Jak skały skruszone
Marszczą lustro stawu
Jak pieszczotę płomień
Paląc niesie ciału
Tego co przez wieczność
W urojonym piekle
I jak róże więdną
W niezmienności wiecznej
Człowiek zapomina
Że tak jest zrządzone
Tak chce wieczna siła
Prawa ustalone
To samo co słabych
Dzieli od siłaczy
W działaniu niesprawnych
Od zdolnych działaczy
Odsiewa przemyślnych
Od ograniczonych
Wynosi wybitnych
Nad głupców skończonych
Wieczna jest ta pewność
Nie zawodzi nigdy
Zostaje niezmienną
Dla martwych i żywych
To prawo natury
Istnienia porządku
Żyje zgodnie z którym
Wszystko bez wyjątku
Wyjątek stanowi
Myślenie człowieka
Natury rządowi
Że on nie podlega
Co niechybnie musi
W końcu doprowadzić
Dumny rodzaj ludzki
Do samozagłady
Jak krew płynąc stróżką
Z żył w przegubie ciętych
Śmiałych samobójców
Jak gwiazdy blask piękny
Migocząc o zmierzchu
Gaśnie i umiera
I jak odsiecz deszczu
Z pochmurnego nieba
Gdy się kończy susza
I świata pragnienie
Z ratunkiem wyrusza
Niosąc wybawienie
Człowiek zapomina ...
2012
swobodne tłumaczenie z: Ordo Equilibrio
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz