huk w niebie i tętent i rżenie
iskry jak srebrne kamienie
sypią się w granitu otchłanie
mkną konie w siwej pianie
okrutni jeźdźcy w kulbakach
tratują - nie ujdzie nikt żywy
smaga z nich każdy rumaka
i płoną rozwiane grzywy
gdzie jeździec ściągnie wodze
tam wicher gromy tam skowyt
tam pogrom sieją na drodze
z księżyca ukute podkowy
ten pierwszy na koniu karym
głodem zabiera ofiary
czaszki o oczach zapadłych
bezzębne od dawna nie jadły
obciągnięte skórą kości
brzuchy wzdęte od próżności
lecz kto pokarm taki znajdzie
który karmi ducha
ten nie zginie w jeźdźca rajdzie
przetrwa pustkę brzucha
drugi spod gniadosza kopyt
krzesze ogień strasznej wojny
miasta palą się jak snopy
zbiera żniwo jeździec zbrojny
martwe dzieci ścięte głowy
gwałty rzezie strach bez końca
nie ucieknie nikt jeźdźcowi
lecz przechytrzy z piekła gońca
ten kto w tym który ucieka
rozpoznać zdoła człowieka
trzeci koń jest maści siwej
kosę ostrzy w jego grzywie
jeździec śmierci srebrnowłosy
i zabija srebrem kosy
bez mrugnięcia bez litości
nie ma kosiarz wątpliwości
wszystkich których kochasz stracisz
żonę męża dzieci braci
przestań kochać w głaz się zamień
kosa złamie się o kamień
możesz jeźdźców trzech oszukać
lecz nie uda ci się sztuka
taka z tym na koniu białym
gdy cię dotknie samotnością
gdy zwątpienia zrzuci skały
z beznadzieją z odmiennością
twoja zguba przesądzona
i bez głodu wojny śmierci
będziesz wieczność całą konał
o on triumf będzie święcił
2017
inspiracja / parafraza: Kult
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz