"Lasciate ogni speranza, voi ch'entrate"

„Okręt mój płynie dalej – pod prąd,

Serce, choć popękane, bić chce,

Nie ma cię i nie było – jest noc,

Nie ma mnie i nie było – jest dzień”

parafraza: KAT

wtorek, 29 grudnia 2015

Przebudzenie nocy

szczenięciem brodził w takiej jasności
że oczy mrużył patrząc w dni przyszłe
w dolinach nawet promienie niosły
do stóp mu światło z góry najwyższej

aż dorósł nagle i tak niechcianie
że blask straciło śmiertelne słońce
zgasł dzień podstępnym wzięty zmierzchaniem
a on za życia znikł horyzontem

mrokom niezwykły wzrok mu zabrało
to przebudzenie zbyt szybkie nocy
a musi jeszcze drogi niemało
przebyć po ciemnej tkwiąc stronie mocy

2015

sobota, 26 grudnia 2015

Protest

Ja - syn Narodu chrześcijańskiego
wiary opoki przedmurza szańca
od lat tysiąca Bogu wiernego
na tron piotrowy rodak wybrańca
w dniu męczennika pierwszego wiary
co od pogańskich kamieni zginął
bo o wartości w walce był stały
jak lud nasz
chcę dziś stanowczo z siłą
zaprotestować przeciwko próbom
zniszczenia naszej świętej kultury
i w takim celu ściąganym brudom
na naszą ziemię dzikusom którym
żeśmy przez wieki się opierali
pod Turskiem Warną Chocimiem Wiedniem
broniąc Al-Hilli Ghazni Karbali
a teraz oni oddziały przednie
ślą tu w uchodźców-niby postaci
aby nasz Naród zniszczyć od wewnątrz
zdeptać tradycje i się wzbogacić
zanim nam wszystkim gardła poderżną
nie po to przecież w wojnie ostatniej
umęczyliśmy się w walce wielce
nie po to było Kolno Jedwabne
Wąsosz Radziejów Kraków i Kielce
nie o to bili się NOR Falanga
tak narażali się szmalcownicy
daremna chłopców z eN-eS-Zet walka
gdy islamiści zjadą się dzicy
na co starania zuchów Łupaszki
aby element usunąć obcy
w Dubinkach wsiach pod Bielskiem Podlaskim
o co walczyli wyklęci chłopcy
no i nie po to żeśmy oddali
kresy Lwów Wilno Tarnopol Grodno
z nimi milionów kilka wasali
podludzi których służyć nam mogło
stając się wreszcie etnicznie czyści
gdy do Syjamu uszły precz resztki
aby niewierni w turbanach przyszli
lub w burkach między Sarmatów weszli
nie po to także Ojciec Nasz Święty
odnowił Duchem Świętym tę ziemię
by na nią przyniósł dzikus przeklęty
gwałty choroby śmierć i zniszczenie
niech co chce sobie gdzieś w Watykanie
obecny papież jęzorem chlapie
mogą go słuchać jego Indianie
a nie ci z których był Święty Papież
my tu nie chcemy piątej kolumny
obcych w parafiach porozmieszczanych
od wieków uczy nas kler rozumny
jakże traktować niewiernych mamy
więc apel taki oto wygłaszam -
brońmy wartości wierzeń prastarych
żydzi zabili już raz Mesjasza
wara arabom od Świętej Wiary!

2015

piątek, 25 grudnia 2015

Wigilia z duchami

nadzieja świata złożona w żłobie
ledwie zrodzona a nogą w grobie
jedną jak każdy zwyczajny człowiek
nim w śmierć wprowadzą mnie nogi obie
kolejny przegląd porażek zrobię
złożę życzenia świąteczne sobie
opłatek w ustach pali jak ogień
nicość złączona przez chwilę z bogiem
może nadziei słowo mi powie
podniesie z kolan bym w dalszą drogę
ruszył z upadku gdy wstać nie mogę
może odpowiedź odnajdę w głowie
z ilu upadków podnieść się człowiek
może gdy on sam co z ojcem bogiem
jednym jest trzykroć wstał w drodze owej
i mógł z pomocy weronikowej
i siły ramion też szymonowej
skorzystać
moje upadki mnogie
są tak że sobie stałem się wrogiem
nigdzie pomocy znaleźć nie mogę
a o bruk tłukąc kolejny nogę
raz czuję jakbym gwóźdź w serca drogie
i jemu w nóg rąk wbił pary obie
a sobie w wieko skrzyni sosnowej
niech świat się dowie
oto był człowiek
* * *
żebym się w sobie zebrać był w stanie
i samotności zagłuszyć łkanie
drugie nakrycie na stole stanie
duchów odeszłych zacznę wzywanie
jak mnie skazano ich na wygnanie
z pamięci ale w mojej zostanie
ślad i goryczy ze mną dziś danie
podzielą bogu na powitanie
i oto słowo ciałem się stanie
po pierwsze miejsce wolne jest dla niej
jak pierwsze było moje kochanie
zacznę od siebie wypominanie
na zasłużone wieczne karanie
bo zdrajcą byłem w czas tamten dla niej
karp po żydowsku na drugie danie
bo drugim gościem żyd niech się stanie
sąsiadem naszym był w Lechistanie
nim życie ludzkie stało się tanie
za tysiąckrotne jego zdradzanie
przez moich braci przebacz mi panie
kutia być może na trzecie danie
dla ofiar których zapominanie
jest racją stanu i wysławianie
katów ciągnących ich na arkanie
zanim wyklętych pomnik powstanie
kolejny wzywam tu na czuwanie
tych skazywanych na wyklinanie
ofiary zbrodni - wybacz nam za nie
któż dalej jedzie w tym karawanie
na miejsce wolne na wspominanie?
ten dla którego życie to granie
na serca z lęku drżeń fortepianie
jak dla mnie ciągłe z nim przegrywanie
aż po w rozpaczy pola oddanie
zapomnij jemu strun pozrywanie
wieczne mu panie daj spoczywanie
kogo zaprosić jeszcze mam w planie?
niech przed oczyma moimi stanie
ten który wybrał na umieranie
noc gdy na ziemię przyszedłeś panie
nie wystarczyło jemu słuchanie
grania i innych nim zarażanie
gorzko mu przyszło zapłacić za nie
proszę niech tam gdzie wiecznie zostanie
jakaś podzieli z nim zasłuchanie
i wciąż powtarza mu - tak kochanie
długo by mogło trwać przyzywanie
dwunastu potraw nie starczy na nie
wszyscy by mogli życia cyganie
przybyć dziś do mnie na spożywanie
wspólnej wieczerzy - i chrześcijanie
i obojętni na krzyżowanie
w fezie jarmułce czy też w turbanie
niech każdy dzieckiem bożym się stanie
zapomną wszyscy wszystkim zdradzanie
jak zapomina się po szampanie
dzień zły a ty nam błogosław panie
niech z twoim przyjściem pokój się stanie
chociaż na chwilę cudem jak w Kanie
gdy wodę w wino zmieniłeś w dzbanie
mnie zaś nadzieja niech pozostanie
że gdy nie wstanę już na śniadanie
by innym duchom pójść na spotkanie
ktoś zauważyć będzie to w stanie
na ziemi że mnie nie ma już na niej
wezwie mnie może tez na czuwanie
poświęci jakieś wigilii danie
a dusza moja znajdzie mieszkanie
ktoś wolne miejsce zostawi dla niej

2015

czwartek, 24 grudnia 2015

Uchodźca

w kraju ojczystym
jestem uchodźcą
przed hipokryzją
i ignorancją
strachem przed wszystkim
co śmierdzi obco
świętą jedyną
narodu racją
tyranią głupców
pustką symboli
tymi co mózgu
użycie boli
przed nienawiści
tradycją wieczną
gdzie ten kto myśli
wrogiem jest ślepcom
w kupę bezmyśli
sznurem spętanym
żeby nie wyszli
w teren nieznany

jestem uchodźcą
we własnym domu
od gestów pustych
od zabobonu
dziedziczonego
wyznawców tłustych
cielca złotego
od sztampy wzorów
dziedzictw symboli
spiżom pokłonów
śmiesznych idoli
krwi powinności
szopek nabożeństw
i od świętości
pożal się boże
programowego
od optymizmu
ukrywanego
faryzeizmu
od cnót ambicji
wyzwań wymogów
od inkwizycji
jednego z bogów
od życia chęci
miłości siebie
od załatwiania
mieszkanka w niebie

wszystko to mierzi
mnie tak że nie wiem
więc się w obozie
próbuję schronić
ujść czarnej grozie
uciec pogoni
póki nie doszli
uchodźcy-drania
mylę ich pościg
sam się wyganiam
w odległe kraje
do innych światów
byle stąd dalej
i od wspaniałej
pomocy katów
niech się otoczą
płotem lub murem
też miałbym po co
robić w nim dziurę!

siądę na ławie
sam na sam ze mną
na stół dostawię
miskę sąsiednią
może z daleka
przyjdzie uchodźca
może człowieka
w uchodźcy spotkam
może być arab
żyd albo rusek
przecież go zaraz
kochać nie muszę
wypije zje coś
gość w domu bogiem
uchodźcza jedność
i krzyż na drogę

2015

piątek, 18 grudnia 2015

Kwiat

Wśród ziół kusych trawy niskiej
główką płatków ponad wszystkie
śmiało się ku słońcu wspinał
kształtem barwą oryginał
aż po dzień gdy ostrzem ostrym
ktoś ambitne skończył wzrosty
leżą w trawie płatki zgniłe
trawa równa się z badylem

2015

środa, 16 grudnia 2015

Otworem

Przyszłość stała kiedyś
otworem przed nami,
ale tym, niestety,
między pośladkami;
więc kto chce, niech piękno
w myślach ma, ja wolę,
gdy stoi przede mną
lub leży otworem

2015

wtorek, 15 grudnia 2015

O przodkach i tyłkach, czyli szlachectwo zobowiązuje

Kiedyś przodek mój miał gest
Dzisiaj tyłek goły jest
***
Tłustą przodek mój miał gębę
Tłusty tyłek ja mieć będę
***
Chociaż przodek nie był ciurą
Został tylko w tyłku z dziurą
***
Przodek jadał z królem samym
Tyłek zerżną tępe chamy
***
Przodek może i szlachetny
Tyłek za to u niej szpetny
***
Nie mów mi o przodku sławnym
Ważne że masz tyłek ładny
***
Przodek kiedyś wielki był
Dzisiaj wielki tylko tył

2015

niedziela, 13 grudnia 2015

Tłum

                                     W kupy się zbierają,
                                     groźne miny mają,
                                     Wiwat - mówią - siła,
                                     a tego to nie lubię
                                                 Lech Janerka
Sam bez siły niemal
bez siebie pewności
razem strachu nie ma
pięść się w górę wznosi
można mury burzyć
gdy krok równy dudni
każdy mądry stchórzy
przed tysiącem durni
kiedy ramię w ramię
obok siebie zera
ze słabości pamięć
czyszczą mocni teraz
idą krzyk swój słysząc
świat podbijać zgrają
mnożeni przez tysiąc
wciąż zerem zostają

2015

piątek, 11 grudnia 2015

Szlachetna sraczka

Znów zaczęli biegać w kółko
zarażając się biegunką
zaszkodziło tłuste żarcie
jak na odbyt na szkło parcie
na pomocy dla ubogich
promocyjny chwyt niedrogi
byle ochłap do koszyka
niech podziwia ich publika
przed ekrany niech się garną
cwanym lans niemal za darmo
podziwiają prostaczkowie
nim oddadzą grosze wdowie
tamci złożą się do kupy
żeby tańsze mieć zakupy
klecha się ucieszy przy tym
i rozgrzeszy zadek syty
który stokroć więcej zżera
niż pariasom rzuci teraz
wzory cnót samarytanie
święci prawie na ekranie
zamontuję wycieraczkę
by z próżności ścierać sraczkę

2015

niedziela, 6 grudnia 2015

Pieśń żałosna

Więc jeśli chciałeś chodź ze mną
W dni dawno minione - przez dzisiejszość ciemną
Gdzie wieczór wystarcza za jedyną porę
Przez podwórka z dzieciństwa cicho wyludnione
Ulice kołami setek aut miażdżone
Kierowców będących tylko klientami
Prostacko nachalnej jak dziwka reklamy
Gdzie jak dziwce za wszystko stawkę ustaloną
Płaci się pod prawa rynku alfonsa ochroną
Między wypchanymi prostactwem knajpami
Kupujących chwile życia złudzeniami
Długimi jak bez złudzeń życie ulicami
Ludzi wokół pełno - my idziemy sami

Miasto mgły siwym płaszczem otulone
Miasto z morza krzywd łzami ludzi miasta słone
Przejdźmy za parawan wilgotny i zimny
By zobaczyć to miasto w czasie całkiem innym

Oto znowu tamten czas niech nastanie
Nadziei i marzeń - stać mnie było na nie
Czas tworzenia i życia z rąk własnych pracy
Gdy nie było tak wielu kradnących nam z tacy
Tyle miałem w planie nim zmieniłem zdanie
Uczuć westchnień bez miary i jedynie dla niej
I tłumione głęboko to jedno pytanie
Niewypowiedziane przez niezdecydowanie

I naprawdę nastaje czas straconych marzeń
Powtarzania pytania "Czy ja się odważę?"
Spoglądania z daleka nachalnie ukradkiem
Skradań we dnie wieczorem pod dom jej pod klatkę
Kiedy schodów dwa pietra dzieliły od szczęścia
Ze złym duchem po środku broniącym mi wejścia
Który siedział i śmiał się chłopcu w smutne oczy
Wiedząc że on do świata tego nie przeskoczy
Będzie mógł tylko obraz dni tych w myślach pieścić
Kiedy minie dzień który tamten czas przekreśli

Tak, nie miałem śmiałości w sobie by żyć wtedy
Za to teraz odwagi brak mi aby nie żyć
Czułem dawniej gdzieś w środku że się nie odważę
Dziś za brak ten odwagi sam się życiem karzę
Ranki kawą dni piwem noce mierzę winem
Jak i kiedy się skończę ani odrobinę
Nie obchodzi mnie to w końcu kiedyś zginę
Ludzkie sądy rozterki nic dla mnie nie znaczą
Dzisiaj nie wiem jak skończyć a wtedy jak zacząć
A gdy skończę niech co chcą to o mnie powiedzą
Ludzie z całą ich o tym i tamtym niewiedzą
. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .

Wiesz jak to jest żyć między innymi
Którzy może kochają ciebie a ty których
Powinieneś też kochać ale w każdej chwili
Czujesz sam się we świecie nad światy ponurym?

Lepiej byłoby nie mieć nikogo bliskiego
Jak pustelnik krab w morzu nie wiedząc dlaczego
. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .

Jeszcze noc nie nadeszła i trwa wciąż ten wieczór
Chodźmy - o, to nie tak żebym nic już czuł
Miałem też dni szczęśliwsze później lecz to za nie
Karą teraz jest dla mnie bliskich posiadanie
Za te chwile odwagi kiedy wie się jak zacząć
Ci co zwykle nieśmiali potem słono płacą
I za pychę gdy zda się ci że znaczysz więcej
Los ci zaraz w szeregu pokazuje miejsce

A gdy czas mi po latach srebrem pokrył skronie
Siedząc nocą nad świeżo zapisaną kartą
Chowam oczy zmęczone pod zsunięte dłonie
I myślę wpół senny czy to wszystko warto
Męczyć głowę z rozsądku wyprutą do rdzenia
Dyskutować ze światem co mnie wypluł na bok
Kiedy to co jeszcze mam do powiedzenia
Jest jak szept resztką siły do słyszących słabo
Wtedy tylko dodaję - proszę mnie nie wskrzeszać
Pozostaję w mogile niech mnie czas rozgrzesza
Przecież jestem ze świata przybyły nie tego
A im chodzi zupełnie już o co innego
Nie, nie warto, zostanę tutaj z moim bólem
Wiem że chodzi im o coś innego w ogóle
. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .

Oni wszyscy na dworze królewskim dworzanie
Kroczą krokiem jednym jedno mają zdanie
Lub tak zda się im tylko bo to powtarzanie
Ja być wolę Hamletem we własnym teatrze
Choć wiem że na monolog swój sam jeden patrzę
Zdanie może niesłuszne mogę mieć lecz własne
Nic to że się dla innych mógłbym wydać błaznem
Błazen stary a ciągle niby dziecko głupi
Ale nikt mnie jak dziecko cukierkiem nie kupi

W mieście z morza spoglądam w jak łzy słone fale
Wypatruję w nich syren nasłuchuję śpiewań
Kiedyś w końcu mnie wezwą - żal nie będzie wcale
Że mnie ktoś zatrzyma już się nie spodziewam

2015
inspiracja: T.S. Eliot

środa, 2 grudnia 2015

Efekt cieplarniany

Wśród cywilizacji produktów ubocznych
jest grzejący klimat podtlenek azotu
a że jest on gazem rozweselającym
stąd radość na gębach tak wielu idiotów

2015