Słońca pali żywy ogień
Zatrzymało się powietrze
W taki upał legnę sobie
Bezczynnością się napieszczę
Wyjałowi żar mi myśli
Powycina ból skalpelem
Tłuszcz przeszłości z żył wyczyści
Choć na godzin tych niewiele
Bym na suchy wiór nie usechł
Wleję w siebie napój zimny
Ten raz jeden nic nie muszę
Ogień z nieba temu winny
Obraz z drżeniem muska ziemię
W ciszy z niej uchodzi dusza
Wirem wpada w uniesienie
Jakby ktoś do tańca ruszał
Czego chce tu ta kobieta?
O co pyta ta dziewczyna?
Resztki myśli w głowie pęta
Ostrze które w dłoni trzyma
Proszę oszczędź tortur długich
Przecież życie jest udręką
I nie kalecz po raz drugi
Kalekiego - zabij prędko
Chcę tam z tobą gdzie bez końca
Niestygnący żar słoneczny
Żebym dość nie mając słońca
Od udaru był bezpieczny
1812
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz