Po pierwszych przymrozkach
wciąż z goryczy krztyną
wytrawna i słodka
szlachetna jak wino
wezbrana sokami
gładka wcześniej błona
dojrzenia znakami
z lekka pomarszczona
Taką brał aronię
soku jej koneser
niecierpliwe dłonie
niezwyczajny deser
i język z objęcia
różu warg gorących
niczym z muszli wnętrza
perłę wybrać chcący
Ten owoc nie cały
wyssany z winności
a już ten nabrzmiały
u szczytów jędrności
pod palca naciskiem
do twardości granic -
tak chłonąłbym wszystkie
umiar mając za nic
2015
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz