Śliskie deski spróchniałe, pomost wcięty w rzekę,
We wsi bar przy kościele, w nim pstrągi z jeziora,
Tam, za boru gęstwiną, z betonu zapora,
Droga do niej błotnista, nad wysokim brzegiem.
Zimne łzy listopada na chojnickim rynku,
Gdy ty sklepy zwiedzałaś, ja - Bramę Człuchowską;
Wielki krążek pieczarek, sera, szynki, czosnku,
Żeby zjeść twoją nagość w pokoju, po ciemku.
Nie wiem, czy tego chciałem, czy nam się udało -
Chyba wszystko zrobiłem, żeby było miło,
Zawsze czegoś jednemu i drugiemu mało.
Może tylko to wszystko głupiemu się śniło,
Że tak zdarzy się jeszcze, jak kiedyś bywało,
Wiem, że w dwa dni na pewno znów mi rok przybyło.
2010
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz