Z pozoru zdać się łagodnym mogę
Lecz jad ukrywam głęboko w ciele
Gdy mi przeciwnik zachodzi drogę
Bym stał się bestią nie trzeba wiele
Niby się cofam lecz w sobie zbieram
Jeszcze ma szansę żeby odstąpić
Złość mnie zalewa kiedy napiera
By gniewu płomień z piekła wystąpił
Krok za daleko lub zdanie zbędne
Już uniesiony jest jadu kolec
Teraz jak skorpion bezwzględny będę
Trafiam a wtedy musi zaboleć
Krótko na oślep z trucizny siłą
Diabłem się staję dla innych ludzi
W furii wybucham agresją zgniłą
Schamiałe bydlę we mnie się budzi
A ta toksyna w dwie strony działa
I mnie też truje i nie zwyciężam
Ból czuję każdym kawałkiem ciała
Kolejnej klęski wstydliwy ciężar
Lecz nie przeproszę - duma mi broni
W męskiej naturze cząstka skorpiona
Czas złość rozetrze w cierpliwej dłoni
Nim znów ktoś zbudzi we mnie demona
2012
"Lasciate ogni speranza, voi ch'entrate"
„Okręt mój płynie dalej – pod prąd,
Serce, choć popękane, bić chce,
Nie ma cię i nie było – jest noc,
Nie ma mnie i nie było – jest dzień”
parafraza: KAT
środa, 29 lutego 2012
wtorek, 28 lutego 2012
Poczujcie swój smród
Zobacz wspaniały świat w którym żyjesz
Gdzie do zdobycia jest ciągle tyle
Uwierz w ciągłego rozwoju bajkę
Że ten kto zechce szczęście w nim znajdzie
Zrozum że sukces awans kariera
Nie chcesz się zmienić musisz umierać
Bądź uśmiechnięty i pozytywny
Nie myśl zbyt dużo nie bądź naiwny
Skromność głupotą nie mów że nie wiesz
Mędrcem jest każdy kto wierzy w siebie
W tłumie konieczne są silne łokcie
Skórę miej grubą plecy szerokie
Nie bój się innym na karku stanąć
Wyżej stojący więcej dostaną
Świat z chęci zysku jest zbudowany
Tylko interes liczy się na nim
Komercja wszystkim religią wspólną
Szczury zagryzą tych co się różnią
Brać ile można choćby od diabła
Największa świętość - własność prywatna
Usprawiedliwi wszystko obłuda
To obiegowa tutaj waluta
Idź
Ja zostanę poza orbitą
Nie dam się uwieść samozachwytom
Wiem że możliwe jest inne życie
Choć wy uwierzyć nie potraficie
Można wśród ludzi żyć i żyć dla nich
Wspólnym marzeniem być powiązanym
Nie ja mój dla mnie sobie dla siebie
Ale dla wszystkich innym od siebie
Tu moje szczęście w sercu komuny
Precz zakłamane pazerne szczury!
Jeśli to tylko jest moja mrzonka
Jeśli podobnych sobie nie spotkam
Sam pozostanę z rojeniem swoim
Lecz nie pozwolę szczurom się zgnoić
Bo przekonanie w sobie mam silne
Że obrać drogi nie mogę innej
2012
Gdzie do zdobycia jest ciągle tyle
Uwierz w ciągłego rozwoju bajkę
Że ten kto zechce szczęście w nim znajdzie
Zrozum że sukces awans kariera
Nie chcesz się zmienić musisz umierać
Bądź uśmiechnięty i pozytywny
Nie myśl zbyt dużo nie bądź naiwny
Skromność głupotą nie mów że nie wiesz
Mędrcem jest każdy kto wierzy w siebie
W tłumie konieczne są silne łokcie
Skórę miej grubą plecy szerokie
Nie bój się innym na karku stanąć
Wyżej stojący więcej dostaną
Świat z chęci zysku jest zbudowany
Tylko interes liczy się na nim
Komercja wszystkim religią wspólną
Szczury zagryzą tych co się różnią
Brać ile można choćby od diabła
Największa świętość - własność prywatna
Usprawiedliwi wszystko obłuda
To obiegowa tutaj waluta
Idź
Ja zostanę poza orbitą
Nie dam się uwieść samozachwytom
Wiem że możliwe jest inne życie
Choć wy uwierzyć nie potraficie
Można wśród ludzi żyć i żyć dla nich
Wspólnym marzeniem być powiązanym
Nie ja mój dla mnie sobie dla siebie
Ale dla wszystkich innym od siebie
Tu moje szczęście w sercu komuny
Precz zakłamane pazerne szczury!
Jeśli to tylko jest moja mrzonka
Jeśli podobnych sobie nie spotkam
Sam pozostanę z rojeniem swoim
Lecz nie pozwolę szczurom się zgnoić
Bo przekonanie w sobie mam silne
Że obrać drogi nie mogę innej
2012
czwartek, 23 lutego 2012
Siekierezada
Ścielą się duchy nad rozlewiskiem
Szukają ciepła gdy zimna ziemia
Zginęła woda w mgły szubie niskiej
I żywej duszy wokoło nie ma
Przesieką wąską przez jodły drogie
Daleko poza życia obszary
Los mnie w kolejną posyła drogę
Siebie mam tylko i plecak stary
Nim na noc zajdę w izdebną celę
W gości przy pieca serdecznym żarze
Z leśnymi ludźmi bochen podzielę
Kartoflem z ognia palce poparzę
Wychylam szklankę by sen mnie dostrzegł
Żal w zamian gorzki z mroku się skrada
Dzień za dniem życie wycinam ostrzem
Z myśli słów wspomnień siekierezada
Może gdzieś czeka pociecha jakaś
Wierna Gałązka mojej Jabłoni
Może nie wszystko łupem robaka
Wierzę że kiedyś powrócę do niej
A teraz pustka i lasu cisza
W której mnie czasem coś gwizdem wzywa
Obym wiatr zawsze i ptaki słyszał
Czy to jest biała lokomotywa?
2012
inspiracja: E.Stachura
Szukają ciepła gdy zimna ziemia
Zginęła woda w mgły szubie niskiej
I żywej duszy wokoło nie ma
Przesieką wąską przez jodły drogie
Daleko poza życia obszary
Los mnie w kolejną posyła drogę
Siebie mam tylko i plecak stary
Nim na noc zajdę w izdebną celę
W gości przy pieca serdecznym żarze
Z leśnymi ludźmi bochen podzielę
Kartoflem z ognia palce poparzę
Wychylam szklankę by sen mnie dostrzegł
Żal w zamian gorzki z mroku się skrada
Dzień za dniem życie wycinam ostrzem
Z myśli słów wspomnień siekierezada
Może gdzieś czeka pociecha jakaś
Wierna Gałązka mojej Jabłoni
Może nie wszystko łupem robaka
Wierzę że kiedyś powrócę do niej
A teraz pustka i lasu cisza
W której mnie czasem coś gwizdem wzywa
Obym wiatr zawsze i ptaki słyszał
Czy to jest biała lokomotywa?
2012
inspiracja: E.Stachura
wtorek, 21 lutego 2012
Zaakceptuj siebie
Co dzień mówić musisz sobie
Jak się w swoim życiu czujesz
Ciężko znaleźć jest cokolwiek
Gdy się nie podnosi powiek
Kiedy się zaakceptujesz?
Chory, nudny i zwyczajny
Dać się życiu ponieść chciałbym
Jednak marzeń to jest cechą
Że się zwykle spełnić nie chcą
Czas jest moim przeciwnikiem
Co i kto jest temu winien?
Ciężko znaleźć jest cokolwiek
Gdy się nie podnosi powiek
Kiedy się zaakceptujesz?
Kiedy, no, na miłość boską?
Przecież ciężko się znajduje
Gdy się nie da patrzeć oczom
Dnia każdego musisz pytać
Jak ci się z przeszłością sypia
Mają inni miłość swoją
Ja uciekłem i w pokoju
Siedząc plan naszkicowałem
Zwykle jednak tak jest z planem
Że nic z niego nie wychodzi
A czas płynąc wciąż mi szkodzi
I już więcej nikt nie został
Kogo za to winić można?
Powiedz mi, no, powiedz kiedy
Ze swym życiem się pogodzisz
(Które łatwo tak niestety
Nienawidzić ci przychodzi)
Bowiem ciężko jest cokolwiek
Znaleźć nie podnosząc powiek
Musisz pytać siebie co dzień
Jak się w moich butach chodzi?
Tak niezręcznie w nich i prosto
A tak chciałbym z buta kropnąć
Raz marzenie jednak miałem
Choć się ono nie spełniło
Czas przeciwko mnie jest stale
A to wszystko moją winą
Ciężko znaleźć jest cokolwiek
Gdy się nie podnosi powiek
Ciężko znaleźć coś przychodzi
Kiedy z życiem się pogodzisz?
Ciężko jest, na miłość boską
Gdy się nie da patrzeć oczom
Kiedy zgodzisz się ze sobą?
2012
swobodne tłumaczenie z: The Smiths
Jak się w swoim życiu czujesz
Ciężko znaleźć jest cokolwiek
Gdy się nie podnosi powiek
Kiedy się zaakceptujesz?
Chory, nudny i zwyczajny
Dać się życiu ponieść chciałbym
Jednak marzeń to jest cechą
Że się zwykle spełnić nie chcą
Czas jest moim przeciwnikiem
Co i kto jest temu winien?
Ciężko znaleźć jest cokolwiek
Gdy się nie podnosi powiek
Kiedy się zaakceptujesz?
Kiedy, no, na miłość boską?
Przecież ciężko się znajduje
Gdy się nie da patrzeć oczom
Dnia każdego musisz pytać
Jak ci się z przeszłością sypia
Mają inni miłość swoją
Ja uciekłem i w pokoju
Siedząc plan naszkicowałem
Zwykle jednak tak jest z planem
Że nic z niego nie wychodzi
A czas płynąc wciąż mi szkodzi
I już więcej nikt nie został
Kogo za to winić można?
Powiedz mi, no, powiedz kiedy
Ze swym życiem się pogodzisz
(Które łatwo tak niestety
Nienawidzić ci przychodzi)
Bowiem ciężko jest cokolwiek
Znaleźć nie podnosząc powiek
Musisz pytać siebie co dzień
Jak się w moich butach chodzi?
Tak niezręcznie w nich i prosto
A tak chciałbym z buta kropnąć
Raz marzenie jednak miałem
Choć się ono nie spełniło
Czas przeciwko mnie jest stale
A to wszystko moją winą
Ciężko znaleźć jest cokolwiek
Gdy się nie podnosi powiek
Ciężko znaleźć coś przychodzi
Kiedy z życiem się pogodzisz?
Ciężko jest, na miłość boską
Gdy się nie da patrzeć oczom
Kiedy zgodzisz się ze sobą?
2012
swobodne tłumaczenie z: The Smiths
poniedziałek, 20 lutego 2012
Alison
W głowie słowa masz schowane
Które tobie powiedziałem
Zawsze będziesz je pamiętać
Kiedy płakać ci przychodzą
Zechciej wytrzeć łzy ich oczom
I ukoić smutek serca
Przecierając rano oczy
Dzień zaczynasz złym nastrojem
Nim godzina minąć zdąży
Jak kwiat z wolna się otworzysz
I uśmiechniesz oczy swoje
2012
swobodne tłumaczenie z: Budgie
Które tobie powiedziałem
Zawsze będziesz je pamiętać
Kiedy płakać ci przychodzą
Zechciej wytrzeć łzy ich oczom
I ukoić smutek serca
Przecierając rano oczy
Dzień zaczynasz złym nastrojem
Nim godzina minąć zdąży
Jak kwiat z wolna się otworzysz
I uśmiechniesz oczy swoje
2012
swobodne tłumaczenie z: Budgie
niedziela, 19 lutego 2012
Za sterem ♫
Obejmij ster
Prowadź jak chcesz
Na co masz chęć
Dziś twój dzień
A ja
Poddać się dzisiaj chcę
Oddaję się
Tobie a ty bierz
Tak
Zrozum to że
Czasem mam takie dni
Że nie chcę w nich być
Za sterem - zrób to ty
Chodź
I prowadź mnie
Nadaj rytm
Zrobię to co chcesz
Weź
Wiesz już że chcę
Żebyś ty
W ręce wzięła ster
Poprowadziła mnie
Jedź
Siebie ci dam
Więc rób to co chcesz
Ja ulgę mam
Ten raz
Ty dziś władzę masz
Ten raz
2012
♫ swobodne tłumaczenie z: Depeche Mode
Prowadź jak chcesz
Na co masz chęć
Dziś twój dzień
A ja
Poddać się dzisiaj chcę
Oddaję się
Tobie a ty bierz
Tak
Zrozum to że
Czasem mam takie dni
Że nie chcę w nich być
Za sterem - zrób to ty
Chodź
I prowadź mnie
Nadaj rytm
Zrobię to co chcesz
Weź
Wiesz już że chcę
Żebyś ty
W ręce wzięła ster
Poprowadziła mnie
Jedź
Siebie ci dam
Więc rób to co chcesz
Ja ulgę mam
Ten raz
Ty dziś władzę masz
Ten raz
2012
♫ swobodne tłumaczenie z: Depeche Mode
Etykiety:
♫ - do śpiewania,
depeche mode,
piosenki,
tłumaczenia
sobota, 18 lutego 2012
Bieg
Zawiała pola biel oczyszczenia
Jednym niewola w zimnych więzieniach
Innemu chata po komin w śniegu
Miejscem gdzie wraca po długim biegu
Noga za nogą silne odbicie
Zgubioną drogą w czerwieni świcie
Drążąc korytarz w białej pościeli
Po chwili znika w lasu gardzieli
Co rusz kopnięcie odbicie z kija
Mleczność dróg gniecie stal ostrą wbija
Lodu kryształki w powietrze wzrywa
Pęka w rytm walki śliska pokrywa
W lewo za świerkiem szron już na twarzy
Wilk czasem przemknie biegu towarzysz
To w prawo teraz pod wielką sosną
W płuca szadź zbiera zbitym szkłem ostrą
Lecz oto czeka bój go najsroższy
Złamać człowieka szczyt zęby ostrzy
W górę wciąż stromiej ciężko jodełką
Pulsują skronie narasta tętno
Wolą zwyciężyć po kres możności
Tlenu do mięśni siły dla kości
W pary tumanie czerwonoskóry
Lecz nie ustanie przed mocą góry
Zsunie się noga kolano ugnie
Siebie niż wroga pokonać trudniej
Brnie niszcząc ciszę w rzadsze powietrze
Im szczytu bliżej tym szczęście większe
A krew tlen niesie w żyły tętniące
Kwasi się mięsień z podbiegu końcem
Lecz jest! Szczyt wzięty Olimpu progi
Dotarł zawzięty gdzie bogów drogi
Z soplem pod nosem lodem na rzęsach
Zmrożonym głosem coś w las wyszeptał
Odbicie jeszcze kijki do boku
I tnie powietrze mkną drzewa wokół
Nogi ugięte w jajo skulony
Balans na skręcie po grzbiecie stromym
Mróz w twarz się wżyna oddech się zwalnia
Lecz puls wciąż trzyma z prędkością walka
Świszcze pod stopą rżnięta powłoka
Bruzdy się żłobią wraca moc w nogach
Bo znów równina płaska otwarta
Nowa zaczyna się z ciałem walka
To kopnąć siłą ramion się wesprzeć
Byle starczyło sił trochę jeszcze
Na samych rękach to nogą jedną
Ze sobą męka w niej tylko krzepnąć
A w górze słońce blade się wznosi
Całuje końce rzęs chcąc je zrosić
Lecz gwiazdy mniejsza siła tą porą
Niż w ludzkich mięśniach niż można wolą
Bo biciem serca łamie się mrozy
Mózg to morderca potwornej mocy
Rozdyma piersi by słabość zdusić
Mnoży stal mięśni okowy kruszy
Wróci ze szlaku biegacz do domu
Nie zdradzi smaku walki nikomu
Świadek jedyny też go nie zdradzi
Wilk - ludzkiej siły wierny towarzysz
2012
Jednym niewola w zimnych więzieniach
Innemu chata po komin w śniegu
Miejscem gdzie wraca po długim biegu
Noga za nogą silne odbicie
Zgubioną drogą w czerwieni świcie
Drążąc korytarz w białej pościeli
Po chwili znika w lasu gardzieli
Co rusz kopnięcie odbicie z kija
Mleczność dróg gniecie stal ostrą wbija
Lodu kryształki w powietrze wzrywa
Pęka w rytm walki śliska pokrywa
W lewo za świerkiem szron już na twarzy
Wilk czasem przemknie biegu towarzysz
To w prawo teraz pod wielką sosną
W płuca szadź zbiera zbitym szkłem ostrą
Lecz oto czeka bój go najsroższy
Złamać człowieka szczyt zęby ostrzy
W górę wciąż stromiej ciężko jodełką
Pulsują skronie narasta tętno
Wolą zwyciężyć po kres możności
Tlenu do mięśni siły dla kości
W pary tumanie czerwonoskóry
Lecz nie ustanie przed mocą góry
Zsunie się noga kolano ugnie
Siebie niż wroga pokonać trudniej
Brnie niszcząc ciszę w rzadsze powietrze
Im szczytu bliżej tym szczęście większe
A krew tlen niesie w żyły tętniące
Kwasi się mięsień z podbiegu końcem
Lecz jest! Szczyt wzięty Olimpu progi
Dotarł zawzięty gdzie bogów drogi
Z soplem pod nosem lodem na rzęsach
Zmrożonym głosem coś w las wyszeptał
Odbicie jeszcze kijki do boku
I tnie powietrze mkną drzewa wokół
Nogi ugięte w jajo skulony
Balans na skręcie po grzbiecie stromym
Mróz w twarz się wżyna oddech się zwalnia
Lecz puls wciąż trzyma z prędkością walka
Świszcze pod stopą rżnięta powłoka
Bruzdy się żłobią wraca moc w nogach
Bo znów równina płaska otwarta
Nowa zaczyna się z ciałem walka
To kopnąć siłą ramion się wesprzeć
Byle starczyło sił trochę jeszcze
Na samych rękach to nogą jedną
Ze sobą męka w niej tylko krzepnąć
A w górze słońce blade się wznosi
Całuje końce rzęs chcąc je zrosić
Lecz gwiazdy mniejsza siła tą porą
Niż w ludzkich mięśniach niż można wolą
Bo biciem serca łamie się mrozy
Mózg to morderca potwornej mocy
Rozdyma piersi by słabość zdusić
Mnoży stal mięśni okowy kruszy
Wróci ze szlaku biegacz do domu
Nie zdradzi smaku walki nikomu
Świadek jedyny też go nie zdradzi
Wilk - ludzkiej siły wierny towarzysz
2012
piątek, 17 lutego 2012
Schody do piekła
Roślina korzeniem
Gdy w glebę się wgryzie
Światłości zrządzeniem
Wyrasta wciąż wyżej
A ptak prężąc piersi
Tak dumny ze skrzydeł
Tym lot ma piękniejszy
Im nieba jest bliżej
I świnia parchata
Wyczuwa przez skórę
Że w gnój depcząc brata
Piąć może się w górę
Tak ja chciałem wznieść się
Do słońca ku górze
W niebieską wejść przestrzeń
I zostać na dłużej
Lecz z drogi ku szczytom
Zepchnięty zostałem
Mam czaszkę rozbitą
I kości złamane
Nie wejdę po schodach
Nie znajdę się w niebie
Zachodów mych szkoda
Nie dotrę do ciebie
Jak wieszcz się w naturę
Istoty zagłębię
W skorupę więc plunę
I zstąpię w jej głębię
Przez serce nie oko
Do sedna się zbliżę
Jak da się głęboko
Wciąć niżej i niżej
Miast wzwyż obrać drogę
Gdy schody zbyt strome
Odkryłem że mogę
W przeciwną iść stronę
Kalece jest łatwiej
Posuwać się niżej
Gdy potknie się nawet
To celu jest bliżej
Więc idę - sam nie wiem
Co znajdę na końcu
Rozstałem się z niebem
Nie pomnę o słońcu
Gdy czasem przystanę -
W ciemności nie łatwo -
Zza pleców nieznane
Przyświeca mi światło
2012
Gdy w glebę się wgryzie
Światłości zrządzeniem
Wyrasta wciąż wyżej
A ptak prężąc piersi
Tak dumny ze skrzydeł
Tym lot ma piękniejszy
Im nieba jest bliżej
I świnia parchata
Wyczuwa przez skórę
Że w gnój depcząc brata
Piąć może się w górę
Tak ja chciałem wznieść się
Do słońca ku górze
W niebieską wejść przestrzeń
I zostać na dłużej
Lecz z drogi ku szczytom
Zepchnięty zostałem
Mam czaszkę rozbitą
I kości złamane
Nie wejdę po schodach
Nie znajdę się w niebie
Zachodów mych szkoda
Nie dotrę do ciebie
Jak wieszcz się w naturę
Istoty zagłębię
W skorupę więc plunę
I zstąpię w jej głębię
Przez serce nie oko
Do sedna się zbliżę
Jak da się głęboko
Wciąć niżej i niżej
Miast wzwyż obrać drogę
Gdy schody zbyt strome
Odkryłem że mogę
W przeciwną iść stronę
Kalece jest łatwiej
Posuwać się niżej
Gdy potknie się nawet
To celu jest bliżej
Więc idę - sam nie wiem
Co znajdę na końcu
Rozstałem się z niebem
Nie pomnę o słońcu
Gdy czasem przystanę -
W ciemności nie łatwo -
Zza pleców nieznane
Przyświeca mi światło
2012
czwartek, 16 lutego 2012
Przesłuchanie ze snu
Budząc mnie kazał klawisz poranny
Spisać zeznanie ze snu przestępnych
Dał mi formularz na to specjalny
By sen do rubryk wcisnąć konkretnych
Tutaj osoby tu czas tu miejsce
Kolejność zdarzeń i przebieg rozmów
Groźba o karze za kłamstwo jeszcze
Że nic nie taję podpis i gotów
Promienie światła raziły oczy
Kazano każdy ujawnić szczegół
By wyrwać ze mnie wspomnienia nocy
Kat się do mózgu mojego przekuł
W sercu cię kryjąc nic nie wyznałem
Lecz wiedzieć wszystko musieli wcześniej
Skazali ciebie na śmierci karę
Ja dożywotnim więźniem tu jestem
2012
Spisać zeznanie ze snu przestępnych
Dał mi formularz na to specjalny
By sen do rubryk wcisnąć konkretnych
Tutaj osoby tu czas tu miejsce
Kolejność zdarzeń i przebieg rozmów
Groźba o karze za kłamstwo jeszcze
Że nic nie taję podpis i gotów
Promienie światła raziły oczy
Kazano każdy ujawnić szczegół
By wyrwać ze mnie wspomnienia nocy
Kat się do mózgu mojego przekuł
W sercu cię kryjąc nic nie wyznałem
Lecz wiedzieć wszystko musieli wcześniej
Skazali ciebie na śmierci karę
Ja dożywotnim więźniem tu jestem
2012
środa, 15 lutego 2012
Omnis moriar
Megalomani zarozumialcy
Tak im się marzy przejść do historii
Śnią o pomnikach od spiżu trwalszych
Życiu w pamięci wiecznym potomnych
O żałosności próżności święta!
Po co nie wszystek miałbym umierać?
Po co by ktoś miał o mnie pamiętać?
Niech wszystkie ślady czas pozaciera
Nie chcę by myli trupa mojego
Pchali w garnitur do trumny kładli
Miejsca w alei dzierżawionego
Nie potrzebuję i wspomnień żadnych
Marzę by w lesie odległym umrzeć
I żeby jakiś wilk mnie tam znalazł
By w jego paszczy skończyć nie w trumnie
Tak by najmniejsza kość nie została
A gdy się komuś wiersz mój spodoba
Na który trafi kiedyś wieczorem
Niech sobie wtedy pomyśli: szkoda
Że nie wiem nawet kto jest autorem
2012
Tak im się marzy przejść do historii
Śnią o pomnikach od spiżu trwalszych
Życiu w pamięci wiecznym potomnych
O żałosności próżności święta!
Po co nie wszystek miałbym umierać?
Po co by ktoś miał o mnie pamiętać?
Niech wszystkie ślady czas pozaciera
Nie chcę by myli trupa mojego
Pchali w garnitur do trumny kładli
Miejsca w alei dzierżawionego
Nie potrzebuję i wspomnień żadnych
Marzę by w lesie odległym umrzeć
I żeby jakiś wilk mnie tam znalazł
By w jego paszczy skończyć nie w trumnie
Tak by najmniejsza kość nie została
A gdy się komuś wiersz mój spodoba
Na który trafi kiedyś wieczorem
Niech sobie wtedy pomyśli: szkoda
Że nie wiem nawet kto jest autorem
2012
wtorek, 14 lutego 2012
Samotny wilk
Samotnikiem wilkiem jestem
Na swój wolę żyć rachunek
Choćby krótko zanim zdechnę
Niż w systemu przetrwać tłumie
Znaczę teren swój zapachem
Może mały lecz mój własny
I przeganiam stąd watahę
Której dla mnie krąg zbyt ciasny
Choć na stadnej dnie hierarchii
Jest osiągnąć sukces łatwiej
Nie chcę tylko tym się karmić
Co mi z innych woli wpadnie
Niech im samiec alfa rządzi
Jakieś ścierwo pozostawi
Mogą sobie o mnie sądzić
Że by walczyć byłem słaby
Sam wybrałem drogę własną
Wykluczyłem się ze stada
Lecz nim w śmierci przyjdzie zgasnąć
Chcę wolności poczuć zapach
2012
Na swój wolę żyć rachunek
Choćby krótko zanim zdechnę
Niż w systemu przetrwać tłumie
Znaczę teren swój zapachem
Może mały lecz mój własny
I przeganiam stąd watahę
Której dla mnie krąg zbyt ciasny
Choć na stadnej dnie hierarchii
Jest osiągnąć sukces łatwiej
Nie chcę tylko tym się karmić
Co mi z innych woli wpadnie
Niech im samiec alfa rządzi
Jakieś ścierwo pozostawi
Mogą sobie o mnie sądzić
Że by walczyć byłem słaby
Sam wybrałem drogę własną
Wykluczyłem się ze stada
Lecz nim w śmierci przyjdzie zgasnąć
Chcę wolności poczuć zapach
2012
poniedziałek, 13 lutego 2012
Modern talking
Oka rzut i już ma miejsce
Tłustym tyłkiem się rozsiada
Torbę z rybą rzuci jeszcze
I spokojnie może gadać
"Przynieś spodnie to poprawię
Wiem gdzie ciuchy mają świetne
Muszę zrobić mammografię
Przeziębiona chyba jestem
Na zakupach byłam właśnie
Ryba dziś na obiad będzie
Jeszcze jadę pomóc matce
Ufarbuję i zakręcę
Jeśli pytasz mnie o śledzie
To w biedronce zajebiste
W musztardowej są zalewie
Nic nie wchodzi tak przy czystej"
Sześć przystanków w autobusie
Przez telefon się wydziera
Nowocześnie żyją ludzie
Rybą śmierdzi jak cholera
2012
Tłustym tyłkiem się rozsiada
Torbę z rybą rzuci jeszcze
I spokojnie może gadać
"Przynieś spodnie to poprawię
Wiem gdzie ciuchy mają świetne
Muszę zrobić mammografię
Przeziębiona chyba jestem
Na zakupach byłam właśnie
Ryba dziś na obiad będzie
Jeszcze jadę pomóc matce
Ufarbuję i zakręcę
Jeśli pytasz mnie o śledzie
To w biedronce zajebiste
W musztardowej są zalewie
Nic nie wchodzi tak przy czystej"
Sześć przystanków w autobusie
Przez telefon się wydziera
Nowocześnie żyją ludzie
Rybą śmierdzi jak cholera
2012
niedziela, 12 lutego 2012
Śniadanie miszczuf
Z ust wybrańców spływa mądrość
Jak śmietanka z lury biednej
Narodowe oto jądro
Adoracji krąg wzajemnej
Wokół pewne siebie gwiazdy
Pełne swady intelektu
Wywyższone w getcie własnym
Nad pospólstwem z second handu
Prawda tu nie kłuje w oczy
Salon przed nią jest obroną
Nad świadomość nie przeskoczy
Własnym bytem wyznaczoną
2012
Jak śmietanka z lury biednej
Narodowe oto jądro
Adoracji krąg wzajemnej
Wokół pewne siebie gwiazdy
Pełne swady intelektu
Wywyższone w getcie własnym
Nad pospólstwem z second handu
Prawda tu nie kłuje w oczy
Salon przed nią jest obroną
Nad świadomość nie przeskoczy
Własnym bytem wyznaczoną
2012
sobota, 11 lutego 2012
Bałwochwalcy
Mlecznej krowie dostać wymion
Lwu silnemu skubnąć ścierwa
Jaj spod kwoki kilka wyjąć
Zawsze jest gromada chętna
Grzbiet swój ogrzać cudzym ogniem
Z jego światła uszczknąć wiązkę
Przydupasy biegną zgodnie
Z pasożytów obowiązkiem
Bałwanowi laury niosą
Jego świństwa głoszą cnotą
Czczą narcyza wielką skromność
Banał mienią myślą złotą
Taka lizidupów dola
Bez talentu z planem chytrym
Być podnóżkiem dla idola
Do koryta ich to wytrych
Gdy własnego blasku nie ma
Dobrze odbić choćby cudzy
We wszechświecie znany schemat
Powielają gwiazdy słudzy
2012
Lwu silnemu skubnąć ścierwa
Jaj spod kwoki kilka wyjąć
Zawsze jest gromada chętna
Grzbiet swój ogrzać cudzym ogniem
Z jego światła uszczknąć wiązkę
Przydupasy biegną zgodnie
Z pasożytów obowiązkiem
Bałwanowi laury niosą
Jego świństwa głoszą cnotą
Czczą narcyza wielką skromność
Banał mienią myślą złotą
Taka lizidupów dola
Bez talentu z planem chytrym
Być podnóżkiem dla idola
Do koryta ich to wytrych
Gdy własnego blasku nie ma
Dobrze odbić choćby cudzy
We wszechświecie znany schemat
Powielają gwiazdy słudzy
2012
piątek, 10 lutego 2012
Cudze życie
Nie płaczcie nade mną; płaczcie raczej nad sobą
i nad waszymi dziećmi! Oto bowiem przyjdą dni,
kiedy mówić będą: „Szczęśliwe niepłodne łona,
które nie rodziły, i piersi, które nie karmiły."
Łk (23,28-29)
By wyższości nabrać złudzeń
Zmniejszyć własnych przewin skalę
Napiętnujcie grzechy cudze
To wam zrobi doskonale
Winę w oczach odczytajcie
Ukrzyżujcie w swej opinii
Wy żyjecie w lepszej bajce
Gdzie się gardzi błądzącymi
Proście nieba dla duszyczek
Młodych zbyt by zła dokonać
Wszak za siebie nie musicie
Już wam świętość przeznaczona
2012
i nad waszymi dziećmi! Oto bowiem przyjdą dni,
kiedy mówić będą: „Szczęśliwe niepłodne łona,
które nie rodziły, i piersi, które nie karmiły."
Łk (23,28-29)
By wyższości nabrać złudzeń
Zmniejszyć własnych przewin skalę
Napiętnujcie grzechy cudze
To wam zrobi doskonale
Winę w oczach odczytajcie
Ukrzyżujcie w swej opinii
Wy żyjecie w lepszej bajce
Gdzie się gardzi błądzącymi
Proście nieba dla duszyczek
Młodych zbyt by zła dokonać
Wszak za siebie nie musicie
Już wam świętość przeznaczona
2012
czwartek, 9 lutego 2012
Pogrzeb
Truchło moje złóżcie w ziemi
W ciszy i bez świadków zbędnych
Mało teraz mam przestrzeni
Więc zbyteczne tłuste sępy
Córka przyjdzie może w myślach
Wypierając dobrem winy
Ten co mnie przy świecach czytał
Już bez pręg na skórze sinych
I ci którzy ślad mój opluć
Tu ostatni pragnąć będą
Byle mieli szczerość w oku
A nie fałszu maskę wstrętną
Nie chcę mistrza ceremonii
Hien pazernych obłudników
Niech ich ręka boska broni
Grać przed wami żałobników
Niech postawią moje zdjęcie
Gdzieś gdzie wolne są przestrzenie
I oddają kult zawzięcie
Skoro takie ich życzenie
Z moich źródeł niech nie czerpią
Ordynarne próżne żłoby
Bo mi pańskie gesty śmierdzą
I drwię sobie z ich żałoby
2012
W ciszy i bez świadków zbędnych
Mało teraz mam przestrzeni
Więc zbyteczne tłuste sępy
Córka przyjdzie może w myślach
Wypierając dobrem winy
Ten co mnie przy świecach czytał
Już bez pręg na skórze sinych
I ci którzy ślad mój opluć
Tu ostatni pragnąć będą
Byle mieli szczerość w oku
A nie fałszu maskę wstrętną
Nie chcę mistrza ceremonii
Hien pazernych obłudników
Niech ich ręka boska broni
Grać przed wami żałobników
Niech postawią moje zdjęcie
Gdzieś gdzie wolne są przestrzenie
I oddają kult zawzięcie
Skoro takie ich życzenie
Z moich źródeł niech nie czerpią
Ordynarne próżne żłoby
Bo mi pańskie gesty śmierdzą
I drwię sobie z ich żałoby
2012
poniedziałek, 6 lutego 2012
Wylew
Pękło w mózgu mi naczynko
Krew rozlała się po głowie
Wymieszało w niej się wszystko
Prawda z kłamstwem po połowie
Teraz mogę jednocześnie
Dobrem świat i złem uraczyć
W tej półkuli mieszka pierwsze
W drugiej diabeł się rozkraczył
To pół twarzy uśmiechnięte
Nie wiem - spryt to czy głupota
Po tej stronie łzy zaschnięte
Kącik ust bez fajki opadł
Tu mam maskę Arlekina
Kryjąc walkę nieba z czartem
Tu Pierrota rządzi mina
Los komedią mój dell'arte
2012
Krew rozlała się po głowie
Wymieszało w niej się wszystko
Prawda z kłamstwem po połowie
Teraz mogę jednocześnie
Dobrem świat i złem uraczyć
W tej półkuli mieszka pierwsze
W drugiej diabeł się rozkraczył
To pół twarzy uśmiechnięte
Nie wiem - spryt to czy głupota
Po tej stronie łzy zaschnięte
Kącik ust bez fajki opadł
Tu mam maskę Arlekina
Kryjąc walkę nieba z czartem
Tu Pierrota rządzi mina
Los komedią mój dell'arte
2012
niedziela, 5 lutego 2012
Odurzeni
Cóż że pracy dla nich nie ma
Że z nich żyją cwane gady
Że ich trud i wyrzeczenia
A dla swoich są posady
Nic że przyjdzie życie całe
Pewno żyć pod dachem cudzym
Że kto państwu jest ciężarem
Jak najszybciej zdechnąć musi
Godzą się na wyścig szczurów
Bez finiszu i bez sensu
Aż ich złapią w gąszczu murów
I łaskawie łeb ukręcą
Nic że truje im umysły
Propaganda zakłamana
Z własnej woli niewolnicy
Wybierają sobie pana
Mogą wyrzec się przyszłości
Żyć bez prawdy bez nadziei
Pozbyć marzeń o wolności
Nic w nich buntu nie ośmieli
Lecz zabawki niech im ruszą
Hasłem jakimś ktoś podkupi
A zagrożą rewolucją
Pęd ich porwie owiec głupich
2012
Że z nich żyją cwane gady
Że ich trud i wyrzeczenia
A dla swoich są posady
Nic że przyjdzie życie całe
Pewno żyć pod dachem cudzym
Że kto państwu jest ciężarem
Jak najszybciej zdechnąć musi
Godzą się na wyścig szczurów
Bez finiszu i bez sensu
Aż ich złapią w gąszczu murów
I łaskawie łeb ukręcą
Nic że truje im umysły
Propaganda zakłamana
Z własnej woli niewolnicy
Wybierają sobie pana
Mogą wyrzec się przyszłości
Żyć bez prawdy bez nadziei
Pozbyć marzeń o wolności
Nic w nich buntu nie ośmieli
Lecz zabawki niech im ruszą
Hasłem jakimś ktoś podkupi
A zagrożą rewolucją
Pęd ich porwie owiec głupich
2012
czwartek, 2 lutego 2012
Śmierć konformisty
Świat maleńki jak rozumek
Którym jest ograniczony
Jądrem czyni z siebie dumę
Wokół pieski-elektrony
Cieszy suczka się i w zamian
Za ordery liże rękę
Wnet lizusów krąg się zjawia
Aby łechtać ją pod pępkiem
Każdy z gruntu bunt nieszczery
Świata syf nie moja sprawa
Zgrabny liczy się limeryk
Mój papieros moja kawa
A po śmierci boże nie daj
Zdusić mnie pod niepamięcią
No bo skoro ciebie nie ma
Diabli wezmą nieśmiertelność
2012
Którym jest ograniczony
Jądrem czyni z siebie dumę
Wokół pieski-elektrony
Cieszy suczka się i w zamian
Za ordery liże rękę
Wnet lizusów krąg się zjawia
Aby łechtać ją pod pępkiem
Każdy z gruntu bunt nieszczery
Świata syf nie moja sprawa
Zgrabny liczy się limeryk
Mój papieros moja kawa
A po śmierci boże nie daj
Zdusić mnie pod niepamięcią
No bo skoro ciebie nie ma
Diabli wezmą nieśmiertelność
2012
środa, 1 lutego 2012
NOTES 27 - Nad przeręblem
W grób przerębla ciebie składam
Sejf ochroni świętość chłodem
Ginie droga twarz pod lodem
Zgasłe światło w głębię wpada
W kryształ pragnę się zamienić
W lodowatej spocząć wodzie
Metabolizm zwalniam w sobie
Nikt czy żyję nie oceni
Skute lodem twoje ciało
Lecz uśpione wewnątrz serce
Jeszcze ogrzać by zdołało
Ja choć żywy ciągle jestem
Noszę w piersi bryłkę małą
Lodu kryształ i nic więcej
2012
Sejf ochroni świętość chłodem
Ginie droga twarz pod lodem
Zgasłe światło w głębię wpada
W kryształ pragnę się zamienić
W lodowatej spocząć wodzie
Metabolizm zwalniam w sobie
Nikt czy żyję nie oceni
Skute lodem twoje ciało
Lecz uśpione wewnątrz serce
Jeszcze ogrzać by zdołało
Ja choć żywy ciągle jestem
Noszę w piersi bryłkę małą
Lodu kryształ i nic więcej
2012
Subskrybuj:
Posty (Atom)