Na twoim łonie się rodzimy
Ucząc się stawiać pierwsze kroki
Zawsze nas w uścisk swój matczyny
Przyjmiesz, gdy splączą nam się nogi
Jedni po tobie kroczą hardo
Inni - myślami są w obłokach
Ty nam opoką, matko, twardą
I wszystkie dzieci swoje kochasz
Pragnienie gasisz łzami ludzi
Pot nasz dla ciebie jest ochłodą
Kiedy śmierć kogoś w ciebie rzuci -
Wtedy krew jego chłoniesz sobą
Ciebie szukali podróżnicy
Niejeden marzył, by cię zdobyć
Byłaś najczęstszą z wojen przyczyn
Bo wielkie bogactw masz zasoby
Jak każda matka wiesz, jak boli
Gdy dziecko wbija sztylet w serce
Człowiek cię kopie, truje, kroi
Brud wpycha w każde wolne miejsce
Lecz jeśli lekko spulchni tylko
I w ziemi bruzdy wsieje ziarno
Nawilży wody odrobinką
Ty mu stokrotną oddasz miarką
Chociaż niejeden z nas się łudzi
Że sam staraniem się wyżywi
Matka obficie karmi ludzi
Bo póty błądzą póki żywi
Człowiek, ten syn twój marnotrawny,
Gdy mu rodzinne zbrzydną strony
Opuszcza matkę krokiem sprawnym
By zawsze wrócić tu skruszonym
A gdy do kresu dojdzie drogi
Wędrowiec w domu matki-ziemi
Ta, w swoim łonie miejsce zrobi
Gdzie jego szczątki w prochy zmieni
2011
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz