"Lasciate ogni speranza, voi ch'entrate"

„Okręt mój płynie dalej – pod prąd,

Serce, choć popękane, bić chce,

Nie ma cię i nie było – jest noc,

Nie ma mnie i nie było – jest dzień”

parafraza: KAT

piątek, 13 listopada 2015

Pożar w klasztorze

Gdzieś między wschodem puszcz Białowieży
północą kniei kraju Jaćwieży
a rzeką Noteć wokół Chodzieży
i ujściem Odry u stóp Trzebieży
zachodnią linią do mórz wybrzeży
wśród mgieł co pledem są pojezierzy
których przez miesiąc wóz nie przemierzy
gdzie woda sięga lasów obrzeży
kres wyznaczając zwierząt macierzy
niech kto chce wierzy - kto chce nie wierzy
od niepamiętnych lat klasztor leży -
siedziba matki bożej rycerzy
z których się każdy z szatanem mierzy
i zastępami jego żołnierzy
co dzień wojuje szablą pacierzy
w obronie wiary świętej rubieży -
prócz modlitw żadnych dla nich puklerzy
gdy diabeł bije zza zła pancerzy
w dzielnych obrońców z pokus moździerzy

Lud poznał dobrze swoich pasterzy
nosząc daniny im do spichlerzy
(jak głodnym strawę noszą kelnerzy)
z własnej krwawicy - biedni frajerzy!
a ci miłości bliźnich pionierzy
którym na duszach owiec zależy
mniej niż na runa z grzbietów grabieży
nie gardząc choćby parą halerzy
w zamian za próżnych kilka pacierzy
żądają wiele gdzie bieda szerzy
krąg swój i owce te do maneży
wprzęgają niczym bydło co wierzy
ślepo swym panom choć pan wymierzy
raz nienależny i je uderzy;
liczą więc dobra ziemskie kasjerzy
nie słudzy niebios ale partnerzy
znojnych wysiłków ludu rentierzy
duszę mu kradnąc jak kidnaperzy -
wdziewają stroje z przednich bareży
tkanych z jedwabiu najlepszych greży -
wolne od wszawic i od łupieży
łby łyse sterczą z miękkich kołnierzy
dzieł rąk wybitnych włoskich kuśnierzy -
wszak bóg nie lubi skromnych harcerzy
i każe mnożyć co sam powierzy;
tak żyją mnisi niczym z kradzieży
złodziej lub z oszustw swych
hochsztaplerzy
z pracy bliźniego jak sutenerzy
gniotą jak ciasto piekarze w dzieży
los człeka (który jak pies przybieży
do swego pana co przynależy
doń a ten kaszę w misce odmierzy
mu a co cenne do psa należy
jeszcze zabierze i sprzeniewierzy)
gnają narybek do kłamstwa mrzeży
a gdy kto hardy - mnich się zaperzy
i lodowatym wzrokiem go zmierzy
(tak lwa krnąbrnego mierzą treserzy)
jak wściekłe zwierzę kark tłusty zjeży
krzyknie że chciwy i bogu sknerzy -
któż świętej wierze się sprzeniewierzy
by być wliczonym w poczet kacerzy -
sygnatariuszy z diabłem przymierzy?
kto z groźbą klątwy mnisiej się zmierzy?
taki - sumienie gdy mu doskwierzy
i się w spowiedzi  z buty tej zwierzy -
uschnie od gorzkich kazań pręgierzy
licząc że jeśli bogu zawierzy
ten go wspomoże i ból uśmierzy -
dobrze to wiedzą duszy trenerzy
Zima nadeszła - puch rześki śnieży
jak gdyby z chmurom wydartych pierzy
a tu na szczycie klasztornej wieży
krasnego kura grzebień się jeży...
mnisi zdążyli wstać od wieczerzy
za dary które znikły z talerzy
zmówić pacierze pójść do alkierzy
do snu ułożyć w miękkości leży
a wnet dzwon bije - o święty Jerzy!
trzeba uciekać więc każdy bieży
nie założywszy nawet odzieży
ten bez habitu - ci bez szkaplerzy
dotrzymać kroku starsi młodzieży
chcą lecz nie mogą jak maruderzy
ale tragedii nie zapobieży
nikt i od ognia nic nie przepierzy
mnichów bo w celach pożar się szerzy
i w korytarzach kły ognia szczerzy
odcina drogę do klamek dźwierzy
pochłania konwent jak snop paździerzy
od refektarza aż do spichlerzy
stroszy się niczym pułk jeżozwierzy
liże językiem nuty solfeży
skórzane grzbiety opraw psałterzy
jak zbój zawzięty w dziele łupieży -
zaraz się wszystko ogniem opierzy
ten się na mnichów żarem zamierzy
kłując gorącem jak kolce jeży
i skórę kryjąc trądem pęcherzy;
ci - niby piskorz w matni więcierzy -
więc w oknach stają - w bieli ościeży -
skaczą i giną - kształt nietoperzy
przez chwilę mając... wiedzie żołnierzy
swych do bram nieba wprost święty Jerzy
(który ze smokiem mężnie się mierzy
przez co jest w niebie jednym z kanclerzy)
mnisi wraz za nim jak kirasjerzy
na skrzydłach koni (z rąk masztalerzy
niebiańskich danych - boscy płatnerzy
wykuli w słońcu im jak należy
zbroje ze złotej blachy talerzy)...
a trupy mnichów wśród buldeneży
leżą i na nich śnieg cicho leży
co na wirydarz wciąż pada świeży -
tak oto ogień sprawcą trzebieży...
wkrótce pochowa ich jak należy
lud nim uwolnią zapach nieświeży
wabikiem stając się dla rabieży
Gdy po klasztorze plac się zaperzy
a truchło mnichów w grobie uleży
wspomni umarłych któryś z papieży
o męczennikach pamięć odświeży
w dziele wspomoże go podkanclerzy -
wierny pomocnik rząd się sprzymierzy
kardynałowie - papy partnerzy
z dobrą nowiną ruszą kurierzy
a lud pokornie słowom uwierzy
gdy dekret czyny mnichów ośnieży
nad mleko bieląc wiernych rycerzy -
nie będą dłużej jak autsajderzy
ale świętości bożej liderzy:
w miłości silni w pokorze szczerzy
wejdą do świętej bożej macierzy
bo cześć i chwała im się należy
wznoszona pośród wiernych pacierzy -
niech chylą czoła władcy premierzy!

2015

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz