Mówisz - nie pisz do mnie wierszem
To tak sztuczne, niedzisiejsze
- Dzisiaj sztuczny jest piękniejszy
Ja zaś jestem niedzisiejszy
Skoro nasze życie prozą
Po co prozy mu dodawać?
Wiersze w gwiazdy mnie uniosą
Prozę innym pozostawiam
To jest bunt mój, walka z tłumem
Miłośników wierszy białych
W rymach tych wyrazić umiem
Wszystkie myśli, ból mój cały
Widzą mnie przez prozę życia
Rym i rytm gdzieś w środku żyje
Wiersz - nieznana twarz księżyca
Zrozum go, to mnie odkryjesz
2011
"Lasciate ogni speranza, voi ch'entrate"
„Okręt mój płynie dalej – pod prąd,
Serce, choć popękane, bić chce,
Nie ma cię i nie było – jest noc,
Nie ma mnie i nie było – jest dzień”
parafraza: KAT
czwartek, 25 sierpnia 2011
środa, 24 sierpnia 2011
Na reprezentację
Ratując się w biedzie wojskiem
Zaciężnym, nawet z oddali
Korzenie uznają polskie
Tym, co je w Polkach maczali
Zaciężnym, nawet z oddali
Korzenie uznają polskie
Tym, co je w Polkach maczali
wtorek, 23 sierpnia 2011
Pora deszczowa
Zapomnij słońce i suchość w ustach
W rozgrzanym piasku szeptane słowa
Oczy tak obce i przestrzeń pusta
Nadchodzi długa pora deszczowa
Czarne brygady na szarym niebie
Złowieszczy pomruk morskiego frontu
Za ścianą wody zgubiłem siebie
We łzach znad świata naszego grobu
Zbliża się potop, zło siły zbiera
Do tego Noe przepadł gdzieś jeszcze
Próżno parasol z domu zabierać
Śmierć czyha na mnie niesiona deszczem
Zdzieram koszulę, staję szeroko
Na szczycie marzeń, lęków i wspomnień
Może nim znajdę koniec pod wodą
Nagłym piorunem przybędziesz po mnie
2011
W rozgrzanym piasku szeptane słowa
Oczy tak obce i przestrzeń pusta
Nadchodzi długa pora deszczowa
Czarne brygady na szarym niebie
Złowieszczy pomruk morskiego frontu
Za ścianą wody zgubiłem siebie
We łzach znad świata naszego grobu
Zbliża się potop, zło siły zbiera
Do tego Noe przepadł gdzieś jeszcze
Próżno parasol z domu zabierać
Śmierć czyha na mnie niesiona deszczem
Zdzieram koszulę, staję szeroko
Na szczycie marzeń, lęków i wspomnień
Może nim znajdę koniec pod wodą
Nagłym piorunem przybędziesz po mnie
2011
poniedziałek, 22 sierpnia 2011
Kielich zapomnienia
Jak mnie znalazłaś na tym pustkowiu?
Jak suchą nogą przeszłaś przez bagna?
Którędy weszłaś do mego domu
Gdzie nie zachodzi istota żadna?
Jedynie dzikie błądzą zwierzęta
Wilki pod płotem wyją nocami
Lepiej o miejscu tym nie pamiętać
Gdzie ciemność straszy zmarłych duchami
W oczach płomienie świec drgają tobie
Włosy jak nicią pajęczą tkane
Patrzysz inaczej od reszty kobiet
Które dotychczas były mi znane
Siadasz półnaga, o stopach bosych
Niczego nie chcesz, o nic nie pytasz
Podajesz kielich, opuszczam oczy
Ciężkie westchnienie wśród ciszy słychać
Wiem, że ostatnią noc ta być może
Wszystko się skończy, w lesie zaginie
Zanurzę usta, przeszłość zapomnę
Gdy wejdę z tobą w światła dolinę
Wreszcie otworzę serce na oścież
Nim krople płynu na wargach wyschną
Chata na bagnach bluszczem zarośnie
Jak stare rany pozorów blizną
Staram nie patrzeć się w oczy twoje
Czuję, że czekasz - blada, milcząca
Wiesz jakże bardzo teraz się boję
Świt nie przyniesie cierpieniu końca
Jeszcze się waham, żal - nie wiem czego
Ból jakiś dusi, od tamtych inny
Przysuwam czarę niepewną ręką
Strach na dnie oczu, tak trupio zimnych ...
2011
Jak suchą nogą przeszłaś przez bagna?
Którędy weszłaś do mego domu
Gdzie nie zachodzi istota żadna?
Jedynie dzikie błądzą zwierzęta
Wilki pod płotem wyją nocami
Lepiej o miejscu tym nie pamiętać
Gdzie ciemność straszy zmarłych duchami
W oczach płomienie świec drgają tobie
Włosy jak nicią pajęczą tkane
Patrzysz inaczej od reszty kobiet
Które dotychczas były mi znane
Siadasz półnaga, o stopach bosych
Niczego nie chcesz, o nic nie pytasz
Podajesz kielich, opuszczam oczy
Ciężkie westchnienie wśród ciszy słychać
Wiem, że ostatnią noc ta być może
Wszystko się skończy, w lesie zaginie
Zanurzę usta, przeszłość zapomnę
Gdy wejdę z tobą w światła dolinę
Wreszcie otworzę serce na oścież
Nim krople płynu na wargach wyschną
Chata na bagnach bluszczem zarośnie
Jak stare rany pozorów blizną
Staram nie patrzeć się w oczy twoje
Czuję, że czekasz - blada, milcząca
Wiesz jakże bardzo teraz się boję
Świt nie przyniesie cierpieniu końca
Jeszcze się waham, żal - nie wiem czego
Ból jakiś dusi, od tamtych inny
Przysuwam czarę niepewną ręką
Strach na dnie oczu, tak trupio zimnych ...
2011
niedziela, 21 sierpnia 2011
Hymn księżycowy
Raz srebrny denar dany ubogim
Raz żądzy złota symbol złowrogi
To znowu krwawe oko szatana
Albo różowa jak blizna plama
Przyszłość znająca kryształu kula
Półpomarańcza z ogrodu w chmurach
Lub sierp w żniwiarza gwiezdnego ręce
Owal w skradzionej słońcu potędze
Czasem tak jasny, że ze snu budzi
To znów ukryty przed wzrokiem ludzi
Nieraz płynący w obłoków gęstwach
Świateł magicznych malując pejzaż
Ziemskiej wędrówki towarzysz wierny
Sekretów nocy strażnik tajemny
Świadek rozpaczy i bólu chwili
Nadzieja dla tych, co ją stracili
Cichy, odległy, dumny i chłodny
Przewodnik stworzeń dzikich i wolnych
Widoczny tylko od jednej strony
Z wpływem na ziemian niewyjaśnionym
Pasterzu wilków i oceanów
Chroń mnie przed zgubną pianą bałwanów
Niech noc ogarnie mórz twoich cisza
Bądź jak latarnia wśród sztormów życia
2011
Raz żądzy złota symbol złowrogi
To znowu krwawe oko szatana
Albo różowa jak blizna plama
Przyszłość znająca kryształu kula
Półpomarańcza z ogrodu w chmurach
Lub sierp w żniwiarza gwiezdnego ręce
Owal w skradzionej słońcu potędze
Czasem tak jasny, że ze snu budzi
To znów ukryty przed wzrokiem ludzi
Nieraz płynący w obłoków gęstwach
Świateł magicznych malując pejzaż
Ziemskiej wędrówki towarzysz wierny
Sekretów nocy strażnik tajemny
Świadek rozpaczy i bólu chwili
Nadzieja dla tych, co ją stracili
Cichy, odległy, dumny i chłodny
Przewodnik stworzeń dzikich i wolnych
Widoczny tylko od jednej strony
Z wpływem na ziemian niewyjaśnionym
Pasterzu wilków i oceanów
Chroń mnie przed zgubną pianą bałwanów
Niech noc ogarnie mórz twoich cisza
Bądź jak latarnia wśród sztormów życia
2011
sobota, 20 sierpnia 2011
Optymiści
Optymizmu ślepcy pełni
Zapatrzeni ufnie w przyszłość
Z wiarą, że są nieśmiertelni -
Tylko oni słusznie myślą
Wszystko mogą, wszędzie zajdą
Los we własnych rękach dzierżą
Rozwiązanie zawsze znajdą
Wstecz się nigdy nie obejrzą
Precz proroki, przepowiednie
Defetyści, czarnowidze!
Jeruzalem w gruzach legnie?
Takie słowa karać krzyżem!
Głupi stańczyk duma nad czymś
Jeszcze nasza nie zginęła!
Pijmy zdrowie władców naszych
Co nam obca przemoc wzięła!
Co tam górka lodu drobna -
Nasza łódź - stal hartowana
Woda leje się pod pokład -
Grać, orkiestra! Bal do rana!
Jakie znaki? Burze, wstrząsy -
Rzecz normalna - zawsze były
Kiedy świat się będzie kończyć
Plan na jutro obmyślimy
2011
Zapatrzeni ufnie w przyszłość
Z wiarą, że są nieśmiertelni -
Tylko oni słusznie myślą
Wszystko mogą, wszędzie zajdą
Los we własnych rękach dzierżą
Rozwiązanie zawsze znajdą
Wstecz się nigdy nie obejrzą
Precz proroki, przepowiednie
Defetyści, czarnowidze!
Jeruzalem w gruzach legnie?
Takie słowa karać krzyżem!
Głupi stańczyk duma nad czymś
Jeszcze nasza nie zginęła!
Pijmy zdrowie władców naszych
Co nam obca przemoc wzięła!
Co tam górka lodu drobna -
Nasza łódź - stal hartowana
Woda leje się pod pokład -
Grać, orkiestra! Bal do rana!
Jakie znaki? Burze, wstrząsy -
Rzecz normalna - zawsze były
Kiedy świat się będzie kończyć
Plan na jutro obmyślimy
2011
piątek, 19 sierpnia 2011
Sin semilla
Szary pokój mojej duszy
Intensywny dym wypełnia
Nie chcę wracać między ludzi
Sam kolory świata ściemniam
Egocentrum tworzę myślom
Moszczę gniazdo miękką trawą
Iluzjami kreślę przyszłość
Leczę serce nocy kawą
Lęk przepuszczam szklaną fifką
Aż fantazję zmieszam z jawą
2011
Intensywny dym wypełnia
Nie chcę wracać między ludzi
Sam kolory świata ściemniam
Egocentrum tworzę myślom
Moszczę gniazdo miękką trawą
Iluzjami kreślę przyszłość
Leczę serce nocy kawą
Lęk przepuszczam szklaną fifką
Aż fantazję zmieszam z jawą
2011
czwartek, 18 sierpnia 2011
Księżyc w Samosie
Wciąż ciebie widzę - jak przed latami -
Idziesz ulicą - tak raz po razie
By się przywitać, stajesz czasami
Tak, jak czyniłaś to w tamtym czasie
Jakbyśmy byli wciąż zakochani -
Już nikt nie liczy, ile to razy -
Miłość w mych oczach - myślę czasami -
Gdy się uśmiecham, zdołasz zobaczyć
I dzień po dniu tak rozważam w myślach
Sen za snem - ciężko jest opowiedzieć
Jak jest, gdy nagle jesteś tak bliska
Wbrew latom, które przeszły bez ciebie
Staniesz? Zaczekasz? Wspomnisz łaskawie?
Dasz mi minutę, by wytłumaczyć?
Nic nie popsuję - uwierz, kochanie
Co jest, co było - to samo znaczy
2011
swobodne tłumaczenie z: Robert Plant
Idziesz ulicą - tak raz po razie
By się przywitać, stajesz czasami
Tak, jak czyniłaś to w tamtym czasie
Jakbyśmy byli wciąż zakochani -
Już nikt nie liczy, ile to razy -
Miłość w mych oczach - myślę czasami -
Gdy się uśmiecham, zdołasz zobaczyć
I dzień po dniu tak rozważam w myślach
Sen za snem - ciężko jest opowiedzieć
Jak jest, gdy nagle jesteś tak bliska
Wbrew latom, które przeszły bez ciebie
Staniesz? Zaczekasz? Wspomnisz łaskawie?
Dasz mi minutę, by wytłumaczyć?
Nic nie popsuję - uwierz, kochanie
Co jest, co było - to samo znaczy
2011
swobodne tłumaczenie z: Robert Plant
środa, 17 sierpnia 2011
Legenda o mieczu i rybach - cz. 2.
Nic rycerzom nie mówiąc, brnął plażą w zdumieniu
Aż swój miecz ujrzał w górze, wbity w klifu ścianę
Wianek zwisał z ziół polnych na miecza ramieniu -
Więc się wspiął po urwisku i rozerwał wianek
Za rękojeść pochwycił, niczym zdobycz złodziej
Lecz go metal oparzył, jakby ogniem gorzał
Ruszył kapłan w dół klifu, ochłodzić dłoń w wodzie
A miecz z ręki puszczony, runął wprost do morza
Mocząc dłoń oparzoną w morskiej wodzie słonej
Myślał jak się uchronić przed pogańskim czarem
Ostrze miecza wtem ujrzał w morzu zagłębione
A na klindze - przeszytą żelazem ryb parę
I zaniechał przemocy, widząc ryb ławice
Bo historia ta jemu stała się nauką -
Gdy w pokoju lud żyje, dostaje obficie
Jeśli nie, to dobrobyt nie trwa nigdy długo
2011
Aż swój miecz ujrzał w górze, wbity w klifu ścianę
Wianek zwisał z ziół polnych na miecza ramieniu -
Więc się wspiął po urwisku i rozerwał wianek
Za rękojeść pochwycił, niczym zdobycz złodziej
Lecz go metal oparzył, jakby ogniem gorzał
Ruszył kapłan w dół klifu, ochłodzić dłoń w wodzie
A miecz z ręki puszczony, runął wprost do morza
Mocząc dłoń oparzoną w morskiej wodzie słonej
Myślał jak się uchronić przed pogańskim czarem
Ostrze miecza wtem ujrzał w morzu zagłębione
A na klindze - przeszytą żelazem ryb parę
I zaniechał przemocy, widząc ryb ławice
Bo historia ta jemu stała się nauką -
Gdy w pokoju lud żyje, dostaje obficie
Jeśli nie, to dobrobyt nie trwa nigdy długo
2011
wtorek, 16 sierpnia 2011
Legenda o mieczu i rybach - cz. 1.
Ponad tysiąc lat temu, na Bałtyku brzegach
Niedaleko od Gdańska piasków jantarowych
Ludność w wiosce rybackiej wiary dawnej strzegła
Pod posągiem oddając cześć Świętowitowi
Aż najechał ich oddział rycerzy krzyżowych
Posąg w morzu utopił, krzyż wzniósł na polanie
Ucząc ogniem i mieczem ludzi wierzeń nowych
Wianki zbójów zwyczajem zrywając z głów panien
Nie minęło dni wiele, gdy krzyżowy kapłan
Wieść otrzymał, że nagle ryb zbrakło w Bałtyku
Więc powrócił o zmierzchu, rycerzy swych zabrał
Chcąc, co dzieje się w wiosce, wybadać po cichu
Oto starsi w modlitwie klęczeli pod krzyżem
Lecz młodzieży nie było z nimi na polanie
Bo zebrali się razem na plaży poniżej
Jak czynili pradawnym zwyczajem poganie
Kapłan uniósł się gniewem, sięgnął ręką pasa
Tak jak wtedy, gdy wianki panien kalał święte
Lecz krzyż z wieży kościoła, zamiast miecza zmacał
I ze strachem opuścił to miejsce przeklęte
2011
Niedaleko od Gdańska piasków jantarowych
Ludność w wiosce rybackiej wiary dawnej strzegła
Pod posągiem oddając cześć Świętowitowi
Aż najechał ich oddział rycerzy krzyżowych
Posąg w morzu utopił, krzyż wzniósł na polanie
Ucząc ogniem i mieczem ludzi wierzeń nowych
Wianki zbójów zwyczajem zrywając z głów panien
Nie minęło dni wiele, gdy krzyżowy kapłan
Wieść otrzymał, że nagle ryb zbrakło w Bałtyku
Więc powrócił o zmierzchu, rycerzy swych zabrał
Chcąc, co dzieje się w wiosce, wybadać po cichu
Oto starsi w modlitwie klęczeli pod krzyżem
Lecz młodzieży nie było z nimi na polanie
Bo zebrali się razem na plaży poniżej
Jak czynili pradawnym zwyczajem poganie
Kapłan uniósł się gniewem, sięgnął ręką pasa
Tak jak wtedy, gdy wianki panien kalał święte
Lecz krzyż z wieży kościoła, zamiast miecza zmacał
I ze strachem opuścił to miejsce przeklęte
2011
poniedziałek, 15 sierpnia 2011
Legenda o gdyńskiej latarni - cz. 2.
Wielki żal po stracie rybaka ogarnął
Gorsza niż po nożu otwarła się rana
Której lekiem żadnym nikt nie umiał zamknąć
Bo umarła w mękach jego ukochana
Gdy bez celu błądził, z bólu obłąkany
Znalazł go latarnik i tak rzekł do niego:
"Przed tobą też piekła otworzą się bramy
I przyjmie cię szatan, boś ty dziełem jego"
"Ten, com jego dziełem - odpowiedział rybak -
Zapłaci ci za to, że żyję w udręce
Zaraz potem w pana twoją duszę wyda
Którego nas krzywdząc sługą byłeś ręce"
Ledwo rybak skończył, a zadrżała ziemia
Niebo na pół pękło i runęły gromy
Morze z brzegów wyszło, latarnia spoczęła
Razem z latarnikiem w miejscu niewiadomym
Przelękli się ludzie, że ich spotka kara
Bo niesprawiedliwie bliźnich osądzili
Na wzgórzu krzyż jasny - za grzechy ofiara -
Świeci jak latarnia do obecnej chwili
O rybaku dzisiaj nikt już nie pamięta
Ani o kobiecie, co zmarła w męczarniach
Lecz jest miejsce, w którym - jak mówi legenda -
Od wieków spoczywa przeklęta latarnia
2011
Gorsza niż po nożu otwarła się rana
Której lekiem żadnym nikt nie umiał zamknąć
Bo umarła w mękach jego ukochana
Gdy bez celu błądził, z bólu obłąkany
Znalazł go latarnik i tak rzekł do niego:
"Przed tobą też piekła otworzą się bramy
I przyjmie cię szatan, boś ty dziełem jego"
"Ten, com jego dziełem - odpowiedział rybak -
Zapłaci ci za to, że żyję w udręce
Zaraz potem w pana twoją duszę wyda
Którego nas krzywdząc sługą byłeś ręce"
Ledwo rybak skończył, a zadrżała ziemia
Niebo na pół pękło i runęły gromy
Morze z brzegów wyszło, latarnia spoczęła
Razem z latarnikiem w miejscu niewiadomym
Przelękli się ludzie, że ich spotka kara
Bo niesprawiedliwie bliźnich osądzili
Na wzgórzu krzyż jasny - za grzechy ofiara -
Świeci jak latarnia do obecnej chwili
O rybaku dzisiaj nikt już nie pamięta
Ani o kobiecie, co zmarła w męczarniach
Lecz jest miejsce, w którym - jak mówi legenda -
Od wieków spoczywa przeklęta latarnia
2011
niedziela, 14 sierpnia 2011
Legenda o gdyńskiej latarni - cz. 1.
Dawno temu, we wsi, gdzie Bałtyku wody
Nadbrzeżnej latarni do stóp się ścieliły
Pokochał dziewczynę pewien rybak młody
A i on bynajmniej nie był jej niemiły
Latarnik dziewczynie stanął raz na drodze
Ażeby nakłonić siłą do kochania
Wtem nadbiegł ów rybak, chcąc pomóc niebodze
Nóż go trafił w serce, kiedy ją zasłaniał
Wzięła napadnięta do chaty rannego
Gdzie go jej troskliwość i zioła leczyły
Sam nie wiem, czym ranę okładała jego
Aż mu po dniach wielu powróciły siły
Ujrzał go latarnik, pobiegł do plebana
Z nim ze wsi czereda ogłupionych ludzi
"To sprzeczne z naturą, sprawką jest szatana!
Dziewczyna to wiedźma, która umrzeć musi!"
Pojmali ją tłumem, a ksiądz kazał spalić
Gdy jej ukochany w morzu ryby łowił
Wiatr kołysał łodzią na wzburzonej fali
A ludzie dziewczynę oddali ogniowi
2011
Nadbrzeżnej latarni do stóp się ścieliły
Pokochał dziewczynę pewien rybak młody
A i on bynajmniej nie był jej niemiły
Latarnik dziewczynie stanął raz na drodze
Ażeby nakłonić siłą do kochania
Wtem nadbiegł ów rybak, chcąc pomóc niebodze
Nóż go trafił w serce, kiedy ją zasłaniał
Wzięła napadnięta do chaty rannego
Gdzie go jej troskliwość i zioła leczyły
Sam nie wiem, czym ranę okładała jego
Aż mu po dniach wielu powróciły siły
Ujrzał go latarnik, pobiegł do plebana
Z nim ze wsi czereda ogłupionych ludzi
"To sprzeczne z naturą, sprawką jest szatana!
Dziewczyna to wiedźma, która umrzeć musi!"
Pojmali ją tłumem, a ksiądz kazał spalić
Gdy jej ukochany w morzu ryby łowił
Wiatr kołysał łodzią na wzburzonej fali
A ludzie dziewczynę oddali ogniowi
2011
sobota, 13 sierpnia 2011
I budzę się sam
Wszystko jest w porządku, gdy mam w dzień zajęcie
Miłość czas wypełnia, nie myślę o tobie
Stan mój się odmienia, gdy się robi ciemniej
Ogarnia mnie rozpacz, szaleństwo wieczorne
Czuwam, dom sprzątając, nie piję przynajmniej
Będąc w ciągłym biegu, z myślami nie walczę
To cichutkie szczęście, wszystkim ludziom znane
Znika gdzieś, gdy wieczór gasi słońca tarczę
Twarz ze snów śmiałości pozbawia mnie resztek
Napełnia mnie lękiem i przesiąka duszę
Wiruje w mych oczach, aż się w niej zagłębię
Księżyc blask swój wlewa, sam jeden się budzę ...
Będąc sercem swoim, byłbym niespokojny
Przystanę, sen chwyta, oddech wtedy gubię
Ból pierś mi rozrywa, kiedy dzień się kończy
Ciemność mnie okrywa i nie mogę uciec
Krew stygnie mi w żyłach, kiedy przed nią stoję
To wszystko, co mogę, aby ją upewnić
Gdy przybywa, dla niej ściekam jak dżdżu krople
Pławimy się w sobie pod światłem niebieskim
Twarz ze snów śmiałości pozbawia mnie resztek
Napełnia mnie lękiem i przesiąka duszę
Wiruje w mych oczach, aż się w niej zagłębię
Księżyc blask swój wlewa, sam jeden się budzę ...
2011
swobodne tłumaczenie z: Amy Winehouse
Miłość czas wypełnia, nie myślę o tobie
Stan mój się odmienia, gdy się robi ciemniej
Ogarnia mnie rozpacz, szaleństwo wieczorne
Czuwam, dom sprzątając, nie piję przynajmniej
Będąc w ciągłym biegu, z myślami nie walczę
To cichutkie szczęście, wszystkim ludziom znane
Znika gdzieś, gdy wieczór gasi słońca tarczę
Twarz ze snów śmiałości pozbawia mnie resztek
Napełnia mnie lękiem i przesiąka duszę
Wiruje w mych oczach, aż się w niej zagłębię
Księżyc blask swój wlewa, sam jeden się budzę ...
Będąc sercem swoim, byłbym niespokojny
Przystanę, sen chwyta, oddech wtedy gubię
Ból pierś mi rozrywa, kiedy dzień się kończy
Ciemność mnie okrywa i nie mogę uciec
Krew stygnie mi w żyłach, kiedy przed nią stoję
To wszystko, co mogę, aby ją upewnić
Gdy przybywa, dla niej ściekam jak dżdżu krople
Pławimy się w sobie pod światłem niebieskim
Twarz ze snów śmiałości pozbawia mnie resztek
Napełnia mnie lękiem i przesiąka duszę
Wiruje w mych oczach, aż się w niej zagłębię
Księżyc blask swój wlewa, sam jeden się budzę ...
2011
swobodne tłumaczenie z: Amy Winehouse
piątek, 12 sierpnia 2011
Legenda o wilczym bracie - cz. 2.
Kiedy ostatnie król tej krainy
Na polowaniach wybił jelenie
Wilki rodzinny las opuściły
Śmierć niosąc, trwogę i spustoszenie
Rękę królewny obiecał władca
I pół królestwa za skóry bestii
Lecz nikt z polowań żywy nie wracał
Od wilczych zębów ginąc bez wieści
Aż z gór młodzieniec zszedł w wilcze strony
Tam go dopadła w nocy wataha
A on ze wszystkich stron osaczony
Wyjął baranią czaszkę z plecaka
Wetknął na kostur i uniósł czerep
Zmieniając bestie w pieski potulne
Z wilczą eskortą ruszył przed siebie
I pośród stada stanął przed królem
"Nie chcę królestwa, ni twojej córy
Liczna w mych stronach zwierzyna płowa
Pozwól mi wrócić z wilkami w góry
Wam - spokój, wilkom - w górach polować"
I odszedł chłopak z wilkami w drogę
Lecz król trofeów wilczych zapragnął
I za namową córki wzgardzonej
Rzucił się w pogoń w ślad za watahą
Doszedł ściganych z kwiatem rycerstwa
Gdy wnet zmrok zapadł i wzeszedł księżyc
Krew zakipiała w zdradzonych bestiach
Od kłów śmierć poniósł król wśród rycerzy
Dumna królewna umarła sama
Chłopak - jak wilki - w górach pozostał
Czy ktoś go kochał? Czy szczęście znalazł?
To już zupełnie inna historia ...
2011
Na polowaniach wybił jelenie
Wilki rodzinny las opuściły
Śmierć niosąc, trwogę i spustoszenie
Rękę królewny obiecał władca
I pół królestwa za skóry bestii
Lecz nikt z polowań żywy nie wracał
Od wilczych zębów ginąc bez wieści
Aż z gór młodzieniec zszedł w wilcze strony
Tam go dopadła w nocy wataha
A on ze wszystkich stron osaczony
Wyjął baranią czaszkę z plecaka
Wetknął na kostur i uniósł czerep
Zmieniając bestie w pieski potulne
Z wilczą eskortą ruszył przed siebie
I pośród stada stanął przed królem
"Nie chcę królestwa, ni twojej córy
Liczna w mych stronach zwierzyna płowa
Pozwól mi wrócić z wilkami w góry
Wam - spokój, wilkom - w górach polować"
I odszedł chłopak z wilkami w drogę
Lecz król trofeów wilczych zapragnął
I za namową córki wzgardzonej
Rzucił się w pogoń w ślad za watahą
Doszedł ściganych z kwiatem rycerstwa
Gdy wnet zmrok zapadł i wzeszedł księżyc
Krew zakipiała w zdradzonych bestiach
Od kłów śmierć poniósł król wśród rycerzy
Dumna królewna umarła sama
Chłopak - jak wilki - w górach pozostał
Czy ktoś go kochał? Czy szczęście znalazł?
To już zupełnie inna historia ...
2011
czwartek, 11 sierpnia 2011
Legenda o wilczym bracie - cz. 1.
Prosisz mnie, dziecko, znów o legendę
Jakąś nieznaną, nową zupełnie
Z chorej pamięci nie wydobędę
Jakże życzenie więc twoje spełnię?
Wiem już - wymyślę sam tę opowieść
Chociaż nie łatwe będzie to wcale
Bo straszne rzeczy czają się w głowie
A wy jesteście jeszcze tak małe
Kiedyś, wśród lasów, gdzie górskie szczyty
Chłopak zbudował samotną chatę
Lubił wędrować po miejscach dzikich
I każde zwierzę było mu bratem
W noc księżycową raz zbłądził w kniei
I taki widok w poświacie ujrzał -
We wnyki wilczek złapany siedzi
A wokół wilków wataha czuwa
Gdy chciał się zbliżyć, warknęły wilki
Więc ogień skrzesał, uniósł pochodnię
Odgonił na bok ich kordon dziki
Uwolnił wilczka, chroniony ogniem
Ruszyły wilki wylizać ranę
Chłopak oddalić pragnął się szybko
Przeskoczył ruczaj, wszedł na polanę
Tam ... basior stanął mu naprzeciwko
W piersi młodzieńca zadrżało serce
Lecz oto bestia uciekła właśnie
Pozostawiając w księżyca świetle
U stóp chłopaka baranią czaszkę
2011
Jakąś nieznaną, nową zupełnie
Z chorej pamięci nie wydobędę
Jakże życzenie więc twoje spełnię?
Wiem już - wymyślę sam tę opowieść
Chociaż nie łatwe będzie to wcale
Bo straszne rzeczy czają się w głowie
A wy jesteście jeszcze tak małe
Kiedyś, wśród lasów, gdzie górskie szczyty
Chłopak zbudował samotną chatę
Lubił wędrować po miejscach dzikich
I każde zwierzę było mu bratem
W noc księżycową raz zbłądził w kniei
I taki widok w poświacie ujrzał -
We wnyki wilczek złapany siedzi
A wokół wilków wataha czuwa
Gdy chciał się zbliżyć, warknęły wilki
Więc ogień skrzesał, uniósł pochodnię
Odgonił na bok ich kordon dziki
Uwolnił wilczka, chroniony ogniem
Ruszyły wilki wylizać ranę
Chłopak oddalić pragnął się szybko
Przeskoczył ruczaj, wszedł na polanę
Tam ... basior stanął mu naprzeciwko
W piersi młodzieńca zadrżało serce
Lecz oto bestia uciekła właśnie
Pozostawiając w księżyca świetle
U stóp chłopaka baranią czaszkę
2011
środa, 10 sierpnia 2011
Do poety
Sławił poeta czyny rycerzy
Męstwo walczących, roztropność władców
Cnotliwość niewiast, przymioty świętych
By dać świadectwo swojego czasu
Za nic mu były przepastne puszcze
W nich zwierz wybity i smok ostatni
I dzikie pola, krainy wróżek
Wilk w noc wyjący i księżyc nad nim
Nie ma rycerzy, męstwo nie w cenie
Władcy oślepli, wyśmiano cnotę
Święci wypchali grube kieszenie
Z gardeł owieczek wydartym złotem
Zostaw, poeto, tłum otępiony
Spójrz, nie zniszczyli jeszcze wszystkiego
Do marzeń powróć, w dzieciństwa strony
Do kraju w czystych snach zaklętego
Jak dawny lirnik, zdążaj samotny
Czerpiąc z prastarej ziemi tajemnic
Na przekór światu bądź, jak czarownik
Basior, którego prowadzi księżyc
2011
Męstwo walczących, roztropność władców
Cnotliwość niewiast, przymioty świętych
By dać świadectwo swojego czasu
Za nic mu były przepastne puszcze
W nich zwierz wybity i smok ostatni
I dzikie pola, krainy wróżek
Wilk w noc wyjący i księżyc nad nim
Nie ma rycerzy, męstwo nie w cenie
Władcy oślepli, wyśmiano cnotę
Święci wypchali grube kieszenie
Z gardeł owieczek wydartym złotem
Zostaw, poeto, tłum otępiony
Spójrz, nie zniszczyli jeszcze wszystkiego
Do marzeń powróć, w dzieciństwa strony
Do kraju w czystych snach zaklętego
Jak dawny lirnik, zdążaj samotny
Czerpiąc z prastarej ziemi tajemnic
Na przekór światu bądź, jak czarownik
Basior, którego prowadzi księżyc
2011
wtorek, 9 sierpnia 2011
Miłość jest przegraną
Rozpalałem się płomieniem
Który sięgał pięter czterech
Kiedy do mnie się zbliżałaś
Miłość to jest gra przegrana
Nazbyt wiele w niej przegrałem
Lepiej, gdybym nie grał wcale
Już ostatnia karta dana
Miłość to jest gra przegrana
Przez chłopaków do cna zgrana
Miłość - partia to przegrana
Grać nie jestem dłużej w stanie
Już rozgrywki tej przegranej
Obstawiana, podbijana
Po ostatni żeton grana
Wiem, ty jesteś hazardzistką
Mnie zabrała miłość wszystko
Jestem jednak zaślepiony
Los miłością przesądzony
Niszczy umysł wspomnień siła
Miłość los mój przesądziła
Szans nie miałem większych danych
Fart przez bogów mój wyśmiany
Z kart ostatnia już rozdana
Miłość to jest gra przegrana
2011
swobodny przekład z: Amy Winehouse
Który sięgał pięter czterech
Kiedy do mnie się zbliżałaś
Miłość to jest gra przegrana
Nazbyt wiele w niej przegrałem
Lepiej, gdybym nie grał wcale
Już ostatnia karta dana
Miłość to jest gra przegrana
Przez chłopaków do cna zgrana
Miłość - partia to przegrana
Grać nie jestem dłużej w stanie
Już rozgrywki tej przegranej
Obstawiana, podbijana
Po ostatni żeton grana
Wiem, ty jesteś hazardzistką
Mnie zabrała miłość wszystko
Jestem jednak zaślepiony
Los miłością przesądzony
Niszczy umysł wspomnień siła
Miłość los mój przesądziła
Szans nie miałem większych danych
Fart przez bogów mój wyśmiany
Z kart ostatnia już rozdana
Miłość to jest gra przegrana
2011
swobodny przekład z: Amy Winehouse
poniedziałek, 8 sierpnia 2011
Cywilizacja śmierci
Ścieżka donikąd, gonitwa w piętkę
Szczury w zamknięciu, konie w kieracie
Zamki na piasku - mityczne szczęście
Dalej więc za nim, ślepo, w przepaście
Więcej i więcej, szybciej i lepiej
Mrzonki, miraże, nadzieje płonne
Wstecz nie spoglądać, byle przed siebie
W górę - po trupach, po cudzej głowie
Ja, moje, dla mnie, do siebie, sobie
Co ogranicza, to balast zbędny
Wszystko, co służy sprawie jest dobre
Rośnie i rośnie babilon piękny
Walka o życie w dżungli z betonu
Słudzy Mamona w próżności szponach
Nie, ja nie sprzedam siebie nikomu
Z dala od tego powoli skonam
Znajdę ostoję wśród łąk i lasów
Dom z wodą w studni, dach gontem kryty
Gdzie nie zabraknie mi nigdy czasu
I gdzie szczęśliwie zostanę nikim
Tam z wyobraźnią razem zamieszkam
Wokoło ludzi nie będzie nigdzie
W słońcu mi siostra radość wyśpiewa
Księżyc mi braci przyniesie wycie
2011
Szczury w zamknięciu, konie w kieracie
Zamki na piasku - mityczne szczęście
Dalej więc za nim, ślepo, w przepaście
Więcej i więcej, szybciej i lepiej
Mrzonki, miraże, nadzieje płonne
Wstecz nie spoglądać, byle przed siebie
W górę - po trupach, po cudzej głowie
Ja, moje, dla mnie, do siebie, sobie
Co ogranicza, to balast zbędny
Wszystko, co służy sprawie jest dobre
Rośnie i rośnie babilon piękny
Walka o życie w dżungli z betonu
Słudzy Mamona w próżności szponach
Nie, ja nie sprzedam siebie nikomu
Z dala od tego powoli skonam
Znajdę ostoję wśród łąk i lasów
Dom z wodą w studni, dach gontem kryty
Gdzie nie zabraknie mi nigdy czasu
I gdzie szczęśliwie zostanę nikim
Tam z wyobraźnią razem zamieszkam
Wokoło ludzi nie będzie nigdzie
W słońcu mi siostra radość wyśpiewa
Księżyc mi braci przyniesie wycie
2011
niedziela, 7 sierpnia 2011
Kiedy ślepiec płacze
Zamknij drzwi moje, skoro odchodzisz
Nie oczekuję nikogo więcej
Leżąc, zawyję w żalu z podłogi
Czy to pijany, czy martwy - nie wiem
Jestem człowiekiem, który wzrok stracił
I barwy dla mnie wyblakły świata
Wiesz, Panie, ile łza ślepca znaczy -
Nic smutnieszego się nie przydarza
Kogoś bliskiego przed laty miałem
Lecz dni szczęśliwych było tak mało
W chłodnym miesiącu to zrozumiałem -
Co się zdarzyło, stać się musiało
Jestem człowiekiem, który wzrok stracił
I moje życie w chłodzie upływa
Ty widzisz, Panie, jak dusza krwawi
A ślepca każda łza jest prawdziwa
2011
swobodny przekład z / parafraza: Deep Purple
Nie oczekuję nikogo więcej
Leżąc, zawyję w żalu z podłogi
Czy to pijany, czy martwy - nie wiem
Jestem człowiekiem, który wzrok stracił
I barwy dla mnie wyblakły świata
Wiesz, Panie, ile łza ślepca znaczy -
Nic smutnieszego się nie przydarza
Kogoś bliskiego przed laty miałem
Lecz dni szczęśliwych było tak mało
W chłodnym miesiącu to zrozumiałem -
Co się zdarzyło, stać się musiało
Jestem człowiekiem, który wzrok stracił
I moje życie w chłodzie upływa
Ty widzisz, Panie, jak dusza krwawi
A ślepca każda łza jest prawdziwa
2011
swobodny przekład z / parafraza: Deep Purple
sobota, 6 sierpnia 2011
Jeszcze nie czas
Znów się wolnością zachwycić przyszło
Słońcem stopionym w jeziora tafli
Poczuć historię i puszczy dzikość
O domku w wiejskiej głuszy zamarzyć
Noc odpoczynkiem stała się tylko
Po dniach chłoniętych w płuca łapczywie
Kiedy w świat żywych powrócić przyszło
Odkrywać piękno w natury rytmie
Zaczerpnąć wrażeń, obrazy wchłonąć
Zbratać się z wilkiem, w rzece zanurzyć
Zrosnąć się z ziemi żyłą zieloną
By znów do celi z betonu wrócić
Więc czas przesiadki nie nadszedł jeszcze
Póki zatęsknić jest tutaj za czym
Zanim powróci do serca jesień
Deszcz ślad nadziei zmyje ostatni
Żyj we mnie lesie, łąko, bocianie
Tratwo na Narwi, cerkiewny krzyżu
Bo ile we mnie z was pozostanie
Tyle kotwiczyć będzie przy życiu
2011
Słońcem stopionym w jeziora tafli
Poczuć historię i puszczy dzikość
O domku w wiejskiej głuszy zamarzyć
Noc odpoczynkiem stała się tylko
Po dniach chłoniętych w płuca łapczywie
Kiedy w świat żywych powrócić przyszło
Odkrywać piękno w natury rytmie
Zaczerpnąć wrażeń, obrazy wchłonąć
Zbratać się z wilkiem, w rzece zanurzyć
Zrosnąć się z ziemi żyłą zieloną
By znów do celi z betonu wrócić
Więc czas przesiadki nie nadszedł jeszcze
Póki zatęsknić jest tutaj za czym
Zanim powróci do serca jesień
Deszcz ślad nadziei zmyje ostatni
Żyj we mnie lesie, łąko, bocianie
Tratwo na Narwi, cerkiewny krzyżu
Bo ile we mnie z was pozostanie
Tyle kotwiczyć będzie przy życiu
2011
Subskrybuj:
Posty (Atom)