Szeleszcząc w martwym suszu sitowia
Skrada się chyłkiem nocny dusz łowca
W gąszcz przed księżyca blaskiem się chowa
Zwierciadłu rzeki nieznana postać
Gwiżdże wśród trzciny, w mokradłach grzęźnie
Straszy krzyczące w trwodze żurawie
By mnie osaczyć, uczynić więźniem
Wiedząc, że martwy jestem już prawie
Srebrnego lustra z nieba poświata
Bielą pościeli kaleczy oczy
Gdy w niej księżyców kule rozgniatam
Zimnej kochanki, królowej nocy
Już wiem - nie skradnie mi łowca duszy
Daremnie noce w szuwarach traci
Ona władczyni jedynej służy
Ciał tych niebieskich pary bliźniaczych
Z nieznanej strony poznać mi dane
Pełnią księżyców nacieszyć ciało
Gdy inni nowiu fragmenty małe
Na sukni nieba krawędzi znają
1812
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz