Zgrzebna szata sznur na biodrach
Pusta kieszeń i sandały
Słowem darzył kogo spotkał
Dobrym; czasem chleb mu dali
Domu nie miał i miał wszędzie
Gdzie mu kąta użyczyli
Głosił miłość i żył święcie
Radość czując z każdej chwili
Dom bogaty i brzuch syty
Złoty łańcuch portfel pełny
Kochał możnych i zaszczyty
Bez skrupułów skubiąc biednych
Gdy parafia jego rękę
Z karkiem zgiętym całowała
Ta dziewczynka tylko z lękiem
Odwróciła głowę mała
Na nic miłość życie święte -
Gdy zło ważył się piętnować
Porzucili go ze wstrętem
Śmierć spotkała go głodowa (krzyżowa?)
Że bogaczy łechtał słowem
Zapłacili złotem szczerym
By się mógł okupić potem
Gdy za kark go chwycić chcieli
2012
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz