"Lasciate ogni speranza, voi ch'entrate"

„Okręt mój płynie dalej – pod prąd,

Serce, choć popękane, bić chce,

Nie ma cię i nie było – jest noc,

Nie ma mnie i nie było – jest dzień”

parafraza: KAT

piątek, 27 maja 2016

Dora 500+

tuż po świętego dniu Telesfora
w kraju gdzie złotym brzuszkiem sikora
chwali się w wierzbach - nie w sykomorach
przyszła kobieta imieniem Dora
(córka Gertrudy i Izydora
zrodzona we wsi koło Zatora
w jednym z ostatnich dni termidora)
o pomoc prosić pana doktora:
"doktorze - jestem poważnie chora
nic mi się nie chce z rana z wieczora
ciężka się czuję jak jakaś lora
i brzuch wydęło mi na kształt wora
w nim kwintal brukwi albo półtora
oka nie mogę zmrużyć od wczora
do pracy jestem całkiem nieskora
i mdłości miewam o różnych porach -
czuję że dusi mnie jakaś zmora"
doktor z dobrego miną aktora
w milczeniu godnym mnichów przeora
pogmerał Dorze w różnych otworach
tajemniczego użył wyciora
i rzekł: "kobieto - nie jesteś chora -
na macierzyństwo nadeszła pora"
Dora w pąs niczym koral indora
lub dojrzałego miąższ pomidora:
"to niemożliwe! nie chcę bachora!
pieniędzy mało - mieszkanie: nora
jakże wykarmić mam głodomora?"
i uprosiła pana doktora
by niechcianego wyjął z niej stwora...

ledwo z zabiegiem ten się uporał
jeszcze krwi nie starł z ostrza scyzora
a już wleciało kilku ze dwora
pod przewodnictwem specsłużb majora
skuli na ziemi pana doktora
(choć on bez tego miał już cykora)
wywlekli niczym z mafii bandziora -
na takich czeka z kratą komora
i więziennego zapach śpiwora
za mord na dziecku odsiadka spora
jest wedle sądu kalkulatora
choć to nie kata ostrze topora
ani gazowa śmierci komora
to przyszłość iście w czarnych kolorach...

tymczasem uciec nieszczęsna Dora
chciała i zniknąć niczym kamfora
jak w byczej szarży koń pikadora
ale że było to po nieszporach
ksiądz na odchodne: "ora labora"
opustoszała chóru empora
z kościoła wyszła zajadła sfora
właśnie fałszywie skończyła chorał
babcie jak zwykle w podłych humorach
każda dokopać bliźniemu skora
gdy ktoś im doniósł że dziwka Dora
dała wyskrobać sobie bachora...

jakże jest słuszny gniew kalafiora
z delikatnością w orce traktora
empatią godną torreadora
paszczą wielkości aligatora
z której się sączy jad muchomora -
kruchta to sądów ludu agora
rozdarła wzdłuż się przybytku stora
chociaż gromadka całkiem niespora
(z dwa razy tyle co świec w menorach
członków acz wzrosłych na cnoty wzorach)
to sprawna prężna niczym kamora
mająca pośród siebie rektora
dwóch profesorów i dyrektora -
u wszystkich wielka boża pokora -
wydano wyrok - wykonać pora:
za kudły zdzirę i do bajora
niech się tam tarza niby maciora
potem wyrzucić z miasta potwora
w sercu parafii grzechu zadziora
brudna jej dusza niczym obora
nikt takich nie chce tutaj więc: fora!
na gałąź dębu albo jawora
lub niech położy łeb gdzieś na torach
później w powłoce cierpi upiora
którego trzyma winy zapora
i niech się blada jak brzozy kora
tuła przez wieki po polach borach -
skończy sodoma się i gomora...

to prawie koniec i czas na morał -
kobieto - oszczędź życie bachora
a nawet sobie znajdź amatora
pozwól by miękkość jego wisiora
chuć utwardziła w łodygę pora
niech zasmakuje w damskich walorach
w rui waderą bądź dla basiora
twe łono niczym życia amfora
zbój kiedy ciebie jakiś przeora
przy symbolicznych zostań oporach
bo dziś za dziecko jest sumka spora
przy trójce - kafla nawet półtora
przeżyć przy skromnych da ci poborach
gdy demografia na zapaść chora
twoja ją może wspomóc podpora
więc nie oszczędzaj siebie w amorach
zbawczyni nacji - pław się w honorach
lecz nie zapomnij wrzucić do wora
tym co w kościołach oraz klasztorach
tuczyć się będą na twych bachorach

2016

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz