Przyszłaś do mnie właśnie wtedy
Gdy najbardziej tego chciałem
Patrząc we mnie wzrokiem szklanym
Zawładnęłaś moim ciałem
Usta lekko rozchyliłaś
Chłodem lodowatej dłoni
Wnętrze żarem wypełniłaś
Próżno było mi się bronić
Odtąd tutaj co dzień jesteś
Nie dbasz o to czy cię pragnę
Robisz ze mną to co zechcesz
Nie zostawisz już mnie żadnej
Nocą topiąc mnie w rozkoszy
Przytomności reszt pozbawiasz
Nim cię świtu promień spłoszy
Bez pamięci pozostawiasz
Wiem że wszystko mi zabierzesz
I że zguba mi sądzona
Nie chcę jednak żyć bez ciebie
Pragnę umrzeć w twych ramionach.
2010
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz