"Lasciate ogni speranza, voi ch'entrate"

„Okręt mój płynie dalej – pod prąd,

Serce, choć popękane, bić chce,

Nie ma cię i nie było – jest noc,

Nie ma mnie i nie było – jest dzień”

parafraza: KAT

poniedziałek, 26 grudnia 2011

Droga, prawda i życie

Zdało się mi, że byłaś
To sen
Zimna noc mnie mamiła
Już wiem
Wyssał czas ze mnie miłość
Na śmierć
Nie ma cię i nie było
Jest dzień

Nie mam szans i nie żyję
Choć chcę
Drogę gdzieś pomyliłem
I brnę
Myśli złe w czaszce gniją
Gdzie mrok
Nie ma mnie i nie było
Jest noc

Czuję cię całym sobą
Od lat
Celem ty, sensem, drogą
Więc trwam
W każdym tchu ciebie wdycham
Jak tlen
Nie ma cię, ale byłaś
To wiem

2011
inspiracja i zapożyczenie: KAT

sobota, 24 grudnia 2011

Tylko ciebie chcę na święta

Nie chcę wiele dostać w święta
Jednej rzeczy pragnę tylko
I nie myślę o prezentach
Które leżą pod choinką
Chcę, byś była razem ze mną
Bardzo tak, że brak pojęcia
Niech się raz marzenia spełnią
Tylko ciebie chcę na święta

Próżno jest skarpetka moja
Zawieszona nad kominkiem
Nie da szczęścia mi Mikołaj
Żadnym cennym upominkiem
Chcę, byś była razem ze mną
Bardzo tak, że brak pojęcia
Niech się raz marzenia spełnią
Tylko ciebie chcę na święta

O tak mało proszę w święta
Może śniegu nie być wkoło
Pragnę tylko stać i czekać
Wciąż na ciebie pod jemiołą

Nic na biegun słać nie będę
Gdzie z czerwonym nosem zwierzę
Inni kupią tę legendę
Ja jedynie w ciebie wierzę

Tylko ciebie chcę tej nocy
Czuć i tulić w swych objęciach
Nic poza tym w mojej mocy
Tylko ciebie chcę na święta

Chociaż wszędzie lśnią światełka
Śmiech dziecięcy mąci ciszę
Choć powietrze śpiew wypełnia
Ja przy saniach dzwonki słyszę
Mikołaju, czy przez ciemność
Z tą jedyną do mnie dotrzesz?
Czy marzenie spełnisz jedno
O osobie mi najdroższej?

Nie chcę wiele dostać w święta
Proszę tylko o to, by
Tak po prostu, ona jedna
Mogła stanąć u mych drzwi
Chcę, by była razem ze mną
Bardzo tak, że brak pojęcia
Niech się raz marzenia spełnią
Tylko ciebie chcę na święta

2011
swobodne tłumaczenie z: Mariah Carey

piątek, 23 grudnia 2011

Dziwny jest świat ten

Dziwny jest świat ten, gdzie żołnierz ginie
Zamiast przywozić z wojny dolary
Dziwne, że gdzieś tam, w dzikiej krainie
Śmierdzą miejscowym obce koszary

Dziwne, że bomba może zabijać
I że w innego wierzyć coś można
Przecież nic, tylko miłość i przyjaźń
Żołnierzy w strony tamte zawiodła

Dziwne, że umrzeć może bohater
Nie tylko dzieci giną niewinne
Że łza w wigilię zmiękczy opłatek
Na myśl o krewnym w sosnowej skrzynce

2011

czwartek, 22 grudnia 2011

Hrabia w Chinach

Wielki bojownik o prawa ludzi
Wcale nie przybył tam, aby żebrać
Tylko przyjaciół żółtych pouczyć
Że godność ludzką szanować trzeba

Że bardzo ważna jest wolność słowa
(Ale dolary jeszcze ważniejsze}
Ważne, by więźniów dobrze traktować
(Lecz władzę trzeba utrzymać jeszcze)

I bardzo ważny jest Tybet wolny
(Ale pokonać kryzys musimy)
Ważne, by w kraju nikt nie był głodny
(Lecz wzorem dla nas mogą być Chiny)

Więc niech się kształcić gromadą liczną
Chińczyk w uczelniach naszych przybywa
Polak wymiera i biedny zbytnio
Choć wybudował, to nie utrzyma

Wstyd - sprzedajemy jedną dziesiątą
(Nic to, że mniej nas trzydziestokrotnie)
Przehandlujemy choćby i wolność
Nie Tybet - rynki muszą być wolne

I poklepuje katów po plecach
Obłudny hrabia Bul-Komorowski
Bo z bogatymi liczyć się trzeba
Wójtom z globalnej, lecz biednej wioski

Może zbuduje tu drugie Chiny
Byśmy podróbę tłukli tandetną
W zamian by możni nam pozwolili
Na miskę ryżu i dziecko jedno

2011

środa, 21 grudnia 2011

Nadzorcy myśli

Trumna z przywódcą w centrum stolicy
Pokłon niosących rodaków mrowie
Czy szczere leją łzy żałobnicy
Czy to konformizm - ekspert ci powie

Tam żal prawdziwy, gdzie słuszny pogląd
Gdzie szmal pcha w kieszeń kapitalista
A krokodyle łzy w strachu ronią
Gdzie naród gnębił zły komunista

A ja nadzorcom myśli nie wierzę
Śmieję się z kultów mędrców wszelakich
Interes cwanych z daleka wietrzę
I na lep głupcom nie dam się zwabić

2011

wtorek, 20 grudnia 2011

Władza z ludem, gdy lud z władzą

Jestem sędzią sprawiedliwym
Wedle zasług moja kara -
Sprawca możny - wyrok niski
Lub gdy z gminu jest ofiara

Szybciej zwolnię zwyrodnialca
Niechaj dalej innym szkodzi
Lecz ofiarą gdy jest władza
Dożywocie dam dziadkowi

Weźcie sobie Barabasza
Żeby waszą krew przelewał
Ale władza ma być nasza
Rękę przeciw obciąć trzeba

Macie wiedzieć kto tu rządzi
I kto czuwa nad korytem
Bać się buntu, wara błądzić
Piłat ręce ma umyte

2011

środa, 14 grudnia 2011

Na telewizję

Kiedyś, w czas dziennika, w bezsilnym proteście:
W okno telewizor i spacer po mieście,
Dziś, całkiem by trzeba przestać skrzynkę włączać,
Z domu wyjść w proteście, na spacer bez końca.

2011

wtorek, 13 grudnia 2011

Diabłu ogarek

Za robotników, dartych z nadziei
Czule tulonej na styropianie
Za sprawiedliwość, co w sercach mieli
Za postulaty, bankom sprzedane

Za mordowanych i bitych pałą
Przez katów, którym świetnie się wiedzie
Za ludzką godność, hienom wydaną
Za wolność naszą, gnojoną w biedzie

Za spokój, fałszem kupiony tanio
Za prawdę, którą dziwką zrobiono
Za naród, co jak psów dzikich stado
Pogryzł się wzajem o kość rzuconą

By lud swój ująć wspaniałym gestem
I noc rozjaśnić pamięci ogniem
Przed kamerami wystawił świeczkę
Bronek wraz z Brombą w pałacu oknie

2011

poniedziałek, 12 grudnia 2011

Ojczyzna lotników

Tam, gdzie piloci wspaniali
Na drzwiach stodoły szybują,
Tego herosem uznali,
Co się nie rozbił lądując.

2011

poniedziałek, 5 grudnia 2011

Znaszli?

Znaszli ten kraj, gdzie jest skandalem
Znaczka na stroju brak u piłkarza,
Lecz nie przeszkadza niemalże wcale,
Gdy sąd zatwierdza znak, co obraża?

2011

piątek, 2 grudnia 2011

Biała dama

Stromy pagórek nad strugą wyschłą
W pokrzyw zaroślach i drzew gęstwinie
Księżyc w puszczyka źrenicy błysnął
Który straż trzyma w mrocznej ruinie

Przysiadł na resztek zamku ptak szczycie
W czarny po oknie otwór wzrok wlepił
Czekając chwili, gdy ona przyjdzie
Srebrzystą suknią ciemność rozświetli

To blask cień rzuci na stare mury
To zniknie w krzakach, między drzewami
Kiedy wyrusza w obchód ponury
W złowieszczej ciszy upiorna pani

Biada tym, których spotka na drodze
Którzy zmącili jej spokój nocny
Ludzkie uczucia dziewczynie obce
Okrutność wielka i gniew tak mocny

Lecz mnie uwielbia ona jednego
W szczupłych ramionach tuli jak dziecko
Jakby żegnała ukochanego
Kiedy z gałęzi zwisam wisielczo

1811

czwartek, 1 grudnia 2011

W pamiętniku A.

Ojciec na pamiątkę wpisuje te słowa
Córeczce malutkiej z brzuszkiem okrąglusim -
By mogła wędrując po życiowych drogach
Z tęsknotą myślami w świat dziecka powrócić
Niech główka jej dobrych chwil wspomnienia chowa
A ojca słabości w niepamięć wyrzuci

2011

środa, 30 listopada 2011

Bez ciebie

Dzień mnie obudził, nie było ciebie
Jakbym się cofnął o pokolenie
Jak to się stało, do dzisiaj nie wiem
Lecz wciąż pamiętam to zalęknienie

Mogłem być wolny, jak inni ludzie
Śmiać się i wierzyć - nie czułem bólu
Wypełnić pustkę ładunkiem złudzeń
Udawać szczęście wśród reszty tłumu

Lecz już nie chciałem, było zbyt późno
Nie da się żywym powrócić z grobu
Oszukać siebie - próbować próżno
Z głową pod kołdrą zasnąłem znowu...

2011

wtorek, 29 listopada 2011

Kolejny powód by żyć

Jak kleszcz wczepiony w ciało ofiary
Tym głębiej wniknąć pod skórę dąży
Im jest usilniej z niej wyrywany
Tak mnie tym więcej z żywymi wiąże
Im bardziej jestem wyobcowany

Jakby w obawie przed przeświadczeniem
Że całkiem kontakt ze światem stracę
W dotąd nieznane krocząc przestrzenie
Następną w życiu kotwicę haczę
Głębiej zapuszczam w glebie korzenie

Może gdy będę czuł się potrzebny
Gdy ktoś ode mnie będzie zależał
Nie dam pochłonąć się światom ciemnym
Zdołam wytrzymać cierpienia ciężar

2011

sobota, 26 listopada 2011

Na pohybel buractwu

Falangi głupców wcale nie dziwią
Twarde podeszwy, pięści wzniesione
Że dla zabawy kogoś pobiją
Razem z rozumem łby ogolone

I nie zdumiewa mnie w siłę wiara
Kiedy pod czaszką pustka bezdenna
I w boga wiara, że im pozwala
Dać nienawiścią siebie opętać

Lecz za bandami tępych wyrostków
Stoją uczeni wiedzy rycerze
Mężowie stanu, ojce narodu
Strażnicy prawa i dusz pasterze

Na nic szlachetne myśli zdobycze
Tradycje przodków, ducha wartości
Wieków przestrogi gwałtem wyryte -
Zło i ciemnota wciąż w ludziach gości

Lecz nie tłumaczy żadne alibi -
Czy to pod krzyżem, czy innym znakiem
Miarą są zawsze słowa i czyny -
Szuja jest szują, burak - burakiem

2011

piątek, 25 listopada 2011

Drzwi

Rozkwitłaś świeżo w młodości pięknie
Kiedy przed tobą drzwi się otwarły
By mnie zostawić w rozpaczy wiecznej
A ciebie zamknąć pośród umarłych

Odtąd spoglądam na nie codziennie
I powolutku do nich się zbliżam
Lecz drzwi zamknięte dla mnie niezmiennie
Z tej strony - smutek, a z tamtej - cisza

Nocą, jak złodziej w mroku zuchwały
Wyrwać próbuję drzwiom tajemnicę -
Wpada szczeliną światła snop biały
Lecz nic po drugiej stronie nie widzę

Życie pod drzwiami nic nie jest warte
Więc przez nie wołam głosem zbolałym -
Skoro w pamięci nic nie zatarte
Otwórz drzwi, które ciebie zabrały

2011
inspiracja: T. Beksiński

czwartek, 24 listopada 2011

Prowadź nas, hrabio

W szlachetnej trosce o przyszłość Polski
Pałac załatwił mu kiedyś Donek,
Więc teraz hrabia Bul-Komorowski
Wytrwale czyści w nim żyrandole

Niech się na kryzys składają biedni,
A kancelarii starczy na wszystko -
Hrabia zapragnął pałac oświetlić,
By mogła gawiedź mieć widowisko

Jak ograniczyć, już chce wymyślić,
Ludziom swobodę manifestacji -
Nikt nie odbierze w wolnej ojczyźnie
Z Polski i z siebie mu satysfakcji

Bieda i państwo niesprawiedliwe
Nie pobudzają go do działania -
Byle był naród cicho: pod krzyżem
I pod zakazem pedałowania.

2011

wtorek, 22 listopada 2011

Zakaz krzyżowania

To, w co wierzę, moją sprawą
I czym w życiu się kieruję,
Gdzieś mam tych, co jak buławą
Krzyżem siekąc, mnie prostują

Swoje mam autorytety,
Własne drogi i wybory
I chcę tutaj żyć, niestety,
Bo to mój kraj, chociaż chory

Też się czuję patriotą
I z tradycji czerpię naszych,
W których często zbyt dewotom
Pozwalano krzyżem straszyć

Kto rozumie mądrość krzyża,
Ten ją chroni w sercu swoim,
Innych ludzi nie poniża,
Nie firmuje nią głupoty

Grupka ludzi przerażonych,
Dewot krzyżem ich przegania,
Otok wokół nich czerwony -
Oto zakaz krzyżowania

2011

sobota, 19 listopada 2011

Stojąc w deszczu

Deszczowy dzień...

Stoję zlany deszczem
Czekam sam zupełnie
Zmęczony tak jestem
I za domem tęsknię

W strugach deszczu stoję
Moknę coraz bardziej
Choć robię, co mogę
Co w zamian dostaję?

Stoję w strugach deszczu
I przegrany jestem
Ludzie wokół spieszą
Nie słyszą mej pieśni

Stoję deszczem zlany
Potokami wody
Leje strumieniami
A ja chcę być wolny

W strugach deszczu stoję
Robię, co należy
Staram się jak mogę
Lecz co to przyniesie?

W strugach deszczu stoję
Moknę coraz bardziej
Choć robię, co mogę
Co w zamian dostaję?

Ból, intencje dobre
Toną w tej ulewie
Dobry być nie mogę
Stoję więc pod niebem

2011
swobodne tłumaczenie z: Electric Light Orchestra

piątek, 11 listopada 2011

Anarchista

Widzą we mnie antychrysta,
A ja jestem anarchista -
Nie wiem dobrze, czego chcę,
Ale widzę, co jest złe;
Nie, nie jestem wrogiem wszystkich,
Tylko system pragnę zniszczyć

Możesz nazwać to anarchią,
Lecz chcę przerwać ciszę martwą,
Wyrwać cię z wyścigu szczurów
I z komercji biernych ciurów,
Do umysłu wyzwolenia
Z Babilonu zniewolenia

Wybierz drogę, którą chcesz
Aby złu nie poddać się,
Byle nie być jednym z nich,
Choćbyś wrogiem dla nich był;
Żaden dogmat, żadna partia -
Liczy tylko się anarchia

Czy to NSDAP,
PiS, PO, czy SLD,
ONR, NKWD,
Nie dbam która to RP;
Czy to w Unii, czy w komunie -
Od anarchii system runie

Chcę wolności anarchisty -
Pewnie wiesz, co mam na myśli,
Będę dla nich antychrystem,
Kiedy ich wysiłki zniszczę.

2011
inspiracja: Sex Pistols

czwartek, 10 listopada 2011

Bunt

Jak ziarno chwastu, intrygą czarcią
Podstępnie w boską rzucone rolę,
Kiełkuje - tłumiąc zbiorów wydajność -
Bunt i podsyca oporu wolę

Na glebie myśli wyhodowany,
Z chmur krytycyzmu zroszony deszczem,
Przekreśla chciwych rolników plany,
Co dzielą, zanim zebrali jeszcze

Nic, że wyplewić chcą go naiwni -
Przetrwa ich spiski, najgorszą suszę,
Bo jest silniejszy od roślin innych,
Długim korzeniem wczepił się w duszę

2011

środa, 9 listopada 2011

Listopadowe dziecię

Z wycia wiatru, mgieł wilgoci
Z liści gnicia, w śmierci chłodzie
Z dróg wiodących w świat umarłych
Ze snującej sieć nostalgii
Ze złowieszczych sił księżyca
Który duchom sił użycza
Zrodził mnie listopad zimny
Znacząc piętnem bycia innym

Wbrew natury świętym prawom
I odwiecznym pór nakazom
W czas, gdy kresy śmierć wytycza
Powołano mnie do życia

Dziwolągiem tkwię w sprzeczności
W leprozorium odmienności
I gdy wszystko lgnie do życia
Ja przed śmiercią głowę zniżam

Dymem zniczy okadzony
Smutkiem w liściach wypalonym
Martwy, kiedy inni żyją
Będę żyć, gdy wszyscy zginą

2011

wtorek, 8 listopada 2011

Najemnik

Często ci opowiadałem
Dni, spędzone na włóczędze
Kiedy na dzień ten czekałem
Gdy za rękę ciebie wezmę
I zdobędę cię piosenką
A ty powiesz wtedy może
Połóż się i kochaj ze mną
I z pewnością bym nie odszedł

Czuję, że się już starzeję
A śpiewane w dawnych czasach
Pieśni w dali dźwięczą echem
Jak młyn, który wiatr obraca
I już zawsze - jak się zdaje -
Najemnikiem pozostanę

Często w podróż wyruszałem
Aby znaleźć coś nowego
W chłodne noce się tułałem
Sam, bez ciebie, tak daleko
Wtedy oczy pewne były
Że cię widzą przy mnie obok
W zaślepieniu mnie zwodziły
Bowiem już nie jestem z tobą

Czuję, że się już starzeję
A śpiewane w dawnych czasach
Pieśni w dali dźwięczą echem
Jak młyn, który wiatr obraca
I już zawsze - jak się zdaje -
Najemnikiem pozostanę
Tak, już słyszę to wyraźnie
Jak się młyn obraca z wiatrem
I już zawsze - jak się zdaje -
Najemnikiem pozostanę

2011
tłumaczenie z: Deep Purple

poniedziałek, 7 listopada 2011

Moja pieśń

Chcę zaśpiewać ci piosenkę
Która się nie kończy nigdy
Cały dzień ją śpiewać będę
Tak wyrażę wszystkie myśli

Coś mnie kiedyś tak zmieniło
Że świat w różny widzę sposób
Jak powiedzieć ci, że miłość
Może przynieść zmianę losu?

Miłość świat odmienić może
Może zmienić twoje życie
Rób, co daje szczęście tobie
Co uważasz za właściwe
I pokochaj całym sercem
Nim za późno na to będzie

Coś się w moim wnętrzu pali
Nie wiem skąd te słowa biorę
Może mogą inne światy
Pomóc ludziom znaleźć drogę

Mam nadzieję, że będziemy
Żyli kiedyś w pełnej zgodzie
Głos popłynie jeden z ziemi
Wtedy wszystkie myśli powiem

Chcę zaśpiewać ci piosenkę
Która się nie kończy nigdy
Cały dzień ją śpiewać będę
Tak wyrażę wszystkie myśli

Chcę zaśpiewać ci piosenkę
Która się nie kończy nigdy...

2011
swobodny przekład z: The Moody Blues

niedziela, 6 listopada 2011

Z kolejnym kamieniem

Ponoć wiek to tylko liczba
Którą liczy się umownie
Nie powinien ograniczać
Ni myślącej ciążyć głowie

Lecz te liczby to kamienie
Które w życia drodze mijam
Znak, że rośnie oddalenie
Od początku, kres się zbliża

Chciałbym wierzyć, że choć trochę
Wiek przynosi dojrzałości
Coś od siebie daje kosztem
Ukradzionej mi młodości

I pocieszyć tak się staram
Widząc nowe wciąż kamienie
Że im bardziej się oddalam
To tym bliżej jestem ciebie

2011

sobota, 5 listopada 2011

NOTES 25 - Pieskie życie

Pan zostawił psa wiernego
Pies w to samo wraca miejsce
I pogodzić się z tym nie chce
Że ktoś zdradził miłość jego

Pies ma nowych właścicieli
Lecz wciąż czeka na tamtego
Nie pojmują ludzie tego
Którzy sami zapomnieli

Może pies był w życiu tamtym
Kimś kto stracił swoje szczęście
Może los mój z psiej jest karmy

Bo psu bliższy bardziej jestem
W ludzkim świecie - cieniem marnym
Który wiedzie życie pieskie

2011

piątek, 4 listopada 2011

Wywiad z przegranym

                                    Na śmierć T.B.
Śmieszny, wzgardzony
A jestem jeszcze
Z przegranej strony
Wdycham powietrze

Stracony dla was
Ja wciąż zwyciężam
Większy niż Atlas
Dźwigając ciężar

Choć świat mnie nie chce
Mam swoje plany
Nim on je zdepcze
Życia butami

Umiem się cieszyć
Iskierką małą
Której ci lepsi
Nie dostrzegają

Nic mi nie zrobią
Spojrzenia wasze
Bo od was sobą
Gardziłem bardziej

Dla was być mogę
Zamkniętą kartą
Lecz teraz swoją
Dostrzegam wartość

Patrząc na życie
Po wielkiej klęsce
Dopiero widzę
Jakie jest piękne

2011

czwartek, 3 listopada 2011

Na zawsze jesień

Rok się starzeje i słabnie słońce
Dni się zbliżają coraz ciemniejsze
Nadchodzą wiatry chłodem wionące
A ciebie nie ma - daleko jesteś

Widziałem ptaki - ruszyły w drogę
Jeden po drugim ginąc na niebie
Szkoda, że z nimi lecieć nie mogę
Uciec daleko od miejsc bez ciebie

Przybyłaś do mnie jak pieśń przez drzewa
Jak liść zostałaś przez wiatr zdmuchnięta

Zwykliśmy chodzić w złotej jesieni
Zawsze kochałaś tę roku porę
Opadłe liście leżą na ziemi
Odkąd cię nie ma - nienaruszone

Przybyłaś do mnie jak pieśń przez drzewa
Jak liść zostałaś przez wiatr zdmuchnięta

Deszcz miękko zwilża oczy znużone
Jakby samotną łzę skryć zamierzał
Po kres swój będzie już życie moje
Wieczną jesienią, bo ciebie nie ma

2011
Tłumaczenie z: The Moody Blues

środa, 2 listopada 2011

Za-duszno

Czyś boga znalazł, czy wciąż go szukasz,
Czy może nie masz już w nim ufności,
Życie to droga cierpienia długa
Dla tych, co czują do szpiku kości

Choć pośród tłumów, sam ciągle jesteś,
Ból ukrywając swojej inności,
Bo w małej klatce serce zbyt wielkie
Pęka z powodu nadwrażliwości

Czyś miły, grzeczny, czyś skandalistą,
Śmierć równo wszystkich traktuje gości,
Ona zaczyna na nowo wszystko
Na rurze w klatce, na plaży w Ostii

2011

wtorek, 1 listopada 2011

Umarłym uczuciom

Wątły świecy płomyk
W serca kloszu szklanym
Ogrzać nie jest zdolny
Granitowej ściany

Śródnocne przymrozki
Zwiastujące zimę
Oszroniły włosy
Myśli liście zgniłe

Brnę przez głuchy cmentarz
Uczuć i nadziei
W noc umarłych święta
W pustki serca bieli

2011

poniedziałek, 19 września 2011

Kochaj Albo Tnij

To nieprawda, że cię słyszę
Stamtąd głosy nie dochodzą
To jest tylko wiatru wycie
Przejmujące umysł grozą

Jaki sens jest krzyczeć w ciemność?
Co powiedzieć, spytać o co?
Między nami cała wieczność -
Może jedna chwila nocą?

Czy ktoś kocha mnie? - być może
Chociaż staram się zniechęcić
Czy ja kocham? - z tym jest gorzej -
Nie potrafię - proszę, wierz mi

Samotności tam nie czujesz?
Ból już całkiem pokonany?
Czy na twojej gładkiej skórze
Poginęły sine plamy?

Przeczekuję tak do rana
Dzień jak wicher mknie ku nocy -
Ta należy do szatana
Atakują jego głosy

Czyjeś łkanie tnie wskroś ciszę
Niczym brzytwa tkankę miękką
Zdaje się, że ciebie słyszę -
Znów mnie wzywasz - tak, na pewno...

2011

piątek, 16 września 2011

Ona wie

Ona wie, więc się uśmiecha
Gdy bezwstydnie się rozbiera
Uspokaja błękit nieba
I pod tobą piach ogrzewa

Ona wie i w swej mądrości
Widzi twoje wątpliwości
Więc przynosi w czasie letnim
Długo słońce, krótko księżyc
Wokół palca świat okręca
Byś był świadkiem tego piękna

Jeśliś dobrze pojął lekcję
Już nie doda wiele więcej
Jeszcze jedna jej pieszczota
Czas na jesień się gotować...

2011
swobodny przekład z / parafraza: Barbra Streisand

czwartek, 15 września 2011

Noc demonów

Gdzie podziała się ta cisza,
W którą uciec tutaj chciałem?
Czy sprytniejszy ktoś od lisa,
Mój grobowiec zdołał znaleźć?

Deszcze sieką, wicher wieje,
Szepcze diabeł przyczajony:
"Koniec złudzeń, rzuć nadzieję,
Któryś przybył w moje strony"

Nawałnica wyje dziko,
Kąsa strzechę złości zębem
Jak na pogrzeb dzwoni szybą
Przeszywając wnętrze lękiem

Skrawek nieba nie wychynął
Zza chmur czarnych parawanów,
Jakby tylko kłamstwem było
Wymyślonym przez kapłanów

Wicher targa sierścią pola
Chłoszcze ściany biczem deszczu
W stare drewno wnika woda
Słyszę już jak one trzeszczą

I te gwizdy przeraźliwe
W wydrążonych dziurach w deskach
Jakby duchy nieszczęśliwe
Chciały ze mną tu zamieszkać

Płomyk chwieje się trwożliwie
Świeca walczy z ciemnościami
Wnet ją zdmuchnie wiatr-złośliwiec
Przegram walkę z demonami...

2011

środa, 14 września 2011

Kuchisake-onna

Co dzień stajesz mi na drodze
Oszpecona w chorych oczach
Chcesz, bym piękno widział w tobie
I bym zawsze ciebie kochał

Jeśli powiem, żeś mi obca,
Wszystko stracę w chwili jednej
Kiedy skłamię, że cię kocham
Będę cierpiał życia resztę

Gdy pokażę ci brzydotę
Straszną wewnątrz duszy mojej
Ty się wtedy zakłopoczesz
Sama mi pozwolisz odejść

2011

wtorek, 13 września 2011

NOTES 24 - BJC

Ja sam przy stole więc zapytałaś -
Ona się spóźnia? - szczerząc się wdzięcznie -
Przyjdzie na pewno choć niekoniecznie
Dzisiaj - ja na to - nie zrozumiałaś

Później opasły z szerokim karkiem
Żyd mnie wyprosił bo nie zamawiam
Gdy przed nos innym piwo podstawiał
Resztę wieczoru stałem przed barkiem

Knajpiany Bachus nie moim bogiem
Wolę za mroku sam stać obrzeżem
Niż z tępakami krzyżować drogę

Niech mnie samotność w objęcia bierze
Jak tylko długo wytrzymać mogę
Aż czas i miejsce sama wybierzesz

2011

poniedziałek, 12 września 2011

Żyjąc sam

Załamania bliski czasem
Jestem i chce mi się ryczeć
Nie wiem co mam zrobić z czasem
Celu drogi swej nie widzę;
Samotności dosyć mam
Żyjąc tutaj całkiem sam

Czasem czuję jakbym zawsze
Nazbyt szybko się przemieszczał
Wtedy wszystko spada na mnie
Doprowadza do szaleństwa;
Tak, szaleństwo w duszy mam
Żyjąc tutaj całkiem sam

Nie mam czasu na ściemnianie
Taki czuję się samotny
Niechże w końcu coś się stanie -
Czas nadejdzie dla mnie dobry

Jakby nigdy - tak to czuję -
Nikt mi nie dał ostrzeżenia -
Głowę w chmurach swą znajduję
Zawsze skrywam się w marzeniach;
Nie jest łatwe, mówię wam,
Kiedy jestem całkiem sam

2011
tłumaczenie z: Freddie Mercury

niedziela, 11 września 2011

What A Wonderful World ♫

I have lost my peace
My reason too
Feel the disease
That has killed you
And I think to myself
It's the end of the world

Every day is bad
Nothing is right
The days are cursed
Blessed is the night
And I think to myself
It's the end of the world

I'm full of irritation
I really don't know why
I see the hostile faces
Of people going by
I see friends clenching hands
Thinking: "I'll do in you!"
They really know what to do

Babies feeling pain
And sorrow grow
They'll learn to hate
And even more
And I think to myself
It's the end, it's the end...

2011
♫ inspiracja / parafraza: Louis Armstrong

sobota, 10 września 2011

Król karaluchów - cz. 2.

Chata nie była długo spokojna,
Nie wiem skąd nowa wzięła się plaga -
Armia prusaków, wyłażąc z kąta
Dom mój zalała falą robactwa

Zjadły zapasy i w książki weszły,
W czaszki oczodół na półce mojej,
Ród karaluchów, z każdym dniem większy,
Coraz to nowe czynił podboje

Aż raz, gdy jadłem, na środku stołu,
Wielki jak palec, stanął karaluch,
Każąc wynosić się z tego domu,
Który królestwem miał być prusaków

I żeby mowa króla zabrzmiała
Groźnie, do reszty łamiąc mój opór,
Na jego rozkaz, armia mnie cała
Wstrętnych owadów oblazła wokół

Więc się poddałem prusaczej sile,
Wstałem, by przystań odnaleźć nową,
Lecz kiedy tylko drzwi otworzyłem,
Szum czarnych skrzydeł przemknął nad głową

Zginął robactwa król w kruka dziobie,
Armia w popłochu dom opuściła,
Nowej przystani nie szukam sobie -
Trzyma mnie tutaj tajemna siła

1811

piątek, 9 września 2011

Król karaluchów - cz. 1.

Dnia nie pamiętam, kiedy się zjawił,
To w okno zajrzał, to siadł na płocie,
Jakby ktoś kazał stać mu na straży
Lub chciał mnie przed czymś nieznanym ostrzec

Kiedy na koniu ruszałem w pola,
Czernią swych skrzydeł straszył wierzchowca -
Cień rzucał mroczny, siadał opodal,
Nie chciał się z nami na chwilę rozstać

Próżno wielokroć kruka płoszyłem,
Daremnie w niego ciskałem kamień -
Stał się niechcianym mym towarzyszem
Czarny wysłannik siły nieznanej

Aż dnia któregoś wszedłem do stajni
I zobaczyłem konia padlinę,
Kruka, co siadłszy spokojnie na nim,
Dziobem rozrywał ciepłą koninę

Śmierć mu ślubując, przegnałem ptaka,
Nim zakopałem zwierzę mi drogie,
Kruk jednak więcej już nie powracał,
Znowu bezpiecznie poczuć się mogłem

1811

czwartek, 8 września 2011

Kamienna Góra

Nadmorska plaża, szczyt nad nią święty
Rybacka przystań, spokojne życie
Potem pazerność - jantar przeklęty
I wysiedlenia, i wydobycie

Chciwość niszcząca jak rak sumienie
Szczęścia na krzywdę przehandlowanie
Obrażanego boga zrządzeniem
Przemiana skarbu w zwyczajny kamień

Kamienna góra - już nie szczyt święty
Zamiast kopalni - bogaczy domy
Na szczycie hańby znak w niebo wcięty
Na win zatarcie tu postawiony

2011

czwartek, 25 sierpnia 2011

Moje rymowanie

Mówisz - nie pisz do mnie wierszem
To tak sztuczne, niedzisiejsze
- Dzisiaj sztuczny jest piękniejszy
Ja zaś jestem niedzisiejszy

Skoro nasze życie prozą
Po co prozy mu dodawać?
Wiersze w gwiazdy mnie uniosą
Prozę innym pozostawiam

To jest bunt mój, walka z tłumem
Miłośników wierszy białych
W rymach tych wyrazić umiem
Wszystkie myśli, ból mój cały

Widzą mnie przez prozę życia
Rym i rytm gdzieś w środku żyje
Wiersz - nieznana twarz księżyca
Zrozum go, to mnie odkryjesz

2011

środa, 24 sierpnia 2011

Na reprezentację

Ratując się w biedzie wojskiem
Zaciężnym, nawet z oddali
Korzenie uznają polskie
Tym, co je w Polkach maczali

wtorek, 23 sierpnia 2011

Pora deszczowa

Zapomnij słońce i suchość w ustach
W rozgrzanym piasku szeptane słowa
Oczy tak obce i przestrzeń pusta
Nadchodzi długa pora deszczowa

Czarne brygady na szarym niebie
Złowieszczy pomruk morskiego frontu
Za ścianą wody zgubiłem siebie
We łzach znad świata naszego grobu

Zbliża się potop, zło siły zbiera
Do tego Noe przepadł gdzieś jeszcze
Próżno parasol z domu zabierać
Śmierć czyha na mnie niesiona deszczem

Zdzieram koszulę, staję szeroko
Na szczycie marzeń, lęków i wspomnień
Może nim znajdę koniec pod wodą
Nagłym piorunem przybędziesz po mnie

2011

poniedziałek, 22 sierpnia 2011

Kielich zapomnienia

Jak mnie znalazłaś na tym pustkowiu?
Jak suchą nogą przeszłaś przez bagna?
Którędy weszłaś do mego domu
Gdzie nie zachodzi istota żadna?

Jedynie dzikie błądzą zwierzęta
Wilki pod płotem wyją nocami
Lepiej o miejscu tym nie pamiętać
Gdzie ciemność straszy zmarłych duchami

W oczach płomienie świec drgają tobie
Włosy jak nicią pajęczą tkane
Patrzysz inaczej od reszty kobiet
Które dotychczas były mi znane

Siadasz półnaga, o stopach bosych
Niczego nie chcesz, o nic nie pytasz
Podajesz kielich, opuszczam oczy
Ciężkie westchnienie wśród ciszy słychać

Wiem, że ostatnią noc ta być może
Wszystko się skończy, w lesie zaginie
Zanurzę usta, przeszłość zapomnę
Gdy wejdę z tobą w światła dolinę

Wreszcie otworzę serce na oścież
Nim krople płynu na wargach wyschną
Chata na bagnach bluszczem zarośnie
Jak stare rany pozorów blizną

Staram nie patrzeć się w oczy twoje
Czuję, że czekasz - blada, milcząca
Wiesz jakże bardzo teraz się boję
Świt nie przyniesie cierpieniu końca

Jeszcze się waham, żal - nie wiem czego
Ból jakiś dusi, od tamtych inny
Przysuwam czarę niepewną ręką
Strach na dnie oczu, tak trupio zimnych ...

2011

niedziela, 21 sierpnia 2011

Hymn księżycowy

Raz srebrny denar dany ubogim
Raz żądzy złota symbol złowrogi
To znowu krwawe oko szatana
Albo różowa jak blizna plama

Przyszłość znająca kryształu kula
Półpomarańcza z ogrodu w chmurach
Lub sierp w żniwiarza gwiezdnego ręce
Owal w skradzionej słońcu potędze

Czasem tak jasny, że ze snu budzi
To znów ukryty przed wzrokiem ludzi
Nieraz płynący w obłoków gęstwach
Świateł magicznych malując pejzaż

Ziemskiej wędrówki towarzysz wierny
Sekretów nocy strażnik tajemny
Świadek rozpaczy i bólu chwili
Nadzieja dla tych, co ją stracili

Cichy, odległy, dumny i chłodny
Przewodnik stworzeń dzikich i wolnych
Widoczny tylko od jednej strony
Z wpływem na ziemian niewyjaśnionym

Pasterzu wilków i oceanów
Chroń mnie przed zgubną pianą bałwanów
Niech noc ogarnie mórz twoich cisza
Bądź jak latarnia wśród sztormów życia

2011

sobota, 20 sierpnia 2011

Optymiści

Optymizmu ślepcy pełni
Zapatrzeni ufnie w przyszłość
Z wiarą, że są nieśmiertelni -
Tylko oni słusznie myślą

Wszystko mogą, wszędzie zajdą
Los we własnych rękach dzierżą
Rozwiązanie zawsze znajdą
Wstecz się nigdy nie obejrzą

Precz proroki, przepowiednie
Defetyści, czarnowidze!
Jeruzalem w gruzach legnie?
Takie słowa karać krzyżem!

Głupi stańczyk duma nad czymś
Jeszcze nasza nie zginęła!
Pijmy zdrowie władców naszych
Co nam obca przemoc wzięła!

Co tam górka lodu drobna -
Nasza łódź - stal hartowana
Woda leje się pod pokład -
Grać, orkiestra! Bal do rana!

Jakie znaki? Burze, wstrząsy -
Rzecz normalna - zawsze były
Kiedy świat się będzie kończyć
Plan na jutro obmyślimy

2011

piątek, 19 sierpnia 2011

Sin semilla

Szary pokój mojej duszy
Intensywny dym wypełnia
Nie chcę wracać między ludzi
Sam kolory świata ściemniam
Egocentrum tworzę myślom
Moszczę gniazdo miękką trawą
Iluzjami kreślę przyszłość
Leczę serce nocy kawą
Lęk przepuszczam szklaną fifką
Aż fantazję zmieszam z jawą

2011

czwartek, 18 sierpnia 2011

Księżyc w Samosie

Wciąż ciebie widzę - jak przed latami -
Idziesz ulicą - tak raz po razie
By się przywitać, stajesz czasami
Tak, jak czyniłaś to w tamtym czasie

Jakbyśmy byli wciąż zakochani -
Już nikt nie liczy, ile to razy -
Miłość w mych oczach - myślę czasami -
Gdy się uśmiecham, zdołasz zobaczyć

I dzień po dniu tak rozważam w myślach
Sen za snem - ciężko jest opowiedzieć
Jak jest, gdy nagle jesteś tak bliska
Wbrew latom, które przeszły bez ciebie

Staniesz? Zaczekasz? Wspomnisz łaskawie?
Dasz mi minutę, by wytłumaczyć?
Nic nie popsuję - uwierz, kochanie
Co jest, co było - to samo znaczy

2011
swobodne tłumaczenie z: Robert Plant

środa, 17 sierpnia 2011

Legenda o mieczu i rybach - cz. 2.

Nic rycerzom nie mówiąc, brnął plażą w zdumieniu
Aż swój miecz ujrzał w górze, wbity w klifu ścianę
Wianek zwisał z ziół polnych na miecza ramieniu -
Więc się wspiął po urwisku i rozerwał wianek

Za rękojeść pochwycił, niczym zdobycz złodziej
Lecz go metal oparzył, jakby ogniem gorzał
Ruszył kapłan w dół klifu, ochłodzić dłoń w wodzie
A miecz z ręki puszczony, runął wprost do morza

Mocząc dłoń oparzoną w morskiej wodzie słonej
Myślał jak się uchronić przed pogańskim czarem
Ostrze miecza wtem ujrzał w morzu zagłębione
A na klindze - przeszytą żelazem ryb parę

I zaniechał przemocy, widząc ryb ławice
Bo historia ta jemu stała się nauką -
Gdy w pokoju lud żyje, dostaje obficie
Jeśli nie, to dobrobyt nie trwa nigdy długo

2011

wtorek, 16 sierpnia 2011

Legenda o mieczu i rybach - cz. 1.

Ponad tysiąc lat temu, na Bałtyku brzegach
Niedaleko od Gdańska piasków jantarowych
Ludność w wiosce rybackiej wiary dawnej strzegła
Pod posągiem oddając cześć Świętowitowi

Aż najechał ich oddział rycerzy krzyżowych
Posąg w morzu utopił, krzyż wzniósł na polanie
Ucząc ogniem i mieczem ludzi wierzeń nowych
Wianki zbójów zwyczajem zrywając z głów panien

Nie minęło dni wiele, gdy krzyżowy kapłan
Wieść otrzymał, że nagle ryb zbrakło w Bałtyku
Więc powrócił o zmierzchu, rycerzy swych zabrał
Chcąc, co dzieje się w wiosce, wybadać po cichu

Oto starsi w modlitwie klęczeli pod krzyżem
Lecz młodzieży nie było z nimi na polanie
Bo zebrali się razem na plaży poniżej
Jak czynili pradawnym zwyczajem poganie

Kapłan uniósł się gniewem, sięgnął ręką pasa
Tak jak wtedy, gdy wianki panien kalał święte
Lecz krzyż z wieży kościoła, zamiast miecza zmacał
I ze strachem opuścił to miejsce przeklęte

2011

poniedziałek, 15 sierpnia 2011

Legenda o gdyńskiej latarni - cz. 2.

Wielki żal po stracie rybaka ogarnął
Gorsza niż po nożu otwarła się rana
Której lekiem żadnym nikt nie umiał zamknąć
Bo umarła w mękach jego ukochana

Gdy bez celu błądził, z bólu obłąkany
Znalazł go latarnik i tak rzekł do niego:
"Przed tobą też piekła otworzą się bramy
I przyjmie cię szatan, boś ty dziełem jego"

"Ten, com jego dziełem - odpowiedział rybak -
Zapłaci ci za to, że żyję w udręce
Zaraz potem w pana twoją duszę wyda
Którego nas krzywdząc sługą byłeś ręce"

Ledwo rybak skończył, a zadrżała ziemia
Niebo na pół pękło i runęły gromy
Morze z brzegów wyszło, latarnia spoczęła
Razem z latarnikiem w miejscu niewiadomym

Przelękli się ludzie, że ich spotka kara
Bo niesprawiedliwie bliźnich osądzili
Na wzgórzu krzyż jasny - za grzechy ofiara -
Świeci jak latarnia do obecnej chwili

O rybaku dzisiaj nikt już nie pamięta
Ani o kobiecie, co zmarła w męczarniach
Lecz jest miejsce, w którym - jak mówi legenda -
Od wieków spoczywa przeklęta latarnia

2011

niedziela, 14 sierpnia 2011

Legenda o gdyńskiej latarni - cz. 1.

Dawno temu, we wsi, gdzie Bałtyku wody
Nadbrzeżnej latarni do stóp się ścieliły
Pokochał dziewczynę pewien rybak młody
A i on bynajmniej nie był jej niemiły

Latarnik dziewczynie stanął raz na drodze
Ażeby nakłonić siłą do kochania
Wtem nadbiegł ów rybak, chcąc pomóc niebodze
Nóż go trafił w serce, kiedy ją zasłaniał

Wzięła napadnięta do chaty rannego
Gdzie go jej troskliwość i zioła leczyły
Sam nie wiem, czym ranę okładała jego
Aż mu po dniach wielu powróciły siły

Ujrzał go latarnik, pobiegł do plebana
Z nim ze wsi czereda ogłupionych ludzi
"To sprzeczne z naturą, sprawką jest szatana!
Dziewczyna to wiedźma, która umrzeć musi!"

Pojmali ją tłumem, a ksiądz kazał spalić
Gdy jej ukochany w morzu ryby łowił
Wiatr kołysał łodzią na wzburzonej fali
A ludzie dziewczynę oddali ogniowi

2011

sobota, 13 sierpnia 2011

I budzę się sam

Wszystko jest w porządku, gdy mam w dzień zajęcie
Miłość czas wypełnia, nie myślę o tobie
Stan mój się odmienia, gdy się robi ciemniej
Ogarnia mnie rozpacz, szaleństwo wieczorne

Czuwam, dom sprzątając, nie piję przynajmniej
Będąc w ciągłym biegu, z myślami nie walczę
To cichutkie szczęście, wszystkim ludziom znane
Znika gdzieś, gdy wieczór gasi słońca tarczę

Twarz ze snów śmiałości pozbawia mnie resztek
Napełnia mnie lękiem i przesiąka duszę
Wiruje w mych oczach, aż się w niej zagłębię
Księżyc blask swój wlewa, sam jeden się budzę ...

Będąc sercem swoim, byłbym niespokojny
Przystanę, sen chwyta, oddech wtedy gubię
Ból pierś mi rozrywa, kiedy dzień się kończy
Ciemność mnie okrywa i nie mogę uciec

Krew stygnie mi w żyłach, kiedy przed nią stoję
To wszystko, co mogę, aby ją upewnić
Gdy przybywa, dla niej ściekam jak dżdżu krople
Pławimy się w sobie pod światłem niebieskim

Twarz ze snów śmiałości pozbawia mnie resztek
Napełnia mnie lękiem i przesiąka duszę
Wiruje w mych oczach, aż się w niej zagłębię
Księżyc blask swój wlewa, sam jeden się budzę ...

2011
swobodne tłumaczenie z: Amy Winehouse

piątek, 12 sierpnia 2011

Legenda o wilczym bracie - cz. 2.

Kiedy ostatnie król tej krainy
Na polowaniach wybił jelenie
Wilki rodzinny las opuściły
Śmierć niosąc, trwogę i spustoszenie

Rękę królewny obiecał władca
I pół królestwa za skóry bestii
Lecz nikt z polowań żywy nie wracał
Od wilczych zębów ginąc bez wieści

Aż z gór młodzieniec zszedł w wilcze strony
Tam go dopadła w nocy wataha
A on ze wszystkich stron osaczony
Wyjął baranią czaszkę z plecaka

Wetknął na kostur i uniósł czerep
Zmieniając bestie w pieski potulne
Z wilczą eskortą ruszył przed siebie
I pośród stada stanął przed królem

"Nie chcę królestwa, ni twojej córy
Liczna w mych stronach zwierzyna płowa
Pozwól mi wrócić z wilkami w góry
Wam - spokój, wilkom - w górach polować"

I odszedł chłopak z wilkami w drogę
Lecz król trofeów wilczych zapragnął
I za namową córki wzgardzonej
Rzucił się w pogoń w ślad za watahą

Doszedł ściganych z kwiatem rycerstwa
Gdy wnet zmrok zapadł i wzeszedł księżyc
Krew zakipiała w zdradzonych bestiach
Od kłów śmierć poniósł król wśród rycerzy

Dumna królewna umarła sama
Chłopak - jak wilki - w górach pozostał
Czy ktoś go kochał? Czy szczęście znalazł?
To już zupełnie inna historia ...

2011

czwartek, 11 sierpnia 2011

Legenda o wilczym bracie - cz. 1.

Prosisz mnie, dziecko, znów o legendę
Jakąś nieznaną, nową zupełnie
Z chorej pamięci nie wydobędę
Jakże życzenie więc twoje spełnię?

Wiem już - wymyślę sam tę opowieść
Chociaż nie łatwe będzie to wcale
Bo straszne rzeczy czają się w głowie
A wy jesteście jeszcze tak małe

Kiedyś, wśród lasów, gdzie górskie szczyty
Chłopak zbudował samotną chatę
Lubił wędrować po miejscach dzikich
I każde zwierzę było mu bratem

W noc księżycową raz zbłądził w kniei
I taki widok w poświacie ujrzał -
We wnyki wilczek złapany siedzi
A wokół wilków wataha czuwa

Gdy chciał się zbliżyć, warknęły wilki
Więc ogień skrzesał, uniósł pochodnię
Odgonił na bok ich kordon dziki
Uwolnił wilczka, chroniony ogniem

Ruszyły wilki wylizać ranę
Chłopak oddalić pragnął się szybko
Przeskoczył ruczaj, wszedł na polanę
Tam ... basior stanął mu naprzeciwko

W piersi młodzieńca zadrżało serce
Lecz oto bestia uciekła właśnie
Pozostawiając w księżyca świetle
U stóp chłopaka baranią czaszkę

2011

środa, 10 sierpnia 2011

Do poety

Sławił poeta czyny rycerzy
Męstwo walczących, roztropność władców
Cnotliwość niewiast, przymioty świętych
By dać świadectwo swojego czasu

Za nic mu były przepastne puszcze
W nich zwierz wybity i smok ostatni
I dzikie pola, krainy wróżek
Wilk w noc wyjący i księżyc nad nim

Nie ma rycerzy, męstwo nie w cenie
Władcy oślepli, wyśmiano cnotę
Święci wypchali grube kieszenie
Z gardeł owieczek wydartym złotem

Zostaw, poeto, tłum otępiony
Spójrz, nie zniszczyli jeszcze wszystkiego
Do marzeń powróć, w dzieciństwa strony
Do kraju w czystych snach zaklętego

Jak dawny lirnik, zdążaj samotny
Czerpiąc z prastarej ziemi tajemnic
Na przekór światu bądź, jak czarownik
Basior, którego prowadzi księżyc

2011

wtorek, 9 sierpnia 2011

Miłość jest przegraną

Rozpalałem się płomieniem
Który sięgał pięter czterech
Kiedy do mnie się zbliżałaś
Miłość to jest gra przegrana

Nazbyt wiele w niej przegrałem
Lepiej, gdybym nie grał wcale
Już ostatnia karta dana
Miłość to jest gra przegrana

Przez chłopaków do cna zgrana
Miłość - partia to przegrana
Grać nie jestem dłużej w stanie
Już rozgrywki tej przegranej

Obstawiana, podbijana
Po ostatni żeton grana
Wiem, ty jesteś hazardzistką
Mnie zabrała miłość wszystko

Jestem jednak zaślepiony
Los miłością przesądzony
Niszczy umysł wspomnień siła
Miłość los mój przesądziła

Szans nie miałem większych danych
Fart przez bogów mój wyśmiany
Z kart ostatnia już rozdana
Miłość to jest gra przegrana

2011
swobodny przekład z: Amy Winehouse

poniedziałek, 8 sierpnia 2011

Cywilizacja śmierci

Ścieżka donikąd, gonitwa w piętkę
Szczury w zamknięciu, konie w kieracie
Zamki na piasku - mityczne szczęście
Dalej więc za nim, ślepo, w przepaście

Więcej i więcej, szybciej i lepiej
Mrzonki, miraże, nadzieje płonne
Wstecz nie spoglądać, byle przed siebie
W górę - po trupach, po cudzej głowie

Ja, moje, dla mnie, do siebie, sobie
Co ogranicza, to balast zbędny
Wszystko, co służy sprawie jest dobre
Rośnie i rośnie babilon piękny

Walka o życie w dżungli z betonu
Słudzy Mamona w próżności szponach
Nie, ja nie sprzedam siebie nikomu
Z dala od tego powoli skonam

Znajdę ostoję wśród łąk i lasów
Dom z wodą w studni, dach gontem kryty
Gdzie nie zabraknie mi nigdy czasu
I gdzie szczęśliwie zostanę nikim

Tam z wyobraźnią razem zamieszkam
Wokoło ludzi nie będzie nigdzie
W słońcu mi siostra radość wyśpiewa
Księżyc mi braci przyniesie wycie

2011

niedziela, 7 sierpnia 2011

Kiedy ślepiec płacze

Zamknij drzwi moje, skoro odchodzisz
Nie oczekuję nikogo więcej
Leżąc, zawyję w żalu z podłogi
Czy to pijany, czy martwy - nie wiem

Jestem człowiekiem, który wzrok stracił
I barwy dla mnie wyblakły świata
Wiesz, Panie, ile łza ślepca znaczy -
Nic smutnieszego się nie przydarza

Kogoś bliskiego przed laty miałem
Lecz dni szczęśliwych było tak mało
W chłodnym miesiącu to zrozumiałem -
Co się zdarzyło, stać się musiało

Jestem człowiekiem, który wzrok stracił
I moje życie w chłodzie upływa
Ty widzisz, Panie, jak dusza krwawi
A ślepca każda łza jest prawdziwa

2011
swobodny przekład z / parafraza: Deep Purple

sobota, 6 sierpnia 2011

Jeszcze nie czas

Znów się wolnością zachwycić przyszło
Słońcem stopionym w jeziora tafli
Poczuć historię i puszczy dzikość
O domku w wiejskiej głuszy zamarzyć

Noc odpoczynkiem stała się tylko
Po dniach chłoniętych w płuca łapczywie
Kiedy w świat żywych powrócić przyszło
Odkrywać piękno w natury rytmie

Zaczerpnąć wrażeń, obrazy wchłonąć
Zbratać się z wilkiem, w rzece zanurzyć
Zrosnąć się z ziemi żyłą zieloną
By znów do celi z betonu wrócić

Więc czas przesiadki nie nadszedł jeszcze
Póki zatęsknić jest tutaj za czym
Zanim powróci do serca jesień
Deszcz ślad nadziei zmyje ostatni

Żyj we mnie lesie, łąko, bocianie
Tratwo na Narwi, cerkiewny krzyżu
Bo ile we mnie z was pozostanie
Tyle kotwiczyć będzie przy życiu

2011

niedziela, 24 lipca 2011

Powrót do ciemności (dla A.)

Rychło przejdą nad żałobą
Wkrótce nową gwiazdkę znajdą
By w niej maczać brudne żądło
Ciebie pozostawią martwą

A ty pójdziesz swoją drogą
Z łez osuszysz piękne oczy
Choć bez szans - z wzniesioną głową
By powrócić do ciemności

Znów cię słucham - tylko słowa
W których konasz setki razy
Mnie zostaje jeszcze ona
Ty już żyć tu nie potrafisz

Kochać tutaj to zbyt mało
W świecie dzikich namiętności
Ludzie w dół się posuwają
Życia rurą ku ciemności

Znów cię słucham - tylko słowa
W których konasz setki razy
Mnie zostaje jeszcze ona
Ty już żyć tu nie potrafisz

Popatrz w oczy czarnej pani
Dym zaciągnij w płuca czarne
Lęki w czarnej skrzyni zamknij
Matka-ciemność cię przygarnie

2011
inspiracja: Amy Winehouse

wtorek, 12 lipca 2011

Nasze rendez-vous

Czekasz na mnie, ukochana
Jak nikt przedtem i po tobie
Ścieżka doskonale znana
Jedno mi dziś tylko w głowie

Wiem, gdzie znaleźć ciebie można -
Tylko tego jestem pewien
Ty mnie jedna nie zawiodłaś
Nikt nie pragnął mnie, prócz ciebie

Już znajduję cię w ciemności
Znam na pamięć każdy detal
Ty posłanie sobą mościsz
W którym czeka skrawek nieba

Tonę w fałdach oceanu
Gładząc krągłość szczytów miękkich
Spijam słodycz w nich wezbraną
Rozpoczynam podbój wielki

Zgłębiam sobą twoje piękno
Wnikam w każdy drżący skrawek
Tajemnicę kradnę wieczną
Ucztę bogów sobie sprawię

Daję tobie, czego pragniesz -
Lepką wilgoć cichych westchnień
Ramion silnych żądze samcze
Szorstką sztywność w mazi lepkiej

Jestem niczym bóg wszechmocny
Który tworzy wielką siłą
Wszechświat w martwej ciszy nocy -
Tyś tworzywem i boginią

Kiedy mi ulegasz wreszcie
Białą flagą w głuchych jękach
Królem i zdobywcą jestem
Soki życia w ciebie wlewam

Potem wznoszę się niechętnie
W nagłym zrywie z sił opadły
Ty mnie żegnasz obojętnie
Nie poruszasz mięśniem żadnym

Pozostawiam cię bez życia
W zimnej krypcie pośród grobów
Ciężką płytą twarz przykrywam
Wkrótce przyjdę tutaj znowu

2011

poniedziałek, 11 lipca 2011

Zmierzchnica

Noc przyzywa mnie do lotu
Skrzydła srebrzy blask księżyca
Mroki w chłodzie niosą spokój -
Nazywają mnie zmierzchnica

Lubię patrzeć jak dzień kona
W obojętnej ciszy zmierzchu
Nic mnie wtedy nie pokona
Śmierć mi siostrą, bratem - wieczór

Trupią główkę mam na grzbiecie
Która straszy ludzkie oczy -
Pamiętajcie, że zginiecie
Śmierć jak złodziej was zaskoczy

Z moją panią latam nocą
By ofiarę wskazać nową -
Ten upadnie pod jej kosą
Komu przemknę ponad głową

Kontroluję ludziom myśli
W serca wlewam im zwątpienie
Aż zatruję smutkiem wszystkich
I w koszmary sny zamienię

Chociaż uczuć się wyzbyłam
By nie zdradzić nocy nigdy
Jednak jasność serce wzywa
Nęci świecy płomyk nikły

Aż mnie zgubnym światłem zwiedzie
Ciepłych ranków obietnica
Wyrwie nocy nieśmiertelnej -
Spali w ogniu się zmierzchnica

2011

niedziela, 10 lipca 2011

Wymówki

Och, dlaczego tu przychodzisz
Wałęsając się wciąż tylko?
Tak okropnie jest mi przykro ...

No, dlaczego tu przychodzisz
Wiedząc, że to mnie krępuje?
Po co znów telefonujesz
I liściki ślesz mi głupie?
Och, jak bardzo ja żałuję ...

Więc dlaczego tu przychodzisz
I utrudniasz mi dlaczego
To, co trudne i bez tego?

Do pokoju mi się wkradłaś
By pamiętnik mój odnaleźć
I przeczytać, co wiedziałaś
Że o tobie napisałem
Uwieczniłem na obrazkach -
Czuję z tym się tak koszmarnie
Niesmak we mnie to zostawia

2011
swobodne tłumaczenie z: Morrissey

sobota, 9 lipca 2011

Nadzieja

Ona kobietą była ponętną
Skromną, milczącą i tajemniczą
Łamała serca chłopcom i mężom
Którzy budować chcieli z nią przyszłość
Raz ją poznawszy, byli straceni
Pozostawiała odcisk na zawsze
Do końca życia nie zapomnieli
Tkwiła ukryta pośród ich marzeń
Była im niczym talizman drogi
Graal zagubiony i kwiat paproci
Drogowskaz, opium, lek i przewodnik
Nasienie, które szczęściem obrodzi

On był uparty, miał w sobie siłę
Szybko dyskretny urok jej poznał
Znalazł ją, zdobył, by już na chwilę
Uciec od niego więcej nie mogła
Odtąd jej trzymał się jak rozbitek
Kawałka deski, gdy woda wokół
W sercu jak brylant nosił ukryty
Starał się mieć ją w zasięgu wzroku
Chociaż wyślizgnąć się próbowała
Już nie pozwolił na jej utratę
Jakby w niej świat swój cały bez mała
Zamknął, stawiając na jedną kartę
Jak tlen mu była, jak sens istnienia
Silnik, paliwo, cel i przyczyna,
Z nią - siebie nawet potrafił zmieniać
Bronił jej, chronił, walczył - wytrzymał

Lecz przed tym, z innym los ją połączył -
Ten też jej szukał, znalazł, posiadał
Starczyło tylko spojrzeć mu w oczy
By - że z nim była - pewności nabrać
Jednak, choć strzegł jej niby źrenicy
Życie okrutne się okazało -
Broniąc jej mężnie, jak damy rycerz
Czuł, że powoli traci ją całą
Kolejne razy zbierał od losu
Walczył, aż w końcu utracił wszystko
Zrozumiał - dalej bić się nie sposób
Rana mu po niej została tylko
I sam tak będąc - bez sensu, celu
Bez wiary, że znów wróci do życia
Poległ na wieki, jak wcześniej wielu
Szczęścia dla siebie bez niej nie widział

Bo to okrutna była kobieta
Przez którą życie tylu straciło -
Mógł mieć ją każdy, kto tylko zechciał
Komu umknęła - ze szczętem ginął

2011

piątek, 8 lipca 2011

Tabliczka ouija

Czy mi pomożesz, tabliczko ouija
Z mą przyjaciółką dawną się spotkać?
Zrobisz to dla mnie, tabliczko ouija?
Muszę koniecznie do niej się dostać
Ona odeszła z nieszczęsnej ziemi
Od mięsożerców i niszczycieli
Czy mi pomożesz, tabliczko ouija
Bo wciąż tak strasznie samotny jestem?
Zrobisz to dla mnie, tabliczko ouija?
Znaleźć nie mogę się na tym świecie
Ona odeszła z nieszczęsnej ziemi
Od mięsożerców i niszczycieli
Usłysz mnie, proszę, och, proszę, usłysz ...
Stół nagle zadrżał, kieliszek ruszył
Nie, ja tym razem nie popychałem
Widzę swe imię literowane ...
Stół nagle zadrżał, kieliszek ruszył
Nie, ja tym razem nie pomagałem
Już literujesz mi pożegnanie ...

2011
swobodne tłumaczenie z: Morrissey

czwartek, 7 lipca 2011

Mary - cz. 4.

Ostatni knot dogasł, ostatni blask światła
Ciemność nieprzebrana wśrod nocy zapadła
Kiedy mary w bieli, zacieśniając pierścień
Podeszły pod same chaty mojej wejście
Stanąłem na progu, prosząc gości bliżej
Koń raz jeszcze wierzgnął, przerywając ciszę

Duchy w izbę weszły, usiadły po kątach
Wino w kielich wlałem, by język rozplątać
To w okno patrzyłem, to na ciemne ściany -
Czerep - prosto w gości, kruk też - okiem szklanym
Chłód izbę wypełnił, jakby śmierci powiew
Usta otworzyłem, by zacząć opowieść
Lecz kiedy spojrzałem w twarze moich gości
W każdej odnalazłem ślady samotności
Zrozumiałem wtedy, że czują to samo
I moja historia jest im dobrze znaną
Nieszczęśni za życia, zdradzeni, niechciani
Po śmierci wracają z cierpienia otchłani
By samotność, w której przez ludzi zginęli
Z równie im samotnym człowiekiem podzielić
I trwać tak w skupieniu na niemej rozmowie
W której duch z zaświatów czuje tak jak człowiek ...
Wtedy wszyscy w jednej izbie zgromadzeni
Stali się wspólnotą i przyjaciół mieli

Koń zarżał za ścianą długo i przeciągle
Głowę ociężałą ze stołu uniosłem
Spojrzałem przez okno - opadły tumany
Pierwszy promień świtu rychły wieścił ranek
W chacie całkiem ciemnej sam byłem przy stole
Na nim - kielich pusty, świece wypalone
Tylko czerep wlepiał we mnie oczu dziury
I kruk okiem szklanym wpatrywał się z góry -
Ci świadkowie niemi zdarzeń z wiejskiej chaty
W której spotykały nocą się dwa światy

1811

środa, 6 lipca 2011

Mary - cz. 3.

Pociemniało w chacie - drugiej świecy koniec
Jakby mgła, gęstniejąc, zadusiła płomień
Mleko się rozlało wokół mego domu
Nie ma mi z odsieczą przybyć nocą komu
Umilkły zwierzęta - cisza jak przed walką
Wszystko w noc piekielną stworzenie zamarło
Chociaż widok cały we mgle się zatracił
Stoję, wypatrując nieziemskich postaci

Plamy jak śnieg białe w wilgotnym powietrzu
Płyną, by się spotkać w umówionym miejscu
Coraz wyraźniejsze widać w nich postacie -
Idą na spotkanie w samotnika chacie
Który uciekając tu przed ludzi światem
Dla duchów otwartą pozostawił chatę
Tak człowiek i mary, przez światy wyklęci
Na ich końcach bramy przekraczają śmierci

1811

wtorek, 5 lipca 2011

Mary - cz. 2.

Chmur ciężkich na niebie rozlał się atrament
Księżyc się utopił i gwiazdy zalane
Mgła się tylko siwa nad łąkami wznosi
Mieniąc się na trawach w kryształkach wilgoci
Od leśnych mokradeł wiatr niesie zgniliznę
Stoję, patrząc w okno, lecz jeszcze nie widzę

Wycie słychać w borze, puchacza hukanie
Gaśnie jedna świeca, znika cień na ścianie
Ciemność po horyzont za oknem zaległa
Otwierając drogę wysłannikom piekła
Koń w stajni nerwowo rżąc się nagle wzdrygnął
Jakby wyczuwając atmosferę dziwną
Zgęstniały tumany na polach pod lasem
Tak, oto nadchodzą, zbierają się razem

1811

poniedziałek, 4 lipca 2011

Mary - cz. 1.

Moja chata stoi pośród pól, pod lasem
Zaszyłem się tutaj wraz ze swoim czasem
Innym niż czas ludzi żyjących dokoła
Aby nikt mnie znaleźć w miejscu tym nie zdołał
Tylko ptaki widzę i leśne zwierzęta
Mało który z ludzi jeszcze mnie pamięta
Z rzadka zając polny zbliżyć się odważy
Jako najwierniejszy chaty mojej strażnik
Staw już prawie wysechł i zarósł zielenią -
Deszcz go i łzy moje napełnią jesienią
Że ktoś prócz mnie żyje jeszcze w tej samotni
Koń mi głuchym rżeniem czasami przypomni

Noc znowu zapadła, stoję w chaty oknie
Cienie w kątach izby patrzą świecom w ognie
Kurz w nich książki srebrzy, niczym mrozu zimnem
Płyn zamknięty w czarze mieni się rubinem
Pająk sieć opuścił, by przebiec po stole
Nowe lokum znalazł w czaszki oczodole
Jakby się obawiał, że go kruk wypchany
Dojrzeć w świetle zdoła, patrząc okiem szklanym

1811

niedziela, 3 lipca 2011

Nigdy nikogo nie miałem

Rośliśmy obok, na tych ulicach
Po których teraz chodzić mi ciężko
Nie znałem ciebie przez większość życia
Gdy się zjawiłaś, odeszłaś prędko

Gdy lat dwadzieścia, siedem miesięcy
Dwadzieścia dziewięć dni tu przeżyłem
Straciłem ciebie i w sen przeklęty
Zapadłem, w którym samotnię żyję

Czasami zbłądzę pod dom twój pusty
Sam żyć wciąż muszę, umrzeć nie mogąc
Czułem, że zawsze byłem intruzem
Nigdy nie miałem w życiu nikogo

Jestem sam, całkiem sam, zawsze sam
I nigdy nikogo nie miałem
Żyjąc samotnie we śnie wciąż trwam
I śnię, że ciebie w nim miałem

2011
inspiracja/ parafraza: The Smiths

sobota, 2 lipca 2011

Kto żyw

Dlaczego ciągle tkwić tutaj muszę
Mimo, że dawno już stąd odeszłaś?
Dlaczego obcy zdają się ludzie
Nikt moich uczuć z nich nie podziela?

Nie słyszą, kiedy chcę mówić do nich
Nie widzą, kiedy stoję przed nimi
Nie czują tego, co mnie tak boli
Są istotami całkiem innymi

Czy to dlatego, że cię wspominam
Że mi tak bardzo ciebie brakuje
Oni skreślili mnie już za życia
Czekając, kiedy w ślady twe pójdę?

Zadaje się, jakbym był przezroczysty
Jakby patrzyli na wskroś przeze mnie
A może martwi są oni wszyscy -
Trupami, które zdobyły ziemię?

Zobaczcie, jestem żywym człowiekiem
Mam serce, które wciąż jeszcze bije
Choć czasem nie chcę, jednym z was jestem
Sprawcie, bym poczuł, że jeszcze żyję

Chcę wam powiedzieć o innym świecie
Który istnieje obok waszego
Można w nim znaleźć prawdziwe szczęście
Wystarczy przenieść życie do niego

Ludzie się śmieją, żyją jak żyli
Jakbym był nikim, liściem na wietrze
Ach, już rozumiem - oni są żywi
A ja w ich świecie umarły jestem ...

2011

piątek, 1 lipca 2011

Słowa na wiatr

Gdzie się podziewam - pytają ludzie -
Kiedy nie jestem wśród nich obecny -
To tutaj bywam, to bywam ówdzie
To czasem także w tym, co pomiędzy

Mówię do siebie
Z wiatrem jak gdyby
Wiatr słowa niesie
Lecz mnie nie słyszy
Mówiąc do siebie
Przerywam ciszę
Nie słyszysz, wietrze
Nie możesz słyszeć

Patrzę do środka, będąc na zewnątrz
Na próżno rzucam na wietrze słowa
Rozczarowanie widzę, niepewność
Pomieścić tego nie może głowa

Chcąc mnie omotać, zaimponować
Możesz mnie wybić z rytmu jedynie
I nie pouczaj mnie, i nie prowadź
Bo tylko czas mój cenny zabijesz

Mówię do siebie
Z wiatrem jak gdyby
Wiatr słowa niesie
Lecz mnie nie słyszy
Mówiąc do siebie
Przerywam ciszę
Nie słyszysz, wietrze
Nie możesz słyszeć ...

2011
inspiracja/ parafraza: King Crimson

czwartek, 30 czerwca 2011

Środa, trzecia rano

Słyszę oddech spokojny
Ukochanej dziewczyny
Kiedy śpiąc pośród nocy
Leży blisko - tuż przy mnie
Delikatne jej włosy
Po poduszce spływają
Blask księżyca zimowy
Srebrną mgłą odbijając

Ciepła tak, delikatna
I łagodnie tak pierś jej
Wznosi się, to opada
Lecz ja serce mam ciężkie
Bo wiem, że ją opuszczę
Z pierwszym świtu promieniem
A ta noc zostać musi
Mi jedynie wspomnieniem

(...)

Życie - tak nierealne
Czyny - tylko iluzje
Sceny źle napisane
Zdają się, grać w nich muszę
Jednak wiem, gdy dziewczynę
Widzę obok kochaną
Że do rana mi przy niej
Kilka godzin zostało

2011
swobodny przekład z: Simon&Garfunkel

środa, 29 czerwca 2011

Dwie siostry

Poznałem kiedyś piękną dziewczynę
Wesoła była i wciąż się śmiała
W oczy figlarne patrzeć lubiłem
Jakby w magiczne szczęścia zwierciadła

Jak powiew wiatru zdała się lekką
Uśmiech zalotny z ust jej nie schodził
Czułem, że mógłbym być z nią po wieczność
Zostalibyśmy na zawsze młodzi

Lecz pod powłoką pięknego ciała
Za roześmianej kotarą twarzy
Podła natura się ukrywała
Oślizgły potwór, co jadem parzy

Próżność zamknęła się w skrzyni złotej
Zdrada w ogrodzie róż przycupnęła
Choć się zdawała szczęścia klejnotem
Wlała do serca gorycz cierpienia

Siostra jej miała urodę skromną
A w oczach wieczny czaił się smutek
Nie sposób było w duszę zaglądnąć
Pannie tajemnym mrokiem zasnutej

Kryła coś w sobie, co ból sprawiało
Jakby źle czuła się na tym świecie
Jakby zamknięta w dziewczyny ciało
Miała na zawsze samotnie cierpieć

Jednak w niej właśnie drzemało ciepło
I słodycz większa niż w tamtej oczach
Przykryte szorstką smutku powierzchnią
Szczęście dla tego, co ją pokocha

Ona wierności była ostoją
Umiała czekać po świt cierpliwie
Za dnia - przystanią w sztormie spokojną
Nocą - demonem w skórze niewinnej

Kto patrzy sercem, nie okiem ślepym
Poznał ukryte w pięknie cierpienie -
Wie, że Miłości nie można wierzyć
Że tylko w Śmierci znajdzie spełnienie

2011

wtorek, 28 czerwca 2011

Jest światło, które nigdy nie gaśnie

Weź mnie ze sobą gdzieś dziś wieczorem
Gdzie gra muzyka i gdzie są ludzie
Pełni młodości i żywi ciągle
Gdy twoim autem jadę, to czuję
Że już do domu nigdy nie wrócę -
Domem go więcej nazwać nie mogę

Weź mnie ze sobą gdzieś dziś wieczorem
Chcę widzieć życie i spotkać ludzi
Gdy twoim autem jadę, to proszę
Żebym do domu nie musiał wrócić
Który nie moim, lecz ich jest domem
I gdzie nikt nie chce widzieć mnie dłużej
 
A jeśli dane nam z autobusem
Zderzyć się nagle piętrowym będzie -
Umrzeć przy tobie bosko być musi
I ciężarówka, co ma ton dziesięć
Jeśli w wypadku śmierć nam przyniesie
Sprawi przyjemność samotnej duszy

Weź mnie ze sobą gdzieś dziś wieczorem
I dokąd - nie dbam, gdzie chcesz, gdziekolwiek
A gdy w tunelu nieoświetlonym
Myślałem: "Szansę mam wreszcie, Boże"
Strach mnie pochwycił niewyjaśniony
I - najzwyczajniej - spytać nie mogłem

Weź mnie ze sobą gdzieś dziś wieczorem
I dokąd - nie dbam, gdzie chcesz, gdziekolwiek
Gdy twoim autem jadę, to czuję
Że już do domu nigdy nie wrócę -
Bo nie mam miejsca, co jest mi domem ...

Jest takie światło, które nie gaśnie
Jest światło, które nigdy nie gaśnie ...

2011
swobodny przekład z : The Smiths

poniedziałek, 27 czerwca 2011

Bardzo dziwny człowiek

Dziwaczny bardzo był z niego człowiek
Jego sąsiadka zaręcza słowem
Mieszkała nad nim, więc wiedzieć może
Że bardzo dziwny był z niego człowiek

Dziwaczny bardzo był z niego człowiek
Mieszkał sam na sam ze swoim domem
Z pokojem swoim i sam ze sobą
Tak, bardzo dziwną był on osobą

Nie miał przyjaciół i mówił mało
Innym z nim też się mówić nie chciało
Bo nie dbał o to i nie był miły
I od nich wszystkich był całkiem inny
Tak, człowiek z niego był bardzo dziwny
 
Dziwak ostatniej umarł soboty
Gaz odkręciwszy, spać się położył
Już się nie zbudził - okna zamknięte -
W małym pokoju, milczącym świecie
Sąsiadka mówi, że miał gdzieś brata -
Wiadomość trzeba jemu przekazać
Wszyscy stwierdzili, że szkoda wielka
Chociaż był dziwak z tego człowieka
 
2011
tłumaczenie z: Simon&Garfunkel

niedziela, 26 czerwca 2011

Śniąc

Do snu mnie kołysz
Do snu mnie kołysz
Bo jestem zmęczony
Chcę się położyć
Do snu mnie kołysz
A wtedy zostaw mnie
Nie budź, gdy przyjdzie dzień
Bo ja oddalę się

Nie smuć przeze mnie się
Bo musisz wiedzieć, że
Głęboko w sercu gdzieś
Odejście cieszy mnie

Zaśpiewaj jeszcze mi
Zaśpiewaj jeszcze mi
Nie chcę w tym miejscu żyć
Samotny nie chcę być

Jest przecież lepszy świat
Musi być ...

2011
swobodny przekład z: The Smiths

sobota, 25 czerwca 2011

Rzeka niezmienności

Niesie mnie rzeka nurtem ze sobą
Gości życzliwie milczącą wodą
Trwa tak niezmiennie, nie chcąc się zmieniać
Jakby się chroniąc od zapomnienia
Bym mógł tu zawsze uciec przed życiem
I poczuć łączność z tym, co przeżyte
Abym uwierzył, że w zmiennym świecie
Jest coś, co stałość ze sobą niesie
Od lat to samo koryto żłobiąc
Rzeźbiąc kamienie z jednaką mocą
Tym samym łąkom przynosząc wodę
W lasach tych samych czerpiąc ochłodę
Od wierzb zmurszałych biorąc pokłony
Dając w sitowiu ptakom się schronić
Gdzie płaz wszelaki szuka zwilżenia
Bóbr niestrudzenie stawia żeremia
Czapla nogami cienkimi brodzi
By ostrym dziobem rybę ugodzić
I na owada czai się karaś
Gdy się do wody zbliży ofiara
Płoć stara umknąć się przed szczupakiem
Rak przed jaszczurką cofa się rakiem
Na brzegu bocian norniki łapie
W trawach nasiona skubią żurawie
Wydra wykrada jaja z gniazd ptakom
Bacząc, by z z góry nie runął jastrząb;
A woda wąskim korytem płynie
To się rozlewa w płytkiej dolinie
To się w meandrach leniwie toczy
To znów z hałasem kaskadą skoczy
Raz minie mostek, raz konar zmoczy
Drzewa, co stało kiedyś na zboczu
Brzeg ma błotnisty, pełen pijawek
To znów go zmienia w plażowy piasek
To płynąc w trzcinach, to pod urwiskiem
A czasem wierzchem równiny łysej
Wije się cicho przez bory gęste
Skrada najdzikszym puszczy ostępem
Oplata wężem pól i łąk kępy
Zamyka bagna w zakola wstęgi
Czasem rozleje się za zakrętem
By znów do rynny wrócić zagłębień;
I choć, że płynie wszystko się zdaje
I że ulega ciągłej przemianie
Mimo, że rzeka niesie mnie prądem
Wciąż zaskakując innym wyglądem
To w niej nie widzę żadnej przyszłości
A tylko stałość w swojej zmienności
Bo chociaż zmienia się moje życie
Rzeka trwa ciągle w swoim korycie
W miejscu tym samym mogę ją znaleźć
Taką, jak dawno temu poznałem -
Będąc od zawsze w niezmiennych ruchu
Dla mnie stałością jest w swoim duchu
I w żadne panta rhei nie chcę wierzyć
Nad stałą rzeką wśród zmiennych przeżyć

2011

piątek, 24 czerwca 2011

Zamek

Spójrz, to jest brama mojego świata
I nie pozwolę innym tam wkraczać
Plugawy język stoi przy bramie
Zatruty umysł w sukurs mu staje
Przed waszym wzrokiem chronią mnie mury
Zza nich spoglądam na świat wasz z góry
Swoje uczucia chowam w podziemiach
Własnymi łzami fosę wypełniam
Z okruchów serca bruk ułożyłem
Wspomnienia w skarbcu zamknąłem w skrzynie
(Wchodzę tam każdą nocą samotną
By móc w księżyca blasku ich dotknąć)
Komnaty wzniosłem z cegieł i myśli
Słowa - dworzanie moi najbliżsi
Gotowi bronić są mnie do śmierci
Walce i wierszom życie poświęcić
Co kryją baszty i co w nich robię
Tego nikt nigdy z was się nie dowie ...
Nie wkraczam w waszych światów podwoje
A wy zostawcie w spokoju moje

2011

czwartek, 23 czerwca 2011

Tej nocy śniłem, że ktoś mnie kocha

Tej nocy śniłem, że ktoś mnie kocha -
Żadnej nadziei i krzywda żadna
Ot, jeszcze jeden fałszywy alarm

Tej nocy czułem czyjeś ramiona -
Żadnej nadziei i krzywda żadna
Ot, jeszcze jeden fałszywy alarm

Powiedz mi tylko, jak długo jeszcze
Zanim ostatni alarm nadejdzie
I powiedz tylko, jak długo jeszcze
Zanim właściwy jeden to będzie

Wiem, że to cząstka długiej historii
Lecz ta historia nie chce się skończyć
Wiem, że to cząstka długiej historii
Lecz ta historia nie chce się skończyć
Nie chce się skończyć i wciąż się toczy
I wciąż się toczy ...

2011
swobodny przekład z: The Smiths

środa, 22 czerwca 2011

Noc kupały - cz. 2.

Cóż było czynić - schowałem wianek
Spojrzałem w ognisk gasnący popiół
I w las przed siebie powędrowałem
Serca na zawsze straciwszy spokój

Niczym mi były ciemne mokradła
Niczym ostępy i bagna grząskie
Gdzie już niejedna dusza przepadła
Zgubnie wiedziona przez złe utopce

Już mi nic zrobić nie mogły duchy
Bo żywy byłem tylko w połowie
Źle mi wypadły kupalne wróżby -
Przeklęły zioła, woda i ogień

I tak zaszedłem na mroczne wzgórze
Gdzie pośród chaszczy wyły potwory
Ofiarę widząc w nocnym intruzie
Co dla sił złego nie miał pokory

Chociaż krzyczały, kąsały strzygi
Skowyt piekielny krew w żyłach mroził
Dojrzałem ognik na szczycie nikły -
Tak, to kwiat nocą zakwitł paproci

Sięgnąć po niego ręką starczyło
By zdobyć mądrość, władzę, bogactwo
I obdarzony Peruna siłą
Duszami ludzi innych zawładnąć

Lecz cóż by z tego wszystkiego przyszło
Skoro przy sobie nie miałem ciebie?
Zdeptałem ziele, co próżno kwitło -
Umilkło wszystko, świt stał na niebie ...

2011

wtorek, 21 czerwca 2011

Noc kupały - cz. 1.

Słońce nie chciało zajść za horyzont
Na godzin kilka nocy ustąpić
Lecz kiedy promień ostatni zginął
Panny nad rzekę wianki zaniosły

Ognie spłynęły z nurtem wśród kwiecia
Niepokój w ciemność niosąc serc młodych
Z nimi płonęła chłopców nadzieja
Że im się uda wianki wyłowić

Zdobycze pannom przynieśli chłopcy
Chwycili drżące dłonie dziewczynom
Sam pozostałem, szukając w nocy
Twojego wianka, co w trzcinie zginął

I chociaż kilku chciało go znaleźć
Wkrótce wrócili do innych dziewcząt
Ja się w staraniach nie poddawałem
Bo tylko z tobą mogę być jedną

Minęła północ, zabawy ścichły
Już patrzeć łuny na wschodzie jasnej
Przybiegłem wianek niosąc, szczęśliwy
Ale nad rzeką cię nie znalazłem

2011

poniedziałek, 20 czerwca 2011

Żegnaj, wiosno

Żegnaj, wiosno, chociaż młoda
I niewinna jeszcze jesteś
Hartowana w marca chłodach
Przeganiana śniegiem z deszczem

Broniąc strzępów ciepła w sobie
Zasłaniałaś się przed wiatrem
Kradłaś słońcu każdy promień
W zimnej walce o przetrwanie

Pierś dziewczęcą miałaś jędrną
Dzikość w ustach, w udach twardość
Wygłodniała pierwszych pieszczot
Kryłaś oczu niedojrzałość

Z nowym rankiem rosłaś w siłę
Płacąc za to gorączkami
To się deszczem zanosiłaś
To miotałaś się burzami

Byłaś, pani moja, zmienna
Neurotyczna i drażliwa
Jeszcze dobrze nie okrzepłaś
Już w upałach się rozpływasz

Teraz tłuste lato przyjdzie
W dojrzałości rozpasane
Delikatność w słońcu zniknie
Obfitością pierś opadnie

Tyle zawsze czekać trzeba
Nim się coś pięknego trafi
Odrobinę zazna ciepła
Żeby zaraz wszystko stracić ...

Żegnaj, wiosno moja słodka
Przez śmierć wzięta w kwiecie wieku
Może kiedyś znów cię spotkam
Żegnaj, w wiośnie życia swego

2010

niedziela, 19 czerwca 2011

Umarli tańczą - cz. 5.

Lecz oto jeszcze inna dziewczyna
Władać zaczęła jego oczyma
I szczęście poczuł widząc tę postać,
Jakby z kochanką miał wnet się spotkać.
Tak niemożliwe się wypełniło -
Znalazł straconą przed laty miłość!
Jak dawno temu, tak przed nim stała,
W blasku księżyca i w szatach biała,
Uśmiech anielski miała na twarzy -
O niczym więcej nie mógł zamarzyć.
W niepamięć poszły wszystkie cierpienia,
Wróciły stare szczęścia wspomnienia.
Zrozumiał w jednej euforii chwili,
Że jego miejsce między zmarłymi,
Że tak, jak oni chce tańczyć w szczęściu,
W tym najwspanialszym ze wszystkich miejscu.
Kiedy odnalazł straconą miłość,
Los mu jej żadną nie wydrze siłą -
I na umarłych wkroczył polanę,
Aby dołączyć do ukochanej,
W tańcu radosnym wziąć ją w ramiona,
Wiedząc, że śmierć już ich nie pokona ...

Rankiem znaleźli mężczyzny ciało -
Nożem przecięte przeguby miało,
Lecz nie zastygła twarz w przerażeniu,
A zamiast śladów w niej po cierpieniu -
Uśmiech, którego zgon nie wymazał,
W oczach zamglonych szczęścia ekstaza ...

2011

sobota, 18 czerwca 2011

Umarli tańczą - cz. 4.

Ujrzał przed sobą polanę jasną
Jakby ukradła blask wszystkim gwiazdom,
Na której księżyc światłem oplatał
Postacie w bielszych od śniegu szatach.
Spokój ogarnął nagle go błogi,
Czuł, jak do ziemi przyrosły nogi.
A oni lekko pląsali w bieli
Jakby nad trawą nisko płynęli
I szczęście mieli na młodych twarzach,
Które po śmierci czas poodmładzał.
Radość z ich oczu biła niebieska -
Poczuł, że pragnie z nimi zamieszkać,
Odzyskać spokój, który mu ziemia
Skradła, nurzając w rzece cierpienia,
Śląc los, co kąsał, niczym zwierz wściekły -
A wtedy z oczu łzy mu pociekły.
I ujrzał poprzez oczy zaszklone
Twarze umarłych dziwnie znajome.
Nie, musi umysł mamić zamglony -
Oto rozpoznał przez śmierć straconych!
Babcia - dzieciństwa wróżka wspaniała -
Ona go tylko z kobiet kochała
I zamieniła gorącym sercem
W baśni krainę lata dziecięce.
Uśmiech tak czuły miała jak dawniej,
Na pięknej twarzy zaś zmarszczki żadnej.
Wróciła szczęście dziecka polana -
Weź mnie ze sobą, babciu kochana!
Lecz oto inna kobieta w pląsach -
Zda się znajoma, choć wpierw nie poznał.
Tak, w twarz na zdjęciu patrzył tę samą -
W końcu spotkałem cię, moja mamo!
Jeszcze piękniejsza jesteś tej nocy,
Jakby los śmiercią cię nie zaskoczył.
Chociaż odeszłaś z moim nadejściem,
Czułem cię długo przy sobie jeszcze,
Aż gdzieś znękany bólem dalece
Przestałem wierzyć twojej opiece.
Tyle przeżyłem, ciebie nie znając -
Chcę już być z tobą, najdroższa mamo!

2011

piątek, 17 czerwca 2011

Umarli tańczą - cz. 3.

Noc zawładnęła ziemią zupełnie,
Księżyc w srebrzystą roztył się pełnię,
A on wyruszył ku śmierci pieszo -
Za wieś, przez pola, na cmentarz ścieżką,
Lecz choć nóż błyszczał blaskiem księżyca,
Coś nie dawało pozbyć się życia
I gdy na przegub ostrze przykładał,
Czuł jak jest ciężko odejść ze świata.
Tak się u bramy śmierci wahając
Znalazł się nocą na wzgórza skraju.
I czy zapomniał przestróg w rozpaczy,
Czy postanowił umrzeć inaczej -
Ruszył pod górę, gdzie pośród pełni
Miał się rytuał spełniać tajemny.
Wszystko mu jedno już wtedy było -
Wierzył, że wkrótce odnajdzie miłość,
Lecz nim się przyjdzie pożegnać z życiem
Pozna ostatnią w nim tajemicę.
Ukrył się w krzakach, cicho czekając,
Czy się okaże, że rację mają
Ludzie mówiący, że tu się nocą
Zmarli misterium odprawiać schodzą.

2011

czwartek, 16 czerwca 2011

Umarli tańczą - cz. 2.

Był też mężczyzna, który za młodu
Złożyć najdroższą musiał do grobu
I choć utracił wszystko, co kochał,
Los go na ziemskich zostawił drogach.
Cierpiał samotnie przez lata długie,
Aż szansę dostał na życie drugie -
Związał się wtedy z inną dziewczyną,
Bo wstecz wciąż patrząc, z tęsknoty ginął.
Łudził się, biedak, że znajdzie szczęście
I były takie lata ich pierwsze,
Choć nie zapomniał pierwszej miłości,
Nocą wędrując ścieżką przeszłości.
A gdy go gorycz zdrady dotknęła,
Zrozumiał - jeden raz się umiera,
Miłość raz jeden żyje, jak człowiek -
Kiedy odchodzi, też trzeba odejść.
Więc postanowił, że świat opuści -
Gdzieś ta jedyna przecież być musi,
Skoro odeszła do świata zmarłych,
Trzeba też znaleźć się w świecie tamtym.
Wypił butelkę wina wieczorem,
By mieć odwagę na drugą stronę
Przejść i bolesną zakończyć drogę,
Nóż chwycił ostry i w ciemność pobiegł.

2011

środa, 15 czerwca 2011

Umarli tańczą - cz. 1.

Na skraju lasu, gdzie ścieżka kręta,
Wiedzie wśród chaszczy na stary cmentarz,
Daleko za wsią - jest pewne wzgórze -
Nocą się boją chodzić tam ludzie.
Na wzgórzu - mówią - ucztują zmarli,
Zabłąkanego los wtedy marny -
Ponoć, kto świadkiem był ich zebrania,
Nigdy nie dotrwał żywy do rana,
Zwłoki leżące rankiem wśród krzaków
Twarz wykrzywioną miały ze strachu,
I w przerażeniu rozwarte oczy,
Jakby ujrzały diabła po nocy.
Kto zaś w pobliżu przechodził wzgórza,
Patrząc tam, jeśli cokolwiek ujrzał,
Biegiem, w popłochu wracał do domu
I nic powiedzieć nie mógł nikomu,
Jakby mu pamięć całkiem odjęto
I w noc tę siwy stawał się jedną.
Tylko niektórzy dawali słowo,
Że gdy z daleka w noc księżycową
Patrzeli w stronę wzgórza pod lasem,
Gdzieś w krzakach postać mignęła czasem,
A wtedy nagle strach krew im mroził,
Że aż odwrócić musieli oczy.
Tak tkwią w domysłach zlęknieni ludzie,
A wciąż zagadką jest dla nich wzgórze.

2011

wtorek, 14 czerwca 2011

NOTES 23 - Żółw

Jestem żółwiem nieborakiem
Żyję nudno i ospale
Nie mam innych zwierząt zalet
Kto by chciał być gadem takim?

Żebra w pancerz mi się zrosły
Który ciąży mi okrutnie
Żółw ma takie oczy smutne
Kryty łuską, szorstki, oschły

Lecz ja szybkim być nie muszę -
Pancerz chroni doskonale
Żyję z wszystkich was najdłużej

Świetnie się przystosowałem
Będę żył, gdy wymrą ludzie
I reliktem pozostanę

2011

poniedziałek, 13 czerwca 2011

NOTES 22 - Córki

Pierwsza - bojaźliwa nieco
Rozgadana i nerwowa
Lubi tańczyć i matkować
Przytulana być jak dziecko

Druga to iskierka żywa
Łobuz, łasuch i chłopczyca
Uśmiech zwykle ma w źrenicach
Chociaż czasem jest złośliwa

Nieraz myślę, że by łatwiej
Was nie mając żyć mi było
I opuścić waszą matkę

Może dawno już bym zginął
Lub na dnie gdzieś został wrakiem
Gdyby nie ta wasza miłość ...

2011

niedziela, 12 czerwca 2011

Aleja samobójców - cz. 2.

Tu - zraniony chłopak
Przez próżność dziewczyny
Nie chciał więcej kochać
Podciął sobie żyły

Ktoś ją za lat kilka
Rzucił z dzieckiem razem
Udusiwszy synka
Otruła się gazem

Po latach mu żonę
Los rakiem naznaczył
Leki znalezione
Połknęła w rozpaczy

Córka ich jedyna
Przez księdza skrzywdzona
Świat ten opuściła
Skacząc do jeziora

Zagryzła mąk zmora
Ojca bez rodziny
Kładąc się na torach
Poszedł w ślad za nimi

Z diabłem w lędźwiach swoich
Ksiądz w walce przegrany
W klęski zabił dzwony
Kiedy zawisł na nich

Przeklęty poeta
Z pijacką historią
Serce bólem przetarł
Wyskoczył przez okno

      *   *   *   *

Złamani cierpieniem
Wyzuci z nadziei
Znaleźli schronienie
W przeklętej alei

Ciało tak przy ciele
Na cmentarza skraju
Chwast im groby ściele
Skowronki śpiewają

Pod jeżyną dziką
Krzakiem bzu, w pokrzywach
Ścieżka bez pomników
Tajemnice skrywa ...

2011

sobota, 11 czerwca 2011

Aleja samobójców - cz. 1.

Pod jeżyną dziką
Krzakiem bzu, w pokrzywach
Ścieżka bez pomników
Tajemnice skrywa

Gdzie cmentarne płoty
Kończą bieg w zaroślach
Nie ma liter złotych
Błyszczących od słońca

Studnia z martwym wałem
Bluszczem opleciona
I krzyże spróchniałe
Z pająkiem w ramionach

Wśród zwiędłych irysów
I wygasłych zniczy
Rdzewiejący Chrystus
Kona jeszcze ciszej

Gaśnie blask nadziei
Dla skłóconych z życiem
W ostatniej alei
Złożonych we wstydzie

         *   *   *   *

2011

piątek, 10 czerwca 2011

Dziwki zmieniają rewiry

Zanim niosąc gruby portfel
Klient przyjdzie wybrać towar
Trzeba znaleźć miejsce nowe
Starą gębę przypudrować

Rośnie wokół konkurencja -
Tamtych nie chcą, u tych branie
Gdy się dobre zajmie miejsca
Można łowy mieć udane

Klient łatwo się pogubi
Sprytnym dziwkom da zarobić
Nie wie bowiem, frajer głupi
Że jest ważne, gdzie się stoi

Kiedyś jedna z lewej stała
Mając po tej stronie serce
By uboższym taniej dawać -
Dziś półdarmo robić nie chce

Liberalna się zrobiła -
Takie teraz przyszły mody -
Z bogatymi gdy się trzyma
Można niezłe kręcić lody

Wśród spraw ważnych drugiej dziwki
Jedna była najważniejsza ...
Łatwo się przekonań wyzbyć
Gdy dobrego chce się miejsca

Spadły grupy notowania
W której dotąd była hersztem
A że dalej chce być brana
To znalazła nowe miejsce

Wzięcie mają te z paltformy
Więc się dobrze wepchnąć na nią
Byle dostać rewir dobry
I pozycję dobrą zająć

I nie ważne, gdzie się było
Co się chciało robić kiedyś -
Gdy się toczy gra o przyszłość
Wtedy ważni są klienci

Tak się dziwki wymieniają -
Tępy klient wszystko kupi
By się jego kasą zająć
Trzeba najpierw dawać dupy

2011

czwartek, 9 czerwca 2011

Piosenka Kasi

Słyszę deszcz, gdy lekko kapie
Spada wraz ze wspomnieniami
Miękko, ciepło i wytrwale
Puka w dach i moje ściany

I ze schronu myśli moich
Poprzez okna oczu patrzę
Za ulice mokre - w strony
Gdzie zostanie serce zawsze

Umysł mój jest rozproszony
Myśli mile stąd szybują
Leżą z tobą, gdyś uśpiona
Na dzień dobry cię całują

Próżno się z piosenką mierzę
Nie wiem, po co czas marnuję
Pisząc to, w co sam nie wierzę
Słowa drą się, nie rymują

Widzisz więc, zwątpienie moje
W to, co prawdą było wcześniej
Bez przekonań, sam tu stoję
Tylko ty mi prawdą jesteś

Patrząc, jak swe ścieżki krople
Plotą, nim strudzone spłyną
Jestem jak ten deszcz za oknem -
Za twój wdzięk gotowy zginąć

2011
swobodne tłumaczenie z: Simon&Garfunkel

środa, 8 czerwca 2011

Przyjdzie w kwietniu

W kwietniu przyjdzie niespodzianie
Gdy wypełni deszcz strumienie
W maju ze mną pozostanie
Znów dam z ramion jej schronienie

W czerwcu nastrój swój odmieni
Krążąc w nocy niespokojnie
W lipcu nagle w dal odleci
Nawet mnie nie powiadomi

Umrzeć musi ona w sierpniu
Jesień przyda chłodu wiatrom
Wspomnę miłość tę we wrześniu
Niegdyś młodą, teraz starą

2011
tłumaczenie z: Simon&Garfunkel

wtorek, 7 czerwca 2011

Credo - cz. 3.

Miłość mi nie dała szczęścia
Lecz ja wierzę w obie panie -
Pamięć pierwszej mnie napędza
Drugą - tamtej jest spotkanie

Wierzę w uczuć swoich siłę
W to co boli krew mi burzy
Wierzę że jak mgła przeminę
By nie męczyć oczu dłużej

Wierzę w obraz jej w pamięci
Że mnie może widzieć słyszeć
Wierzę że jest blisko szczęście
Niedaleko - coraz bliżej ...

Wierzę w gwiazdy w noc spokojną
Z ukrytymi w nich myślami
W siłę którą ma samotność
Kiedy chroni mnie przed wami

2011

poniedziałek, 6 czerwca 2011

Credo - cz. 2.

Wierzę w kogoś kto w takiego
Się zamienić mi pozwolił
Że zabawką w rękach jego
Jestem - chociaż wbrew mej woli

Mocna we mnie wiara w ludzi
Beznadziejny pęd ku zgubie
Że bezmyślność wielu łudzi
Mózg jest zbędny tłuszczy głupiej

Wierzę w świata zagubienie
W samobójczą siebie pewność
W niepotrzebne mu sumienie
Wierzę że nadejdzie piekło

Wierzę - mimo pustki wokół -
Że iść warto swoją drogą
Słyszeć siebie w każdym kroku
I za wolność płacić drogo

2011

niedziela, 5 czerwca 2011

Credo - cz. 1.

Więc wyzbyty wiary jestem?
W czarnowidztwie pogrążony
Skreślam boga jednym gestem
Mroczne zwiedzam życia strony

Utraciłem wiarę w życie
W miłość szczęście słowa proste
W to że świat wie dokąd idzie
I że jakiś sens ma postęp

Więc wątpicie w moją wiarę -
Jestem słaby i żałosny
Gdzieś nadzieję postradałem
W czerń się kryjąc godzin nocnych

Wielką wiarę w sobie trzymam -
Przez nią tylko żyję jeszcze
Na świat patrzę jej oczyma
Nie zostało mi nic więcej

2011

sobota, 4 czerwca 2011

Przylądek strachu

W jezioro mroku wdarty skrawek ziemi
Od reszty świata odciął go las śmierci
Miejsce to wszyscy bogowie przeklęli
By w nim ginęli przez bogów przeklęci

Piekielne wichry wstrząsają przylądkiem
W huku piorunów brzegi szarpie fala
Strzygi żarłoczne mrużą ślepia wąskie
Złowrogi księżyc przygląda się z dala

Łódź dnem do góry butwieje w szuwarach
Przegniłe deski szczerzą kły w pomoście
Ruina chaty w pokrzywach schowana
Dawnych mieszkańców bieleją w niej kości

Przeraża serce mroczne uroczysko
Zimnego potu spływa kropla z czoła
Otwieram oczy  - rozpływa się wszystko
Tylko głos jakiś z przylądku wciąż woła ...

2011

piątek, 3 czerwca 2011

Wirus

Mówią że nie znałem ciebie tak naprawdę
I wyobrażenie uwielbiałem tylko
Byłaś myśli moich fałszywym zwierciadłem
Marzeń nieśmiałego chłopaka boginką

Wszystkie namiętności młodzieńcze pragnienia
Duszy niespokojnej szalone porywy
Oprawiłem w ramy twojego imienia
W twej wepchnąłem kształty cielesnej pokrywy

Jednak wiem że wielkim to co czułem było
Nie każdy tak umie płonąć nieprzytomnie
Co chcą mogą mówić - wierzę że to miłość
I że będziesz zawsze należeć już do mnie

Kilka lat szczenięcych wzajemności miraż -
Mówili - wyrośniesz z choroby dziecięcej -
Żadna mnie kobieta z niej nie wyleczyła
Wirus wam niegroźny - ja wciąż chory jestem

2011

czwartek, 2 czerwca 2011

Studnia

Lubiłem często, dzieckiem jeszcze będąc
Świat swój budować nad studni krawędzią -
To spoglądałem w twarz na wody lustrze
Żeby ze strony tamtej kogoś ujrzeć
(Wtedy myślałem, że głęboko, na dnie
Jest siła jakaś, która życie kradnie
I że po ciemnej stronie wody tafli
Jest inne życie, którym żyją zmarli)
To znów krzyczałem, wsłuchując się w echo
I przerażała mnie głęboka ciemność
A innym razem, w dół ciskałem kamień
Patrząc jak tonąc, odchodzi w nieznane

Dzisiaj po świecie tamtym moim małym
Tylko wspomnienia niewinne zostały -
Wiem już, że mogę w tafli wody widzieć
Tylko własnego oblicza odbicie
Że jedne echo na mój krzyk odpowie
I nikt mi stamtąd znaku nie da słowem
I że nie znika w innym świecie kamień
Ale spoczywa gdzieś głęboko na dnie

Wciąż jednak studnię z lat dzieciństwa widzę
Czuję, że skrywa jakąś tajemnicę
Wierzę, że patrząc długo w ciemną wodę
Zobaczyć oczy twoje w toni mogę
I że gdy krzyknę, odpowiedzieć może
Czeluść ponura twoim ciepłym głosem
A gdy się rzucę w zimną studni otchłań
Po drugiej stronie żywą ciebie spotkam

Czasem myśl mroczna w chorej głowie dudni
Jak dawny kamień, wrzucony do studni ...

2011

środa, 1 czerwca 2011

Kiedy znowu będę dzieckiem

Kiedy znowu będę dzieckiem
Na złe słowa zamknę serce
Śmiać się będę znacznie częściej
Nie zapłaczę nigdy więcej

Kiedy znowu będę dzieckiem
Być nim dłużej jeszcze zechcę
Chwytać życie w małe ręce
Księciem w szczęścia być królestwie

Kiedy znowu będę dzieckiem
Nie dorosnę nigdy więcej
Przed kochaniem skryję serce
Wbrew czasowi wstecz ucieknę

Ciebie też nie spotkam więcej
Żadna noc nie minie w męce
Zanim stanę się młodzieńcem
Sam na szyję powróz skręcę

2011

wtorek, 31 maja 2011

Dźwięk ciszy

Witaj, ciemności, kompanko dawna
Znowu przyszedłem z tobą pogadać
Jakieś widzenie, cicho się czając
We śnie nasiona we mnie zasiało
I obraz, który wrósł w moje myśli
Już tam pozostał, wraz z dźwiękiem ciszy

W snach niespokojnych szedłem samotnie
Przez brukowane ulice wąskie
Pod aureolą lampy uliczną
Podniosłem kołnierz na chłód i wilgoć
Oczy przeszyło neonu lśnienie
Noc rozdzierając i ciszy brzmienie

W odkrytym świetle, dziesięć tysięcy
Ujrzałem ludzi, być może więcej
I rozmawiali, nie mówiąc wcale
I się słyszeli, choć nie słuchali
Pisali pieśni, co nikt nie śpiewa -
Nikt dźwięku ciszy zakłócić nie śmiał

I rzekłem: "Głupcy, nikt z was nie słyszał
Że jak nowotwór rośnie w nas cisza?
Usłyszcie głos mój - uczyć was będę
Chwyćcie ramiona, a was dosięgnę"
Lecz słowa deszczem spadały cichym
I w studniach ciszy po chwili milkły

A oni nieśli modły w pokłonach
Wielbiąc swojego z neonu boga
I znak wypalił im ostrzeżenie
Ze słów formując to objawienie:
Słowa proroków są napisane
Na klatkach bloków, na dworca ścianie
I w dźwiękach ciszy są wyszeptane

2011
przekład z: Simon and Garfunkel

poniedziałek, 30 maja 2011

Przed burzą

Gdzieś się podział, ciepły wietrze?
Zatrzymało się powietrze
Ledwo drży nad ziemią jeszcze
Żyje jednak - pachnie deszczem

Gra skowronków się urwała
Zieleń w strachu skamieniała
Oczyszczenia idzie fala
Wyczekuje ziemia cała

Już pociemniał błękit w górze
Coś się czai, kryje w chmurze
Nie wytrzyma wiele dłużej
Czuć napięcie, czuć gdzieś burzę

Ziemia sucha, umęczona
Nad nią - gniewu ciemne grona
Wojna jest już przesądzona
Głucho mruczą armat koła

Siedzę, czekam salwy pierwszej
Kiedy niebo się rozewrze
Kiedy runie ciężkim deszczem
I ozonem się orzeźwię

Wstanę, ręce w górę wzniosę
Ogłuszony grzmotów głosem
Pojednany ze swym losem
Dzikim szlochem się zaniosę

2011

niedziela, 29 maja 2011

Nektar

Rozchyl, proszę, miękkie płatki
Pozwól poczuć smak nektaru
Co tam inne świata smaki
Ty ten jeden mi podaruj

Daj zanurzyć mi się w sobie
I zapomnieć wszystko inne
Rozpal w starym piecu ogień
On tak długo zionął zimnem

Schroń w kielichu mnie bezpiecznie
Może później śmierć zaprosi
Wehikułem czasu jesteś
Przenoszącym do młodości

Delikatność twoją skradnę
Nurzać będę się do woli
Potem z sił opadnę na dnie
Nie dam poznać, co mnie boli

2011

sobota, 28 maja 2011

NOTES 21 - Czarno pisane

Wiem, poezją nie jest życie
Ale prozą, zwykle marną
Trudno tym, co patrzą czarno
Piękno warte wierszy widzieć

Wiem, dolewam sosu smutku
Do talerza gorzkiej strawy
Żółć i jad mam za przyprawy
Truję nimi powolutku

Dla czujących wszak są wiersze -
Ja ból, złość, rozczarowanie
I tęsknotę czuję jeszcze

A na prozy odtruwanie
Swoją czarną mam poezję
W gorzkie rymy przebieranie

2011

piątek, 27 maja 2011

Złodziejski system

Państwo mówi: chcesz żyć godnie
W dniach starości? - Nie licz na nas -
Sam na przyszłość odłóż sobie -
System składki twoje zjada
Ty masz karmić świętą krowę;
Płać na fundusz zdrowia haracz
Jeśli jednak cenisz zdrowie
To prywatnie za nie zapłać;
Marzysz, by zarabiać dobrze?
O swój biznes się postaraj -
Że upadnie, to być może
Lecz nie będziesz się użalał
Że ci płacą psie pieniądze;
Państwo uczyć się pozwala
I za darmo można zmądrzeć
Jednak rzecz ogólnie znana -
Biedny niedaleko dojdzie

Niech mi jakiś więc mądrala
Na co takie państwo, powie
Poza tym, by nas okradać
I cwaniakom robić dobrze

2011

czwartek, 26 maja 2011

Na oborniku

W warzywniku cię znalazłem
Czarnoziemem pomazaną
Znak ci dałem tajnym hasłem
Wreszcie mam cię całkiem samą

Pośród krzewów, na zagonie
Przycisnąłem cię do ziemi
Zatopiłem w nawóz dłonie -
Niechaj życie nas wypełni

Fetor uniósł się nad nami
Pikanterię w scenę wnosząc
Wszak jesteśmy zwierzętami
Które w gnoju się tarmoszą

Nie przeszkadza woń zgnilizny
Kiedy zew natury woła -
Świat od zawsze śmiercią żyzny
Nowe życie daje rozkład

Nim wypełnisz swoją rolę
W uniesieniu jeszcze patrzę
W oczodoły puste twoje
W białą w ziemi czarnej czaszkę

2011

środa, 25 maja 2011

Precz z końcem świata

Na równi pochyłej niewiele się zmienia
Świat pieje z zachwytu, że sunie wciąż naprzód
Jednak coraz szybciej obraca się ziemia
Nikt nie chce zobaczyć, że toczy się na dół

Śmieją się z proroków, których sami tworzą
Cieszą, że kolejny koniec ich ominął
Niby pewni siebie, czego więc się boją?
Czyżby przeczuwali, że już wkrótce zginą?

2011

wtorek, 24 maja 2011

Niechciani

Tak pięknie mnie kochał i nie bał się mówić
Świat przy nim łagodniał, a ja damą byłam
Oddałabym wszystko, byleby powrócił
Podzieliła z inną, chwilą się cieszyła

Co dać tylko chciałby, wszystko bym przyjęła
Zabrać mógł świat cały, byle razem ze mną
Nie żyłam, nim przyszedł, gdy odszedł - umieram
Na nic już nie liczę, poza śmiercią jedną

Myślałam, że będziesz marzeń mu spełnieniem
Nie mogłam dać więcej, by mieć go przy sobie
Dlaczego nas nie chciał, synu, tego nie wiem
Dlaczego uciekał, pewno się nie dowiem

Czy wybaczysz - proszę - że ciebie oddałam?
Patrząc w twoje oczy, wciąż widziałam jego
Gdy wrócił do żony, rozpadłam się cała
Skarbie utracony, sama winnam tego

Zanim czas mnie skaże za twoje cierpienie
O tym tylko marzę, by ciebie odnaleźć
Chociaż wiem na pewno, że twoje spojrzenie
Przypomni mi jego i rozdrapie ranę

2011

poniedziałek, 23 maja 2011

Niechcianemu

Tęsknię za tobą, synu niepoznany
Cierniem w sumienia resztkach krwawym jesteś
Tęsknię za matki twojej ramionami
W których przeżyłem chwile najpiękniejsze

Zawsze mieć ciebie chciałem, ją kochałem
Lecz sił mi brakło, żeby zostać z wami
Wybrałem (odtąd życie mam złamane)
Żonę, z nią dzieci ... zostaliście sami ...

Lat przeszło tyle, wracaliście we śnie
I ból się po was nie zakończył nigdy
Powiedz mi, synu, jaki teraz jesteś
Zdołasz wybaczyć sprawcy twojej krzywdy?

Jak twoja matka? Czy długo płakała?
Czy ktoś jej szczęście dał w moim zastępstwie?
Czy ktoś ojcowską miłość ci okazał
Zwrócił wam wiarę, zabraną przeze mnie?

Chciałbym czas cofnąć, by wziąć cię na ręce
Patrzeć, jak rośniesz, przykład dawać tobie
Dumnym być z chłopca, cieszyć się młodzieńcem
Zniszczyłem wszytko ... czasu nikt nie cofnie ...

Wybacz egoizm, tchórzostwo i zdradę
Ja, marnotrawny ojciec, błagam ciebie
Zanim mi w piekle wymierzą zapłatę
Wybacz mi, synu, gdziekolwiek dziś jesteś

2011

niedziela, 22 maja 2011

Wolnomyśliciel

Cesarz to ma życie klawe -
Może ćwokiem być i błaznem
To chronionym jednak prawem
Gęba w kubeł! - wszystko jasne;
Nawet, jeśli sam nie każe
Ścigać tych, co ujadają
Zaraz któryś się wykaże
Z gończych psów, co fach swój znają -
Odszukają delikwenta
Zapukają wcześnie rano -
Nie obrażaj prezydenta!
Z woli ludu go wybrano;
Będzie mógł bajdurzyć dalej
Że są wszyscy w kraju wolni
Który ćwokom władzę daje
I półgłówków prawem chroni

2011