocy której się nie prześpi
czy nie może się teraz czy nie mogło nigdy

2016
inspiracja / parafraza: jan twardowski

poniedziałek, 31 października 2016

obrazów splin ♫

w noc uchwycona w oknie twarz
przez sekundowy światła blask
popioły wspomnień płoną wciąż
gdzie tylko ty...
dawne obrazy teraz to
jedynie splin

do starych listów zajrzeć by
wina młodości wziąć znów łyk
czar cichych przysiąg wiąże wciąż
w nich tylko ty...
rzucony niczym całun z rąk
obrazów splin

gdy w twarz przechodniom uśmiech wrósł
mam w odpowiedzi grymas ust
dech zda się mglisty obraz mglić
w nim tylko ty...
bez życia oczy roszą łzy
obrazów splin
obrazów splin...

popioły wspomnień płoną wciąż...
dawne obrazy teraz to...

w noc uchwycona w oknie twarz
przez sekundowy światła blask
popioły wspomnień płoną wciąż
gdzie tylko ty...
dawne obrazy teraz to
jedynie splin...

2016
♫ swobodne tłumaczenie / na melodię: ultravox

niedziela, 30 października 2016

unloveable

słońce tuliło się do zachodu
gdy pośród tłumu serc ludzkich chłodu
szedł ktoś ze słowem wgryzionym w ciało
które się wszystkim obce zdawało:
unloveable!

twarz miał posępną zgaszone oczy
i tak ku mrocznym krainom kroczył
szept pod spuszczoną skrywając głową
w którym nieznane powtarzał słowo:
unloveable!

światło miał zawsze poza plecami
przyszłość zostawił za wspomnieniami
z wierchów strzelistych jasnej wyżyny
schodząc w cienistej szumy doliny:
unloveable!

gdzie inni dreszczem przejęci grozy
puszczał się w duchów pełne wąwozy
mając przestrogom zawsze gotową
odpowiedź - w obcym języku słowo:
unloveable!

za nic mu burzy pomruk złowrogi
zostawił żonę dzieci w pół drogi
wszystko co mogło być tak kochane
mgła skryła cisnąc mu w oczy szklane:
unloveable!

starzy i młodzi równo mu obcy
pieszczot kobiecych wyzbył się nocnych
z dala od ludzi swojsko najbardziej
gdzie słowo tylko jedno go znajdzie:
unloveable!

choć cudzych grobów minął nie mało
bez grobu jego zostanie ciało
w miejscu gdzie nigdy nie dotrą inni
by się nie czuli za słowo winni:
unloveable!

nikt nie zobaczy kości zbielałych
w których zaklęty trupa los cały
skąd duch uleciał do wiecznych cieni
gdzie błądzą obcym słowem złączeni:
unloveable!

w chwili gdy konał na smutnej twarzy
niewyjaśniony uśmiech się zdarzył
mimo łez żalu kropel gorących
z oczu wśród głosu z wyżyn gasnących:
unloveable!

2016
inspiracja / parafraza: h.w. longfellow

wtorek, 25 października 2016

smak krwi

gdy obok jesteś
w ustach smak krwi mam
zbyt to bolesne
bym mógł wytrzymać
twarz zdjęta lękiem
kiedy tu jesteś
skóra mi cierpnie
przeszyta dreszczem
choć walczę z tobą
jeszcze nie koniec
trzyma zbyt mocno
bym mógł zapomnieć

2016
swobodne tłumaczenie z: archive

poniedziałek, 24 października 2016

ZBRODNIAIKARA

w górę ku nieba bramom wysoko!
od ziemskich lęków małości brudów
z wszechmocą twarzą w twarz oko w oko
samospełnieniem snów dążeń cudów
gdzie słońca ogień ponadrealny
lekiem na chłodu ból w szpiku kości
z ubocznym skutkiem działań astralnych
na wosku skrzydeł kłami zazdrości
ponad gawiedzi szarej głowami
dumnej z kreteńskiej nibywolności
jak lew od pierwszych dni za kratami
w dzikich przestrzeni nieświadomości
uczta Olimpu na jedno mgnienie
rozkosz wspanialsza niż żywot królów
od przestróg ojca wyswobodzenie
win zapomnienie i ulga w bólu...
a potem pióra na morskich grzywach
z zawiści bogów marzeń pochodnia
kara surowa i sprawiedliwa
tam gdzie prawdziwej wolności zbrodnia

2016

niedziela, 16 października 2016

prometiada

wasz los to ból mój był i łzy moje
widziałem boską iskrę w człowieku
byście Olimpu żyli pokojem
zniosłem wam ogień bogom na przekór

mogliście niemal być tak jak oni
kosztownych ofiar składać nie musząc
lecz wy kolana gnąc jak niewolnik
daliście bogom władzę nad duszą

cóż dla was mają wybrańcy wasi
prócz wód potopu i puszki nieszczęść?
lud przez kapłanów do nich się łasi
stawia świątynie i wielbi jeszcze

nie wiem czy warci jesteście ognia
woląc chłód kruchty w ciemnocie żywot
mógłby mi trzewia ptak szarpać co dnia
gdyby siew przyniósł mój jakieś żniwo

głupcy sprzedają ojców zdobycze
za srebrną drachmę kłamliwe hasła
bałwanom ogień święty na znicze
kiedy w umysłach pochodnia zgasła

żal lat straconych i walki szkoda
gdy przeciw sobie świat ma się cały
dla was wątpliwa z góry nagroda
mnie się na powrót przykuć do skały

2016

poniedziałek, 10 października 2016

córki wdowca

dlaczego wichrze wyjesz tak powiedz
i skąd ta rozpacz w twoim skowycie
czyżbyś historię znał w której wdowiec
żył póki córki były mu życiem?

trzy miał wspaniałe panny ten człowiek
które mu żonę przypominały
po śmierci matki oczkiem zaś w głowie
stały się jego i światem całym

pierwsza z nich imię nosiła Miłość
bo ojciec bardzo kochał jej matkę
lecz słabe serce zbyt krótko biło
i wdowiec śmierci córki był świadkiem

drugą rodzice Wiarą nazwali
silną śmiejącą się wesolutko
jej ojcu świat się niemal zawalił
kiedy umarła po siostrze krótko

jeszcze Nadzieję wdowiec zbolały
przed podłym losem chronił do końca
na nic wysiłki jego się zdały
gdy i ta zgasła jak promyk słońca

jak żonę kiedyś tak wszystkie dzieci
utracił człowiek wraz z sensem życia
już żadne światło mu nie zaświeci
w ciemności zginął wśród wichru wycia

2016

niedziela, 9 października 2016

jednokomórkowcy

gdy widzę siebie w świecie gdzie
jedna komórka liczy się
pośród cyborgów których kciuk
szybciej niż światło stuk stuk stuk
lub po ekranie ślizga się
jak pijak który na krę wszedł
odciętych od podobnych im
siecią dźwiękowych w uszach żył
uchodźców z realnego tła
w sztuczność gdzie łączyć takich ma
gadżet i złoty cielec w mózg
i dłoń wyznawcom który wrósł
choćby był marki hu-io-wei
fetysz i symbol kasty tej
gdy widzę siebie jestem rad
że tak odległy jest mój świat

2016

sobota, 8 października 2016

rozmówki damsko-męskie

chociaż wolę polski a pani francuski
oboje lubimy zabawy językiem
może poćwiczymy więc wspólnie rozmówki
by razem się cieszyć ćwiczeń tych wynikiem

2016

piątek, 7 października 2016

byłej...

jak mogłaś mnie rzucić? - jak mogłaś
zostawić jak szczenię na dworze?
złym szeptem moc jakaś cię zwiodła
nie mówiąc że tego nie możesz...

jak mogłaś śmiertelny ból zadać
i rozbić co ledwie ktoś skleił?
wciąż czuję jak piekło się skrada
by resztkę odebrać nadziei...

tak odejść nie wolno ci było
bo dotknąć nie mogłaś mnie bardziej
już nigdy nie zrani mnie miłość
nikt nigdy twych zwłok nie odnajdzie...

2016

czwartek, 6 października 2016

męskie postanowienie

by zdobyć kobietę wpierw zarobić muszę
lecz tylko na czystą panią się pokuszę
bo facet powinien mieć pieniędzy kupę
niewiasta zaś czystą oddać jemu duszę

2016

środa, 5 października 2016

czarna owca

zebrał bek barani licznie karne owce
kiedy czarna owca wybrała manowce
w ciszy wygryzając łąki skrawek mały
tamte tak jak baran potulnie beczały

za złe miały czarnej że nie jest jak one
że robi co zechce - w swoją chodzi stronę
i stadnych zachowań uparcie unika
nie idąc za głosem owiec przewodnika

i gdy tamte baran co rusz wodził nowy
robiła użytek czarna z własnej głowy
nie dając się nigdy uwieść głośnym rykiem
przedkładała swoją nad stada logikę

w końcu za baranem poszły prócz niej wszystkie
i jak on zginęły w dole pod urwiskiem -
gdy wspomina siostry czarna owca wzdycha:
lepiej żyć samotnie niźli w stadzie zdychać

2016

poniedziałek, 3 października 2016

król olch

pamiętasz ojcze dni jego pierwsze
gdy ze szpitala tobie wydano
dziecko co żywe było wciąż jeszcze
ale z nadzieją już odebraną?

kiedy je wiozłeś chcąc wyrwać śmierci
przez każdą sobie modlitwę znaną
słowa lekarza tłumiąc w pamięci
że jemu tylko skrzynkę drewnianą...

mrok wokół gęstniał gdy przyzywałeś
moce wszelakie co mogły pomóc
by to tulone szczęście nietrwałe
nie prysło wtedy z twojego domu

a w mroku olchy szumiały czarne
w których się elfy poukrywały
echem zaklęcia wiatr niósł ofiarne
losy ważyły się istot małych

tyś nic nie widział nie czuł nie słyszał
poza kolejnym tchem chorych płucek
kiedy przywiodła ta nocna cisza
coś przed czym zdrowy też by nie uciekł

coś z mgły wypełzło dech słaby tłumiąc
i się pod drobne wdarło powieki

by pozostawić to dziecko mumią
która śmierć chowa w sobie przez wieki

mamiąc i prosząc na uczuć ucztę
gdzie gorycz bólu gniewu i żalu

ktoś w wątłe serce wbił smutku włócznię
i żyć pozwolił krwawiąc pomału

czy słyszysz ojcze wiatr w drzew koronach?
czy widzisz elfy pośród moczarów?
nie czujesz tego że dziecko kona
uległe mocy tajemnych czarów?

widać jej postać ojcze w ciemności
słychać umarłych głosy z daleka
a w sercu pustka bolesna gości -
to mara uszła z ciała człowieka

próżno skarb kryłeś ojcze w objęciach -

zdradził go księżyc srebrem kupiony
król elfów wyrzekł śmierci zaklęcia
i zabrał w obce dla ludzi strony

2016
inspiracja: J.W. Goethe

piątek, 30 września 2016

na pomazańców

tępak w pysze siebie łudzi
że jest równy pomazańcom
a głupota zwodzi ludzi
myląc słowa popaprańcom

2016

czwartek, 29 września 2016

cmentarzysko słoni

kiedy przyjdzie czas przeprawy
albo tylko zanurzenia
czy zamknięte mając sprawy
czy przerwane bez skończenia
obym siły miał
świadomość
i wewnętrzną nawigację
pójść gdzie tylko mi wiadomo
zrzucić ziemską inkarnację
bez balastu
sam ze sobą
bez pożegnań żywych z trupem
wbrew kadzidłom trumnom grobom
oko w oko z absolutem
i jak zawsze tak w tej chwili
sam
na opak
wbrew
na stronie
jak za życia nie odkryli
niech nie znajdą też po zgonie
niech rozszarpią wilki
psy choć
krater wchłonie
rozpadlina
i jak o tych niech jest cicho
których nikt już nie wspomina

2016

wtorek, 20 września 2016

pomarańcze mandarynki i brzoskwinki

w jędrną wsysam się brzoskwinię
lepki sok po wargach płynie
i języka pieszczę wierzchem
skórkę obrośniętą meszkiem

pani jest bez wstydu dozy
gdy w owocach widzę panią
nie znam woni tuberozy
a kolońską wodę tanią

pani pachnie naturalnie
skórą słońcem owocami
które kuszą mnie nachalnie
słodkich chwil obietnicami

pomarańczę sięgam pierwszą
z tych co się kuliście prężą
otoczone skórka gładką
aby ukryć soku natłok

pani sennie oczy mruży
jakby widzieć nic nie chciała
kiedy gładzę owoc duży
czemu pani drży tak cała?

i dlaczego broni ręką
gdy chcę sięgnąć po następny -
mandarynkę teraz miękką -
czy aż tak jestem występny?

między wargi płatki wciskam
chłonę nektar gdy wytryska
to je lekko znów nagryzam
by się język też nalizał

pani grzeczna jak dziewczynka
w ciszy trwając gdy przebieram
w pomarańczach mandarynkach
wie że znam się na deserach

teraz chowa pani szyję
bladość ramion biust bioderko
i owoce wnet ukryje
w cieple niczym w mróz futerko

więc odejdę na spoczynek
nim mnie wróci zew poddańczy
zasmakować znów brzoskwinek
mandarynek pomarańczy

2016
inspiracja: J. Tuwim

czwartek, 15 września 2016

trupięga

spójrz jaki oto leży trupięga
zgnilizna moja niebios dosięga
choć sam już między diabłami jestem
na ziemi jeszcze truchło doczesne
tu nieskończoność wszechmoc potęga
tu w swej małości lichy trupięga
z wielkich nadziei żałośnie mało
tak słowo martwym ciałem się stało
weź sobie moją powłokę ziemską
ona na twoje jest podobieństwo
dusza to sprawa całkiem osobna
ta jest do czarta bardziej podobna
ludzki zakalec wrzód i łazęga
wreszcie się skończył jako trupięga
uczyń nawozem prochem co wola
nie elizejskie a na psie pola
może do kogoś wspomnienia wstęga
wróci w noc jakąś jak sina pręga
koszmar o martwych cieniów włóczędze
zapali świeczkę za życia nędzę

2016
inspiracja: B. Leśmian

środa, 31 sierpnia 2016

ANIELI

WŚRÓD ZIÓŁ O KTÓRYCH SIEWCY ZAPOMNIELI
GDZIE ZATOPIONY W LASACH DWÓR SIĘ BIELI
W WIGILIĘ DŻDŻYSTEJ SIERPNIOWEJ NIEDZIELI
DALI MI SPOTKAĆ JEDNĄ Z NICH ANIELI

POZBYLI JEJ SIĘ GDY SIĘ DOWIEDZIELI
ŻE UŚMIECH MIAŁA UROCZO ANIELI
CHOĆ DOPROWADZIĆ MÓGŁ DO KRWI KIPIELI -
CZYŚCIE DZIEWCZYNĘ GDZIEŚ TAKĄ WIDZIELI?

CO SIĘ ROWEREM RUSZYĆ W KRAJ OŚMIELI
CO STRUNY SZARPIE PO RANNEJ KĄPIELI
I W SZACHY ZAGRA I KARTY ROZDZIELI
Z MUZAMI PŁAWI SIĘ W SZTUKI TOPIELI

CZUJĄC JAK OD NIEJ ZIEMIA SIĘ ANIELI
CHŁONĄŁBYM CZAR JEJ DO NOCNYCH CHRUŚCIELI
BRODZĄCYCH W GĘSTYCH DYWANACH GĄDZIELI
SNU BYM ZAPOMNIAŁ WYRZEKŁ SIĘ POŚCIELI

CZYŚCIE LITOŚCI W NIEBIOSACH NIE MIELI?
CZY NIE STROIŁA W ANIELSKIEJ KAPELI?
I CZY TO BOSKI ROZKAZ CZY GABRIELI
NA ŻER JĄ WYDAŁ BIESÓW DRĘCZYCIELI?

LEPIEJ NIE SPOTKAŁBYM CIĘ ANIŻELI
MIAŁABYŚ ZNIKNĄĆ NAGLE BO JEŻELI
NIE PRZYSZŁAŚ WYRWAĆ MNIE Z PIEKIEŁ GARDZIELI
PRÓŻNO MI CZEKAĆ INNYCH ZBAWICIELI

GDZIEŚCIE JĄ SKRYLI ZAWISTNI ANIELI?
KTO PRZĘDZIE SZCZĘŚCIE Z JEJ WŁOSÓW KĄDZIELI?
PATRZCIE JAK KONA OD WSPOMNIEŃ TORBIELI
TEN CO SIĘ ZDAWAŁ BYĆ JEDNYM Z TWARDZIELI

GDYŚCIE JUŻ DALI OSTATNIEMU Z TRZMIELI
KRÓTKO KOSZTOWAĆ SŁODSZEJ NIŻ MIÓD PSZCZELI
KROPLI NIM UMRZE Z GŁODU W ŚMIERCI CELI -
NIE ODBIERAJCIE BŁAGAM WAS ANIELI

                         AUTOR TYM WIERSZEM DO NÓG CI SIĘ ŚCIELI

2016

wtorek, 30 sierpnia 2016

strażacka belgijka ♫

żył raz sobie młody strażak
dziś już znacznie starszy jest
gdy wspomina dawne lata
chciałby w ogień rzucić się

pije wciąż wciąż
choć nie pił kiedyś
pije wciąż z żalu że
pomylił się

gdy po latach samotności
poznał kogoś myślał że
wreszcie zazna też miłości
i zły los odmieni się

pije wciąż...

oddał dom i duszę całą
dla niej starał się niemniej
żonie zawsze było mało
zadowolić nie mógł jej

pije wciąż...

przez jej krzyki ciągłe skargi
przez w niezgodzie każdy dzień
wyjścia szukał na dnie szklanki
by wyleczyć z nerwów się

pije wciąż...

po co z nią się ożeniłem
wolałbym już wdowcem być
żyć samotnie tak jak żyłem
walczyć z ogniem więcej nic

pije wciąż...

2016
♫ tekst oryginalny / zapożyczenia z / na melodię: Lais ('t Smidje)

środa, 17 sierpnia 2016

pościel patriotyczna

chciałem mieć pościel z Polską walczącą -
godła ruiny powstańcy w akcji
lecz gdybym zaszczał ją choć niechcąco
byłby to wstrętny akt profanacji

więc teraz sypiam na prześcieradle
z napisem "polskie obozy śmierci"
co noc się na nim tarzam zajadle
by patriotyzm dupą potwierdzić

2016

wtorek, 16 sierpnia 2016

gdzie jest generał?

zaginął armii śmigłowiec
a w tym śmigłowcu generał
chuj z generałem - sam powiedz
lecz szkoda helikoptera

może z awansu przyczyny
porucznik być generałem
można dowódcom drużyny
pułki powierzyć też całe

i nawet z emerytury
może powrócić fachowiec
lecz niech spróbuje no który
przerobić czołg na śmigłowiec

2016

poniedziałek, 15 sierpnia 2016

cuda nad Wisłą ♫

gdy ze wschodu szli czerwoni
dziadek z bratem broń chwycili
ranny był lecz Polski bronił
nie żałował w tamtej chwili

choć jak wół harował w hucie
w wolnym kraju pracę stracił
że z pochodu nie chciał uciec
tłukli go w Berezie kaci

jego syn we wrześniu poległ
a generał uszedł z pola
córka pełniąc wodzów wolę
legła gdy płonęła Wola

brat z reformy ziemię przyjął
za co zbili go niezłomni
syn z przerżniętą skończył szyją
kiedy do milicji wstąpił

w grudniu kul uniknął ojciec
w sierpniu spał na styropianach
wolny rząd mu zamknął stocznię
zawisł na sznurze od prania

stryj pieniądze wziął na kredyt
i mieszkanie mu zabrali
czasem go widuję kiedy
pod mostami kable pali

matka w pracy lat trzydzieści
by z głodową zostać rentą
lekarz raka jej obwieścił
a że biedna - zmarła prędko

młodszą siostrę ksiądz tak lubił
że się otruć chciała nieraz
starsza w Soho sprząta kluby
i za funty się rozbiera

brat mój w wojsku znalazł przyszłość
chcąc też Polsce służyć dumnie
wkrótce go do Syrii wyślą
by odesłać później w trumnie

w bramie mi kuzynkę wzięli
co z Bejrutu miała chłopca
zwolennicy rasy bieli
chłopak nożem w żebra dostał

jeszcze ja - życiem złamany
który te spisuję słowa
kiedyś miałem wielkie plany
dzisiaj się przed ludźmi chowam

pęd straceńczy ku zagładzie
widząc i głupotę świata
czuję koniec i w zasadzie
kwestią jest już tylko data

gdy tak o tym cudzie myślę
kiedyś dziadku bił czerwonych
zda się że zbyt dużo w Wiśle
naszych marzeń potopionych

wolność równość sprawiedliwość
to już tylko puste hasła
fałsz z chciwością zbiera żniwo
z krwi poległych chwast wyrasta

chwała ci za poświęcenie
choć o innym śniłeś świecie
bo czy jakieś ma znaczenie
to czyj but nam gardło gniecie?

nie potrzebne nam są cuda -
starczy rozum i chęć szczera
w których się odnaleźć uda
cele godne bohatera

2016
♫ na melodię: Jacek Kaczmarski "Nasza klasa"

niedziela, 14 sierpnia 2016

ZARAZWRACAM

JADŁ RAZ ARTUR ORZECH
O ZBYT PÓŹNEJ PORZE -
CHAP! - JAK MIĘSO ORZEŁ
ALBO SOWA W BORZE -
ŁAKOMSTWA UPIORZE! -
OWOC NA ZŁYM TORZE
TKWI NIE W TEJ KOMORZE
DŁAWI DECH I COŻE?
ODKRZTUSIĆ NIE MOŻE
JUŻ W SINYM KOLORZE
W USZACH SZUMI MORZE
LUB NA WICHRZE ZBOŻE
TLENU W MÓZGU KORZE
BRAK - PADA NA ŁOŻE
WZROK WBITY W NADPROŻE -
ORZECHA UPORZE!
- NIE DAM SIĘ TEJ ZMORZE
I ŚMIERĆ MNIE NIE ZMOŻE
ZAWALCZĘ NA NOŻE -
PALCE - MYŚLI - WŁOŻĘ -
I W GĘBY OTWORZE
DŁOŃ JAK DALII KORZEŃ
LUB ŁOSIA POROŻE
- ZARAZ ZWRACAM - BOŻE!
(CZY TEŻ "WRACAM" MOŻE -
NIEWYRAŹNIE TO RZEKŁ)
CORAZ ZE MNĄ GORZEJ
CHYBA BĘDZIE TO ŻE
TRUPEM SIĘ POŁOŻĘ...

KTÓŻ JAK TY WSPOMOŻE
GO Z NIEBIOS DOKTORZE?
PROSIMY W POKORZE
Z OCZAMI W PRZESTWORZE
JAK MNISI W KLASZTORZE:
KIEDY RANNE ZORZE...

- GRZESZNICY WY OŻEŻ!
NAPISANO W TORZE:
W DUSZY GRA GDY TWORZĘ
CHŁOP ŚPIEWA I ORZE
CHOĆBY NA TRAKTORZE -
MUZYKA POMOŻE
W DOMU I NA DWORZE
W DZIEŃ I W NOCNEJ PORZE -
GRAJ NAM WIĘC - NIEBOŻĘ -
JESZCZE TO WYŁOŻĘ:
NIE ŻRYJ O WIECZORZE
ŁASY GŁODOMORZE
NASTĘPNY RAZ MOŻE
WYKUPISZ SIĘ DROŻEJ
- OTO SŁOWO BOŻE

I ODKRZTUSIŁ ORZECH
ODTĄD LUDZKIEJ SFORZE
GRA KAWAŁKI HOŻE
O SZTUKI WALORZE
BY BYLI W HUMORZE
SAM GO SŁUCHAM W NORZE
KLNĘ SIĘ NA HONORZE
PANIE REDAKTORZE

2016

sobota, 13 sierpnia 2016

Romeo i Julia

                                      by William Shakes Beer

ŻYJE GOŚĆ W ANGLII GDZIE WE MGŁACH DALE -
WILLIAM CO LUBI DRAMAT I ZBRODNIE
SPOGLĄDA W KUFEL WIĘC SHAKES BEER ALE...
DZIŚ DLA ODMIANY ROMANSIK SKROBNIE

NIECH SZCZĘŚCIA KOŃCZY GO POCAŁUNEK
I NIECH MIŁOŚCIĄ CIESZĄ SIĘ LUDZIE
SHAKES BEER PLAN ZMIENIA PRZEZ GORZKI TRUNEK -
HAPPY END TYLKO JEST W HOLLYWOODZIE

ONA PO USZY W NIM ZAKOCHANA -
MYŚLI - ON ZA TO ZUPEŁNIE ZIMNY -
SHAKES BEER SPOGLĄDA JAK SPŁYWA PIANA...
NIE - NIECH KOCHAJĄ SIĘ LECZ WBREW INNYM

MIŁOŚĆ - RAJ CZASEM I CZASEM BALE...
ONA UMIERA A ON SIĘ MARTWI -
MA ZAKOŃCZENIA PLAN SHAKES BEER ALE...
ZNÓW ZMIANA - BĘDĄ OBOJE MARTWI...

2016

sobota, 6 sierpnia 2016

NOTES 41 - Dobranoc

Dobranoc! lecz nie żegnam a tak życzę tobie
Byś nie chciała dziś zasnąć pod całowań deszczem
Ust oczu szyi ramion i na piersiach jeszcze
W podnieceniu czekając co następne zrobię

Dobranoc - tak się życzy jedynej osobie
By ją w miejscach najskrytszych przebiegały dreszcze
Raz ostatni cię całą w objęciach wypieszczę
Jak ojciec zanim dziecko złoży zimne w grobie

Dobranoc dla mnie także gdy śpi ukochana
I mogiła pamięci skryła drogie ciało
Czas odejść by po wieki wyczekiwać rana

Dobranoc - żal że z marzeń nic nie pozostało
Zbyt duża bym mógł przeżyć ta po tobie rana
I by kochać jest we mnie człowieka zbyt mało

2016
inspiracja / tekst oryginalny: Adam Mickiewicz

poniedziałek, 1 sierpnia 2016

Golono strzyżono

Dziś koncerny od farmacji
Znają mnóstwo rewelacji
Na sklerozę na demencję
Nerwy starość i potencję
Lecz z nich każdy jest zbyt słaby
By z głupoty leczyć baby
Tego też co w obcych sadach
Zakazany owoc zjada
I na upór wciąż lekarstwa
Brak jest w świecie aptekarstwa

Gdy zginęła chłopu żona
Zmartwił się - choć w chacie luźniej -
Czy gdzieś aby nie skrzywdzona -
Powróciła tydzień później...
Chłop ucieszył się z odzysku
I nie pytał co się stało
Chcąc wziąć żonę przy świec błysku
Odkrył w nocy nagie ciało...
Ledwie poznał że to ona -
Piczka do cna wygolona...

Mąż gęstego futra pomny
Gdzie jak w stogu ginie igła
Pyta patrząc w punkt nieskromny:
"Czemuś cipkę tak ostrzygła?"
Żona ze snu wybudzona
Też spojrzała pępka niżej -
"Powiedz raczej że zgolona
Bo tak gładko się nie strzyże"
"Patrzcież jaka to uczona
Właścicielka łysej piczki!
By się pozbyć futra z łona
Trzeba ostre mieć nożyczki
A przy twojej gęstwy stanie
Trzeba było mieć baranie -
Na nic brzytwa czy golarka
Gdy zarośnie bujnie szparka"
"Przez zbyt rzadkie zaglądanie
Tam gdzie łączę nogi obie
Nie spostrzegłeś że - kochanie -
Sama strzygłam runo sobie"
"Dobrze żeś jest - żono miła -
Chociaż z cipką ostrzyżoną"
"Też się cieszę że wróciłam
Lecz tym razem z wygoloną
A z gładkości tym wynikiem
Byś mógł pieścić ją językiem"
"Toć strzyżona! Niby osty
włoski sterczą że aż miło"
"Miły mój - to już odrosty
Ostrze wszędzie nie chwyciło"
"Dobrze żeś jest znowu w domu
Choć tak szpetnie ostrzyżona"
"Strzygłam cipkę po kryjomu
Teraz wszakże jest golona"
"Znowu swoje bzdurzy ona! -
Widzę krzywe cięcie nożyc"
"Tępym ostrzem wygolona -
Jakbym jutra chciała dożyć!"

Chwycił żonę chłop nie bacząc
ze noc w pełni - baba naga -
"Niechże inni to zobaczą
Co osądów ich wymaga"
Do sąsiada wpadł na przedzie
Zbudził blaskiem w nowiu łona:
"Czy strzyżona? - mów sąsiedzie -
Niech się wpatrzy i przekona"
Sąsiad blady na policzkach
Jąka kryjąc przestraszenie
I spogląda tam gdzie piczka:
"Rozpoznaję to golenie"
Chłop już z babą innych budzi -
Żyda klnie jak życie miłe
By odpowiedź zeń wyłudzić:
"Wygolona - sam goliłem"
Ą od żyda do plebana
Od plebana znów do pana
By dowiedzieć się po chwili
Że też żonę mu golili

Ciągnie za łeb chłop wstecz żonę
Warcząc tylko w baby stronę:
"Miałaś rację - suko miła -
Cała ciebie wieś goliła!
Długo z piczką wygoloną
Już nie będziesz moją żoną"
Minął chatę i ku stawom
Targa babę za ramiona -
"Żyłaś przeciw bożym prawom -
Zginiesz ty i ta golona!"
I pod wodą niczym walec
Albo czołg dociska ciało
Co środkowy jeszcze palec
Mu nad taflą pokazało

Widząc baby chłop durnotę
Niecne plany wnet pozmieniał
Puścił ją i na piechotę
Sam się puścił do Lichenia
A - jak baja wiejska tłuszcza -
Baba się do dzisiaj puszcza...

2016
inspiracja i zapożyczenia z: Adam Mickiewicz

niedziela, 31 lipca 2016

zbój

noc i huragan ulewa grzmoty
krzyczy byś wpuścił ktoś i w drzwi wali
lecz ty na gości nie masz ochoty
zerkasz judaszem aż się oddali

widzisz jak sąsiad staje na progu
i nożem godzi go ciemna postać
uszedłeś śmierci i chwała bogu
że ci pozwolił na ziemi zostać

gdyś lat sędziwych dożył i w drogę
ruszył przekroczyć pańskie podwoje
rzekł ci: "ja ciebie wpuścić nie mogę
boś ty przede mną zamknął drzwi swoje"

"kiedy?" - spytałeś zdumiony wielce
"- gdy noc ulewa grzmoty huragan"
"- w noc tę zbój wbijał ludziom nóż w serce"
"- to anioł śmierci tak mi pomagał

sąsiad twój który mnie się doczekał
od tamtej nocy ze mną obcuje
ty żeś obcego widział człowieka
we mnie - tam zostań gdzie nocne zbóje"

2016

sobota, 30 lipca 2016

Dlaczego nie jest nic wieczną prawdą? (Nowi królowie)

Pamiętasz czasy młodzieńczych złudzeń
Że masz znaczenie i kiedyś wierzył
Pieśniom uczącym że warto umrzeć
Za kraj któremu na nas zależy?

Jeśli to było więcej niż kłamstwa
Albo naiwne wyobrażenia
Serc romantycznych - czas to roztrzaskał
Wszystko w ruiny i pył pozmieniał

Dlaczego nie jest nic wieczną prawdą?

A czy pamiętasz kiedy wierzyłeś
Żeś częścią - bardziej niż siebie - czegoś -
Kraju gdzie ważnym dla niego byłeś
Mogąc bez wstydu śpiewać hymn jego?

Biedacy - winni jesteście sami
Więc na kolana teraz - prostacy
Co rusz to nowy ktoś was omami
Nowy król będzie żył z waszej pracy

2016
swobodne tłumaczenie z: Marillion

wtorek, 26 lipca 2016

Nie lękajcie się, czyli szopka krakowska

słów świętego papy
aby się nie lękać
fałszywie cytaty
przytacza premierka
apele gdzieś mając
papieża by pomóc
tym którzy nie mają
z winy wojny domu -
wiedzcie to młodzieży
w drodze do Krakowa:
czynami należy
poprzeć święte słowa
na cóż nam pasterze
kiedy my nie bydło
w faryzeizm wierzę -
wyszło z worka szydło

2016

czwartek, 21 lipca 2016

NOTES 40 - Czereśniowo

urodzaj sad ubrał w czerwone korale
i sokiem wypełnił przejrzałe czereśnie
z nadmiaru owoców nie zebrał nikt wcześniej
więc teraz je zrywam w nieznośnym upale

te zgniłe te z pleśnią te zrobaczywiałe
a wszystkie jednako do palców się kleją
co lepsze odbieram owadzim złodziejom
by usta wypełnić słodyczy zgłodniałe

i w twoich owocach zgnilizna i pleśnie
i muchy i skorki rój os jednocześnie
i pewno niejeden w nich robak się chowa

lecz nie mam ochoty by tym się przejmować
choć owoc przejrzały - na drzewie wciąż jeszcze
więc mimo robaków słodkością się pieszczę

2016

piątek, 15 lipca 2016

Kali rządzi

dziadek od wideł zginął sąsiada -
to ludobójstwo mówi dziś Kali
dziadek sąsiadów w stodole spalił -
to z inspiracji to trzeba zbadać

mógłby tak sądzić w buszu zgubiony
ciemny jak heban wnuk ludożerców
lecz Kali rządzi w Europy sercu
i wierzą jemu głupców miliony

2016

czwartek, 7 lipca 2016

TRANSFORMERS 5 i pół czyli katowicki plan rozwoju

niech nam spece z Holywoodu
Spodek domy i uczelnie
zniszczą w filmie wirtualnie
my zaś bez techniki cudów
wykończymy samodzielnie
cały przemysł i kopalnie

2016

poniedziałek, 4 lipca 2016

biedronka i żuk

do biedronki przyszedł żuk
biedroneczkę puk puk puk
ta - po wszystkim - pyta żuka:
"czego pan tu jeszcze szuka?"
żuk się podniósł wciągnął spodnie:
"postępować tak nie godnie -
gdy ci dobrze jest biedronko
promieniejesz niczym słonko
często wodzisz mnie na łączkę
teraz oddaj mi swą rączkę"
oburzyła się biedronka:
"odwłok rozum mu obłąkał -
niech pan zmiata i nie lata
ja bogacza muszę mieć
z którym użyć mogę świata
a pan biedny jest i cześć!"
powiedziała co wiedziała
zniknął urok z nią jej ciała
poleciała a wieczorem
brała ślub z ordynatorem
a choć dom miał i wóz drogi
przyprawiała jemu rogi -
stąd nauka jest dla żuka:
głupi tylko żony szuka

2016
tekst oryginalny / zapożyczenia z: Jan Brzechwa

niedziela, 3 lipca 2016

wyspa

od lat na statku głupców
w podróży
aby ląd szczęścia odkryć nieznany
nawigatorów nie zdzierżę dłużej
ślepych
załogi członków pijanych

choć mapę skarbu mieli już w porcie -
podarli - w swoje wyczucie wierząc
wciąż tylko morze na horyzoncie
i sztormy rafy skały się jeżą

skoczę za burtę w bezkresne tonie
pozostawiając kompanię durną
jeśli ocean mnie nie pochłonie
może odnajdę wyspę bezludną

jeśli Piętaszkiem moim być zechcesz
na brzegu morza odkryć cię mogę
wystarczy jedno i drugie serce
by bez map znaleźć do skarbu drogę

2016

sobota, 2 lipca 2016

miśki

miś brunatny bardzo rad był
że jest grizzly przyjacielem
i już nikt mu nie da rady
bo przyjaźnie znaczą wiele

i przechadzał się z niedźwiedziem
dumny z siły sojusznika -
grizzly z tyłu - miś na przedzie -
któż by taki duet tykał?

gdy z niedźwiedziem syberyjskim
drogi ich się krzyżowały
duże - wykrzywiały pyski -
groźnie miś ujadał mały

aż się niedźwiedź z tajgi wkurzył -
zagryzł misia myśląc mało -
grizzly nie chcąc zwady z dużym
udał że się nic nie stało

bo gdyś mały wiedzieć musisz
że sojusze sojuszami
a w obronie nikt nie ruszy
tych co w kły się pchają sami

2016

wtorek, 28 czerwca 2016

belgijka ♫

światło - światło w sobie masz    x3
światło...

czyś jest biały żółty czarny
czyś kształcony jest czy nie
los szczęśliwy twój czy marny
czyś na szczycie czy na dnie

żyjesz lśniąc lśniąc
tym co masz w sobie
żyjesz lśniąc mając moc
tysiąca słońc

czy do bóstw zanosisz modły
czy w człowieka wiarę masz
czy cię cudze sądy zwiodły
czy nie wierzysz sobie sam

żyjesz lśniąc...

czyś kochany czy też kochasz
czy przyjaciół wokół masz
czyś jest sam na życia drogach
czy wróg pluje tobie w twarz

żyjesz lśniąc...

czy ci dobrze z tym czy z tamtą
czy to robisz tak czy tak
choćby mieliby cię zamknąć
to nie ważne bo i tak

żyjesz lśniąc...

czy się uczysz czy pracujesz
może na nic nie stać cię
gdy się tuczą chciwe zbóje
jak wszy pijąc twoją krew

żyjesz lśniąc...

czyś jest młody silny piękny
i straconych nie masz lat
czyś jest stary słaby wstrętny
i do cna ci obmierzł świat

żyjesz lśniąc...

czyś u siebie czyś wygnany
czyś bez domu jest jak pies
czy z nadzieją czekasz zmiany
czy ci dobrze jest jak jest

żyjesz lśniąc...

choćbyś inny był niż reszta
i nie zgadzał z nimi się
póki słuchasz głosu serca
i prowadzi rozum cię

żyjesz lśniąc...

bez majątku bez salonów
bez układów intryg draństw
bez zaszczytów bez ukłonów
bez orderów blichtru łgarstw

żyjesz lśniąc...

bez świętości bez idoli
bez pomników wielkich słów
pewny siły wolnej woli
i obłudy wzniosłych mów

żyjesz lśniąc...

a gdy jadem zła odbierze
świat ci życie tak jak wąż
łez nie ujrzy mych bo wierzę
że śmierć śmiercią a ty wciąż

żyjesz lśniąc...

2016
♫ na melodię: Lais ('t Smidje)

poniedziałek, 30 maja 2016

sen o... ♫

mam tak samo jak psy
kleszcze pluskwy i pchły
pieskie życie psi świat
tak przez resztę dni
lecz jak człowiek mam kolorowe sny

gdy się skończy mój czas
wzlecę w niebo jak ptak
śmierć osuszy mi łzy
i spełnią się sny
wreszcie zaznam kolorowych dni

gdybyś ujrzeć chciał
jak ktoś może żyć
zły los jak bezpańskiego psa
spójrz zobacz jak
wygląda pośród was
bezdomnych dzień

2006
tekst oryginalny: Marek Gaszyński
♫ na melodię: Cz. Niemen

niedziela, 29 maja 2016

na śmierć sąsiada

w końcu więc umarłeś po długiej chorobie
i wkurzał już mnie nie będziesz
wstyd bo podświadomie to życzyłem sobie
byś przysiadł cicho na grzędzie

a  teraz już wolny od upierdliwości
czuję się jakoś nieswojo
jak gdybym sam przyniósł śmierć tobie ze złości
zatruwszy żółcią cię swoją

i nie wiem czy wdowa po tobie zapłacze
czy łzę wnuk chociaż uroni
lecz wiem że wstecz patrząc zło swoje zobaczę
które do zguby mnie goni

chcę wierzyć że spokój masz już bez cierpienia
że ktoś zatęskni choć chwilkę
i że jeszcze siebie tak zdążę pozmieniać
by nikt nie czekał aż zmilknę

2016

piątek, 27 maja 2016

Dora 500+

tuż po świętego dniu Telesfora
w kraju gdzie złotym brzuszkiem sikora
chwali się w wierzbach - nie w sykomorach
przyszła kobieta imieniem Dora
(córka Gertrudy i Izydora
zrodzona we wsi koło Zatora
w jednym z ostatnich dni termidora)
o pomoc prosić pana doktora:
"doktorze - jestem poważnie chora
nic mi się nie chce z rana z wieczora
ciężka się czuję jak jakaś lora
i brzuch wydęło mi na kształt wora
w nim kwintal brukwi albo półtora
oka nie mogę zmrużyć od wczora
do pracy jestem całkiem nieskora
i mdłości miewam o różnych porach -
czuję że dusi mnie jakaś zmora"
doktor z dobrego miną aktora
w milczeniu godnym mnichów przeora
pogmerał Dorze w różnych otworach
tajemniczego użył wyciora
i rzekł: "kobieto - nie jesteś chora -
na macierzyństwo nadeszła pora"
Dora w pąs niczym koral indora
lub dojrzałego miąższ pomidora:
"to niemożliwe! nie chcę bachora!
pieniędzy mało - mieszkanie: nora
jakże wykarmić mam głodomora?"
i uprosiła pana doktora
by niechcianego wyjął z niej stwora...

ledwo z zabiegiem ten się uporał
jeszcze krwi nie starł z ostrza scyzora
a już wleciało kilku ze dwora
pod przewodnictwem specsłużb majora
skuli na ziemi pana doktora
(choć on bez tego miał już cykora)
wywlekli niczym z mafii bandziora -
na takich czeka z kratą komora
i więziennego zapach śpiwora
za mord na dziecku odsiadka spora
jest wedle sądu kalkulatora
choć to nie kata ostrze topora
ani gazowa śmierci komora
to przyszłość iście w czarnych kolorach...

tymczasem uciec nieszczęsna Dora
chciała i zniknąć niczym kamfora
jak w byczej szarży koń pikadora
ale że było to po nieszporach
ksiądz na odchodne: "ora labora"
opustoszała chóru empora
z kościoła wyszła zajadła sfora
właśnie fałszywie skończyła chorał
babcie jak zwykle w podłych humorach
każda dokopać bliźniemu skora
gdy ktoś im doniósł że dziwka Dora
dała wyskrobać sobie bachora...

jakże jest słuszny gniew kalafiora
z delikatnością w orce traktora
empatią godną torreadora
paszczą wielkości aligatora
z której się sączy jad muchomora -
kruchta to sądów ludu agora
rozdarła wzdłuż się przybytku stora
chociaż gromadka całkiem niespora
(z dwa razy tyle co świec w menorach
członków acz wzrosłych na cnoty wzorach)
to sprawna prężna niczym kamora
mająca pośród siebie rektora
dwóch profesorów i dyrektora -
u wszystkich wielka boża pokora -
wydano wyrok - wykonać pora:
za kudły zdzirę i do bajora
niech się tam tarza niby maciora
potem wyrzucić z miasta potwora
w sercu parafii grzechu zadziora
brudna jej dusza niczym obora
nikt takich nie chce tutaj więc: fora!
na gałąź dębu albo jawora
lub niech położy łeb gdzieś na torach
później w powłoce cierpi upiora
którego trzyma winy zapora
i niech się blada jak brzozy kora
tuła przez wieki po polach borach -
skończy sodoma się i gomora...

to prawie koniec i czas na morał -
kobieto - oszczędź życie bachora
a nawet sobie znajdź amatora
pozwól by miękkość jego wisiora
chuć utwardziła w łodygę pora
niech zasmakuje w damskich walorach
w rui waderą bądź dla basiora
twe łono niczym życia amfora
zbój kiedy ciebie jakiś przeora
przy symbolicznych zostań oporach
bo dziś za dziecko jest sumka spora
przy trójce - kafla nawet półtora
przeżyć przy skromnych da ci poborach
gdy demografia na zapaść chora
twoja ją może wspomóc podpora
więc nie oszczędzaj siebie w amorach
zbawczyni nacji - pław się w honorach
lecz nie zapomnij wrzucić do wora
tym co w kościołach oraz klasztorach
tuczyć się będą na twych bachorach

2016

środa, 25 maja 2016

maszyna

leży na łożu smukła maszyna
z wolna do pracy brać się zaczyna
wypukły korpus kształtem się chwali
lśnią jej krągłości blaskami stali
na ruch gotowe sprawne przeguby
cylindry tłoków czekają grubych
wilgoć po ściankach tulei spływa
gładki suw tłoka daje oliwa

tłok wpierw w otworze głowicy tonie
jakby żelazne wzięły go dłonie
zwilżony w czeluść pchając zawzięcie
suw i cofnięcie suw i cofnięcie
śliski jak jędrna tłusta kiełbasa
dławi cylinder się od grubasa
niczym niemowlę długim bananem
kiedy mu zębów użyć nie dane
powtórzeń takich chyba z czterdzieści
ledwie głowica tłok tak wypieści
maszyna już się spodem odwraca
w innej tulei czeka tłok praca

jak ślimak wnika w wąską muszelkę
w dół pod rozwartą lekko uszczelkę
maszyna sapie dyszy i dmucha
żar z rozgrzanego jej brzucha bucha
och - jak gorąco!
puff - jak gorąco!
uff - jak gorąco!
pot ją zalewa jak w upał oczy
choć tłok w spoczynku jeszcze - nie tłoczy
lecz choćby przyszło tysiąc atletów
i każdy zjadłby tysiąc kotletów
i każdy nie wiem jak się wytężał
maszyna zdzierży tłoczenia ciężar

nagle - gwizd!
nagle - świst!
w otwór - buch!
tłoka ruch
najpierw powoli - jak żółw - ociężale
nie szarpiąc maszyną a nieco ospale
zgłębiając posuwy wytrwale z mozołem
zwilżając cylinder raz górą raz dołem
to bieg przyspieszając i gnając wciąż prędzej
stukając łomocąc to głośniej to więcej
a dokąd? a dokąd? a dokąd? a w głąb
gdzie ciepło gdzie wilgoć i moc płynie skąd
to z góry to z dołu i wespół i wraz
jak gdyby z tą pracą chciał zdążyć na czas
i stuka aż olej wytryska spod klap
i puka o korpus rytmicznie klap klap
gładko tak lekko jak taniec jak bal
tłok sztywny jak dyszel napręża go stal
przez niego maszyna zziajana zdyszana
nie fraszka igraszka energii wymiana
a skądże to jakże to czemu tak gna?
a co to to co to to kto to tak pcha
że pędzi że wali że bucha buch buch?
i jakie paliwo tak wprawia tłok w ruch
że w takim pośpiechu w cylinder moc tłoczy?
aż nagle... awaria! tłok na wierzch wyskoczył
i zalał olejem maszynę i łoże
rozgrzane że olej mógł od nich rozgorzeć -
tak bywa nierzadko gdy tempo zbyt duże
niespiesznym energii wystarczy na dłużej

2016
inspiracja / zapożyczenia z: J.Tuwim

sobota, 21 maja 2016

śmierć casanovy (pod papugami) ♫

pot pod pachami rżnięcie w oko piwko wiary gwar
nad szklaneczkami pokąd w rześkość północ zmieni skwar
zmógł się dziewczętami casanova gorycz topi w szkle
ma za uszami bo nie kochał lecz poniżał je

sąd ostateczny był niełaskaw -
kara piekła - wina prosta
nie mógł wyrokom bogów uciec -
wylewu doznał

do raju bramy - a w nim pusto - wybór każdy ma:
post z aniołami - romans z diabłem do białego dnia

sąd ostateczny był niełaskaw -
kara piekła - wina prosta
nie mógł wyrokom bogów uciec -
i nie mógł zostać

poprzytulani nawet wtedy gdy muzyki brak
coś panu pani... casanovy duszę niesie wiatr...

2016
tekst oryginalny: B. Choiński / J. Gałkowski
♫ na melodię: M. Święcicki (Cz. Niemen)

czwartek, 12 maja 2016

krwawemu Józefowi

słów tych kilka wśród peanów
tobie zbawco bogom bliski
kacie własnych generałów
starczający sam za wszystkich
któryś robotniczej biedy
tłum do lagrów więzień nasłał
chociaż sam wierzyłeś kiedyś
w rewolucji wzniosłe hasła
coś wystawił na Hitlera
żer ojczyzny dzieci własnej
naród krwawił i umierał
tobie los okazał łaskę
tobie ty bufonie dęty
kultem bożka otoczony
przez rodzących się następnych
zwolenników zaślepionych
na twarz w spiżu patrzę chłodną
którą wielki wąs porasta
nad nią czapka daszek godło
setny pomnik w centrum miasta
kładą kwiaty u podnóża
krwi rodaków twoich barwy
w której szablę wódz unurzał
teraz stoi na niej wsparty

2016

wtorek, 3 maja 2016

brygadier śmierci

zbawcy Polski w lesie
za pan brat ze śmiercią
brygada śmierć niesie
kobietom i dzieciom

wodzem łupaszka
znak jego czaszka
honor i gniew
gwałt ból i krew

narodu bohater
z obław uciekinier
kto czyni się katem
ten z rąk kata ginie

zginął łupaszka
dziurawa czaszka
jak ofiar trup
na łączce grób

bandyta wyklętym
niezłomnym jest czczony
jeśli bogu wierny
strzelał do czerwonych

hołd dla łupaszki
bezmózgie czaszki
fałsz tępych gnid
hańba i wstyd

2016

sobota, 16 kwietnia 2016

chwała wyrachowaniu

                                                   w 1050-lecie
bożkom dowolnym złożyć mogę
pokłon udając pokorę
byle nie wchodził nikt mi w drogę
gdy się do rządów zabiorę
jeśli potrzeba do uznania
stać mi się takim jak reszta
niech wiary skóra mnie barania
kryje a w środku wilk mieszka
w wodzie się będą woje kmiecie
i w ogniu skąpać musieli
im but kapłana grzbiet przygniecie
ja będę rządził i dzielił
czego kler zechce dam w ofierze
za straż nad moim władaniem
niech im ciemniactwo w piekło wierzy
a we mnie bestia zostanie
za żonę córkę księcia wezmę
by dać przymierza znak głupim
niech się naiwna cieszy Gnieznem
gdy będę gwałcił i łupił

lat tysiąc z górą już upływa
a wśród rządzących tym krajem
ciągle się toczy gra fałszywa
gdzie pokłon bożkom się daje
po to by zyskać tym uznanie
i by być lepiej widzianym
a w środku nadal zostać draniem
próżnym pazernym załganym
to gra pozorów i symboli
o rząd dusz czarcia gra w kości
obłudnych ludu kult idoli
od zakłamanych wartości
dla jednych strachy i zakazy
innym co lepsze w korycie
sprzedajny kapłan wciąż na straży
w ofierze ciemnych da życie
z wyrachowania w interesie
a gęby pełne frazesów
niech sczeznę jeśli nie przyniesie
piekło władaniu ich kresu

2016

niedziela, 6 marca 2016

ciało i krew (hymn polski)

znak nowych czasów - koniec pokoju
oto religia miłości
krzyż od kapłanów i miecz od wojów
opornych bielą się kości

ciało i krew
czerwień i biel
wino i chleb
ochrzcij i dziel

za mało ziemi za mało ludzi
trzeba wyruszyć po nowe
ogniem i siłą strach w sercach budzić
zwycięzcom wieńce laurowe

ciało i krew
czerwień i biel
wino i chleb
podbij i dziel

nie będzie nigdy wśród nas równości
nie wszystkie dzieci jednakie
jedni szlachetni a inni prości
boskie zrządzenie jest takie

ciało i krew
czerwień i biel
wino i chleb
poniż i dziel

owoce świata dla panów jego
praca głupiego niech lubi
mądry zaś żyje z pracy głupiego
i byciem panem się chlubi

ciało i krew
czerwień i biel
wino i chleb
ograb i dziel

racja jest jedna i zawsze z nami
wrogiem kto myśli inaczej
i wszyscy którzy śmią myśleć sami
wrogami racji są naszej

ciało i krew
czerwień i biel
wino i chleb
opluj i dziel

gość wiedzieć musi odejść ma kiedy
choćby tu wieków żył siedem
kto chce zbyt długo żyć z naszej biedy
sprowadzi biedę na siebie

ciało i krew
czerwień i biel
wino i chleb
zabij i dziel

we wszystkie słowa wierzyć nam trzeba
choćby się z prawdą mijały
wielki ten będzie który się nie bał
mówić że czarny jest biały

ciało i krew
czerwień i biel
wino i chleb
okłam i dziel

pogan ochrzcij ochrzcij i dziel
obcych podbij podbij i dziel
biednych poniż poniż i dziel
robotników ograb i dziel
przeciwników opluj i dziel
swych sąsiadów zabij i dziel
braci okłam okłam i dziel

a kto nie z nami ten przeciw nam
wszelką będziemy go bronią
gnębić by wiedział kto tu jest pan
dojdzie go orzeł z pogonią

2016

sobota, 27 lutego 2016

dezerter

dezerter z armii gdzie mnogie oddziały
jak bryła gliny w rzeźbiarza dążeniach
wolą potoku wyżłabiane skały
liście powolne kaprysom strumienia

na własnym szlaku w batalii samotnej
łosoś skaczący ponad progi rzeczne
sokół którego skrzydła bardziej lotne
gdy na przeciwnym unoszone wietrze

bez amunicji i bez innej broni
oprócz ładunku myśli w bunkrze głowy
garść suchych kwiatów ściskający w dłoni
armii ordery - jemu sąd polowy

2016

środa, 24 lutego 2016

o pochodzeniu pana w.

cesarskie pochodzenie wnioskował z nazwiska
lecz był też autokastrat zwany tym imieniem
którego postać bardziej chyba temu bliska
co obciął wraz odwagę męskość i sumienie

2016

wtorek, 23 lutego 2016

historia bagienna

u stóp trzciny woda wyschła
coś wystaje z trzęsawiska
to dziewczyny nagie ciało
razi w bagnie piersią białą
obłocone borowiną
nie dającą pięknu zginąć
gładka skóra mięśnie jędrne
jakby zmarła przed momentem
odemknięte oczy stale
lekko sine ust korale
tak dziewczynę świeżą trzyma
czarodziejka borowina

skradł mi spokój wdzięk dziewczyny
nie dochodzi mnie szum trzciny
i szeptane w nim przestrogi
głębiej w bagnie grzęzną nogi
"nie patrz chłopcze martwej w oczy
jej uroda zauroczy"
biorę jantar wody w dłonie
wpierw obmywam zimne skronie
owal twarzy biust ramiona
jakże piękna teraz ona
zmyta z błota w którym trwała
w alabastrze kuta cała
zachowana dla mnie w mule
dwie półkule czule tulę
czczę w najmniejszym ją szczególe
zagarniając pełną pulę

dusza uszła w swoją stronę
ciało gniciem nie ruszone
ja oddaję duszę tobie
w zamian nie chcę ciała w grobie
ani jego zachowania
niech się z bagien nie wyłania
lecz się zmieni w opar zwiewny
z twoją duszą stanie jednym
twoje ciało z moją duszą
z bagien nigdy się nie ruszą
twoja dusza z moim ciałem
połączenie doskonałe

2016

poniedziałek, 22 lutego 2016

twórca i tworzywo

gdy w kultowym filmie słowa wiecznie żywe
padły że być trudno twórcą i tworzywem
w stoczni bez problemu dał sobie z tym radę
pewien młody agent - elektryk i kabel

2016

wtorek, 16 lutego 2016

Saudade

jednak można iść inaczej
w kierunku tym samym
bardziej czuć niż wiedzieć raczej
dokąd dotrzeć mamy
chociaż droga wyboista
a sens jej wątpliwy
źle z kompasu się korzysta
lecz jest się szczęśliwym
że się w drogę wyruszyło
i lepiej bywało
śle uśmiechy tamtym chwilom
nic że tak ich mało
i że uśmiech między łzami
że stracone tyle
jedynymi bagażami
krótkie raju chwile
lecz tęsknota nie jest garbem
ni kulą u nogi
ale wodą i pokarmem
i sensem tej drogi -
tak, balastem innym
a radością dla mnie
trupem będę zimnym
lecz nim chłód ogarnie
mnie u drogi celu
chcę płonąć płomieniem
nie jak innych wielu
martwym być kamieniem
co bez łez i serca
ja kocham gdy boli
i gdy ból przewierca
do utraty woli
bo to znak jest życia
trup od bólu wolny
bliznami oblicza
mile kto czuć zdolny
wolę gnić z tęsknoty
niż być bez niej zgniłym
zanim śmierci dotyk
osuszy z krwi żyły
i zaprawdę milej
mi wśród duchów przeszłych
niż rwać złudzeń chwile
że świat stworzę lepszy
znowu noc przede mną
a ze mną nostalgia
za tą górą ciemną
moja Portugalia

2016

poniedziałek, 15 lutego 2016

Powrót taty - następne pokolenia

Tato nie wraca od dłuższego czasu
Martwią się dzieci stęsknione
Patrzą przez okno na drogę od lasu
Czy widać porsche czerwone

Czekają kiedy przemknie przez zakręty
Pnące się wężem na wzgórze
I utęsknione przywiezie prezenty
"Och tato nie męcz nas dłużej!"

Tak kibicują mocno wierne dziatki
Trzymając kciuki za tatą
Niech fiskus niskie pobierze podatki
A bóg zapłaci mu za to

Na biznesmenów sprzęgły się nieczyste
Siły czatując jak czarty
Aby wyczyścić biednym konta wszystkie
I kredytowe ich karty

Wtem wóz zajeżdża pod płot rezydencji
Ochroniarz tacie otwiera
Malcy już biegną do niego przejęci
"Tato prezenty daj teraz"

Lecz kilku nagle bandytów pod płotem
W maskach się znikąd pojawia
Już obskoczyli sportową gablotę
Aby dokonać bezprawia

Ochroniarz nawet nie wyciągnął broni
Dzieci zanoszą się płaczem
Tata kluczyków niczym skarbu broni
Lecz odda tak czy inaczej

"Bierzcie gotówkę i prezenty wszystkie
Karty i furę tę drogą
Ubezpieczyciel zwróci mi to z zyskiem
Tylko nie krzywdźcie nikogo"

Nie słucha banda - odpalają brykę
Kradną pieniądze prezenty
Kij bejsbolowy zbój podnosi z krzykiem
Za paskiem nóż ma zatknięty

Wtem powstrzymuje szajkę rabunkową
Wódz ich choć zemsty ma motyw
Kij zawieszając nad tatową głową:
"Nie chcę tu mokrej roboty"

Tata omdlały nie wierzy że żyje
Pada raz drugi i trzeci
Zbój mówi: "Pierwszy zatłukłbym cię kijem
Lecz żal mi biednych tych dzieci

Tyś mnie wyrzucił z pracy biznesmenie
Żonę uwodził namową
Dzieci przez twoje kamienic czyszczenie
Pozbawił dachu nad głową

Śledziłem ciebie chcąc rekompensaty
Krzywdy z twojego portfela
Widząc jak człowiek bawi się bogaty
Trwoni majątek w burdelach

Chciałem - jak ty mnie - pozbawić wszystkiego
Byś poczuł jak nam się żyje
Zabrać majątek a na domiar tego
Grzbiet wygarbować ci kijem

Dziecko łzą jedną uczucie wypowie
Wspomniałem moje w tym mgnieniu
Lepsi są dla nich choć tacy ojcowie
Niż trup i bandzior w więzieniu"

2016
inspiracja / parafraza: Adam Mickiewicz

niedziela, 14 lutego 2016

wojtkowa skarga

z gór Persji szczenięciem wzięliście mnie sami
uśpiliście zwierzę by zbudzić człowieka
jadłem piłem spałem bawiłem się z wami
dla was - moja pomoc mnie - wasza opieka

tak jak wy - bezdomny bez matki i bliskich
jak wy - żołnierz kapral trzymający warty
pod Monte Cassino nosiłem pociski
że z was jestem jednym wierząc nie na żarty

wy dla mnie - rodziną ja wam - przyjacielem
miałem być po którym z bólu pęka serce
lecz byłem maskotką znaczącą niewiele
której dorastając już się trzymać nie chce

jak wy śniłem tylko o dawnej ojczyźnie
lecz gdy ma się wybór tęsknota mniej boli
wy byliście wolni chociaż na obczyźnie
ja trzy ćwierci życia spędziłem w niewoli

choć walczyłem dla was to przez was skazany
na spacery w kółko od tęsknoty podłe
szybciej zastrzelony przez was niż wysłany
do Polski bym poznał za co zginąć mogłem

szesnaście lat tęskniąc słysząc polskie głosy
łudziłem się próżno że ktoś dom mi znajdzie
lecz wy rzucaliście tylko papierosy
zwierzęciu co było od was ludzkie bardziej

jeszcze syn przychodził albo wasza córka
widzieć druha ojca - dziś zwierzę niczyje
sprawdzić czy zatańczy pod śpiew ich mazurka
jeszcze nie zginęła kiedy Wojtek żyje

po latach pomniki niedźwiedź Wojtek zdobi
pamięć powróciła - niedźwiedź książek temat
na niedźwiedziu nieźle ten i ów zarobi
a niedźwiedź bohater nawet grobu nie ma

gdy serce pękało w zoo edynburskim
zrozumiałem wreszcie przestając się łudzić -
nie byłem człowiekiem lecz niedźwiedziem górskim
bestią która nie ma przyjaciół wśród ludzi

2016

sobota, 13 lutego 2016

do was - tam

nie ma ciebie przyjacielu
pośród trosk i lęków naszych
tak ja ty odeszło wielu
jutro więcej was nie straszy
odchodziłeś mimo woli
los ma za nic plany czyjeś
życie ciebie już nie boli
mnie się nie udało - żyję

nie ma ciebie druhu ty mój
brzeg przeciwny sam wybrałeś
przed krawędzią mnie powstrzymuj
gdy się widzi życie całe
nie zdzierżyłeś beznadziei
założyłeś sznur na szyję
czasem mnie niewiele dzieli
lecz się bronię jeszcze - żyję

2016

środa, 10 lutego 2016

na muzę

mówi moja pani że piszę paskudztwa
że zło i zgnilizna toczy umysł chory
ja na to że różne ludzie mają bóstwa
i że jaka muza takie i utwory

2016

wtorek, 9 lutego 2016

Tego nie lubię - cz. 3.

Dla ludzi jasnym od razu się stało
Żem był bezpieki ofiarą
A episkopat uczynił niemało
By lud otoczył to wiarą

Relikwią zwano krew moją i kości
Widząc świętego w człowieku
Nikt nie rzekł o mnie bez czci i miłości
Prócz kilku kurew ubeków

Lecz ten przed którym nic się nie ukryje
Zamknął przede mną drzwi nieba
Mówiąc że cierpiąc winy swoje zmyję
Jeno mi czasu potrzeba

"Płacz krzycz i bolej" - rzekł - "wyj jak nieczłowiek
Tarzaj się skowycz łbem w mur wal
Póki na widok twój ktoś nie wypowie
Zamiast pochlebstwa - o, kurwa!

Za czołobitność hymny i pochwały
Niezasłużone zaszczyty
Trzeba by słowa z błotem cię zmieszały
Byś biczem słów tych był zbity

Za to żeś kogoś traktował jak kurwę
Nazwał lub z takąż spółkował
Żeś żył kurewsko łba tobie nie urwę
Lecz czekać każę na słowa"

Oto po latach mych tułań po ziemi
Słuchania o swej świętości
Tyś słowem prawdy los wstrętny odmienił
Bym w niebie wreszcie zagościł

Żeś mnie od boskiej kary wyratował
Zdradzę czy twoje łzy wyschną:
Jak ja poczekasz długo na dwa słowa..."
I w tym momencie czar prysnął

Patrzę i widzę przed sobą pątników
Płynących w wierze jak w rzece
Niosą portrety świętych męczenników
Niech bóg ma wszystkich w opiece

2016
inspiracja / parafraza: Adam Mickiewicz

poniedziałek, 8 lutego 2016

Tego nie lubię - cz. 2.

Za to żeś zbawił mnie: o, kurwa! jednym
I z mąk uwolnił czyśćcowych
Oto opowiem tobie los mój biedny
Scenariusz filmu gotowy

Ja byłem młody i dziewczyna młoda
Chodziła ze mną na bulwar
Gdy namówiłem w końcu ją na loda
Odszedłem mówiąc że kurwa

Z inną na przyszłość wspólną bym się skusił
Lecz gdy mi rzekła o ciąży
Samo: o, kurwa! z siebie żem wydusił
Nikt jej zatrzymać nie zdążył

Do seminarium bóg dał powołanie
Wraz z celibatu udręką
Ciężkie w młodości popędu wstrzymanie
A kurwy były pod ręką

Kiedy w potrzebie jedna z utrzymanek
Chciała pomocy z parafii
Biskup załatwił że jej ksiądz-kochanek
Do posług w kurii wnet trafił

W końcu dojrzałem i w kariery drogę
Wszedłem wprost z grzechów odległych
Mówiono nawet że biskupem mogę
Zostać gdy będę uległy

Czasy to były gdy naród z szatanem
Walczyć o Polskę chciał nową
Zostałem ludzi pracy kapelanem
Niosąc do walki im słowo

Bardzo mnie wtedy wierni poważali
Ubek zastraszał zbójecko
Na szczęście jednak tego nie ustalił
Że mam metresę i dziecko

Aż raz mnie skusił wysłannik piekielny
I odwiedziłem bar piwny
Potem się zdarzył wypadek śmiertelny
A tyle głupi co dziwny

2016
inspiracja / parafraza: Adam Mickiewicz

niedziela, 7 lutego 2016

Tego nie lubię - cz. 1.

Pozwólcie sobie powinszować wierni
Którzy w pielgrzymkach bieżycie
Niech przez patrona bóg życzenia spełni
Wasze i długie da życie

Nim wyprosicie orędownikowi
Za pośrednictwo ołtarze
Spytam czy poznać jesteście gotowi
Prawdę o winie i karze

Zdarzało mi się z przyczyn które zmilczę
Nocą odwiedzać cmentarze
Niepomnym przestróg że mi upiór wilcze
Kły w świetle pełni ukaże

Ten kto się boi śmierci ten omija
O nocnej porze mogiły
Kogo do życia zniechęci śmierć czyjaś
Temu świat żywych niemiły

Gdy jedni chodzą za dnia tu jedynie
W noc woląc z dala stąd drogę
Ja wśród umarłych o nocnej godzinie
Odnaleźć przeszłe dni mogę

Noc nie otwiera grobów dzwon nie bije
Nie ma sów wilków puszczyków
Ciała bez głowy nie chodzą niczyje
Nie palą mary ogników

Ból tylko gryzie wracają wspomnienia
A księżyc jeden jest z tobą
W celi rozpaczy rwiesz łańcuch zwątpienia
I spokój wykraść chcesz grobom

Aż takiej nocy ujrzałem raz człeka
Skąd ten - tak myślę - się urwał
A ten wprost do mnie zbliża się z daleka
Szepnąłem sobie: "o, kurwa!"

Dwaj potępieńcy twarzą w twarz tak stali
I długo trwało wahanie
Nim rzekłem: "Wszelki duch niech boga chwali"
On na to: "Niech tak się stanie

2016
inspiracja / parafraza: Adam Mickiewicz

sobota, 6 lutego 2016

Do nieprzyjaciół

                   posyłając im balladę "Tego nie lubię"


Choć wszystko płynie - nie wszystko się zmienia
Jak cisza księżyc cierpienie
Cóż że nie piórem spisuję wspomnienia -
Tak samo boli wspomnienie

Gdy wieszcza czytam odnajduję siebie
Choć w nieco krzywym zwierciadle
Inny wyrasta kwiat w skażonej glebie
Duch inny w moim widziadle

Swoją balladę więc napiszę oto
I rzucę piaskiem w twarz waszą
Nie będę straszył zbyt bo dziś głupotą
Dość wam podobni już straszą

A jako hejter pod prąd idę ćwokom
Co w kciuka w górze są klubie
I kradną hasło wieszcza - kij im oko
Powiem że tego nie lubię

Mam dziś ochotę napisać okropnie
A jeśli wstrząsnąć się uda
Dętych dewotów to niech gęś ich kopnie
Bo mierzi mnie ich obłuda

Tak jak odpycha płytkość ugrzecznienie
Bezmyślność instynkt ich stadny
W paszkwil bluźnierczy balladę przemienię
W sposób paskudnie przesadny

Upiór u wieszcza co słów skąpił miłych
Miast przekleństw czekał na "lubię"
Mego naiwne owieczki wielbiły
Ja go przekleństwem hołubię

Skrobnę w przestrodze owcy barankowi
Nie dla skandalu ni sławy
Może się któreś w stadzie zastanowi
Jak mogą miewać się sprawy

Inkwizytorom szperającym w sieci
Ślę to pod szkiełko i oko
Niech ogień stosów mrok łbów wam rozświeci
Ja mam was w mroku głęboko

2016
inspiracja / parafraza: Adam Mickiewicz

piątek, 5 lutego 2016

ptak i dziewczyna

chociaż u mnie ciepło w gniazdku
miał i zawsze dobrą karmę
zwątlał niczym mrok o brzasku
pokurczonym stał się karłem

stracił zapał do zabawy
gdy się kładła noc mgłą w sadzie
źle wyglądał ptak niemrawy
główkę wznosząc coraz rzadziej

aż nadeszłaś ze zmierzchaniem
w drobne go ujęłaś dłonie
ożywiałaś ich muskaniem
na pierś kładłaś tuląc do niej

wnet ptak nabrał życia woli
i wyprężył główkę zaraz
wrócił wigor do swawoli
gdy u ciebie gniazdko znalazł

odtąd rześki jest i mężny
rośnie kiedy dbasz o niego
w trelach się przed tobą pręży
gdy zapragniesz tylko tego

2016

środa, 3 lutego 2016

dzięcioł

wykuł dzięcioł dziuplę - gniazdo uwił piękne
w jego małym świecie w szczęściu płynął czas
było mu zwyczajnie całkiem obojętne
że dziuplę otaczał zły obmierzły las

kiedy szczęście gasło z biegiem nowych lat
dzięciole marzenia w leśnym błocie grzęzły
już nie tylko widział mały dziupli świat -
spostrzegł że wokoło las zły i obmierzły

i zatęsknił dzięcioł za minionym czasem
o straconym szczęściu przyśniły się sny
gdy świat był tak piękny i był pięknym lasem
las dokoła dziupli - obmierzły i zły

2016

poniedziałek, 1 lutego 2016

koniec optymistki

przekreśliła przeszłe wszystko
snując plany zuch-dziewczyna
szczęście sprzyja optymistkom
przyszłość dzisiaj się zaczyna

wyruszyła los kształtować
nie wróciła jak zazwyczaj
ślepy traf ją wykasował
w pierwszym dniu jej reszty życia

2016

niedziela, 31 stycznia 2016

e-śmieci

widziałem twój profil
jest jeszcze w portalu
byłem jak nekrofil
nieczujący żalu
grzebiąc w tym co z życia
zostało po tobie
w danych do ukrycia
przez admina w grobie

gdy końca dobiegnie
czas mój na tym świecie
szybko wicher pewnie
wątłe ślady zmiecie
prócz cienkiego pliku
jakichś po mnie śmieci
w cyfrowym śmietniku
wszechświatowej sieci

2016

czwartek, 28 stycznia 2016

Refleksja poniewczasie (do A***)

Czasem myślami wracam w tamto lato
Gdy przyjechałaś do mnie niespodzianie
Tam gdzie płaciłem miesiącami za to
Że pozwoliłem sobie na zachwianie

Byłem rozbitkiem gdzieś na końcu świata
Na martwym brzegu wyrzucony z niego
Ty odnalazłaś mnie tamtego lata
A ja docenić nie umiałem tego

I w niepewności swojej zagubiony
Chociaż świadomy uczucia twojego
W zbyt obce biegłem sercem myślą strony
By naszą przyjaźń przekuć w coś większego

A mogłem objąć twoje siedemnaście
Lat i przygarnąć do mojego ciała
Może lekarstwem byłabyś ty właśnie
Ty byś mnie jedna uzdrowić umiała

Gdybym powiedział co byś słyszeć chciała
I też usłyszał co bym chciał być rzekła
Może by zaklęć naszych czar zadziałał
Dał wyzwolenie od rozterek piekła

Nie! Nie pomogłyby tu żadne słowa
Zostałbym taki nawet - miła - z tobą
Wie ten kto życie całe przechorował
Że sam jest swoją śmiertelną chorobą

2016
inspiracja: Bolesław Leśmian

wtorek, 26 stycznia 2016

Samotność we dwoje

Śpisz już... zawsze ci łatwo wezwać sen do siebie
Mnie noc mówi że niemal różnica tak mała
Między rajskim pobytem a niebyciem w niebie
Jak odległość dzieląca w jednym łóżku ciała

Starczy rękę wyciągnąć by dostać pieszczotę
Którą pierwszym grzesznikom wąż strącił do dłoni
Nam codzienność lat tylu jednak szczęścia broni
Zło chowane głęboko odbiera ochotę

Jeszcze trochę - lat kilka - zostaniemy sami
Tak jak sami jesteśmy swoich nocy winni
Jak to? Czy żyć musimy i spać tak jak inni
I z takimi jak oni umierać grzechami?

Gdzieś za oknem znad morza coś wstaje o zmierzchu
Jak deszcz w chmury tak ludziom w martwe serca wrasta
Pełznie dalej po ścianach i po dachów wierzchu
Niczym nocny zabójca opada na miasta

Wchodzi w domy - w sypialnie i staje nad nami
Widzi w ciał odsunięciu że rozczarowanie
I że niechęć jest wspólna więc się rzuca na nie
My jesteśmy śpiąc razem jeszcze bardziej sami

2016
inspiracja / parafraza: Bolesław Leśmian / Rainer Maria Rilke

poniedziałek, 25 stycznia 2016

Con gelosia

oto mnie obciążasz ciałem
ud nożyce biodra kroją
gniotąc siostry dwie nabrzmiałe
wierzę żeś jest tylko moją

gdy górujesz ponade mną
w rytmie pływów księżycowym
patrzę w te co dłonie je mną
w nieskończoność tak gotowy

w tym układzie zwykle pierwsze
twoje oczy mgła spowija
a opóźnia mnie myśl jeszcze
że już wcześniej byłaś czyjaś

i tym mocniej cię dociskam
i tym silniej tłamszę wdzięki
póki tłumiąc krzyk w półpiskach
nie opadniesz w głuche jęki

mierzwię włosy rozwichrzone
kciuk po język lgnie w warg szparę
tu kark gnę twój w swoją stronę
tam rozrywam półkul parę

mdlejesz twarzą na wezgłowie
bieląc w górze księżyc w pełni
wnet go w chuci rozpołowię
twoim śladem chcąc się spełnić

tamci stają się podnietą
z gniewu rośnie gwałtu siła
zazdrość kipi pali mnie to
że im siebie nie szczędziłaś

gdy się rozkosz z bólem miesza
że tak mogli z tobą użyć
jedną myślą się pocieszam
że to mnie najdłużej służysz

2016
inspiracja: Bolesław Leśmian

niedziela, 24 stycznia 2016

Krew na śniegu (hymn polski)

dopadli bezbronnych rycerze
zadając śmierć matce i dziecku
śnieg krwawy w dłoń jeden z nich bierze
na chwałę osadza na drzewcu

i został na białym czerwony
jak rana krwawiąca w bandaże
szarpały ich kruki i wrony
wzmacniając wciąż krew na sztandarze

na mrozy w bój wyszli z kosami
na stos Romanowów ofiarny
kto śniegu konając nie splamił
zakrwawił biel równin polarnych

i został na białym czerwony
jak rana krwawiąca w bandaże
szarpały ich kruki i wrony
wzmacniając wciąż krew na sztandarze

w obozach po lasach czy w armiach
sześć razy gniew studząc w złych zimach
los krwią ich wojenne psy skarmiał
aż okup sowity otrzymał

i został na białym czerwony
jak rana krwawiąca w bandaże
szarpały ich kruki i wrony
wzmacniając wciąż krew na sztandarze

braterskie dosięgły ich kule
w kopalni pod dźwigiem stoczniowym
jak matka do łona świt czule
do śniegu pierś tulił grudniowy

i został na białym czerwony
jak rana krwawiąca w bandaże
szarpały ich kruki i wrony
wzmacniając wciąż krew na sztandarze

i zewrą się biali czystością
ich rasy i mniemań o sobie
z serc gniewnych jak bóg czerwonością
by tańczyć ma marzeń swych grobie

zostanie na białym czerwony
jak rana krwawiąca w bandaże
rozszarpią ich kruki i wrony
wzmacniając wciąż krew na sztandarze

2016

sobota, 23 stycznia 2016

Sacrum i profanum

odszedł przedwcześnie święty młodzieniec
kładą go w trumnie - z wawrzynu wieniec
balsam na ciało i na odzienie
po setne jemu cześć pokolenie
by członków wiecznie trwało wielbienie
nie dadzą ziemi ich na butwienie

żadną przeszkodą z gnejsu sarkofag
toczy we wnętrzu zmarłego robak
w humus przekształca resztki saprofag
za nic ma kim był za życia chłopak
gnój ze świętości czyniąc sakrofag
kultowi ciała wbrew i na opak

nie zbraknie nigdy stworzeń ponurych
i to co święte jest dla niektórych
tamte z tych wiary drwiąc i kultury
zbezczeszczą niczym kościelne szczury
zgodnie z odwiecznym prawem natury
sacrum do stęchłej zniżając dziury

2016

środa, 20 stycznia 2016

Na lodowisku

na tafli serca zimy
rysuje lód płozami
z włosami rozwianymi
spiętymi pośladkami
czy pęd szczypiący mrozem
w obrotach ją radosnych
czy zim szesnaście może
pierś pręży dzikiej wiosny?

ty niemy jak ta zima
gdy czuje już przedwiośnie
bieg czasu chciałbyś wstrzymać
i patrzysz w nią zazdrośnie
choć wiesz że jej nadejście
dni twoich zbliża koniec
to marzysz by się jeszcze
móc ogrzać tuląc do niej

2016

niedziela, 17 stycznia 2016

Inferno

Gdzież to zaszedłem przez tyle czasu
Kiedy pół za mną wędrówki życia?
Zda mi się - w głębię ciemnego lasu
Skąd lew pantera oraz wilczyca
Wrócić nie dają - moja to wina
Sam się na błądzeń mękę skazałem
O Beatrycze moja jedyna
Kiedyś przede mną drogi wspaniałe
Aż po widnokrąg los rozpościerał
Z których widziałem twoje oblicze...
Teraz pode mną ziemię otwiera
Może zapomnę tam Beatrycze
Wszystko co piękne zostawiam w tyle
Na wzór w zaświaty z życia wygnańca
Tylko w pamięci szczęśliwe chwile
Szepczą: lasciate ogni speranza
A więc wstępuję w okrągłą salę
Resztki nadziei pozostawiwszy
Żadne tam jęki płacze czy żale
Lecz cisza taka że szmer najcichszy
Zdał by się hukiem... i tylko ściana
A na niej portret - to potępieniec
Oczy zgaszone... napis ma rama -
Oto pesymizm oto zwątpienie
Opadam niżej do sali mniejszej
Znów ciemność cisza w uszach dzwoniąca
Na ścianie tylko obraz - popiersie
A w oczach płonie zmysłowa żądza
Zstępuję dalej do sali trzeciej
Krąg się zawęża w ciszy i mroku
Ściana i obraz a na portrecie
Łakome usta pijaństwo w oku
W cichej a ciemnej komnacie niższej
Ten ktoś z portretu tuli pieniądze
Jakby dla serca były najbliższe -
Musi być chciwcem sknerą i skąpcem
Wciąż się zapadam szczupleją sale
I wciąż portrety tylko w ciemności
A na tym widzę mężczyznę w szale
Gniew ma twarzy - może z zazdrości
Kolejny obraz w kolejnej sali
W przywar muzeum tak osobliwym
Tu się bohater jak kłoda zwalił
Widać że gnuśny jest i leniwy
Portret poniżej chłodem mnie mrozi
Zuchwałych oczu hardego serca
Jak gdyby bogu samemu groził
Depcząc świętości butny bluźnierca
A ósma sala jak w wąskim jarze
Pod poprzednimi w głuszy ukryta
Ze ściany patrzą na mnie dwie twarze -
To jest obłudnik to hipokryta
Dziewiąty pokój zupełnie mały
Że ledwo portret zmieścić da radę
Ktoś pół tchórzliwy a pół zuchwały
Patrzy zeń na mnie - w oczach ma zdradę
Zwarły się komnat okrągłych ściany
Podłoga w punkcie jednym się zbiegła
Oto znalazłem się na dnie samym
Lecz nie galerii a na dnie piekła!
Jak klin utkwiłem w czeluść okrutną
Twarz w twarz ze zdrajcą wetknięty ale
Chłód szkła nos poczuł mój a nie płótno
Wtedy pojąłem - to luster sale!
I każda z twarzy moją jest twarzą
A każda z przywar słabością własną
Zostanę tutaj o śmierci marząc
Dni noce w piekle nie mogąc zasnąć
Nie trzeba diabłów tortur ni ognia
W tysiącu pieśni ból mój wykrzyczę
Na nowo pisząc go co noc co dnia
Żegnaj na wieki o Beatrycze!

2016
inspiracja: Dante Alighieri