"Lasciate ogni speranza, voi ch'entrate"

„Okręt mój płynie dalej – pod prąd,

Serce, choć popękane, bić chce,

Nie ma cię i nie było – jest noc,

Nie ma mnie i nie było – jest dzień”

parafraza: KAT

poniedziałek, 30 maja 2016

sen o... ♫

mam tak samo jak psy
kleszcze pluskwy i pchły
pieskie życie psi świat
tak przez resztę dni
lecz jak człowiek mam kolorowe sny

gdy się skończy mój czas
wzlecę w niebo jak ptak
śmierć osuszy mi łzy
i spełnią się sny
wreszcie zaznam kolorowych dni

gdybyś ujrzeć chciał
jak ktoś może żyć
zły los jak bezpańskiego psa
spójrz zobacz jak
wygląda pośród was
bezdomnych dzień

2006
tekst oryginalny: Marek Gaszyński
♫ na melodię: Cz. Niemen

niedziela, 29 maja 2016

na śmierć sąsiada

w końcu więc umarłeś po długiej chorobie
i wkurzał już mnie nie będziesz
wstyd bo podświadomie to życzyłem sobie
byś przysiadł cicho na grzędzie

a  teraz już wolny od upierdliwości
czuję się jakoś nieswojo
jak gdybym sam przyniósł śmierć tobie ze złości
zatruwszy żółcią cię swoją

i nie wiem czy wdowa po tobie zapłacze
czy łzę wnuk chociaż uroni
lecz wiem że wstecz patrząc zło swoje zobaczę
które do zguby mnie goni

chcę wierzyć że spokój masz już bez cierpienia
że ktoś zatęskni choć chwilkę
i że jeszcze siebie tak zdążę pozmieniać
by nikt nie czekał aż zmilknę

2016

piątek, 27 maja 2016

Dora 500+

tuż po świętego dniu Telesfora
w kraju gdzie złotym brzuszkiem sikora
chwali się w wierzbach - nie w sykomorach
przyszła kobieta imieniem Dora
(córka Gertrudy i Izydora
zrodzona we wsi koło Zatora
w jednym z ostatnich dni termidora)
o pomoc prosić pana doktora:
"doktorze - jestem poważnie chora
nic mi się nie chce z rana z wieczora
ciężka się czuję jak jakaś lora
i brzuch wydęło mi na kształt wora
w nim kwintal brukwi albo półtora
oka nie mogę zmrużyć od wczora
do pracy jestem całkiem nieskora
i mdłości miewam o różnych porach -
czuję że dusi mnie jakaś zmora"
doktor z dobrego miną aktora
w milczeniu godnym mnichów przeora
pogmerał Dorze w różnych otworach
tajemniczego użył wyciora
i rzekł: "kobieto - nie jesteś chora -
na macierzyństwo nadeszła pora"
Dora w pąs niczym koral indora
lub dojrzałego miąższ pomidora:
"to niemożliwe! nie chcę bachora!
pieniędzy mało - mieszkanie: nora
jakże wykarmić mam głodomora?"
i uprosiła pana doktora
by niechcianego wyjął z niej stwora...

ledwo z zabiegiem ten się uporał
jeszcze krwi nie starł z ostrza scyzora
a już wleciało kilku ze dwora
pod przewodnictwem specsłużb majora
skuli na ziemi pana doktora
(choć on bez tego miał już cykora)
wywlekli niczym z mafii bandziora -
na takich czeka z kratą komora
i więziennego zapach śpiwora
za mord na dziecku odsiadka spora
jest wedle sądu kalkulatora
choć to nie kata ostrze topora
ani gazowa śmierci komora
to przyszłość iście w czarnych kolorach...

tymczasem uciec nieszczęsna Dora
chciała i zniknąć niczym kamfora
jak w byczej szarży koń pikadora
ale że było to po nieszporach
ksiądz na odchodne: "ora labora"
opustoszała chóru empora
z kościoła wyszła zajadła sfora
właśnie fałszywie skończyła chorał
babcie jak zwykle w podłych humorach
każda dokopać bliźniemu skora
gdy ktoś im doniósł że dziwka Dora
dała wyskrobać sobie bachora...

jakże jest słuszny gniew kalafiora
z delikatnością w orce traktora
empatią godną torreadora
paszczą wielkości aligatora
z której się sączy jad muchomora -
kruchta to sądów ludu agora
rozdarła wzdłuż się przybytku stora
chociaż gromadka całkiem niespora
(z dwa razy tyle co świec w menorach
członków acz wzrosłych na cnoty wzorach)
to sprawna prężna niczym kamora
mająca pośród siebie rektora
dwóch profesorów i dyrektora -
u wszystkich wielka boża pokora -
wydano wyrok - wykonać pora:
za kudły zdzirę i do bajora
niech się tam tarza niby maciora
potem wyrzucić z miasta potwora
w sercu parafii grzechu zadziora
brudna jej dusza niczym obora
nikt takich nie chce tutaj więc: fora!
na gałąź dębu albo jawora
lub niech położy łeb gdzieś na torach
później w powłoce cierpi upiora
którego trzyma winy zapora
i niech się blada jak brzozy kora
tuła przez wieki po polach borach -
skończy sodoma się i gomora...

to prawie koniec i czas na morał -
kobieto - oszczędź życie bachora
a nawet sobie znajdź amatora
pozwól by miękkość jego wisiora
chuć utwardziła w łodygę pora
niech zasmakuje w damskich walorach
w rui waderą bądź dla basiora
twe łono niczym życia amfora
zbój kiedy ciebie jakiś przeora
przy symbolicznych zostań oporach
bo dziś za dziecko jest sumka spora
przy trójce - kafla nawet półtora
przeżyć przy skromnych da ci poborach
gdy demografia na zapaść chora
twoja ją może wspomóc podpora
więc nie oszczędzaj siebie w amorach
zbawczyni nacji - pław się w honorach
lecz nie zapomnij wrzucić do wora
tym co w kościołach oraz klasztorach
tuczyć się będą na twych bachorach

2016

środa, 25 maja 2016

maszyna

leży na łożu smukła maszyna
z wolna do pracy brać się zaczyna
wypukły korpus kształtem się chwali
lśnią jej krągłości blaskami stali
na ruch gotowe sprawne przeguby
cylindry tłoków czekają grubych
wilgoć po ściankach tulei spływa
gładki suw tłoka daje oliwa

tłok wpierw w otworze głowicy tonie
jakby żelazne wzięły go dłonie
zwilżony w czeluść pchając zawzięcie
suw i cofnięcie suw i cofnięcie
śliski jak jędrna tłusta kiełbasa
dławi cylinder się od grubasa
niczym niemowlę długim bananem
kiedy mu zębów użyć nie dane
powtórzeń takich chyba z czterdzieści
ledwie głowica tłok tak wypieści
maszyna już się spodem odwraca
w innej tulei czeka tłok praca

jak ślimak wnika w wąską muszelkę
w dół pod rozwartą lekko uszczelkę
maszyna sapie dyszy i dmucha
żar z rozgrzanego jej brzucha bucha
och - jak gorąco!
puff - jak gorąco!
uff - jak gorąco!
pot ją zalewa jak w upał oczy
choć tłok w spoczynku jeszcze - nie tłoczy
lecz choćby przyszło tysiąc atletów
i każdy zjadłby tysiąc kotletów
i każdy nie wiem jak się wytężał
maszyna zdzierży tłoczenia ciężar

nagle - gwizd!
nagle - świst!
w otwór - buch!
tłoka ruch
najpierw powoli - jak żółw - ociężale
nie szarpiąc maszyną a nieco ospale
zgłębiając posuwy wytrwale z mozołem
zwilżając cylinder raz górą raz dołem
to bieg przyspieszając i gnając wciąż prędzej
stukając łomocąc to głośniej to więcej
a dokąd? a dokąd? a dokąd? a w głąb
gdzie ciepło gdzie wilgoć i moc płynie skąd
to z góry to z dołu i wespół i wraz
jak gdyby z tą pracą chciał zdążyć na czas
i stuka aż olej wytryska spod klap
i puka o korpus rytmicznie klap klap
gładko tak lekko jak taniec jak bal
tłok sztywny jak dyszel napręża go stal
przez niego maszyna zziajana zdyszana
nie fraszka igraszka energii wymiana
a skądże to jakże to czemu tak gna?
a co to to co to to kto to tak pcha
że pędzi że wali że bucha buch buch?
i jakie paliwo tak wprawia tłok w ruch
że w takim pośpiechu w cylinder moc tłoczy?
aż nagle... awaria! tłok na wierzch wyskoczył
i zalał olejem maszynę i łoże
rozgrzane że olej mógł od nich rozgorzeć -
tak bywa nierzadko gdy tempo zbyt duże
niespiesznym energii wystarczy na dłużej

2016
inspiracja / zapożyczenia z: J.Tuwim

sobota, 21 maja 2016

śmierć casanovy (pod papugami) ♫

pot pod pachami rżnięcie w oko piwko wiary gwar
nad szklaneczkami pokąd w rześkość północ zmieni skwar
zmógł się dziewczętami casanova gorycz topi w szkle
ma za uszami bo nie kochał lecz poniżał je

sąd ostateczny był niełaskaw -
kara piekła - wina prosta
nie mógł wyrokom bogów uciec -
wylewu doznał

do raju bramy - a w nim pusto - wybór każdy ma:
post z aniołami - romans z diabłem do białego dnia

sąd ostateczny był niełaskaw -
kara piekła - wina prosta
nie mógł wyrokom bogów uciec -
i nie mógł zostać

poprzytulani nawet wtedy gdy muzyki brak
coś panu pani... casanovy duszę niesie wiatr...

2016
tekst oryginalny: B. Choiński / J. Gałkowski
♫ na melodię: M. Święcicki (Cz. Niemen)

czwartek, 12 maja 2016

krwawemu Józefowi

słów tych kilka wśród peanów
tobie zbawco bogom bliski
kacie własnych generałów
starczający sam za wszystkich
któryś robotniczej biedy
tłum do lagrów więzień nasłał
chociaż sam wierzyłeś kiedyś
w rewolucji wzniosłe hasła
coś wystawił na Hitlera
żer ojczyzny dzieci własnej
naród krwawił i umierał
tobie los okazał łaskę
tobie ty bufonie dęty
kultem bożka otoczony
przez rodzących się następnych
zwolenników zaślepionych
na twarz w spiżu patrzę chłodną
którą wielki wąs porasta
nad nią czapka daszek godło
setny pomnik w centrum miasta
kładą kwiaty u podnóża
krwi rodaków twoich barwy
w której szablę wódz unurzał
teraz stoi na niej wsparty

2016

wtorek, 3 maja 2016

brygadier śmierci

zbawcy Polski w lesie
za pan brat ze śmiercią
brygada śmierć niesie
kobietom i dzieciom

wodzem łupaszka
znak jego czaszka
honor i gniew
gwałt ból i krew

narodu bohater
z obław uciekinier
kto czyni się katem
ten z rąk kata ginie

zginął łupaszka
dziurawa czaszka
jak ofiar trup
na łączce grób

bandyta wyklętym
niezłomnym jest czczony
jeśli bogu wierny
strzelał do czerwonych

hołd dla łupaszki
bezmózgie czaszki
fałsz tępych gnid
hańba i wstyd

2016