To nieprawda, że cię słyszę
Stamtąd głosy nie dochodzą
To jest tylko wiatru wycie
Przejmujące umysł grozą
Jaki sens jest krzyczeć w ciemność?
Co powiedzieć, spytać o co?
Między nami cała wieczność -
Może jedna chwila nocą?
Czy ktoś kocha mnie? - być może
Chociaż staram się zniechęcić
Czy ja kocham? - z tym jest gorzej -
Nie potrafię - proszę, wierz mi
Samotności tam nie czujesz?
Ból już całkiem pokonany?
Czy na twojej gładkiej skórze
Poginęły sine plamy?
Przeczekuję tak do rana
Dzień jak wicher mknie ku nocy -
Ta należy do szatana
Atakują jego głosy
Czyjeś łkanie tnie wskroś ciszę
Niczym brzytwa tkankę miękką
Zdaje się, że ciebie słyszę -
Znów mnie wzywasz - tak, na pewno...
2011
"Lasciate ogni speranza, voi ch'entrate"
„Okręt mój płynie dalej – pod prąd,
Serce, choć popękane, bić chce,
Nie ma cię i nie było – jest noc,
Nie ma mnie i nie było – jest dzień”
parafraza: KAT
poniedziałek, 19 września 2011
piątek, 16 września 2011
Ona wie
Ona wie, więc się uśmiecha
Gdy bezwstydnie się rozbiera
Uspokaja błękit nieba
I pod tobą piach ogrzewa
Ona wie i w swej mądrości
Widzi twoje wątpliwości
Więc przynosi w czasie letnim
Długo słońce, krótko księżyc
Wokół palca świat okręca
Byś był świadkiem tego piękna
Jeśliś dobrze pojął lekcję
Już nie doda wiele więcej
Jeszcze jedna jej pieszczota
Czas na jesień się gotować...
2011
swobodny przekład z / parafraza: Barbra Streisand
Gdy bezwstydnie się rozbiera
Uspokaja błękit nieba
I pod tobą piach ogrzewa
Ona wie i w swej mądrości
Widzi twoje wątpliwości
Więc przynosi w czasie letnim
Długo słońce, krótko księżyc
Wokół palca świat okręca
Byś był świadkiem tego piękna
Jeśliś dobrze pojął lekcję
Już nie doda wiele więcej
Jeszcze jedna jej pieszczota
Czas na jesień się gotować...
2011
swobodny przekład z / parafraza: Barbra Streisand
czwartek, 15 września 2011
Noc demonów
Gdzie podziała się ta cisza,
W którą uciec tutaj chciałem?
Czy sprytniejszy ktoś od lisa,
Mój grobowiec zdołał znaleźć?
Deszcze sieką, wicher wieje,
Szepcze diabeł przyczajony:
"Koniec złudzeń, rzuć nadzieję,
Któryś przybył w moje strony"
Nawałnica wyje dziko,
Kąsa strzechę złości zębem
Jak na pogrzeb dzwoni szybą
Przeszywając wnętrze lękiem
Skrawek nieba nie wychynął
Zza chmur czarnych parawanów,
Jakby tylko kłamstwem było
Wymyślonym przez kapłanów
Wicher targa sierścią pola
Chłoszcze ściany biczem deszczu
W stare drewno wnika woda
Słyszę już jak one trzeszczą
I te gwizdy przeraźliwe
W wydrążonych dziurach w deskach
Jakby duchy nieszczęśliwe
Chciały ze mną tu zamieszkać
Płomyk chwieje się trwożliwie
Świeca walczy z ciemnościami
Wnet ją zdmuchnie wiatr-złośliwiec
Przegram walkę z demonami...
2011
W którą uciec tutaj chciałem?
Czy sprytniejszy ktoś od lisa,
Mój grobowiec zdołał znaleźć?
Deszcze sieką, wicher wieje,
Szepcze diabeł przyczajony:
"Koniec złudzeń, rzuć nadzieję,
Któryś przybył w moje strony"
Nawałnica wyje dziko,
Kąsa strzechę złości zębem
Jak na pogrzeb dzwoni szybą
Przeszywając wnętrze lękiem
Skrawek nieba nie wychynął
Zza chmur czarnych parawanów,
Jakby tylko kłamstwem było
Wymyślonym przez kapłanów
Wicher targa sierścią pola
Chłoszcze ściany biczem deszczu
W stare drewno wnika woda
Słyszę już jak one trzeszczą
I te gwizdy przeraźliwe
W wydrążonych dziurach w deskach
Jakby duchy nieszczęśliwe
Chciały ze mną tu zamieszkać
Płomyk chwieje się trwożliwie
Świeca walczy z ciemnościami
Wnet ją zdmuchnie wiatr-złośliwiec
Przegram walkę z demonami...
2011
środa, 14 września 2011
Kuchisake-onna
Co dzień stajesz mi na drodze
Oszpecona w chorych oczach
Chcesz, bym piękno widział w tobie
I bym zawsze ciebie kochał
Jeśli powiem, żeś mi obca,
Wszystko stracę w chwili jednej
Kiedy skłamię, że cię kocham
Będę cierpiał życia resztę
Gdy pokażę ci brzydotę
Straszną wewnątrz duszy mojej
Ty się wtedy zakłopoczesz
Sama mi pozwolisz odejść
2011
Oszpecona w chorych oczach
Chcesz, bym piękno widział w tobie
I bym zawsze ciebie kochał
Jeśli powiem, żeś mi obca,
Wszystko stracę w chwili jednej
Kiedy skłamię, że cię kocham
Będę cierpiał życia resztę
Gdy pokażę ci brzydotę
Straszną wewnątrz duszy mojej
Ty się wtedy zakłopoczesz
Sama mi pozwolisz odejść
2011
wtorek, 13 września 2011
NOTES 24 - BJC
Ja sam przy stole więc zapytałaś -
Ona się spóźnia? - szczerząc się wdzięcznie -
Przyjdzie na pewno choć niekoniecznie
Dzisiaj - ja na to - nie zrozumiałaś
Później opasły z szerokim karkiem
Żyd mnie wyprosił bo nie zamawiam
Gdy przed nos innym piwo podstawiał
Resztę wieczoru stałem przed barkiem
Knajpiany Bachus nie moim bogiem
Wolę za mroku sam stać obrzeżem
Niż z tępakami krzyżować drogę
Niech mnie samotność w objęcia bierze
Jak tylko długo wytrzymać mogę
Aż czas i miejsce sama wybierzesz
2011
Ona się spóźnia? - szczerząc się wdzięcznie -
Przyjdzie na pewno choć niekoniecznie
Dzisiaj - ja na to - nie zrozumiałaś
Później opasły z szerokim karkiem
Żyd mnie wyprosił bo nie zamawiam
Gdy przed nos innym piwo podstawiał
Resztę wieczoru stałem przed barkiem
Knajpiany Bachus nie moim bogiem
Wolę za mroku sam stać obrzeżem
Niż z tępakami krzyżować drogę
Niech mnie samotność w objęcia bierze
Jak tylko długo wytrzymać mogę
Aż czas i miejsce sama wybierzesz
2011
poniedziałek, 12 września 2011
Żyjąc sam
Załamania bliski czasem
Jestem i chce mi się ryczeć
Nie wiem co mam zrobić z czasem
Celu drogi swej nie widzę;
Samotności dosyć mam
Żyjąc tutaj całkiem sam
Czasem czuję jakbym zawsze
Nazbyt szybko się przemieszczał
Wtedy wszystko spada na mnie
Doprowadza do szaleństwa;
Tak, szaleństwo w duszy mam
Żyjąc tutaj całkiem sam
Nie mam czasu na ściemnianie
Taki czuję się samotny
Niechże w końcu coś się stanie -
Czas nadejdzie dla mnie dobry
Jakby nigdy - tak to czuję -
Nikt mi nie dał ostrzeżenia -
Głowę w chmurach swą znajduję
Zawsze skrywam się w marzeniach;
Nie jest łatwe, mówię wam,
Kiedy jestem całkiem sam
2011
tłumaczenie z: Freddie Mercury
Jestem i chce mi się ryczeć
Nie wiem co mam zrobić z czasem
Celu drogi swej nie widzę;
Samotności dosyć mam
Żyjąc tutaj całkiem sam
Czasem czuję jakbym zawsze
Nazbyt szybko się przemieszczał
Wtedy wszystko spada na mnie
Doprowadza do szaleństwa;
Tak, szaleństwo w duszy mam
Żyjąc tutaj całkiem sam
Nie mam czasu na ściemnianie
Taki czuję się samotny
Niechże w końcu coś się stanie -
Czas nadejdzie dla mnie dobry
Jakby nigdy - tak to czuję -
Nikt mi nie dał ostrzeżenia -
Głowę w chmurach swą znajduję
Zawsze skrywam się w marzeniach;
Nie jest łatwe, mówię wam,
Kiedy jestem całkiem sam
2011
tłumaczenie z: Freddie Mercury
niedziela, 11 września 2011
What A Wonderful World ♫
I have lost my peace
My reason too
Feel the disease
That has killed you
And I think to myself
It's the end of the world
Every day is bad
Nothing is right
The days are cursed
Blessed is the night
And I think to myself
It's the end of the world
I'm full of irritation
I really don't know why
I see the hostile faces
Of people going by
I see friends clenching hands
Thinking: "I'll do in you!"
They really know what to do
Babies feeling pain
And sorrow grow
They'll learn to hate
And even more
And I think to myself
It's the end, it's the end...
2011
♫ inspiracja / parafraza: Louis Armstrong
My reason too
Feel the disease
That has killed you
And I think to myself
It's the end of the world
Every day is bad
Nothing is right
The days are cursed
Blessed is the night
And I think to myself
It's the end of the world
I'm full of irritation
I really don't know why
I see the hostile faces
Of people going by
I see friends clenching hands
Thinking: "I'll do in you!"
They really know what to do
Babies feeling pain
And sorrow grow
They'll learn to hate
And even more
And I think to myself
It's the end, it's the end...
2011
♫ inspiracja / parafraza: Louis Armstrong
Etykiety:
♫ - do śpiewania,
armstrong l.,
english,
piosenki
sobota, 10 września 2011
Król karaluchów - cz. 2.
Chata nie była długo spokojna,
Nie wiem skąd nowa wzięła się plaga -
Armia prusaków, wyłażąc z kąta
Dom mój zalała falą robactwa
Zjadły zapasy i w książki weszły,
W czaszki oczodół na półce mojej,
Ród karaluchów, z każdym dniem większy,
Coraz to nowe czynił podboje
Aż raz, gdy jadłem, na środku stołu,
Wielki jak palec, stanął karaluch,
Każąc wynosić się z tego domu,
Który królestwem miał być prusaków
I żeby mowa króla zabrzmiała
Groźnie, do reszty łamiąc mój opór,
Na jego rozkaz, armia mnie cała
Wstrętnych owadów oblazła wokół
Więc się poddałem prusaczej sile,
Wstałem, by przystań odnaleźć nową,
Lecz kiedy tylko drzwi otworzyłem,
Szum czarnych skrzydeł przemknął nad głową
Zginął robactwa król w kruka dziobie,
Armia w popłochu dom opuściła,
Nowej przystani nie szukam sobie -
Trzyma mnie tutaj tajemna siła
1811
Nie wiem skąd nowa wzięła się plaga -
Armia prusaków, wyłażąc z kąta
Dom mój zalała falą robactwa
Zjadły zapasy i w książki weszły,
W czaszki oczodół na półce mojej,
Ród karaluchów, z każdym dniem większy,
Coraz to nowe czynił podboje
Aż raz, gdy jadłem, na środku stołu,
Wielki jak palec, stanął karaluch,
Każąc wynosić się z tego domu,
Który królestwem miał być prusaków
I żeby mowa króla zabrzmiała
Groźnie, do reszty łamiąc mój opór,
Na jego rozkaz, armia mnie cała
Wstrętnych owadów oblazła wokół
Więc się poddałem prusaczej sile,
Wstałem, by przystań odnaleźć nową,
Lecz kiedy tylko drzwi otworzyłem,
Szum czarnych skrzydeł przemknął nad głową
Zginął robactwa król w kruka dziobie,
Armia w popłochu dom opuściła,
Nowej przystani nie szukam sobie -
Trzyma mnie tutaj tajemna siła
1811
piątek, 9 września 2011
Król karaluchów - cz. 1.
Dnia nie pamiętam, kiedy się zjawił,
To w okno zajrzał, to siadł na płocie,
Jakby ktoś kazał stać mu na straży
Lub chciał mnie przed czymś nieznanym ostrzec
Kiedy na koniu ruszałem w pola,
Czernią swych skrzydeł straszył wierzchowca -
Cień rzucał mroczny, siadał opodal,
Nie chciał się z nami na chwilę rozstać
Próżno wielokroć kruka płoszyłem,
Daremnie w niego ciskałem kamień -
Stał się niechcianym mym towarzyszem
Czarny wysłannik siły nieznanej
Aż dnia któregoś wszedłem do stajni
I zobaczyłem konia padlinę,
Kruka, co siadłszy spokojnie na nim,
Dziobem rozrywał ciepłą koninę
Śmierć mu ślubując, przegnałem ptaka,
Nim zakopałem zwierzę mi drogie,
Kruk jednak więcej już nie powracał,
Znowu bezpiecznie poczuć się mogłem
1811
To w okno zajrzał, to siadł na płocie,
Jakby ktoś kazał stać mu na straży
Lub chciał mnie przed czymś nieznanym ostrzec
Kiedy na koniu ruszałem w pola,
Czernią swych skrzydeł straszył wierzchowca -
Cień rzucał mroczny, siadał opodal,
Nie chciał się z nami na chwilę rozstać
Próżno wielokroć kruka płoszyłem,
Daremnie w niego ciskałem kamień -
Stał się niechcianym mym towarzyszem
Czarny wysłannik siły nieznanej
Aż dnia któregoś wszedłem do stajni
I zobaczyłem konia padlinę,
Kruka, co siadłszy spokojnie na nim,
Dziobem rozrywał ciepłą koninę
Śmierć mu ślubując, przegnałem ptaka,
Nim zakopałem zwierzę mi drogie,
Kruk jednak więcej już nie powracał,
Znowu bezpiecznie poczuć się mogłem
1811
czwartek, 8 września 2011
Kamienna Góra
Nadmorska plaża, szczyt nad nią święty
Rybacka przystań, spokojne życie
Potem pazerność - jantar przeklęty
I wysiedlenia, i wydobycie
Chciwość niszcząca jak rak sumienie
Szczęścia na krzywdę przehandlowanie
Obrażanego boga zrządzeniem
Przemiana skarbu w zwyczajny kamień
Kamienna góra - już nie szczyt święty
Zamiast kopalni - bogaczy domy
Na szczycie hańby znak w niebo wcięty
Na win zatarcie tu postawiony
2011
Rybacka przystań, spokojne życie
Potem pazerność - jantar przeklęty
I wysiedlenia, i wydobycie
Chciwość niszcząca jak rak sumienie
Szczęścia na krzywdę przehandlowanie
Obrażanego boga zrządzeniem
Przemiana skarbu w zwyczajny kamień
Kamienna góra - już nie szczyt święty
Zamiast kopalni - bogaczy domy
Na szczycie hańby znak w niebo wcięty
Na win zatarcie tu postawiony
2011
Subskrybuj:
Posty (Atom)