Chciała wiewiórka nieco powiększyć
Zapas żołędzi przed ostrą zimą
Dzik jej pożyczył na krótki termin
I w środku zimy czas spłaty minął
Na nic tłumaczyć chciała dzikowi
Że zjadła wszystko i skąd wziąć nie wie
Dzik dług odsprzedać zdążył lisowi
Już lis futerko rudej przetrzepie
Zając na próżno litości błagał
Choć oddał marchew sarnom w terminie
Lis miał w papierach wielki bałagan
Szaraka darcie skóry nie minie
Wilk nie pożyczał nic od nikogo
Lecz lis od niego też żądał spłaty
Gdy wilk przecherę przywitał wrogo
Sąd go niedźwiedzi posłał za kraty
I tak lis chytry trząsł całym lasem
I pasł się krzywdą z niedźwiedzim klanem
A wystarczyło zebrać się razem
I towarzystwo przegnać szemrane
2013
"Lasciate ogni speranza, voi ch'entrate"
„Okręt mój płynie dalej – pod prąd,
Serce, choć popękane, bić chce,
Nie ma cię i nie było – jest noc,
Nie ma mnie i nie było – jest dzień”
parafraza: KAT
środa, 20 lutego 2013
wtorek, 19 lutego 2013
Dziewczyna w cierniowej koronie
Miła moja - żal mi ciebie
Spójrz - przez ciebie zdycham w lochu
Sznur na szyi - cóż powiedzieć
Wiesz że konam tak po trochu
Gniję w grzechu - podły nędznik
Ty w nieznanym dla mnie kraju
Czuję ciebie głód zwierzęcy
Czym jest wina? - nie ma raju
Miła moja - czyż nie byłaś
Wczoraj zdrowa? - dzisiaj martwa
Bóg co nam anioły zsyła
Z tym od śmierci ciebie zabrał
Ból i lęki mi zostawił
By się za mną licho wlekło
W kości nie gra lecz się bawi
Raju nie ma - tylko piekło
Spójrz na ziemię - jak w grobowcu
Pieniądz zdusił uczuć ciepło
Choć kwiat ściele diabłu do stóp
Znajdę ciebie - wiem na pewno!
2013
inspiracja: Kat
Spójrz - przez ciebie zdycham w lochu
Sznur na szyi - cóż powiedzieć
Wiesz że konam tak po trochu
Gniję w grzechu - podły nędznik
Ty w nieznanym dla mnie kraju
Czuję ciebie głód zwierzęcy
Czym jest wina? - nie ma raju
Miła moja - czyż nie byłaś
Wczoraj zdrowa? - dzisiaj martwa
Bóg co nam anioły zsyła
Z tym od śmierci ciebie zabrał
Ból i lęki mi zostawił
By się za mną licho wlekło
W kości nie gra lecz się bawi
Raju nie ma - tylko piekło
Spójrz na ziemię - jak w grobowcu
Pieniądz zdusił uczuć ciepło
Choć kwiat ściele diabłu do stóp
Znajdę ciebie - wiem na pewno!
2013
inspiracja: Kat
poniedziałek, 18 lutego 2013
Długie noce
Nie żyję z lękiem
Bo gdy sam będę
Będzie mi lepiej
Niż było przedtem
Blask mnie oświetla
W którym dojrzeję
Już nie pamiętam
Dawnego siebie
Te długie noce
Gdy czuć jest łatwo
Spadam... odchodzę...
I gaśnie światło
Opadać pragnę
Czuć to wrażenie
Aż miękko spadnę
W bezpieczną ziemię
Dusza mi będzie
Za przyjaciela
Zawsze i wszędzie
Ze mną od teraz
Światło to wezmę
Pokazać żeby
Zawsze już będę
Lepszym niż kiedyś
Te długie noce
Gdy czuć jest łatwo
Spadam... odchodzę...
I gaśnie światło
Opadać pragnę
Czuć to wrażenie
Aż miękko spadnę
W bezpieczną ziemię
2013
swobodna interpretacja : Eddie Vedder
Bo gdy sam będę
Będzie mi lepiej
Niż było przedtem
Blask mnie oświetla
W którym dojrzeję
Już nie pamiętam
Dawnego siebie
Te długie noce
Gdy czuć jest łatwo
Spadam... odchodzę...
I gaśnie światło
Opadać pragnę
Czuć to wrażenie
Aż miękko spadnę
W bezpieczną ziemię
Dusza mi będzie
Za przyjaciela
Zawsze i wszędzie
Ze mną od teraz
Światło to wezmę
Pokazać żeby
Zawsze już będę
Lepszym niż kiedyś
Te długie noce
Gdy czuć jest łatwo
Spadam... odchodzę...
I gaśnie światło
Opadać pragnę
Czuć to wrażenie
Aż miękko spadnę
W bezpieczną ziemię
2013
swobodna interpretacja : Eddie Vedder
niedziela, 17 lutego 2013
Łza
Ta łza co spływa z oczu moich
Pali mi duszę żrącym płynem
Rana wciąż krwawa przez to boli
Że wtedy ciebie opuściłem
Że tak znękana odchodziłaś
A mnie nie mogło być przy tobie
Dręczy mnie wieczna moja wina
I nie przestanie dręczyć w grobie
Miałem nadzieję że po latach
Być mi przestaniesz cierniem w oku
Czas dziurę w sercu mi załata
I że odnajdę w sobie spokój
Jednak los na to nie pozwolił
I choć ta miłość zakazana
Nie mogła zmienić bogów woli
Wybacz i ulżyj mi kochana
2013
parafraza: Adam Asnyk
Pali mi duszę żrącym płynem
Rana wciąż krwawa przez to boli
Że wtedy ciebie opuściłem
Że tak znękana odchodziłaś
A mnie nie mogło być przy tobie
Dręczy mnie wieczna moja wina
I nie przestanie dręczyć w grobie
Miałem nadzieję że po latach
Być mi przestaniesz cierniem w oku
Czas dziurę w sercu mi załata
I że odnajdę w sobie spokój
Jednak los na to nie pozwolił
I choć ta miłość zakazana
Nie mogła zmienić bogów woli
Wybacz i ulżyj mi kochana
2013
parafraza: Adam Asnyk
sobota, 16 lutego 2013
Meteoryt
Czas miejsce i masa
Odległość kąt prędkość
Wyliczone w NASA
Z dokładnością wielką
Nie czas na sceptycyzm
Cuda czy zabobon
Widzi mierzy liczy
To szkiełko i oko
W niebo wzrok zwrócony
W punkt taki a taki
Gdy z nieznanej strony
Ręka pisze znaki
Pękają połacie
Szyb w szkła ostre kliny
Wiedzcie że nie znacie
Dnia ani godziny
Wszystko pod kontrolą
Znane i zbadane
Zgodnie z ludzką wolą
Mane tekel fares
2013
Odległość kąt prędkość
Wyliczone w NASA
Z dokładnością wielką
Nie czas na sceptycyzm
Cuda czy zabobon
Widzi mierzy liczy
To szkiełko i oko
W niebo wzrok zwrócony
W punkt taki a taki
Gdy z nieznanej strony
Ręka pisze znaki
Pękają połacie
Szyb w szkła ostre kliny
Wiedzcie że nie znacie
Dnia ani godziny
Wszystko pod kontrolą
Znane i zbadane
Zgodnie z ludzką wolą
Mane tekel fares
2013
piątek, 15 lutego 2013
Epitafium dla miliardera
Umarł miliarder - ogromna szkoda
Nieśmiertelności nie zdołał kupić
Chociaż przez całe życie handlował -
Z prochu powstałeś - w proch się obrócisz
2013
Nieśmiertelności nie zdołał kupić
Chociaż przez całe życie handlował -
Z prochu powstałeś - w proch się obrócisz
2013
czwartek, 14 lutego 2013
Chwała olimpizmowi
Zapomnij dawnych Greków amforę
Z której poznałeś pierwsze igrzyska
Z wykonującym rzut dyskobolem
Z zapaśnikami w walki uściskach
Dziś tłuste dupy zza wielkiej wody -
Dla których Nike to butów marka
Olimp aparat znaczy cyfrowy -
Sport zabijają w kupieckich targach
Im przynieść krocie musi impreza
Zwabić klienta ma przed ekrany
By przy okazji towar ich zeżarł
Dając koncernom zysk pożądany
Ci którzy dyski z UFO kojarzą
Zapasy - z durnym dla głupców cyrkiem
Na ich produktów żarcie cię skażą
Byś był debilem z opasłym tyłkiem
Komercja zgniotła piękna ideał
Przejadł zapaśnik się z dyskobolem
Pierwszy już może z maty się zbierać
Drugiemu zmieni dysk się na colę
2013
Z której poznałeś pierwsze igrzyska
Z wykonującym rzut dyskobolem
Z zapaśnikami w walki uściskach
Dziś tłuste dupy zza wielkiej wody -
Dla których Nike to butów marka
Olimp aparat znaczy cyfrowy -
Sport zabijają w kupieckich targach
Im przynieść krocie musi impreza
Zwabić klienta ma przed ekrany
By przy okazji towar ich zeżarł
Dając koncernom zysk pożądany
Ci którzy dyski z UFO kojarzą
Zapasy - z durnym dla głupców cyrkiem
Na ich produktów żarcie cię skażą
Byś był debilem z opasłym tyłkiem
Komercja zgniotła piękna ideał
Przejadł zapaśnik się z dyskobolem
Pierwszy już może z maty się zbierać
Drugiemu zmieni dysk się na colę
2013
środa, 13 lutego 2013
W truskawkowym smaku
Wśród truskawek krzaków z nosami przy ziemi
Rwaliśmy owoce nabrzmiałe szkarłatem
Perły z czoła niosły naturze zapłatę
Gdy żar nam słoneczny krew rozgrzaną pienił
Pająk siecią objął spleśniałą jagodę
Której ręka ludzka w porę nie zebrała
W innej ślimak mieścił śliską miękkość ciała
Przedkładając także przejrzałe nad młode
Gdy głowę schyliłem by zajrzeć pod liście
Skronią skórę twoją musnąłem bezwiednie
I pożar rozniecił impuls jeden ledwie
Ciężar nasz w sok zmienił truskawkowe kiście
I stały się krzewy pieszczoty świadkami
Posłaniem zielonym w rubinowe cętki
Gdzie wino rozkoszy spijał język prędki
A świat wielki przestał istnieć poza nami
Dopiero mnie chmura siwa starej pleśni
Z amoku dzikiego na powrót wyrwała
Pojąłem że język zimną wilgoć pieści
Truskawkowych wzniesień umarłego ciała
2013
inspiracja: Bolesław Leśmian
Rwaliśmy owoce nabrzmiałe szkarłatem
Perły z czoła niosły naturze zapłatę
Gdy żar nam słoneczny krew rozgrzaną pienił
Pająk siecią objął spleśniałą jagodę
Której ręka ludzka w porę nie zebrała
W innej ślimak mieścił śliską miękkość ciała
Przedkładając także przejrzałe nad młode
Gdy głowę schyliłem by zajrzeć pod liście
Skronią skórę twoją musnąłem bezwiednie
I pożar rozniecił impuls jeden ledwie
Ciężar nasz w sok zmienił truskawkowe kiście
I stały się krzewy pieszczoty świadkami
Posłaniem zielonym w rubinowe cętki
Gdzie wino rozkoszy spijał język prędki
A świat wielki przestał istnieć poza nami
Dopiero mnie chmura siwa starej pleśni
Z amoku dzikiego na powrót wyrwała
Pojąłem że język zimną wilgoć pieści
Truskawkowych wzniesień umarłego ciała
2013
inspiracja: Bolesław Leśmian
wtorek, 12 lutego 2013
Znak
Właśnie jubileusz zbliżał się wspaniały
Dnia gdy bazylikę wiernym wyświęcono
Gdy korony z miedzi z piety pospadały -
Maryi korona z Jezusa koroną
Korony te wprawdzie nie były tam zawsze
Lecz mnisi z klasztoru co strzegli kościoła
Ozdobili świętym głowy miedzi blaskiem
By przed majestatem korniej chylić czoła
Mnich który mocował insygnia figurkom
Przysiągł że rzetelnie wykonał robotę
Przeor zaś wyjaśnił parafianom krótko -
Bóg chce by miedziane zastąpiono złotem
Zaraz też owieczki poruszone cudem
Zniosły biżuterię i obrączki ślubne
Aby mnisi topiąc je w korony grube
Opłacili w niebie ich nałogi zgubne
I tak jubileusz przebiegnie jak trzeba
Papa w Rzymie wota poświęci swą ręką
Dzięki tobie boże za znak prosto z nieba
Oraz za przeora pobożność tak wielką
2013
Dnia gdy bazylikę wiernym wyświęcono
Gdy korony z miedzi z piety pospadały -
Maryi korona z Jezusa koroną
Korony te wprawdzie nie były tam zawsze
Lecz mnisi z klasztoru co strzegli kościoła
Ozdobili świętym głowy miedzi blaskiem
By przed majestatem korniej chylić czoła
Mnich który mocował insygnia figurkom
Przysiągł że rzetelnie wykonał robotę
Przeor zaś wyjaśnił parafianom krótko -
Bóg chce by miedziane zastąpiono złotem
Zaraz też owieczki poruszone cudem
Zniosły biżuterię i obrączki ślubne
Aby mnisi topiąc je w korony grube
Opłacili w niebie ich nałogi zgubne
I tak jubileusz przebiegnie jak trzeba
Papa w Rzymie wota poświęci swą ręką
Dzięki tobie boże za znak prosto z nieba
Oraz za przeora pobożność tak wielką
2013
poniedziałek, 11 lutego 2013
Społeczeństwo
Jest to dla mnie tajemnicą
Skąd się bierze nasza chciwość
By mieć więcej niż potrzeba
A tak wolnym być się nie da
Społeczeństwo oszalałe
Nie wspomnicie o mnie z żalem
Kiedy chcesz mieć niż masz więcej
Niż myślisz że trzeba
I gdy myślisz niż chcesz więcej
Myśl jak krew wylewa
Trzeba dla mych myśli
Znaleźć Większe Miejsce
Bo gdy więcej masz niż myślisz
Większa ci potrzebna przestrzeń
Społeczeństwo oszalałe
Nie wspomnicie o mnie z żalem
Tak szalone i tak szczwane
Nie zabraknie mnie wam wcale
Są też tacy co mniej więcej
Że mniej to jest więcej myślą
Lecz jeśli tak to w efekcie
Po co starać się na przyszłość?
Gdy im więcej się zdobędzie
Posiadało mniej się będzie
Jakbyś ruszał z końca drogi
A nie możesz tego zrobić
Społeczeństwo oszalałe
Nie wspomnicie o mnie z żalem
Tak szalone i tak szczwane
Nie zabraknie mnie wam wcale
Miejcie dla mnie zmiłowanie
Uszanujcie moje zdanie
Tak szalone i tak szczwane
Nie zabraknie mnie wam wcale
2013
swobodne tłumaczenie z: Eddie Vedder
Skąd się bierze nasza chciwość
By mieć więcej niż potrzeba
A tak wolnym być się nie da
Społeczeństwo oszalałe
Nie wspomnicie o mnie z żalem
Kiedy chcesz mieć niż masz więcej
Niż myślisz że trzeba
I gdy myślisz niż chcesz więcej
Myśl jak krew wylewa
Trzeba dla mych myśli
Znaleźć Większe Miejsce
Bo gdy więcej masz niż myślisz
Większa ci potrzebna przestrzeń
Społeczeństwo oszalałe
Nie wspomnicie o mnie z żalem
Tak szalone i tak szczwane
Nie zabraknie mnie wam wcale
Są też tacy co mniej więcej
Że mniej to jest więcej myślą
Lecz jeśli tak to w efekcie
Po co starać się na przyszłość?
Gdy im więcej się zdobędzie
Posiadało mniej się będzie
Jakbyś ruszał z końca drogi
A nie możesz tego zrobić
Społeczeństwo oszalałe
Nie wspomnicie o mnie z żalem
Tak szalone i tak szczwane
Nie zabraknie mnie wam wcale
Miejcie dla mnie zmiłowanie
Uszanujcie moje zdanie
Tak szalone i tak szczwane
Nie zabraknie mnie wam wcale
2013
swobodne tłumaczenie z: Eddie Vedder
niedziela, 10 lutego 2013
Na kolejny weekend ♫
Ja uwielbiam kląć
Ona też klnie
Gdy patrzy na mnie
Bo dobrze to wie
Że mogę skląć
Gdy z nerwów wprost
W szał wpadnę
Z moją dziewczyną razem często głośno klnę
I nie ukrywam - sprawia to przyjemność
Ona też klnie
Gdy patrzy na mnie
Bo dobrze to wie
Że mogę skląć
Gdy z nerwów wprost
W szał wpadnę
Z moją dziewczyną razem często głośno klnę
I nie ukrywam - sprawia to przyjemność
Tak jak to cham - tylko trochę wnerwię się
I nie żałuje ona gdy klnie ze mną
Grzeczne słowa upodleniem dla mnie są
Klnąc życie czuję - smakuje jak wino
I każdą chwilę pragnę sprofanować bo
Jest tego warta - życie mnie zmieniło
Bo ja strasznie klnę, bo strasznie klnę, bo...
Ja uwielbiam kląć
Ona też klnie
Gdy patrzy na mnie
Bo dobrze to wie
Że mogę skląć
Gdy z nerwów wprost
W szał wpadnę
2013
♫ parafraza: weekend
I nie żałuje ona gdy klnie ze mną
Grzeczne słowa upodleniem dla mnie są
Klnąc życie czuję - smakuje jak wino
I każdą chwilę pragnę sprofanować bo
Jest tego warta - życie mnie zmieniło
Bo ja strasznie klnę, bo strasznie klnę, bo...
Ja uwielbiam kląć
Ona też klnie
Gdy patrzy na mnie
Bo dobrze to wie
Że mogę skląć
Gdy z nerwów wprost
W szał wpadnę
2013
♫ parafraza: weekend
sobota, 9 lutego 2013
Świńska demokracja
Świnie ras kilku w chlewie zebrane
Postanowiły plan w życie wcielić
Że gdy dla wszystkich koryto małe
Rasy wybiorą przedstawicieli
Miał przedstawiciel dla swojej rasy
Zadbać by dobre dostała żarcie
W zamian co lepsze zżerał frykasy
Z pełnym od swoich druhów poparciem
Lecz gdy za dużo locha łyknęła
Własna ją rasa chciała odwołać
Wybrać nowego przedstawiciela -
Świnię pokraczną i brzydką zgoła
Nie chciały inne tej za partnera -
Zapominając w protestach o tym
Że każda rasa sama wybiera -
Chwaliły chciwej lochy przymioty
Gospodarz chować mógł owoc zgniły
Lecz w chlewie świnie są sobie władzą -
Choć na jej wybór ryjem kręciły
Teraz odwołać lochy nie dadzą
Ta - chcąc odkupić pazerność swoją -
Sama z koryta ryj wyjąć miała
Lecz widząc inne że za nią stoją
O rezygnacji wnet zapomniała
A szef jej rasy choć oskarżany
Że gra świniami jak alfa-samiec
Stał przy swych racjach nieubłagany
Klnąc się że opór kołtuństwa złamie
Jednak gdy przyszło do głosowania
Przegrał potyczkę szef z własną rasą
Która się bała lochę wyganiać
Miejsce przy żłobie tym samym tracąc
Tak demokracja w chlewie rządziła
Wśród intryganctwa i mataczenia
Gdzie prócz chciwości największa siła
To hipokryzja i uprzedzenia
2013
Postanowiły plan w życie wcielić
Że gdy dla wszystkich koryto małe
Rasy wybiorą przedstawicieli
Miał przedstawiciel dla swojej rasy
Zadbać by dobre dostała żarcie
W zamian co lepsze zżerał frykasy
Z pełnym od swoich druhów poparciem
Lecz gdy za dużo locha łyknęła
Własna ją rasa chciała odwołać
Wybrać nowego przedstawiciela -
Świnię pokraczną i brzydką zgoła
Nie chciały inne tej za partnera -
Zapominając w protestach o tym
Że każda rasa sama wybiera -
Chwaliły chciwej lochy przymioty
Gospodarz chować mógł owoc zgniły
Lecz w chlewie świnie są sobie władzą -
Choć na jej wybór ryjem kręciły
Teraz odwołać lochy nie dadzą
Ta - chcąc odkupić pazerność swoją -
Sama z koryta ryj wyjąć miała
Lecz widząc inne że za nią stoją
O rezygnacji wnet zapomniała
A szef jej rasy choć oskarżany
Że gra świniami jak alfa-samiec
Stał przy swych racjach nieubłagany
Klnąc się że opór kołtuństwa złamie
Jednak gdy przyszło do głosowania
Przegrał potyczkę szef z własną rasą
Która się bała lochę wyganiać
Miejsce przy żłobie tym samym tracąc
Tak demokracja w chlewie rządziła
Wśród intryganctwa i mataczenia
Gdzie prócz chciwości największa siła
To hipokryzja i uprzedzenia
2013
piątek, 8 lutego 2013
Burza nad rzeką
Nad brzegiem rzeki pokrytej rzęsą
Trzciny na wichrze w zgrzytach się trzęsą
Kurz barwę wrzosu jak zbrodniarz morzy
Porządek rzeczy burzy się w zorzy
Morza burzanów marzą o drzemce
Wierzba w perz wrzyna korzeni ręce
Trzmiel zadurzony skrzydłami wierzga
Z pyłku i miodu warzy się pierzga
Wtem grzmot jak ostrze przerzyna przestrzeń
Burza rozgrzane jątrzy powietrze
Chmurzy się niebo i deszcz jak zwierzę
Rzuca ze wzgórz się w dolin talerze
Sieką rzędami krople niezgorzej
A ziemi rzeźba pęka jak orzech
Kucharz co ziemią rządzi sos warzy
Z pieprzu rzadkiego i gorzkich jarzyn
Deszcz - wprzód rzęsisty - korzy się w wierze
Rzęzi nim w rzece wody swe zbierze
Wpierw rześki rzeźwy tarzał się gniewnie
Teraz jak pacierz rzępoli rzewnie
U stóp ołtarza macierzy ziemi
Rzekłbyś - po rzezi zmierzch czas odmienił
Brzóz i jarzębin korzysta rzesza
Strumienia rzemień suszę rozgrzesza
A rzeka krętym płynie kołnierzem
Piskorz z węgorzem wznoszą pęcherze
Przy rzece wierzchem rzęsą pokrytej
Trzciny po burzy chrzęszczą ze zgrzytem
2013
Trzciny na wichrze w zgrzytach się trzęsą
Kurz barwę wrzosu jak zbrodniarz morzy
Porządek rzeczy burzy się w zorzy
Morza burzanów marzą o drzemce
Wierzba w perz wrzyna korzeni ręce
Trzmiel zadurzony skrzydłami wierzga
Z pyłku i miodu warzy się pierzga
Wtem grzmot jak ostrze przerzyna przestrzeń
Burza rozgrzane jątrzy powietrze
Chmurzy się niebo i deszcz jak zwierzę
Rzuca ze wzgórz się w dolin talerze
Sieką rzędami krople niezgorzej
A ziemi rzeźba pęka jak orzech
Kucharz co ziemią rządzi sos warzy
Z pieprzu rzadkiego i gorzkich jarzyn
Deszcz - wprzód rzęsisty - korzy się w wierze
Rzęzi nim w rzece wody swe zbierze
Wpierw rześki rzeźwy tarzał się gniewnie
Teraz jak pacierz rzępoli rzewnie
U stóp ołtarza macierzy ziemi
Rzekłbyś - po rzezi zmierzch czas odmienił
Brzóz i jarzębin korzysta rzesza
Strumienia rzemień suszę rozgrzesza
A rzeka krętym płynie kołnierzem
Piskorz z węgorzem wznoszą pęcherze
Przy rzece wierzchem rzęsą pokrytej
Trzciny po burzy chrzęszczą ze zgrzytem
2013
czwartek, 7 lutego 2013
Odrobina luksusu
Leżę w ciemności cichej i ciepłej
Śpi połowica trzpiotki i młody
Rozkosz w słuchawkach nerwy telepie
Niezasłużone dla mnie nagrody
Łosoś na zimno w cieście francuskim
I łyk swojskiego wina z owoców
Spokój przychodzi w noc tę nieludzki
Raj potępieniec na moment poczuł
Oto się staję niebieskim ptakiem
Zda mi się nawet że nieba sięgnę
Warto być żywym przez chwile takie
Te ponoć tylko są w życiu piękne
2013
Śpi połowica trzpiotki i młody
Rozkosz w słuchawkach nerwy telepie
Niezasłużone dla mnie nagrody
Łosoś na zimno w cieście francuskim
I łyk swojskiego wina z owoców
Spokój przychodzi w noc tę nieludzki
Raj potępieniec na moment poczuł
Oto się staję niebieskim ptakiem
Zda mi się nawet że nieba sięgnę
Warto być żywym przez chwile takie
Te ponoć tylko są w życiu piękne
2013
środa, 6 lutego 2013
Nie jestem poetą
Poeta pisze czarno na białym
Gdy coś go wzruszy i ma natchnienie
Poeta rzeźbi dłutem wspaniałym
Lekko z polotem i rozrzewnieniem
Muska obchodzi wznosi uświęca
Kluczy maskuje okrywa czarem
Jego poezja jak cześć dziewczęca
Szkło tym piękniejsze im mniej jest trwałe
Ja piszę bólem krwią oraz gniewem
Piszę bo to jest moja morfina
Bruzdy wyrzynam paznokciem w drzewie
Z kunsztem i taktem chamskiego syna
Ryję rozgniatam hańbię opluwam
Prosto po chłopsku brudno i z mostu
Wiersze ohydne jak stara kurwa
A ja alfonsem jestem po prostu
2013
Gdy coś go wzruszy i ma natchnienie
Poeta rzeźbi dłutem wspaniałym
Lekko z polotem i rozrzewnieniem
Muska obchodzi wznosi uświęca
Kluczy maskuje okrywa czarem
Jego poezja jak cześć dziewczęca
Szkło tym piękniejsze im mniej jest trwałe
Ja piszę bólem krwią oraz gniewem
Piszę bo to jest moja morfina
Bruzdy wyrzynam paznokciem w drzewie
Z kunsztem i taktem chamskiego syna
Ryję rozgniatam hańbię opluwam
Prosto po chłopsku brudno i z mostu
Wiersze ohydne jak stara kurwa
A ja alfonsem jestem po prostu
2013
wtorek, 5 lutego 2013
NOTES 36 - Mgła
Pełznie coś w ciszy gęste i chłodne
By mu nie uciec oczy zasłania
Dusi tak samo dziecko i drania
Usta do ziemi cisnąc wilgotnej
Światło przygasza kradnąc kontury
Przez rozpylenie w miliardy cząstek
Wszystko co znane staje się obce
Gubią się w biegu oślepłe szczury
Błądzę w oparach bladych śmiertelnie
Oczy szukają kształtów prawdziwych
Nim śmierć uściskiem wszystko obejmie
Ludzie i duchy jak w lustrze krzywym
To idą do mnie to precz ode mnie
Czy martwy jestem czy jeszcze żywy?
2013
By mu nie uciec oczy zasłania
Dusi tak samo dziecko i drania
Usta do ziemi cisnąc wilgotnej
Światło przygasza kradnąc kontury
Przez rozpylenie w miliardy cząstek
Wszystko co znane staje się obce
Gubią się w biegu oślepłe szczury
Błądzę w oparach bladych śmiertelnie
Oczy szukają kształtów prawdziwych
Nim śmierć uściskiem wszystko obejmie
Ludzie i duchy jak w lustrze krzywym
To idą do mnie to precz ode mnie
Czy martwy jestem czy jeszcze żywy?
2013
poniedziałek, 4 lutego 2013
Szopka jest najważniejsza
Dziś parada przebierańców
I dla ludu są igrzyska
Wystawiane przez wybrańców
Z malowanym fałszem w pyskach
Naśmiewają się z małostek
I z dystansem są do siebie
O tym jakże to żałosne
Widowisko nikt z nich nie wie
To co dzisiaj jest z uśmiechem
Co z rezerwą i na żarty
Jutro smutnym wróci echem
Los maluczkim niosąc czarny
Ci co klepią się po plecach
Wnet do gardeł skoczą sobie
W pył rozwieje się ta heca
Gdy się zaczną żreć przy żłobie
Wtedy będzie już na serio
To co teraz tak zabawne -
Próżność chamstwo i pazerność
Hipokryzja draństwo jawne
Wróci tępa kołtuneria
I głupota i sprzedajność -
Lud przy szopce się rozerwał
Codzienności cuchnie łajno
A bezmyślna durna klaka
Której szoł ten gęby szczerzył
Jak im każą będzie skakać
Bo elitom święcie wierzy
Rok przeminie i wybrańcy
Utuczeni z mediów szumem
Wrócą śmiać się w strojach krasnych
I ocieplać wizerunek
Nie pojmują tego wieprze
Że z obłudy rżą tak własnej
Może byłoby to śmieszne
Gdy nie byłoby tak straszne
2013
I dla ludu są igrzyska
Wystawiane przez wybrańców
Z malowanym fałszem w pyskach
Naśmiewają się z małostek
I z dystansem są do siebie
O tym jakże to żałosne
Widowisko nikt z nich nie wie
To co dzisiaj jest z uśmiechem
Co z rezerwą i na żarty
Jutro smutnym wróci echem
Los maluczkim niosąc czarny
Ci co klepią się po plecach
Wnet do gardeł skoczą sobie
W pył rozwieje się ta heca
Gdy się zaczną żreć przy żłobie
Wtedy będzie już na serio
To co teraz tak zabawne -
Próżność chamstwo i pazerność
Hipokryzja draństwo jawne
Wróci tępa kołtuneria
I głupota i sprzedajność -
Lud przy szopce się rozerwał
Codzienności cuchnie łajno
A bezmyślna durna klaka
Której szoł ten gęby szczerzył
Jak im każą będzie skakać
Bo elitom święcie wierzy
Rok przeminie i wybrańcy
Utuczeni z mediów szumem
Wrócą śmiać się w strojach krasnych
I ocieplać wizerunek
Nie pojmują tego wieprze
Że z obłudy rżą tak własnej
Może byłoby to śmieszne
Gdy nie byłoby tak straszne
2013
niedziela, 3 lutego 2013
Światła
Boli gdy czuję
Boli gdy słyszę
Ból twarz w twarz z bólem
Boli ukrycie
Bolą dotknięcia
I budzić wciąż się
Boli pamiętać
Trzymać się ciągle
Ból bez wytchnienia
Życia pustego
Męka pragnienia
Trwania ciągłego
Zabijający
Ból zagubienia
Mózg mi wyłączcie
Na zawsze
Teraz
2013
swobodne tłumaczenie z: archive
Boli gdy słyszę
Ból twarz w twarz z bólem
Boli ukrycie
Bolą dotknięcia
I budzić wciąż się
Boli pamiętać
Trzymać się ciągle
Ból bez wytchnienia
Życia pustego
Męka pragnienia
Trwania ciągłego
Zabijający
Ból zagubienia
Mózg mi wyłączcie
Na zawsze
Teraz
2013
swobodne tłumaczenie z: archive
sobota, 2 lutego 2013
Na drugi weekend ♫
Tak - rumień i świąd
Ona już trze
I patrzy na mnie
Bo dobrze to wie
Że to jej mocz
I wnet znów kropla spadnie
Mojej dziewczynie zdarza często moczyć się
I jest uryna sprawą nieprzyjemną
Jak ją wąchać tylko kot jej jeden wie
Gdy z niej paruje opar lilie więdną
W jej galotach już codziennie plamy są
Wonie jej czuję - tak smakuje wilgoć
I w każdej chwili pragnę poratować ją
Bez tego szparka kisi się niemiło
O, nie pragnę jej, nie pragnę jej, o...
Tak - rumień i świąd
Ona już trze
I patrzy na mnie
Bo dobrze to wie
Że to jej mocz
I wnet znów kropla spadnie
2013
♫ parafraza: weekend
Ona już trze
I patrzy na mnie
Bo dobrze to wie
Że to jej mocz
I wnet znów kropla spadnie
Mojej dziewczynie zdarza często moczyć się
I jest uryna sprawą nieprzyjemną
Jak ją wąchać tylko kot jej jeden wie
Gdy z niej paruje opar lilie więdną
W jej galotach już codziennie plamy są
Wonie jej czuję - tak smakuje wilgoć
I w każdej chwili pragnę poratować ją
Bez tego szparka kisi się niemiło
O, nie pragnę jej, nie pragnę jej, o...
Tak - rumień i świąd
Ona już trze
I patrzy na mnie
Bo dobrze to wie
Że to jej mocz
I wnet znów kropla spadnie
2013
♫ parafraza: weekend
piątek, 1 lutego 2013
Ku pokrzepieniu
Nie dane ci było
Umrzeć a pragnąłeś
Nie zabiła miłość
Starczyła by boleć
I żyć musisz teraz
Chociaż jak żyć nie wiesz
Aby plon móc zbierać
Śmierć potrzebna w glebie
Jednak zbędny kamień
Wesprzeć może węgieł
A co podeptane
Wzrosnąć w rzeczy wielkie
I tak ten odrzucony
Przez ludzi kaleka
Godzien jest - nie oni -
Miana nadczłowieka
Im bardziej szczęśliwy
Tym cięższe odejście
A kto chce być żywy
Wkrótce martwym będzie
Ty zaś co ze wstrętem
Patrzysz w przyszłość czarną
Zyskasz życie piękne
I miłość umarłą
2013
Umrzeć a pragnąłeś
Nie zabiła miłość
Starczyła by boleć
I żyć musisz teraz
Chociaż jak żyć nie wiesz
Aby plon móc zbierać
Śmierć potrzebna w glebie
Jednak zbędny kamień
Wesprzeć może węgieł
A co podeptane
Wzrosnąć w rzeczy wielkie
I tak ten odrzucony
Przez ludzi kaleka
Godzien jest - nie oni -
Miana nadczłowieka
Im bardziej szczęśliwy
Tym cięższe odejście
A kto chce być żywy
Wkrótce martwym będzie
Ty zaś co ze wstrętem
Patrzysz w przyszłość czarną
Zyskasz życie piękne
I miłość umarłą
2013
Subskrybuj:
Posty (Atom)