pamiętasz ojcze dni jego pierwsze
gdy ze szpitala tobie wydano
dziecko co żywe było wciąż jeszcze
ale z nadzieją już odebraną?
kiedy je wiozłeś chcąc wyrwać śmierci
przez każdą sobie modlitwę znaną
słowa lekarza tłumiąc w pamięci
że jemu tylko skrzynkę drewnianą...
mrok wokół gęstniał gdy przyzywałeś
moce wszelakie co mogły pomóc
by to tulone szczęście nietrwałe
nie prysło wtedy z twojego domu
a w mroku olchy szumiały czarne
w których się elfy poukrywały
echem zaklęcia wiatr niósł ofiarne
losy ważyły się istot małych
tyś nic nie widział nie czuł nie słyszał
poza kolejnym tchem chorych płucek
kiedy przywiodła ta nocna cisza
coś przed czym zdrowy też by nie uciekł
coś z mgły wypełzło dech słaby tłumiąc
i się pod drobne wdarło powieki
by pozostawić to dziecko mumią
która śmierć chowa w sobie przez wieki
mamiąc i prosząc na uczuć ucztę
gdzie gorycz bólu gniewu i żalu
ktoś w wątłe serce wbił smutku włócznię
i żyć pozwolił krwawiąc pomału
czy słyszysz ojcze wiatr w drzew koronach?
czy widzisz elfy pośród moczarów?
nie czujesz tego że dziecko kona
uległe mocy tajemnych czarów?
widać jej postać ojcze w ciemności
słychać umarłych głosy z daleka
a w sercu pustka bolesna gości -
to mara uszła z ciała człowieka
próżno skarb kryłeś ojcze w objęciach -
zdradził go księżyc srebrem kupiony
król elfów wyrzekł śmierci zaklęcia
i zabrał w obce dla ludzi strony
2016
inspiracja: J.W. Goethe
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz