Poznałem kiedyś piękną dziewczynę
Wesoła była i wciąż się śmiała
W oczy figlarne patrzeć lubiłem
Jakby w magiczne szczęścia zwierciadła
Jak powiew wiatru zdała się lekką
Uśmiech zalotny z ust jej nie schodził
Czułem, że mógłbym być z nią po wieczność
Zostalibyśmy na zawsze młodzi
Lecz pod powłoką pięknego ciała
Za roześmianej kotarą twarzy
Podła natura się ukrywała
Oślizgły potwór, co jadem parzy
Próżność zamknęła się w skrzyni złotej
Zdrada w ogrodzie róż przycupnęła
Choć się zdawała szczęścia klejnotem
Wlała do serca gorycz cierpienia
Siostra jej miała urodę skromną
A w oczach wieczny czaił się smutek
Nie sposób było w duszę zaglądnąć
Pannie tajemnym mrokiem zasnutej
Kryła coś w sobie, co ból sprawiało
Jakby źle czuła się na tym świecie
Jakby zamknięta w dziewczyny ciało
Miała na zawsze samotnie cierpieć
Jednak w niej właśnie drzemało ciepło
I słodycz większa niż w tamtej oczach
Przykryte szorstką smutku powierzchnią
Szczęście dla tego, co ją pokocha
Ona wierności była ostoją
Umiała czekać po świt cierpliwie
Za dnia - przystanią w sztormie spokojną
Nocą - demonem w skórze niewinnej
Kto patrzy sercem, nie okiem ślepym
Poznał ukryte w pięknie cierpienie -
Wie, że Miłości nie można wierzyć
Że tylko w Śmierci znajdzie spełnienie
2011
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz